Proszę, nie odbierzcie mnie jak niedojrzałą nastolatkę, która szuka "ładnego chłopaka" żeby pokazać go koleżankom, ale mój problem wiążę się właśnie z wyglądem zewnętrznym. Mam 24 lata i można powiedzieć, że jestem już dojrzałą dziewczyną, która szuka kogoś do kochania Obiektywnie mogę o sobie powiedzieć, że jestem bardzo atrakcyjną kobietą. Podobam się wielu mężczyznom i nigdy nie narzekałam na brak powodzenia. Niestety mój poprzedni pięcioletni związek rozpadł się w tamtym roku. Od tamtego czasu spotykałam się z wieloma mężczyznami, jednak nie udało mi się jeszcze trafić na kogoś odpowiedniego dla mnie.
Od pół roku przebywam zagranicą. Tutaj poznałam chłopaka, starszego o rok. Pochodzi z Węgier. Na początku byliśmy dobrymi znajomymi, później przyjaciółmi. Parę tygodni temu zaczęliśmy być razem. Na początku, jak to zwykle bywa, patrzyłam przez różowe okulary, wszystko pasowało mi w nim jak ulał. Po pewnym czasie jednak, zaczęły wychodzić (co uważam za zupełnie normalne) dzielące nas różnice. Zaczęłam mu się baczniej przyglądać i zauważyłam, że bardzo mało uwagi przywiązuje do fryzury i ubioru (i ogólnej prezencji). Jest bardzo wysportowany (gra zawodowo) jednak nie grzeszy zbytnio urodą. Można powiedzieć nawet, że jest uroczo brzydki Sam fizyczny wygląd nie przeszkadza mi tak bardzo, czuje do niego silny pociąg, jednak jako kobieta, która zwykle może wybierać pośród bardzo przystojnych i zadbanych mężczyzn, czuje pewien niedosyt. Uwielbiam zakupy, bardzo o siebie dbam, przywiązuję uwagę do szczegółów. On może chodzić w tej samej czapce przez 4 lata, w takiej, którą ja wywaliłabym do kubła PCK. Wiem, że trochę strasznie to brzmi, ale zapewniam, nie jestem osobą, która ocenia ludzi po ubiorze. Uważam jednak że powinno być dla każdego dorosłego mężczyzny naturalnym, że 25 lat to już nie wiek licealny i czas się za siebie "zabrać". Pomijając fakt, że on kompletnie nie widzi różnicy między nami, nie ma też tego magicznego okresu, w którym stara się wyglądać dobrze dla swojej "nowej" kobiety. Myślę, że to podejście wyniósł z domu (nie jest to absolutnie kwestia braku pieniędzy!). Nie wypada mi sugerować mu zmian na tak wczesnym etapie ponieważ wiem, że mogło by być to przez niego bardzo źle odebrane, ale czasem czuję się po prostu zawstydzona gdy idę wystrojona na imprezę, a on zakłada koszulkę sprzed X lat i stare buty. Nie dość, że przewyższam go urodą (niestety obiektywnie tak jest) to jeszcze on nie stara się w żaden sposób żeby mi dorównać. Uwielbiam tego faceta, ale przez to niestety tracę chęć do tego żeby sama dbać o siebie i pięknie się ubierać, bo mam wrażenie że dla niego to i tak nie ma żadnego znaczenia. Dla mnie ma i nie wstydzę się tego. Tak zostałam wychowana i nie widzę nic złego w tym, że lubię dobrze się ubierać - to część mojego życia. Ubrania wiele mogą powiedzieć o człowieku (nie o jego wartości i dobrym sercu) ale nie oszukujmy się, ubiór i zadbanie mają i moim zdaniem powinny mieć jakieś znaczenie... zarówno dla mężczyzn jak i jak kobiet. Coraz więcej facetów bardzo o siebie dba i świetnie się ubiera - uważam że to super sprawa!
Nie wiem jak wyjść z tej sytuacji. Z jednej strony to świetny i dobry człowiek, z drugiej, zaczynam się zastanawiać czy takie różnice w podejściu nie świadczą o tym, że do siebie nie pasujemy? Z doświadczenia wiem, że lepiej jeśli ludzie o podobnym stopniu atrakcyjności dobierają się do związków. Gdy widzę pary na ulicach, zwykle jeśli kobieta jest bardzo zadbana, facet dotrzymuje jej kroku. Czuję się trochę zagubiona w tym wszystkim bo nigdy nie miałam takiego "problemu", mój poprzedni partner miał podobne do mnie podejście.... Miałyście kiedyś podobny problem? Macie jakieś sugestie jak delikatnie zasugerować zmiany? Staram się komplementować go gdy założy coś nowego lub fajnie ułoży włosy. Jednak gdy proponuje np elegancką koszulę lub fajne buty on twierdzi że jeszcze nie jest takim poważnym facetem... Nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić żeby było dobrze!
Uważam że powiedzenie, że wygląd nie ma znaczenia jest troszkę naciągane, gdy chodzi o relacje damsko-męskie, chyba się zgodzicie?