Witam wszystkich To mój pierwszy post na tym forum więc proszę o wyrozumiałość bo może mi wyjść bez ładu i składu..
W zasadzie nie wiem od czego zacząć.. Mam paczkę zgranych przyjaciół, często się spotykamy, odwiedzamy się lub wyjeżdżamy gdzieś razem - wiele razem przeżyliśmy i dobrych i ciężkich chwil. Od kilku lat jest wśród nich pewien chłopak. Nie zdawałam sobie sprawy że traktuję go inaczej, lepiej niż wszystkich do momentu aż przyjaciółka stwierdziła, że widać, że jestem w nim zakochana. Po zastanowieniu przyznałam jej rację. Wcześniej chyba sama nie zdawałam sobie z tego sprawy. I tu zaczyna się problem.. Przecież to takie żałosne zakochać się w kumplu Ale..
Ktoś patrzący z boku, widząc nas pierwszy raz w życiu stwierdza "oni mają się ku sobie", ktoś inny twierdzi, że ja nie widzę jak on na mnie patrzy (faktycznie nie widzę żeby patrzył jakoś inaczej),że zawsze przy mnie siada, że jak mi zimno to mnie przytula. Analizując wstecz naszą znajomość zdaję sobie sprawę, że nigdy nie możemy się nagadać, jak gdzieś wyjeżdżamy to ja nie chcę jechać jeśli on nie jedzie i odwrotnie również, na wyjazdach zwykle mamy razem pokój, potrafimy przetańczyć całą noc nawet jeśli nikt inny nie tańczy i też nie raz złapałam go na tym, że na mnie patrzył a jak to zauważałam to odwracał wzrok. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.. Nie jestem nastolatką, mam trzydziestkę na karku i nie zaryzykuję utraty przyjaźni. Z drugiej strony może ja rzeczywiście nie widzę, że to działa w dwie strony?? On jest raczej nieśmiały, ja się boję i tak to sobie trwa a może mogło by być inaczej?
Co wy o tym sądzicie?