Cześć,
opiszę sytuację, w której się znalazłam.
Znajomi mojej kolezanki od wielu wielu lat + większość to mężczyźni, czasem jakieś dziewczyny przewijające się w grupie. Ktoś tam z kimś chodzi spoza grupy, ale jak zerwie grupa i tak trzyma się razem. Po wielu latach okazuje się, że ta kolezanka sypiała z 2-3 facetami z grupy.
Ja poznałam tych znajomych 2 lata - rok temu. Nie zwracałam na nich raczej uwagi, miałam swoje życie, ale też nie byłam obojętna na zaproszenia, na imprezy itp.
Rok temu ktoś z tej grupy znajomych zaczął się mną interesować. Był/ jest to przyjaciel tej dziewczyny. Ona o każdym mówi przyjaciel, ale ja już nie wiem jakie relacje panują między nimi. Ja od zawsze byłam uczona i moje 'związkowe' doświadczenie ( małe ale było) mówiło, że jeśli facet chce to zdąbędzie kobietę, że nawet nawjiększa stfora znajdzie swego amatora- oczywiśćie dziewczyna nie może być lodowym głazem, księżniczką. Flirt ma być itp.
Flirtowałam z tym kolegą przez parę miesięcy, pisaliśmy, spotykaliśmy się raczej w gronei znajomych. Za każdym razem, mimo, że ta dziewczyna miała na oku swojego obecnego chłopaka, przychodziła z tym kolegą. Za każdym razem kiedy on chciał ze mną tańczyć ona mi go odbierała, nie wiem miałam wrażenie, że mnie za każdym razem ubiega. Że albo jest zazdrosna, albo nie chce aby coś między nami było? Bo straci kogoś ze swojej 'męskiej gwardii'? Za każdym razem kiedy przychodziła na imprezy ( jeszcze jako singielka ale miała na oku tego obecnego chłopaka- notabene mojego kolegę) byłą otoczona tylko swoimi kolegami facetami- między innymi tym kolegą, z którym się później spotykałam.
Między mną a nim doszło do czegoś więcej, spotykaliśmy się przez parę -parenaście tygodni, ale czułam, że to było też w jej asyście. Że nic nie mogło być anonimowe. Że nawet kiedy ja do niego przychodziłam, ona musiała to wiedzieć. Myślałam że mam paranoję, ale z biegiem czasu okazało się, że mam rację i że ona jest dziwna, pies ogrodnika.
Między mną a tym facetem się popsuło, oczywiście jako dobra przyjaciółka ona wybrała niego nie mnie po naszym rozstaniu smile . Przecież kobiety szybciej się regenerują. smile Ja oddaliłam się od tego towarzystwa , bo widziałam, że to później, nawet po moim odejściu robi się śmieszne, dziwne.
Myślałam, że ja mam paranoję i ze za dużo siedzę przed facebookiem, że oglądam zdjęcia z imprez, że widzę gdzie kto się dodaje i wydawało mi się, ż eoni wszystko robią 'razem'. Że ona odpuściła kontakty z innymi kolegami, ale z 'tym' ( moim) ( jej przyjacielem) nadal nie, mimo, że ma chłopaka.
Odsunęłam się jeszcze bardziej od grupy, bo nie chciałam w tym uczestniczyć, miałam swoje, zajęcia, uczelnię, życie, poznałam innych znajomych. Ale coś nie dawało mi spokoju. Do tej pory mamy wspólnych znajomych z innych kręgów, czasem jak się spotykamy czy na fb w rozmowie pojawiają się ich imiona, co się u nich dzieje.
Kiedy ja odpuściłam sobie tego chłopaka ponieważ on w stosunku do mnie zachowywał się bezczelnie i chamsko po rozstaniu- jakby mnie nie znał, czasem nawet potrafił być wulgarny, ignorować w towarzystwie- on zaczął po kilku miesiącach znowu do mnie podbijać na imprezach, obserowować mnie. Kiedy ja jestem obojętna, on znowu na imprezach wydaje mi się, że jest zainteresowany- ale ja już nie jestem taka głupia i naiwna. Może jeszcze coś zadziałam ale na razie nie teraz.
Dlaczego o tym piszę? Bo on nadal mi się podoba a on nadal jest sam.
