Dobry wieczór, chciałam zapytać Was o zdanie i prosić o poradę.
Od kikku miesięcy jestem w związku z cudownym mężczyzną, który jest naprawdę dobrym człowiekiem, ale no właśnie... Za dobrym. Otóż przyjaźni się ze swoją byłą dziewczyną, z którą nie jest już od roku, ponieważ ta, w wyjątkowo perfidny sposób zdradziła go. Pokrótce opisując, wiem, że chciał jej dać drugą szansę, ale widząc jej stosunek do tego wszystkiego - odpuścił. Dopóki nie poznał mnie ich kontakty opierały się na tym, że jeździli razem na wspólne wypady, wyświadczali sobie mnóstwo przysług. Później pojawiłam się ja i ta relacja naturalnie ukróciła się. Jednakże do tej pory ta kobieta jest na tyle bezczelna, że potrafi przyjść do niego robić pranie, bezustannie prosić go o mnóstwo innych przysług i ogólnie wykorzystywać go. On jest takim dobrodusznym człowiekiem, że godzi się na wszystko. I to jest właśnie nasz punkt zapalny. Początkowo delikatnie starałam się dać mu do zrozumienia, że mi to nie odpowiada - bez skutku. Po pewnym czasie (nieładnie z mojej strony) zaczęłam to przekpiewać, starając się uświadomić mu, że zwyczajnie nie chcę aby ta kobieta czegokolwiek od niego chciała. On zupełnie nie widzi w tym niczego złego. Powiedział mi wprost, że obojętnie kto poprosiłby go o pomoc - nie odmówi bo taki już po prostu jest. Bardzo mi na nim zależy, gdyby nie ta sytuacja - byłoby między nami idealnie. Jednak bezustannie kłócimy się o nią. Do tego stopnia, że postawiłam mu ultimatum - ona albo ja. Odpowiedział, że jestem dla niego najważniejsza na świecie i nigdy nikogo nie przedłoży ponad mnie. Ale, że charakteru swojego nie zmieni a co za tym idzie postępowania też nie. Jestem załamana, rani mnie jego zachowanie a on kompletnie tego nie rozumie. Proszę o radę. Nie wiem już jak mogłabym dotrzeć do niego i uświadomić mu że ta bezczelna kobieta go wykorzystuje