Poznałam jakiś czas temu fajnego faceta (jest starszy o 6 lat). Najpierw sam bardzo starał się o spotkania, a od pewnego czasu to ja muszę zabiegać o nie.
Przykład, pytam go czy może wybierzemy się gdzieś na rowery to powiedział, że akurat w niedzielę nie ma czasu. Było już kilka takich sytuacji w ostatnim czasie gdzie nie ma czasu a jak pytam co będzie robił to odpowiada mam coś ważnego do załatwienia.
Jak coś mi mówi czy pisze to używa słów 'Moja' i tak też to odbieram, bo snuł jakieś plany na wspólne wakacje swojego kumpla pytając czy pojedziemy gdzieś w czwórkę i użył zwrotu ja z moją nową dziewczyną. Ja też go tak traktuję ale nie rozumiem tych jego braku czasu. Przez kilka tygodni miał zawsze czas a teraz ciągle coś kręci. Nie oczekuję by widywać się codziennie, ale jak mamy wolny weekend to wypadałoby. A tu sobotę to idze z kumplami na piwo, a w niedzielę też nie miał czasu.
Nie wiem jak to odbierać, ale wydaje mi się, że na początku to dwoje ludzi powinno każdą wolną chwilę ze sobą spędzać a tutaj z jego strony widzę, że woli sobie z kumplami siedzieć na piwie. Bardzo mi na nim zależy ale zaczynam się bać, że mnie w końcu całkiem oleje Czy może ja przesadzam???