Dzień dobry.
Potrzebuję tutaj poruszyć pewną kwestię. Beż smutów, żalu, itp. Chętnie poznam Waszą opinie na ten temat. Może mi ona bardzo pomóc.
Wstęp
Mam około 30 lat. Moja przeszłość była ciężka - od małego byłem bity aż do 19 roku życia (wtedy ojciec mnie kopnął i to była ostatnia oznaka przemocy z jego strony). Byłem bity kablem, kijem, kapciem, ręką, pięścią. Byłem terroryzowany psychicznie. Dawano mi do zrozumienia, że sobie nie poradzę w życiu. Matka była tyranką, wyzywała mnie od ciot i nie ustawała aż do mojego rozpadu pierwszego związku (miałem wtedy 23 lata). Miałem też problemy w szkole - nauczycielką była moja kuzynka, która także mnie tyranizowała i zdradzała wszystkie moje zachowania ze szkoły, dzwoniąc do matki codziennie. Tak się stało, że przestałem ufać ludziom, czułem się zagrożony i w domu i w szkole. Ale jakichś tam kumpli jeszcze miałem. Niestety, jako że mieszkałem z rodziną na wsi, byłem zdany na totalne odosobnienie. Ciągle w sobie wszystko cisnąlem. Napięcie było tak wielkie, że miałem już nieodpartą chęć zniszczenia siebie. No i tak powstał nałóg masturbacji, potem przeplatany z pornografią. To bardzo brudna sprawa, która wpędziła mnie w totalne poczucie winy i straciłem całą energię życiową. Doszedł nałóg palenia papierosów i potem marihuany. W czasie studiów szukałem wizji sensu życia w używkach, kilka razy zdarzyło się zjeść jakieś tabletki.
Pierwszy związek
Wwieku 20 lat poznałem fajną dziewczynę, która mnie poderwała. Mieszkałem z rodzicami i spotykaliśmy się od czasu do czasu. Jednak z czasem zaczęło się coś psuć. Po 2 latach związek się rozpadł, było jeszcze kilka powrotów ale i tak się definitywnie zakończył. Był toksyczny. Po rozstaniu błagałem, płakałem za nią, ale nie dawałem jej też spokoju. Aż w końcu wepchnąłem ją przez swoje zachowanie w związek z jakimś facetem i dałem sobie spokój. Myślałem, że popsuło się to przede wszystkim przez moją postawę, bo nie mam pojęcia o kobietach. Nie dochodziło do mnie, że to może być przez porno i masturbację. Nie miałem żadnego poparcia mojej tezy, bo bałem się z kimś o tym porozmawiać. Do dziś nie mam kontaktu z tą dziewczyną. Spaliłem za sobą most, celowo.
Etap przejściowy
Postanowiłem się poprawić. Rzuciłem papierosy, mniej piłem, zacząlem poznawać i odkrywać swoją psychikę. To burzliwe rozstanie dało mi do myslenia i nie chciałem tego powtarzać. Chciałem wyjść z tego błędnego koła. Bardzo dużo mi to dało. Uświadomiłem sobie, że nie miałem normalnego dzieciństwa. W wieku 24 lat doszło do mnie, że to co robili mi rodzice, to coś strasznego! Że moje problemy mają z tym związek. Bardzo mają z tym związek. Żyłem przez tyle czasu w iluzji. Robiłem wiele ćwiczeń z książek terapeutycznych, by rozpoznać swoje emocje. By poznać prawdę. I tak krok po kroku robiłem postępy, ale musiałem też wprowadzić inne prawa w moje życie, zostawić stare.
Drugi związek.
