Czy jest możliwe znalezienie kompromisu w związku, gdzie partnerzy różnią się libido? Macie jakieś pomysły by wilk był syty i owca cała?
W sensie, ona/on potrzebuje raz w tygodniu a jej/jemu wystarcza raz na pół roku czy ona/on chce eksperymentować a jej/jemu wystarczy "po bożemu"?
to akurat nie jest największy problem. Dużo gorzej, gdy ludzie różnią się podejściem do seksu, mają odmienne oczekiwania, co innego lubią a jednak z jakichś względów są razem.
Bez różnicy. Kiedy między partnerami istnieje znaczna różnica libido czy to w sensie częstotliwości czy też pomysłowości to zazwyczaj jedno z nich musi być bardziej wstrzemięźliwe próbując osłabić swoje potrzeby lub drugie musi się zmuszać by zaspokoić potrzeby partnera. Istnieje inne wyjście?
Niestety nie.
Można szukać przyczyny dlaczego jest niskie libido i ewentualnie coś na tym polu działać, ale jak ktoś jest "powściągliwy" to już taki jest i z tym nic się nie zrobi.
różnica jest. Co z tego, że oboje mają takie samo libido i mogą np. codziennie, podczas gdy seks to jest nieporozumienie bo on lubi zupełnie co innego niż ona? I jaki tu kompromis? Uważasz, że jeśli np. ona się brzydzi oralem, a on uwielbia, to ona zrobi mu loda z poświęcenia? Chciałbyś tak? Nie sądzę. Jeśli ona lubi ostry seks i sm a jego te klimaty w ogole nie kręcą, to myślisz, że on będzie w stanie się poświęcić i robić rzeczy, które mu nie sprawiają żadnej przyjemności? A niby na jaki kompromis mają iść ludzie, gdy on jest namiętny, z finezją, lubi eksperymenty a ona zupełnie bez inwencji i leży w łóżku jak kłoda, bo tyle jej wystarcza do szczęścia?
Albo inny przykład - wątek Kareninki. Jaki kompromis tam proponujesz, gdy ludzie zupełnie niedobrani pod tym względem? Ona ma cały czas go zmuszać do rzeczy, ktore jej sprawiają przyjemność? Przecież nie na tym polega udany seks.
Dlatego też pytam, czy istnieje inne wyjście niż rozstanie i poszukiwania partnera, który jest dopasowany do nas. Niestety tak to już jest, że seks i miłość lubią iść w parze a nie zawsze się uzupełniają.
no raczej ludzie nie wiążą się na dłuższą metę ze sobą gdy w łóżku im nie bardzo się układa. Przecież nie te czasy, że najpierw ślub a seks po a wtedy płacz i zgrzytanie zębów.
No chyba, że jedno udaje a potem, po ślubie, wychodzi szydło z worka. Albo z czasem, w szarej codzienności, cos psuje się w innych sferach, gdy brak dbałości o relację, narastają wzajemne pretensje i brak porozumienia, co odbija się niekorzystnie na łóżku, stąd i brak ochoty na igraszki. Ja nie będę w łóżku namiętną kochanką dla swojego faceta, gdy ogolnie nie układa się miedzy nami, są jakieś niewyjaśnione kłótnie, żale itp. Żeby w łóżku był ogień, musi być wszystko ok poza nim, komunikacja bez zarzutu i czułość na co dzień, w codziennych, małych gestach.
Gra wstępna tak naprawdę dla wielu kobiet i mężczyzn trwa cały czas. Jeśli od rana burczą na siebie to potem trudno oczekiwać, że padną sobie w ramiona i będą dziko harcować.
Najczęściej faceci narzekają, że ich żony z czasem robią się oziębłe. No jak traktują je jak kuchty, którym adoracja nie jest do szczęścia potrzebna to nie dziwne. Jakimś cudem te oziębłe żony potrafią zamienić się w dzikie tygrysice, gdy inny zobaczy w nich kobietę i tak będzie traktował.
Bez różnicy. Kiedy między partnerami istnieje znaczna różnica libido czy to w sensie częstotliwości czy też pomysłowości to zazwyczaj jedno z nich musi być bardziej wstrzemięźliwe próbując osłabić swoje potrzeby lub drugie musi się zmuszać by zaspokoić potrzeby partnera. Istnieje inne wyjście?
U mnie występuje różnica libido. Może nie bardzo znaczna, ale jest. Ja bym mogła kilka razy dziennie, M wystarcza kilka razy w tygodniu.
Ten miedzyczas M poświęca na hm... grę wstępną.
Nie widzę jednak możliwości dojścia do kompromisu w sytuacji, gdy różnica jest duża w pomysłowości.
Masturbacja albo zdrada...