Sama nie wiem co mam sądzić, czy coś jeszcze jest do uratowania - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Sama nie wiem co mam sądzić, czy coś jeszcze jest do uratowania

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3 ]

Temat: Sama nie wiem co mam sądzić, czy coś jeszcze jest do uratowania

Wiem że troche długie ale mam problem a chce otwarcie go opisać.
Mam pewien problem. 2.5 roku temu zeszłam się z chłoapkiem (N) i na początku układało się mozna powiedzieć świetnie jak zawsze na poczatkukazdego zwiążku.
Oczywiscie znalismy sie dużo wczesniej spotykaliśmy się jak normalni znajomi mimo że dużo wcześniej przed zejściem się zakochałam się w nim.
Był wtedy jeden problem bo ja byłam z poprzednim chłopakiem którego automatycznie przestałam kochac jak tylko się zakochałam w (N).
niestety wyszło tak że po pół roku znajomości z (N) przespałam się z nim i zdradziłam wtedy obecnego chłoapka. On się o tym oczywiscie nie dowiedział.
po kilku miesiącach od tego zdarzenia zerwałam z tamtym i związałam się z (N). tak jak pisałam na początku wszystko układało się świetnie, rozmowy były długie,
spotkania w kazda możliwą okazjie (mieszkaliśmy od siebie ponad 50 km wiec wtedy w gre wchodziły tylko weekendy, więc każdy możliwy spędzaliśmy razem)
potem zaczęły się moje kłamstwa, małe i większe. (N) na nie przymykał oko i nawet o nich nie mówił ze je widzi czy że jemu się one nie podobają
bo nie było to wtedy nic takiego wielkiego no ale jednak to kłamstwo np. napiałam mu że siedze w domu i nic nie robie a tak na prawde byłam u przyjaciółki,
albo wyszłam na zewnątrz ze znajomymi no i zdarzyło sie że kiedyś do mnie przyjechał bez zapowiedzi i zadzwonił do mnie żebym mu otwarła brame
a mnie wtedy nie było w domu. owszem to jeszcze był okres kiedy starał sie nie wkurzac o taką rzecz, przykro mu sie zrobiło bo go okłamałam ale nie okazywał

tego że jest na mnie w jakikolwiek sposób zły. Póżniej zaczęły się inne kłamstwa zaczęłam go okłamywac praktycznie we wszystkim. za samypoczątku związku

nawet zanim się zeszliśmy mówiłąm mu że chciałabym sobie zrobić taką bardziej odważną sesje, po prostu rozbieraną. On oczywiście mi napisał że jemu sie taki

pomysł nie podoba ale że nie bylismy razem to nie mógł mi oczywiście tego zabronić. Natomiast zaraz po tym jak sie zeszliśmy ja juz bylam umówiona ze znajomym

fotografem na taka sesje wraz z moja przyjaciółką (oczywiście (N) o tym nie wiedział) kilka tygoni po sesji odwazylam mu sie o tym powiedziec ze ją zrobiłam i

pokazałąm mu zdjecia. Nie była to jakas profesjonalna sesja ani sesja aktu tylko na zasadnie ze miałam na sobie koszule i nie miałam nic pod spodem i miałam ją

rozpiętą i było mi widac w większej częśći biust .
Ok wtedy nie zareagował na to nijak, bez kłutni się nie obylo bo oczywiscie on mi kiedys mówił że on by nie chciał żeby jego dziewczyna robiła sobie takie zdjecia a

tym bardziej zeby jakis obcy facet, niewazne czy fotograf czy nie, oglądał ją nago ( był o mnie zazdrosny i niekiedy wydawało mi się że jest to chorobliwa zazdrość

bo był zazdrosny o to że wychodze z przyjaciółką do sąiada zapalić czy porozmawiać) .
Sprwa ucichła nie było otym mowy. pozniej wyszło tak ze przyjaciółka przekonała mnie na druga sesje tylko zeby sie do niej lepiej przygotowac lepiej ubrac itd. Ja

sie oczywiscie zgodziłam.  W sumie sesja miała być takim moim przełamaniem sie przed tym jak wyglądam bo nie miałam nigdy figury fotomodelki ale też nie byłam

