Cześć wszystkim.
Założyłam tutaj konto, aby z Waszą pomocą w pewien sposób pozbyć się wątpliwości jakie nękają mnie od pewnego czasu- może od dwóch lat.
Oczywiście mój nick nie jest moim prawdziwym imieniem i nazwiskiem jednak 90 to mój rok urodzenia.
Nie chciałabym bardzo narzekać w tym poście. Mam nadzieję, że mi się to uda.
Mam prawie 26 lat, pochodzę z jednego z największych miast w Polsce. Można powiedzieć, że nic mi nie brakuje. Mimo, że moim rodzicom się nie przelewa, od zawsze starali się mnie jakby wychować na ludzi. Nadal z nimi mieszkam wraz z bratem i siostrą. Mieszkamy w centrum naszego miasta. Można powiedzieć, że wygląda to świetnie z mojej perspektywy, że nic mi nie brakuje. Tak znajomi twierdzą. Zgrywam Zosię Samosię.
Otóż nie. Brakuje mi stabilizacji, brakuje mi drugiej osoby, chłopaka, mężczyzny.
Chciałabym tutaj poprosić Was o rozwianie moich wątpliwości jeśli chodzi o mężczyzn, chłopaków. Niby mówi się, że jak facet chce to zadzwoni, że jak facetowi zależy to znajdzie pełno dróg do dziewczyny. To dlaczego większość moich znajomych, koleżanek do 30 roku życia sama podrywa chłopaków? Dlaczego koleżanki w moim wieku, młodsze, trochę starsze, do których mężczyźni piszą/pisali byli od nich o co najmniej 3-5 lat starsi? Moja koleżanka ze studiów -27 lat została poderwana na facebooku przez obecnego męża- facet 34 lata. Są szczęśliwi.
Koleżanka 3 lata młodsza pisze z moim kolegą po 30 roku życia- sama ich notabene poznałam....
Dlaczego wg mnie mężczyźni do 30 roku życia dzielą się na kilka rodzajów:
a) nie wie czego chce i nie chce związku
b) nie wie czego chce ale lubi mnie i nie wie co z tym zrobić
c) wie czego chce ale chce się przyjaźnić
d) wie czego chce, jest dobry w pracy, perfekcjonista, lubi mnie ale nie wie co z tym zrobić
Dlaczego widząc po moich znajomych chłopaki, mężczyźni, którzy są w związku od roku, dwóch to mężczyźni ok 32-35 roku życia?
Widzę, że w moim wieku, 23-27 lat faceci albo tylko imprezują i pracują, albo bawią się dziewczynami. Nie wiem jak to określić, ale wątpie bym kiedykolwiek kogoś spotkała.
Mam znajomego w innym mieście w Polsce. Kiedyś mieliśmy lepszy kontakt, znamy się od 3 lat. Jestem młodsza, robię swoje- myślałam, że on mnie nie polubił po tym, że kilka lat temu byłam zbyt nachalna w stosunku do niego. Obecnie okazało się, że on nawet tego nie pamięta. Rozmawiamy normalnie, bez stresu.Zaczęłam do niego pisać po 2 latach po prostu bez spiny i piszemy.....
Dlaczego tak jest że dziewczyna musi zacząć pisać do faceta aby on zobaczył, że jest zainteresowana i go wyłowiła?
O co chodzi?
Wszystkie moje myśli związane z podrywem, takie sposoby jakie były w liceum czy na studiach- typu- chłopak zaczyna pisać, chłopak zaprasza na randkę, chłopak przychodzi do domu obecnie nie mają racji bytu?
Wiem, że wiele z Was może się ze mną nie zgodzić. Że wiele z Was może powiedzieć, że tak jest obecnie. To dlaczego ja nikogo nie mam?
Wiem,że jeśli sama o siebie nie zadbam nikt oprócz mojej rodziny mi nie pomoże.
Nie wiem czy to jest problem z facetami czy z koleżaneczkami, przyjaciółkami takich facetów...
Ja miałam kilka związków w życiu, dwa nierozwiązane, jeden friendzone. Z którego wyszłam a do tej pory ten chłopak nie wie o co mi chodzi i nawet mimo, że ma dziewczynę to do mnie podchodzi i za mną w towarzystwie chodzi jak cień... Mimo że ją ma, a sam mi powiedział, że nic ode mnie nie chce...
Nie wiem czy po pocałunkach czy po innych namiętniejszych momentach z facetami to kobieta czy mężczyzna powinni zacząć rozmowę? Nie mówię, że pochwalam takie zachowania ale też nie jesteśmy dziećmi i czasem jest tak, że kogoś poniosą emocje na 1 randce.
Zdarzyło mi się tak dwa razy- raz wyjaśniłam tą sytuację 3 tyg później na facebooku. Okazało się, że nie ma stresu między nami, poźniej ja się zachowywałam normalnie już. Nie łaziłam za nim ani nic. Rok później poszliśmy na randkę i się całowaliśmy- ale nie ma go w już w Polsce. Przynajmniej dobre wspomnienie...
