Siemanko.
Piszę w imieniu ziomka z którym ostatnio gadałem i doszedłem do wniosku że jest to ciekawa sprawa, bo również mam z tym trochę problem. Przeklejam post kolegi:
Moim problemem jest to, że jestem bardzo pamiętliwy i strasznie lubię udowadniać ludziom, zagrywać im na nosie, jeśli wychodzi na moje. Z jednej strony zdrowy rozsądek podpowiada, żeby być ponadto, że to takie okazywanie słabości po części, ale z drugiej - bo ja wiem? Czasem jednak to przeszkadza. Podam prosty przykład, swego czasu nie mogłem znaleźć roboty i trochę bumelowałem. Jeden kumpel, który pracował u ojca w firmie nabijał się, że zamiast pracować to studiuję, że po studiach nie będę miał roboty itd. W tym czasie też niektórzy wokół cisnęli mi, że tylko siedzę na dupie, że jestem leniem, choć tak naprawdę z lenistwem to nie do końca miało dużo wspólnego bo ogólnie wtedy byłem po przejściach, chorowałem itd. Po części może mieli rację, ale drażniło mnie to. W listopadzie zeszłego roku udało mi się znaleźć bardzo fajną pracę z której do tej pory jestem zadowolony, dodatkowo sobie jeszcze dorabiam po godzinach przy inwentaryzacjach od czasu do czasu. Jestem szczęśliwy, ale mimo to gdy spotykam tych ludzi, którzy mnie kopali gdy miałem ciężkie chwile, pałam żądzą rewanżu, jakiegoś udowodnienia, że wyszło na moje, żeby im się mega głupio zrobiło. Do rodziców, z którymi dzielę się zarobkami bo to dla mnie absolutnie normalne, czasem mówię "widzicie, taki leń, a jednak pieniądze za coś dostaje"- oczywiście powtarzam, że bez żadnych wyrzutów że dzielę się kasą, po prostu rodzice też dokładali swoją cegiełkę w tamtym okresie do nieustannego dołowania mnie. Z tym kumplem, co pracował u ojca w firmie rzadko się widuję, ale gdy tylko rozmawiamy, staram się patrzeć na niego z góry. Wiem, że poza pracą grał też w piłkę, ostatnio coś mu nie pykło i teraz rozmawiając z nim za wszelką cenę robiłem to, co on robił ze mną, kiedy byłem na dnie - wywyższałem się, mówiłem jak to w pracy nie mam super itd. (w rzeczywistości tak jest choć mam wrażenie że nawet jakbym nie miał to bym skłamał, byle mu się tylko zrobiło głupio). A to mimo wszystko kumpel! Ogólnie jestem wrażliwy i strasznie pamiętliwy odnośnie tego typu słów - mam bliskich kumpli za których poszedłbym w ogień, ale jak coś powiedzą nie w porę do mnie, zasadzą przysłowiowego kopa w plecy kiedy jestem w ciężkich chwilach, to mimo całej sympatii prędzej czy później w jakiś sposób chciałbym pokazać że się mylili i robić to celowo, ostentacyjnie. Jak walczyć z takim czymś? Czy takie zachowanie uważacie za normalne? W sumie wielu ludzi tak robi. Powtarzam, to nie jest tak, że np. ktoś powie że jestem leniem, to będę tej osoby nienawidził, czy będę mu życzył ogólnie źle. Po prostu dążę do tego, aby poczuła to samo co ja w tej materii i tylko tyle. Takie rzeczy zostają mi z tyłu głowy i nie wiem jak to zwalczać. Macie coś takiego, że lubicie się mścić na tych, którzy skazywali was na porażkę, dołowali, umniejszali wasze zasługi?