Witam
Pryszłam tu po jakąś radę, może ktos miał podobnie jak ja i udało mu się to przezwycięzyć. Mam ze sobą duży problem, ostatnio jakby się pogłębił. Rozeszlam się z ex ok 2 m/c temu, ale probem byl już wcześniej, na chwile udało mi się to naprawić, ale po rozstaniu wszystko wróciło i szczeże, ale nie znam sposobu co zrobić by być normalną. Mam kompleksy jak każdy, niską samoocenę również, jednak staram się z tym walczyć. Problem głownie mam z emocjami, które są we mnie zablokowane - mówieo tyh pozytywnych. Chwilami czuje pustkę, nic mnie nie interessuje nic nie cieszy, wszystko mi obojętnieje...zwisa mówiac konkretnie. Często też czuję smutek, gniew, żal i strach, że to moje życie to zawsze będzie tak wyglądać. A jak wygląda? A no tak, że mam lat 30, kilka nieudanych związków po którym to straciłam wiarę w ludzi. Nie mam rodziców, mamę straciłam w wieku 22 lat, tatę jak miałam 4, rodzeństwa brak, dziadkowie już też nie żyją, z wujostwem nie mam za dobrego kontaktu, w zasadzie tylko od święta, mam wrażenie, że mnie nie lubią a pozatym uważam się za nieudacznika, jest mi czasem wstyd więc wole się na oczy im nie pokazywać.... Niby mam pracę, ale wiadomo, że w tym temacie różnie bywa, zawsze mogą zwolnić... mam swoje mieszkanie, ktorego czasem wolalabym się pozbyć, bo mi tylko ciąży, czuje się za nie odpowiedzialna a wizja utraty pracy i brak środków do życia mnie przeraża - jest ciężko momentami. W dodatku te związkowe skuchy, w tym ostatnia spowodowaly, że sie już chyba poddałam.... Boje się kogokolwiek nowego poznać, choćbym chciała, jak juz poznam to mam problem ab się otworzyć, przełamać a jak już się uda to chyba wypadam na nudnego człowieka. Boje sie, że każdy facet to klamczuch, nie ma szczerych intencji, szuka naiwnej do łóżka, zwykly pozorant kóry mnie oszuka - znowu. Odpycham wszystkich od siebie specjalnie...Nawet jak już sobie uświadomie, ze to tylko wytwór mojej wyobraźni te wszystkie złe głupie rzeczy, to jakoś ani ja nie potrafie sobą nikogo zainteresować, ani ja nie interesuje się tym kimś... ogólnie klapa... niby chcę by wszystko było normalnie, no ale jakoś nie wychodzi mi to .... jestem załamana obecnym stanem rzeczy, czasem zdarza mi się płakać, często marudzę i ogolnie czarnowidz ze mnie, a nie chcę taka być.. Jak mam odzyskać zaufanie do ludzi, świata, jak mam znaleść radość, której we mnie nie ma już chyba wcale????Czuje sie jak stara babulinka, która zaraz położy się do grobu, czasami mam zbyt wiele na głowie i mam poprostu dość... jak się odblokować? Jak zburzyć tą dziwną scianę, ktorą sama przed sobą postawiłam? chciałabym poprostu wyluzować... Jeżeli ktoś może mi dac jakieś rady - posłucham, konstruktywna krytyka też mile widziana.
Pozdrawiam...