Witajcie. Na wstępie zaznaczę, że nie jest to żadna prowokacja, tudzież troll. Chciałbym abyście także nie doradzali mi wizyty u specjalisty (psychiatry, psychologa, terapeuty), bo z takiej pomocy korzystam od dawna. Chodzi mi przede wszystkim o poradę, w tym konkretnym, dla wielu odrazajacym, obrzydliwym przypadku.
Słowem wstępu. Od wielu lat choruje na różnego rodzaju choroby psychiczne, w tym zbieractwo, mam tendencje do gromadzenia różnego rodzaju śmieci etc. Od prawie roku wynajmuje także pokój u kompletnie obcych ludzi. Kilka tygodni temu, w wyniku różnych stresujacych sytuacji, nastąpił nawrót choroby. No i zaczęłam gromadzić. W moim pokoju stoi 5 worków śmieci, jak wiadomo smierdzacych śmieci. Sądziłam, że poza nim tego zapachu nie czuć zbyt mocno, jednak dzisiaj do moich drzwi zaczął odbijać się właściciel. Nie no, może dobijać to zbyt mocne słowo, po prostu pukac. Oczywistym faktem jest to, że nie otworzyłam, najzwyczajniej w świecie udałam, że mnie nie ma. Jednak usłyszałam także, rozmowę owego właściciela z moim wspolokatorem o smierdzacym zapachu, choć oboje sądzili, że dobiega on raczej z ubikacji. Jezu... Jak ja nienawidzę siebie. Nie wiem co teraz zrobić. Posprzątać tego do jutra nie posprzatam, no bo jak? Będę wynosić tyle worków że śmieciami jeden za drugim? Od razu zwrócę na siebie uwagę. Udawać, że mnie nie ma też bez sensu, bo w końcu jutro znowu przyjdzie i nie daj Bóg, otworzy mój pokój. Co mam zrobić? Jak uratować tą obrzydliwa sytuację? Wiem, potrzebny jest specjalista. Zgadzam się w stu procentach. Jednak tym razem chodzi mi o tą konkretną sytuację. Iść w zaparte, że to nie z mojego pokoju? Proszę nie oceniajcie, proszę pomóżcie! Wystarczy, że ja sama siebie nienawidzę, nie musi to robić także cała reszta.
Poczekaj, aż pójdą spać? Wystaw za okno, na balkon? Pięć worków śmieci to chyba nie tak dużo, wynieś dwa dziś, dwa jutro rano. Otwórz okno na całą noc.
Nie wiem, co Ci doradzić. Bardzo mi przykro, że Cię spotkała taka choroba.
3 2016-04-06 20:42:06 Ostatnio edytowany przez takiwiatr (2016-04-06 21:08:48)
A co sądzisz o tym żeby otwarcie powiedzieć im o swoich problemach? Już trochę ich poznałaś, może są w porządku i warto im zaufać? Jeśli zauważą Twoje dziwne zachowania to ich domysły mogą być gorsze od rzeczywistości. A może okaże się, że jeszcze będą Cię wspierać.
Mnie też przyszło do głowy, że może warto otwarcie powiedzieć o problemach. Ale to naprawdę zależy od relacji. To taka trochę loteria. Ludzie są różni, na miejscu właściciela mieszkania ja bym się dwa razy zastanowiła, zanim potępiłabym takie zachowanie - jeśli nigdy wcześniej nie było żadnych akcji, to okej. Natomiast na pewno uważniej bym się przyglądała, czy sytuacja się nie pogarsza itd. No i też myślę o współlokatorach - mają prawo do mieszkania w miejscu, gdzie nie dzieją się takie rzeczy. Ale zdecydowanie pierwszym moim odruchem jest wsparcie.
Obawiam się,że w większości wypadków,skończyłoby się to zerwaniem umowy i natychmiastową wyprowadzką.Bo pomimo empatii,zrozumienia czyjejś choroby,jednak większość właścicieli mieszkań,obawiałaby się insektów,czasami gryzoni, siedliska zarazków,smrodu...oraz opinii,głównie wystawianej przez sąsiadów, dla potencjalnych najemców.
W tej konkretnej sytuacji,nie ma co czekać na cud,trzeba zakasać rękawy i doprowadzić mieszkanie do normalnego stanu.
Oczywiście,kontynuować terapię,bo bez tego się nie obejdzie.