wielka ,po prostu sama siebie niekoniecznie akceptowałam taka jaka byłam. Owszem wczesniej jak byłam z moim poprzednim nie przejmowałam sie swoim

wygladem bo tez on za bardzo nie przywiazywał do tego wiekszej wagi a mi nie zalezało zeby sie postarac zeby dla niego lepiej wygladac. Wtedy jak jezdziałam z

nim na imprezy miałam dość odważny ubiór w tamtym czasie, krótkie spodenki, głęboki dekolt, czasem szpilki wiec wygląd wyzywający można wręcz powiedzieć że

jak bym staneła gdzieś przy drodze to by mnie wzięli za jedną z nich. (N) zwrócił mi nie raz na początku związku na to uwage ze chyba zbyt odwaznie się ubieram i

nie bardzo mu sie to podoba, ale wtedy sie tym nie przejmowałam bo wtedy liczyła się dla mnie tylko ja i moje potrzeby. O drugiej sesji nic nie wiedział w sumie do

niedawna ale to póżniej. w kazdym razie druga sesja wyglądała podobnie tylko ż ejuż nie było koszuli i były tylko same krótkie spodenki. Na tej sesji byłam razem z

przyjaciólką i był tam jeszcze jeden facet nasz znajomy (Z) który nas przywiózł tam. Fotograf go zaporsił do środka tm gdzie miałyśmy zdjęcia bo sesja miałą się

przedłużyć a on siedział w samochodzie cały czas. Na początku miałyśmy obiekcje zeby sie jemu tez pokazac bo to w prawdzie obcy facet ale potem sie

przełamałyśmy po prostu zadna z nas nie miała wstydu ani jakiegokolwiek szacunku do samej siebie. Potem zrobiłyśmy sobie z nim zdjecie obie do niego

przytulonej a on rece trzymał na naszych tyłkach. Potem jak oglądałyśmy w miedzy czasie zdjecia które fotograf nam zrobił to tawałyśmy koło niego pół nagie i

chcąc nie chcąc przytulałyśmy się nagimi piersiami do niego. Dla mnie sesja była na poczatku udana ale po jakims czasie i po kolejnym mówieniu (N) że jemu się nie

podoba że w ogóle zrobiłam sobie pierwsza sesje, postanowiłam ze usune te zdjecia raz na zawsze bo nie chciałam na nie patrzec bo sama siebie jednak dzieki

temu nie zaakceptowałam tylko dalej widziałam siebie jako grubą dziewczyne a nie kogos atrakcyjego. Teraz wiem ze obie sesje były czystą głupotą. Jak sie ma

siano zamiat muzgu to tak jest.
Potem temat sesji ucichł i nie poruszaliśmy  go wiecej. Póżniej była sytuacja że pojechaliśmy zmoimi znajomymi na zabawe, (N) praktycznie nikogo tam nie znał

tylko świerzo poznał moja przyjaciółke i jej chłopaka. Ja zauważyłam innych swoich znajomych i pobiegłam sie z nimi przywitać zostawiając z przyjaciółką (N)

samego. Dla mnie to było dosłownie 15 minut kiedy mnie przy nim nie było ale jak pozniej o tym rozmawialiśmy to przypomniałąm sobie że wtedy poszłam do nich

sie przywitać i jeden kolega mnie wyciąnął zęby iść zatanczyc. Wtedy poszłam z nim tanczyc nie wiem moze 3-4 kawałaki ale zapewne było tegto wiecej, i wróciłam

chyba wtedy po godzinie. Od razu (N) mi o tym nie powiedział tylko dowiedziałam sie o tym niedawno.
Ale kontynuując potem układało się różnie bo raz były kłutnie a raz było ok.
Potem stało się coś czego nawet nie planowałam poznałam przez mojego kolege innego faceta (I) w którym się hmm.. zakochałam, dla mnie to było zauroczenie ale

mniejsza oto w kazdym razie poczułam coś innego niż do (N) bo wtedy w nim widziałam że jest lepszy od (N) bo daje mi wiecej uwagi, nie kłuci się ze mną , jest