Po roku samorozwoju, poznawania siebie i ogólnie pracy, spotkałęm nową kobietę. Ja 25 lat, ona 19. Przyszła na mój występ muzyczny w dużym mieście (udało mi się rozwinąć swoją pasję) i tak to dalej się potoczyło. Na początku było ok, ale miałem wielką ochotę to niszczyć. I tak podniszczałem to swoimi głupimi tekstami. Nie wiedziałem skąd to się brało. Mieszkaliśmy ze 3 lata razem w jednym, a potem drugim mieszkaniu. Niestety moje poczucie winy spowodowane przeszłością było tak silne, że znów przez większosć tego związku uciekałem w masturbację, odtwarzając sceny z porno na sobie. Nie miałem nad tym kontroli. Ciągle szukałem, jak się z tego wyleczyć ale i tak przegrywałem. Czytałem masę książek z psychoterapii, psychologii, duchowości i robiłem wiele kursów na poprawę swojej osobości. Naprawdę poświęcałem się temu. Pomagało, ale dalej czułem, że się zatracam. Byliśmy duszami artystycznymi. Ja muzyk i grafik, a ona rysowniczka. Bardzo siebie wspieraliśmy, broniła mnie przed rodzicami, bardzo się kochaliśmy, choć ja byłem chłodny z zewnątrz, ale węwnątrz paliła się wielka miłość. Niestety miałem blokadę, bałem się zbyt często wyznawać jej uczucia. Nie chciałem jej o tym mówić, co robiłem za plecami bo się bałem, że wyjdę na obrzydliwego człowieka. Z czasem jej o tym opowiedziałem, zrozumiała, ale ja i tak nie przestałem tego robić. Nie potrafiłem. Ciągle miałem świadomość, że to robię i ją krzywdzę. Zaczeła to czuć i uciekała w palenie marihuany. Potem robiłem jej dym, że dużo pali, że mi tym nie pomaga. I tak to z górki się potoczyło, aż niedawno, po ponad 4 latach się rozstaliśmy. Powiedziała, że ma mętlik w głowie, nie wie co czuje, potrzebuje czasu. Ja na spokojnie zadeklarowałem, że ok. Postanowiłem wyjechać na tydzień, by dać jej spokój. Niestety w domu, w Walentyki pojechałem z ojcem do babci i ciotki. Doszło do rozmów na temat mojego życia zawodowego i ojciec zaczął na mnie bardzo kląć i wyzywać. To było straszne. Po tylu latach on się nic nie zmienił. Musiałem wracać do mojego związkowego mieszkania. Nie miałem wyjścia. Ale partnerka za to zorganizowała sobie czas poza domem tak, że nie było jej tydzień czasu. Po tygodniu się spotkaliśmy. Ona powiedziała, że dalej jest niezdecydowana, więc powiedziałem jej, że muszę wiedzieć - albo jesteśmy ze sobą, albo nie, bo nie mogę żyć w zawieszeniu. No więc się rozstaliśmy, a zadeklarowałem swoją wyprowadzkę. Znów zniknęła, bo nie mogła patrzeć, jak znikam. Było mi coraz gorzej, bo dochodziło do mnie jaki wartościowy związek to był. Gdy nagle pewnej nocy, ok 3 rano obudziłęm się z bardzo jasnym przesłaniem na ustach. TO JA TO ZEPSUŁEM, zniszczyłem poprzez porno i masturbację. Stałem się toksycznym człowiekiem. Bardzo dużo sterotypowych toksycznych zachowań do mnie pasowało. To poznanie prawdy było tak silne, że nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. To uczucie, gdy dowiadujesz się, że przez lata miałeś w sobie zarazę, która niszczyła ci życie i znów przez to cierpisz. To zjadło mnie tak, że przez ostatnie 2 lata nie miałem żadnej pracy, tylko żyłem z pieniędzy rodziców.
Okoliczności rozstania.
Przebiegło ono bardzo łagodnie. Przyjąłem wiadomość do siebie i spokojnie się pakowałem, szukajać nowej chaty i pracy. NIe narzucałem się, nie blagałem o wybaczenie, nic z tych rzeczy. Powiedziałem sobie, że chociaż rozstanę się z klasą. Ale niestety, nie udało mi sie znaleźć pracy na utrzymanie i musiałęm wrócić do domu. Starego domu, gdzie było naprawdę źle. Ale nie poddaję się. Wróciłem po 11 latach.
Postanowienie poprawy.
Postanowiłem wyjąć tego chwasta z korzeniami. Nie chcę być toksycznym, wstrętnym facetem. Porzuciłem też marihuanę, bo też mnie to zmulało. Alkoholu praktycznie nie tykam od długiego czasu, jeszcze w związku przestałem pić na umór. Piszę Wam o tym, bo chcę poznać jak to wygląda z Waszego punktu widzenia. Chcę się zmienić, znaleźć dobrze płatną pracę i nie wracać do starego siebie. Chcę też, aby ta dziewczyna znów do mnie wróciła widząc, jak się ogarnąłem i zmieniłem. Wiem, że gdybym nie był zarażony tym bakcylem masturbacji, to byłoby naprawdę dobrze, więc czemu nie dać sobie kiedyś szansy i to naprawić? Były prześwity naprawdę dobrego stanu rzeczy, gdy przez kilka tygodniu udawało mi się nie niszczyć. Co myślicie o tej sytuacji? Bardzo pomogą mi konstruktywne opinie.
Pozdrawiam,
M.