Wierszyk mojej żony opublikowała go dawniej na forum gazety wyborczej.
"Pewien karakan, wstrętny gość,
Uparcie lazł po władzę.
Lecz naród, konsekwentnie dość
W ryj dawał tej łamadze.
Więc się karakan w norze skrył
Słysząc narodu gwizdy
I zamiast siebie (sprytny był)
Wziął dwie, posłuszne glizdy.
Lecz gdy oślizgła para glizd
Wygrała już wybory,
Gdy ucichł już narodu gwizd,
Karakan wypełzł z nory!
I rządzić zaczął niby car
A glizdy wielbiąc pana,
Dziękując mu za władzy dar
Wspierały karakana.
Tak więc narodzie głupi mój
Robale twoim panem!
Dwie glizdy cię zrobiły w ch..
Do spółki z karakanem"