Chciałabym poznać opinię tych osób, które zamieszkały ze swoim partnerem/partnerką i uważają, że to była słuszna decyzja. Stoję właśnie przed taką sytuacją, dla mojego faceta taka kolej rzeczy jest naturalną i raczej nie ma żadnych obaw, wątpliwości, no chyba, że mi o tym nie mówi, to bardziej ja się "kokoszę" i emocjonuję tym, ale jakie mam obawy? przede wszystkim, że ta codzienność nas zje, że zaczną się nieporozumienia, że się sobą znudzimy i się piękna bajka skończy, bo nie będzie żadnego elementu magii w tym etc. Są plany wspólnego życia, zaręczyn i tej całej ślubnej otoczki ale za kilka lat. Jesteśmy ze sobą przeszło 3.5 roku, bywalo roznie u nas, jeden dluższy rozpad ale to dlatego, że na poczatku dzielila nas odleglosc, pozniej się poukladalo i tak trwamy do dziś. Czekam na opinie, pozdrawiam
Tak na prawdę wszystko zależy od Was, prawdziwej miłości wspólne mieszkanie nie zabije
Ja ze swoim zamieszkałam dość szybko i nie żałuję, mimo, że wyszło to niejako przypadkiem, przez tzw przypadek losowy. Owszem, "magia" zniknęła, czasem spędzamy wieczory razem, ale osobno, np on ogląda film i ja oglądam film, każde osobno na laptopie. To moze brzmieć dziwnie, ale ma swoje plusy, czujemy się ze sobą znacznie swobodniej.
Minusem jest nasze życie seksualne - częstotliwość nam spadła. Pracujemy, więc zawsze któreś jest zmęczone, zawsze myśli się, że można przecież jutro, jutro i znów jutro.
Stanowimy natomiast niezły duet jeśli chodzi o sprawy życiowe i organizacyjne, zawsze ogarniemy zakupy, obiady przez cały tydzień itd.
Idealnie nie jest, ale nie jest też kompletnie źle. Ogólny balans jest Ok.
Po 3,5 roku chyba warto spróbować? A może obawiasz się, że byłby to taki pierwszy poważny krok?
Chciałabym poznać opinię tych osób, które zamieszkały ze swoim partnerem/partnerką i uważają, że to była słuszna decyzja. Stoję właśnie przed taką sytuacją, dla mojego faceta taka kolej rzeczy jest naturalną i raczej nie ma żadnych obaw, wątpliwości, no chyba, że mi o tym nie mówi, to bardziej ja się "kokoszę" i emocjonuję tym, ale jakie mam obawy? przede wszystkim, że ta codzienność nas zje, że zaczną się nieporozumienia, że się sobą znudzimy i się piękna bajka skończy, bo nie będzie żadnego elementu magii w tym etc. Są plany wspólnego życia, zaręczyn i tej całej ślubnej otoczki ale za kilka lat. Jesteśmy ze sobą przeszło 3.5 roku, bywalo roznie u nas, jeden dluższy rozpad ale to dlatego, że na poczatku dzielila nas odleglosc, pozniej się poukladalo i tak trwamy do dziś. Czekam na opinie, pozdrawiam
A ty nie boisz się bliskości przypadkiem? 3.5 roku i chce ci się nadal mieć związek na odległość...?
rockwoman7 napisał/a:Chciałabym poznać opinię tych osób, które zamieszkały ze swoim partnerem/partnerką i uważają, że to była słuszna decyzja. Stoję właśnie przed taką sytuacją, dla mojego faceta taka kolej rzeczy jest naturalną i raczej nie ma żadnych obaw, wątpliwości, no chyba, że mi o tym nie mówi, to bardziej ja się "kokoszę" i emocjonuję tym, ale jakie mam obawy? przede wszystkim, że ta codzienność nas zje, że zaczną się nieporozumienia, że się sobą znudzimy i się piękna bajka skończy, bo nie będzie żadnego elementu magii w tym etc. Są plany wspólnego życia, zaręczyn i tej całej ślubnej otoczki ale za kilka lat. Jesteśmy ze sobą przeszło 3.5 roku, bywalo roznie u nas, jeden dluższy rozpad ale to dlatego, że na poczatku dzielila nas odleglosc, pozniej się poukladalo i tak trwamy do dziś. Czekam na opinie, pozdrawiam
A ty nie boisz się bliskości przypadkiem? 3.5 roku i chce ci się nadal mieć związek na odległość...?
