lilianna90 napisał/a:A ja myślę, że tu nie chodzi o strach jak to będzie po rozwodzie tylko faktycznie są jeszcze ludzie, którzy nie lubią ranić albo nie są nauczeni patrzeć na siebie. Zazwyczaj jest to spowodowane wcześniejszymi doświadczeniami. Uległością, brakiem asertywności itd. Powiedzmy, że dziecko, które w ten sposób było wychowywane to w dorosłym życiu też będzie miało problem podjąć decyzje, na które ktoś się nie godzi. Patrz autorka nie kocha męża i zanim go zacznie zdradzać (chyba, że już to robi i stąd ten temat) chce odejść bo wie, że ona jest nieszczęśliwa, unieszczęśliwia męża i w pewien sposób dziecko. Ale desperackie zachowanie męża jej na to nie pozwala bo boi się, że on sobie nie poradzi, załamie itd. Niestety w tym wypadku się zgodzę, że jeżeli On Cię kocha to nie da się tego zrobić bezboleśnie.
poruszyłaś dwie sprawy :
- asertywnosci
- miłosci w zwiazku.
1. Co do asertywności - nie jest sztuka zadbać o swoje zabawki, zabierajac przy okazji czyjeś.
Ale to nie jest asertywność.
Ładna definicja asertywności, kiedyś zasłyszana - to umiejetność stawiania granic na swoim terenie, nie wchodząc na teren innych osób.
Podejmowanie decyzji dotyczacej kilku osób, dbajac tylko i wyłacznie o swoje dobro, to nie asertwność, ale brak empatii i egoizm.
Dziecko nauczone podejmowanie decyzji tylko i wyłacznie w swoim interesie, będzie kaleką emocjonalnym, niezdolnym, do życia w społeczeństwie.
2. Miłość w związku - jezeli była to odpowiednio pielegnowana nie zanika.
Zmienia swoja postać, ale nie zamiera.
Nie bedzie to taka sama miłośc jak w okresie zauroczenia, z czasem bedzie mniej namietności ale wiecej przyjaźni, szacunku.
Jezeli ktoś szuka wiecznej namietnosci w związku jest niedojrzały emocjonalnie i nie powinien wchodzić w związki z osobami które chcą trwałych relacji, a juz tym bardziej decydowac sie na dziecko.
Jeżeli ktoś w formie odreagowania na kryzys w związku, który jest naturalny, wręcz potrzebny dla kazdego związku, zamiast wykorzystać szansę na zrozwój miłości, znajduje ją w ramionach innej osoby i zdradza - wtedy sam jest sobie winny ze zmarnował szanse i zniszczył zycie drugiej osobie i dzieciom.
Autorka jest pełna uznania dla męża - skoro go kochała kiedyś, to z cała pewnościa sama dbając o związek, mogłby liczyc na współpracę męża.
Ale ona z jakichs powodów tego nie chce.
Dla mnie sprawa jest jasna - jest inny rycerz na białym koniu o ktorym marzy, a mąz jest tylko przeszkodą....