Mam 22 lata, mój partner 26. Jesteśmy ze sobą od roku. On mieszka z rodzicami, ja również. On dopiero od miesiąca znalazł normalną pracę, bo taki był mój warunek.
Wcześniej pracował gdzieś dorywczo, zawsze brakowało nam kasy, żeby razem gdzieś wyjść. Różnie to bywało.
On ogólnie jest trochę zatłamszony przez mamę, ona mu podaje obiadki do stołu. Co chwilę pyta, gdzie jedzie, co robiliśmy, gdzie byliśmy. Nawet sprawdza mu pocztę i zaraz od razu jak policjant jest przepytka, co jak, kiedy, po co i dlaczego.
On jest dobrym facetem. Pamięta o każdej rocznicy, o każdej okazji. Zawsze przychodzi z kwiatkiem. Robi dla mnie wiele. Ma gdzieś kolegów, woli spędzać czas ze mną.
Robi to na co mam ochotę. Rzadko się kłócimy, ale wiadomo, czasami są różne spięcia. Teraz pracuje i na ogół w tygodniu nie ma go w domu, więc spotykamy się na weekendy.
Ja będąc z nim w związku porzuciłam wszelkie kontakty z innymi facetami, a koleżankę mam tylko jedną. Zawsze lubiłam męskie towarzystwo.
Teraz, jak on pracuje, to ja siedzę sama, z nikim się nie spotykam, bo nawet nie mam z kim.
Od dłuższego czasu zastanawiam się, czy ja go w ogóle kocham?
Jest mi z nim super, ale nasze kontakty seksualne są minimalne, zawsze byłam burzą, uwielbiałam seks i niewobrażałam sobie żyć bez niego, natomiast teraz mój partner nie pociąga mnie fizycznie, jest przystojny, niczego mu nie brakuje, ale po prostu jest przewidywalny, przede mną miał tylko jedną kobietę, zero doświadczenia.
Dochodzi bardzo szybko, musi przerywać seks co chwile, a ja mam tego dość. Nie czuje się podniecona, bo wiem, że nasz seks będzie trwał maksymalnie 10 minut z przerwami po minucie.
Ogólnie bardzo byłoby mi przykro go zostawić, bo jest wspaniałym człowiekiem, a ja mu zatruwam życie, skoro już się zastanawiam czy go kocham.
Wiem, że jakby znalazł sobie inną kobietę, to byłoby mi bardzo przykro.
Ja czuję, że nie dorosłam do związków, że potrzebuję czuć wolność, robić co chcę, spotykać się z kim chce.
Serce mi pęka, bo nie wiem co mam zrobić, żeby było dobrze. Ciągle wierze, że będzie dobrze, że będzie lepiej, że wszystko się naprawi, ułoży..
Ale jest tylko gorzej. Jednego dnia w ogóle o nim nie myślę, a innego dnia tęsknie za nim i chcę go czuć przy sobie.
duszę się.. nie chcę go ranić, bo wiem, że on kocha mnie nad życie.