Nie mam związku na odległość mieszkamy w jednym mieście, ale nie w jednym mieszkaniu. Tak sie sklada, ze akurat w tym miescie nie moge znalezc pracy dla siebie i mam propozycje pracy w swoim rodzinnym miescie. On jeszcze sie uczy i dopiero we wrzesniu moglby do mnie dolaczyc i nie ukrywam, od poczatku myslalam ze pomysl wspolnego mieszkania to dobry pomysł. Ale zaraz mama sprowadza mnie na ziemie, mowiac, że sie rozstaniemy przez wspolne mieszkanie... Oboje chcemy, tylko po prostu boje sie, że się sobą "przeżremy" i bedziemy się unikac.
Prędzej czy później i tak zamieszkacie razem (jeśli nic się między wami nie popsuje, oczywiście). Co za różnica, czy zrobicie to teraz, czy za parę lat? Jeśli zaszkodzi wam to teraz, to za te parę lat tym bardziej by zaszkodziło.
Mamy to Ty lepiej nie słuchaj...
Mamy to Ty lepiej nie słuchaj...
Pewnie się martwi, faktycznie wszystko zależy od obu stron. Obyśmy tylko się sobą nie przejedli a będzie OK, tak sądze
Jestem mezatka i bardzo zaluje ze nie zamieszkalam z mezem przed slubem, bo... prawdopodobnie do slubu w ogole wtedy by nie doszlo. Dopiero po wspolnym zamieszkaniu okazalo sie ze jest w stanie zwyzywac mnie o byle co. Raz nawet mnie dusil. A przed slubem zarzekal sie, ze nigdy na mnie nie podniesie reki, rozmiawialismy o tym, bo moja mama miala takie pieklo w domu przez cale zycie. Ja jestem za wspolnym zamieszkaniem przed.
po 3,5 roku chyba warto spróbować. prędzej czy później i tak to nastąpi. jeśli wasz związek mógłby nie przetrwać takiej próby to lepiej jak się wcześniej skończy niż później. jeśli to jest to i darzycie się prawdziwą miłością to powinno być ok. wiadomo, że wspólne mieszkanie to już inny etap i związek wygląda nieco inaczej, ale ile można się przed tym wzbraniać zwłaszcza,że powodem jest strach przed koncem bajki
Jestem mezatka i bardzo zaluje ze nie zamieszkalam z mezem przed slubem, bo... prawdopodobnie do slubu w ogole wtedy by nie doszlo. Dopiero po wspolnym zamieszkaniu okazalo sie ze jest w stanie zwyzywac mnie o byle co. Raz nawet mnie dusil. A przed slubem zarzekal sie, ze nigdy na mnie nie podniesie reki, rozmiawialismy o tym, bo moja mama miala takie pieklo w domu przez cale zycie. Ja jestem za wspolnym zamieszkaniem przed.
Pozwalasz mu na takie traktowanie? Wiesz, że jak raz to zrobił, to nie zawaha się zrobić kolejny... uciekaj dziewczyno, póki jesteś młoda.
jasmin86 napisał/a:Jestem mezatka i bardzo zaluje ze nie zamieszkalam z mezem przed slubem, bo... prawdopodobnie do slubu w ogole wtedy by nie doszlo. Dopiero po wspolnym zamieszkaniu okazalo sie ze jest w stanie zwyzywac mnie o byle co. Raz nawet mnie dusil. A przed slubem zarzekal sie, ze nigdy na mnie nie podniesie reki, rozmiawialismy o tym, bo moja mama miala takie pieklo w domu przez cale zycie. Ja jestem za wspolnym zamieszkaniem przed.
Pozwalasz mu na takie traktowanie? Wiesz, że jak raz to zrobił, to nie zawaha się zrobić kolejny... uciekaj dziewczyno, póki jesteś młoda.
Wiem, dodatkowo jestem teraz w ciazy, koniec 8 miesiaca i juz wiem ze mam zycie przegrane