Problem w tym, że ostatnio na imprezie widziałam że przyszedł z tą koleżanką, jako przyjaciółką. Bawili się oddzielnie, on rozamwiał z innymi dziewczynami- ale za każdym razem kiedy on zniknął z pola widzenia- ONA za nim latała. Raz widziałam, że całowała go poszyi i przytulała- a on nic sobie z tego nie robił, rozmawiał z innymi. Kiedy wyszła- znowu do mnie podchodził, chciał zagadać.
Nie rozumiem tego. Ok . Czasem jest tak, że chłopak jest niedojrzały emocjonalnie. Czasem jest tak, że dziewczyna jets bardziej dorosła i jakby 'wychowuje chłopaka'. Czasem tak jest że trzeba tego faceta nakierować. Ja nie mam do niego jakby żalu o to, że między nami wszystko się popsuło- bo już o tym rozmawialiśmy, w pewnym sensie wyjaśniliśmy to, że jets okej. I że to kilkunastodniowe chodzenie to była przygoda. Ok zapomniałam o nim. Jest w porządku, jak nie ten to ktoś inny. Też wtedy nie byłam fair, bo miałam problem z komunikacją, byłam niepewna czego chcę. Też jakby wysyłałam sprzeczne sygnały. Wiec wina jakby leżała po dwóch stronach , ale w większej mierze jego
Jednak ciągle zastanawia mnie zachowanie tej mojej koleżanki. Za każdym razem kiedy pojawię sie w tej nowej grupie znajomych ona musi wszystko wiedzieć. Kiedy z kimś zatańczę ona od razu do mnie pisze czy z kimś coś było czy nie. Wtedy kiedy miałam przygodę z tym kolegą ona za każdym razem do mnie pisała, wypytywała się co z nim, czego chcę, po co, dlaczego.
Dokładnie. Po co to robiła?
Myślicie, że ona mimo tego, że ma faceta na niego leci? Mimo tego, że wiele razu mówiła mu, że ona nic od niego nie chce- spotykali się u niej na filmy, na jedzenie, na palenie itp. Ona ciągle powtarzała ze nic od niego nie chce- a jak obok niego zakręci się jakaś laska to musi wiedzieć kto to i trzyma kontrolę nad tym?
Bo cały czas- od roku - mam wrażenie, że to mimowolnie ona kontroluje to z kim on się widzi, że mimo tego, że on ma swoje życie, pracę, znajomych innych-ona i tak przychodzi mu do domu, jako przyjaciółka, sprząta mu , daje mu prezenty, gotuje...A sama ma faceta. Skąd to wiem? Od innych znajomych, którzy już dawno odeszli z tej 'grupy'...
Czy tylko wg mnie coś tu śmierdzi czy wg Was też.
Ostatnio na imprezie byłam z moim kolegą i bratem. Stwierdzili, że nie mam paranoi i powiedzieli, że mam rację twierdząc, że coś z nią jest nie tak. Że jest atencyjna, że musi mieć uwagę każdego wszędzie. Ona obecnie chodzi z chłopakiem, który otacza się wieloma znajomymi, jest przewodniczącym pewnego koła na uczelni- ma wszędzie wtyki, jest popularni, ma znajomości. Przez jego mieszkanie przewija się multum ludzi, mieszka z 3 osobami- żyją sobie normalnie po studencku.
A z tego co wiem, ona pochodzi z patologicznej rodziny, alkoholowej. Nigdy nie miała wsparcia w rodzinie. Zawsze jakby polegała na innych. I ja się zastanawiam, czy ona przypadkiem przez takie 'matkowanie' i przyjaźnie nie chce sobie zrobić drugiego domu?
Zostałam jej jedyną koleżanką od 10 lat, która naprawdę ją zna. Ona do mnie co kilkanaście miesięcy, co kilka lat wraca się wyżalić, że coś tam jest w jej życiu nie tak, czy wlasnie się udało. Ja pamiętam jej wczesniejsze związki, widziałam jak się zmieniła od tej pory. Jest bardzo źle. Nie chce pomocy psychologa. Niby czuje się dorosła a jest mega zagubiona. I mam wrażenie że zazdrości mi rodziny, innych znajomych, tego że jej koledzy zwracają na mnie uwagę jako na ciepłą, normalną dziewczynę.
Nie wiem co mam zrobić, bo zawsze kiedy się usuwam z grupy ona mnie 'goni'. Mam wrażenie, ze ona nie mogła dopuścić do tego abyśmy z tym kolegą byli 'razem', dlatego ciągle się wtrącała, wypytywała. To, jak ona się do niego zachowuje na imprezie swiadczy o tym, że ma nad nim kontrolę? Nie wiem sama.