Cześć wszystkim.
Od pewnego czasu zaczęły się problemy w moim związku.Jestem z facetem około 1,5 roku,dotąd myślałam że to normalny i poukładany facet.Do czasu...
Zaczynało się niewinnie od kłótni,może czasem przesadzałam ale potem sobie wszystko wyjaśnialiśmy.2 razy podczas kłótni robił się czerwony,zaczął się z nerwów trząść i potrafił z pięści kilka razy uderzyć albo ścianę albo w cokolwiek,drzwi,szafę przy tym kur****,mnie nie obrażał tylko ogólnie sypał kur....
.To się zdarzyło 2 razy,za pierwszym razem byłam przerażona czy czasem do mnie nie wystartuje z pięściami i mnie nie uderzy.Wtedy wychodził z mieszkania i wracał po godzinie czy dwóch całkowicie wyluzowany i spokojny,przytulał mnie i przepraszał.Pomyślałam już wtedy,że coś jest nie tak ale po 2 razie obiecał,że sytuacja już się nie powtórzy.No i nie powtórzyła się w mieszkaniu ale podczas sylwestrowej imprezy na której doskoczył z pięściami do jakiegoś gościa przed lokalem.Zanim zdążyłam zareagować to tamten już leżał z rozkwaszonym nosem na ziemi.Zaczęłam płakać i złapałam go za rękę chciałam odciągnąć a on kazał mi iść do środka i nie wychodzić.Dobrze że jego kolega był w pobliżu bo go ogarnął ale mój jeszcze darł się 'który teraz kurw*' 'dawać po kolei to was rozj*** wszystkich' i tego typu hasła.Był jak w amoku i dopiero poskromił go kolega choć jeszcze się kilka minut rzucał.Oboje byli winni bo koleżanka opowiedziała że zaczęli do siebie coś startować.Tamten nie zgłosił sprawy na policję bo powiedział,że nie jest konfidentem i to się rozeszło po kościach.Oczywiście już miałam po imprezie,poszliśmy do pokoju ale on wyszedł i dalej chlał na dole potem.Wiedziałam,że wtedy już nic nie zrobię i czym więcej będę mu zakazywać to będzie gorzej.Poprosiłam tylko kolegę żeby go pilnował.
Wyjazd całkowicie spieprzony ale to szczegół.On znowu przeprosił i znowu dałam się ugłaskać.
Ostatnio jednak już przesadził.Impreza,był nawalony...Przechodził mój znajomy i rzucił w moim kierunku cześć laska.Mój jak to usłyszał to kopnął go w klatkę i poprawił z pięści.Zaczęłam się drzeć co robi i wtedy powiedział spierd**** do stolika i nie wpierd*** się w nie swoje sprawy.Tym razem zareagował ochroniarz ale to jego znajomy także rozeszło się znowu po kościach.Tamten kolega uciekł z lokalu,ja zadzwoniłam do niego i przeprosiłam.Powiedział że tylko ze względu na mnie to zostawia ale gratuluje mi takiego faceta.Byłam zrozpaczona.Na drugi dzień podjęłam decyzję że się wyprowadzam,on najpierw spokojnie ale potem się wydarł to spierd...,że mam wszystko dba,chroni mnie a ja go zostawiam jak psa.
Mija któryś tydzień,on dzwoni,błaga i przeprasza a ja nie wiem co robić.Mówi że mnie by nigdy nie skrzywdził ale czasem różnie reaguje.
Nie wiem co robić i chciałam zapytać czy jest szansa na to że taki człowiek się zmieni albo chociaż znacznie poprawi i wyluzuje?Nie przestałam go kochać ale po prostu mam obawy,że dam szansę i będę w stresie kiedy odwali następny numer.Nie pije często i też nie zawsze takie akcje się zdarzały.Proszę o jakąś poradę i z góry dziękuję za odzew.