Rok później widziałam, że był mną zainteresowany kolega którego poznałam przez znajomą. Wykazywał mi delikatne zainteresowanie, ale ja nie znałam go za bardzo. Więc odtrącałam go bo zachowywał się dziwnie. Mógł latać za mną, mógł łapać mnie za włosy. Za każdym razem kiedy wykazywał mi zainteresowanie jego koleżanki osuwały go ode mnie. Więc ja myślałam, że on jest jakiś dziwny. WIdziałam że ciągle się patrzy. Ale zaczął mi się podobać. Po wielu miesiącach poszliśmy na randkę i wylądowaliśmy w łóżku. Okres dobry trwał ok 2 tygodni po czym nie wiedziałam jak się zachować. Nie napisałam do niego, nie chciałam się z nim spotykać. Widywałam go na imprezach z innymi dziewczynami. Więc automatycznie dałam sobie siana, stwierdziłam, że jestem głupią idiotką. Że nie będę z nim nic tłumaczyć bo nie jest tego wart. Jednak po wypicu , na innych imprezach nawet jak był z innymi dziewczynami obserwował mnie- ja nie miałam śmiałości podejść- jak ja mam podchodzić do faceta co trzyma za rękę jakąś laskę i prosić o rozmowę. Po wielu miesiącach0 teraz prawie roku- na imprezach on podchodzi, jest miły, ale ja się odsunęłam. Nie rozmawiamy normalnie, nie jesteśmy kolegami tak jak nawet kiedyś. Podchodzi, patrzy się, jakby był znowu zainteresowany. I teraz nie wiem- odnowić kontakt?
Trochę moje ego ucierpiało na tym i duma, że facet tak postąpił. Ale z 2 strony JA nie wykonałam żadnego kroku wcześniej aby z nim porozamwiać i on mógł pomyśleć, że ja go olałam, jestem jakaś dziwna.
On mi się nadal podoba i najgorsze jest to, że nie wyrobiłam sobie z nim żadnej nici kontaktu, porozumienia- po tej naszej przygodzie wszystko runęło. Ja też zareagowałam idiotycznie bo posłuchałam się naszej wspólnej koleżanki... Która zaczęła mi o nim mówić różne rzeczy. NIgdy tego nie zrozumiem dlaczego byłam taka głupia i naiwna. Zamiast sama to wszystko wytłumaczyć.
A nie mówię, że nie da się zbudować związku od seksu bo sama mam wiele takich znajomych......... I szczerze to myślałam, że wyjdzie, ale nie przycisnęłam go do ściany.....
Czy w związkach to kobieta powinna grać księżniczkę, królewnę? Jak to jest? Znam związki gdzie wszystko wyszło z przyjaźni. Znam związki gdzie wszystko wyszło od szybkiego zauroczenia i to kobieta zdobywała faceta. Jak to jest??? Dlaczego mi się nie udaje? MOże powinnam być bardziej asertywna i stanowcza? Staram się być niekonfliktowa, staram się być normalna, ale widać, że może mam słaby charakter. Niby robię swoje, jestem miła, ale za bardzo się wszystkim przejmuję.
Widzę, że powinnam sama zacząć podrywać facetów bo inaczej nikogo nie znajdę. A kręcę się w kręgu osób w moim wieku Co o tym sądzicie?
Jestem jeszcze na studiach, szukam pracy w zawodzie, kręcę się w różnych kręgach , medycznych i artystycznych, widze, że wszyscy biorą wszystko na luzie....... Że związki są luźne. Że nie jest tak jak 'powinno być', tak jak się 'pisze w poradnikach'. Boję się, że to ja olewam facetó, że nie walczę. Że to kobieta na początku powinna się poświęcić i zawalczyć a poźniej facet i tak jest jej. To są obserwacje z mojego kręgu znajomych.....
Czy ja żyję w jakiejś bańce, złudnej iluzji?
A może ja nie jestem girlfriend material? Co o tym sądzicie? Co Wam Panowie podoba się w dziewczynie? Może przypomnijcie sobie siebie w wieku 25-30 lat. NA co zwracaliście uwagę? Na co w ogóle zwraca uwagę mężczyzna? Ja myśłąma, że mam nie chodzić do centrum na spotkania ze znajomymi, że mam nie chodzić na piwo. Że mam nie chodzić śmiać się ze znajomymi do centrum, do barów. Ale w takich okolicznościach moje koleżanki poznały/poznają swoich facetów. I to fajnych!! Odpoczywają po pracy wcale nie imprezowicze, ale normalni ludzie chcący odpocząć po pracy, po studiach. PRzy piwie, przy winie, przy szotach- i są normalni- dziewczyny też nikogo nie udają i jakoś mają tych chłopaków.
Co ze mną jest nie tak, że ja nie mogę nikogo znaleźć........
Czytałam na tych różnych stronach, blogach okiem mężczyzny- mówią, że relacja friends with benefits jest dla faceta najlepsza- każdy robi swoje a nuż facet może się zakochać. Co o tym sądzicie? Może ja jestem za harda za stanowcza w swoich przekonaniach? Może jednak lepiej jest luźniej wejść w jakąś znajomość jeśli widzę, że podobamy się sobie fizycznie i intelektualnie- może właśnie tak się wchodzi w związki a nie od herbatki ( w cudzysłowiu )?