Cześć wszystkim,
Chciałabym podzielić się z wami moją historią miłosną, która moze nie bedzie ze zbyt szczesliwym zakonczeniem...
Będąc w liceum poznałam chłopaka, był dla mnie najprzystojniejszy i najlepszy, dogadywaliśmy się, z jego kolegami tez umiałam sie zakumplować i mieliśmy calkiem fajną paczke przez czas liceum. Jednak moim rodzicom on się nie podobał, że jakąś złość ma w oczach i że taki burzliwy, owszem coś w tym było bo duzo sie bił jeszcze zanim go poznalam i tez na imprezy ciągle biegał.. układało się nam dobrze, czas leciał, jeden rok, potem drugi i w trzecim juz bylo gorzej. Rodzice ciagle mnie zadręczali kiedy z nim zerwe, po co mi teraz chlopak, nie puszczali mnie na imprezy z nim itd, a bardzo daleko ode mnie mieszkał, wiadomo w liceum nie wiele osob ma prawko i dostaje od razu auto zeby jezdzic i imprezować.. No ale przejde do sedna sprawy.. W koncu nie wyszło na to że zaczeliśmy sie kłocić o głupoty, on stał sie bardzo nerwowy, oczywiscie co weekend byl na imprezie i cholera wie co tam robil, a ja siedzialam w domu. Chciałaam mu sprawdzic esy po week, i zobaczylam jak pisal do kolegi że na imprezie całował sie z dwiema laskami, że tak fajnie bylo, no ale i tak najlepiej ze mną.. i wtedy sie rozpętała wojna, oczywiscie nie chcial sie przyznac ze to on pisał... ale i tak wyszlo ze to on. walił głową w szafe, popchnął mnie i byl bardzo agresywny;/ Oczywiscie potem jego koledzy powiedzieli mi jak mnie zaczął wyzywać przy nich, od dziwek itd.. nie wiem dlaczego tak zrobił skoro to on mnie zranił.
to była moja 3 klasa liceum i zblizała sie matura, studia itd. Podczas kursów dodatkowych poznalam kolege z ktorym pozniej wyjechalam daleko na studia, chcialam uciec od domu, od tego chlopaka, jakos odżyć po tym wszystkim. Jednak były ciągle pisał że kocha ze sie zmieni ze tylko ja itd.. spotkalam sie z nim pare razy w wakacje i nie umialam przestać go kochać, jednak duma mnie wyniosła daleko i uciekłam na te studia.
Na studiach poznalam duzo osob, w tym fajnych chłopakow, jednak to nie bylo to, były do mnie pisał prosił zebym wrociła jednak ja szłam w zaparte mydląc sobie oczy że go nie kocham. na drugim roku poznalam kogoś, i jestesmy juz razem póltora roku. pomogło mi to przyćmić dawne dzieje, jednak nie do końca. Były ma dziewczyne juz rok, ponoć mu dobrze z nią, jednak pisalam z nim kiedys i mowil że mnie kocha i nigdy nie zapomni a po prostu nie chce byc sam i sobie kogos znalazł. Nie wiem juz co robic. coraz czesciej mysle czy by sie nie starac o niego nie próbować wrócić, pogodzić się bo t moze moja milosc zycia skoro nie potrafie sobie wymazać z pamięci.. Pomożcie doradzcie jesli macie jakis pomysł co mogłabym zrobic, bo ja sama juz nie daje rady a nie mam z kim pogadac ;/