miły, ledwo mnie zna i nie ma mi czego wypominać. spotykałam się z nim jak jeszze byłam z (N) i wtedy się miedzy nami najbardziej sypało bo kłuciliśmy się wtedy

czesto i nie było chyba dnia kiedy nie było krzyków wyzwisk kłutni o to co robiłam o to ze cały czas go okłąmuje i ze znajduje cały czas nowe kłąmstwa a ja mimo

tego cały czas mu je nadal wmawiam.
W pewnym momencie doszło do tego ze rozeszlismy się. Z (I) spotykałam się conajmniej raz w tygodniu siedzieliśmy z jego znajomymi rozmawialiśmy . Przed

rozejściem z (N) pojechąłam z (I) i z jego znajomymi na grila i tam jak siedzieliśmy to (I) zacżął się do mnie przytulać, wtedy wydawało mi sie to fajne . pozniej juz

po rozejściu się z (N) pojechalismy z (I) z moim kolega i jego dziewczyna nad jezioro któregoś wieczoru i ja z (I) poszlismy sie przejść. postaliśmy chwile nad

brzegiem on mnie przytulił i pocałował. Byłam troche zdziwiona ale zadowolona no bo jednak ktoś się mną interesuje. Kilka dni pozniej byliśmy z jego najomymi (

wtedy przez przypadek dowiedziałam sie ze na dziewczyne która siedzi w aznglii i on ma do niej jechać) i potem odwoził mnie do domu .Siedzieliśmy jeszce chwile

w samochodzie po czym połozhył mi reke  na kolanie i zaczął mnie całować . Na początku podobało mi sie to i nie pamietałam o tym że ma dziewczyne. Siedziałam

mu na kolanach i całowaliśmy sie dość długo. zaczął mi rece wkładać pod bluzke ale zabierałam mu je chociaz cały czas próbował i pytał ie dlaczgo mu zabieram

rece ale powiedziałam mu ze po protu nie chce zebyto robił. Kiedy przestalismysie całować mozna powieziec ze zrozumiałam ze i tak nic z tego nie bedzie bo

pomijajaąc fakt ze całowalismy sie i coś do niego poczułam pierwszy fakt - miał dziewczyne o której nawet nie wspomniał, a drugi - ja odniosłam wrazenie jak z

nim wczesniej przez kilka dni rozmawiałam ze zaczyna mnie olewać bo nagle nie mial czasu mi odpisac albo nie miał czasu zeby ze mną rozmawiac, zawsze jakas

była wymówka. po tym incydencie w samochodzie kontakt się bardzo osłabił wrecz zanikł. jeszcze kilka razy z nim rozmawiałam, nie pamietam czy ie z nim

widziałam jeszcze.
kilka dni po tym pojechałam do mojej byłej przyjaciółki (A) i poszłyśmy do znajomego na grilla. Wtedy napisałam do (N) czy by nie przyjechał na tego grilla bo ma

niedaleko. Na poczatku sie wachał, ale po moich namowach przyjechał. chciałam do niego wrócić poniekąd dla tego ze wtedy myslalam o samej sobie i nie chciałam

być sama a poniekad dla tego ze jeszcze coś do niego czułam . wtedy pojechalismy na stacje po piwo. rzez cała droge nie odzywaliśmy sie do siebie. dopiero jak

wróciliśmy to powiedziałam mu ze chce  z nim porozmawiac, ze tesknie za nim i mi go brakuje. Powiedział mi ze przez te 2 tygodnie kiedy ze sobą nie byliśmy źle

się beze mnie czuł prawie w ogóle nie spał prawie nic nie jadł i na delegacjach wydał ponad 3 tysiące na pierdoły. Po dość długiej rozmowie zapytał sie mnie czy

moze sie do mnie przytulić i można powiedziec ze wtedy do siebie wróciliśmy. O (I) oczywiście mu nie powiedziałam bo nie chciałam psuć tego wszystkiego mimo ze

sie mnie pytal czy miałam kogoś przez ten czas i czy sie z kims spotykałam.
Później wszystko sie układało w miare dbrze. W miare bo wciąż były moje kłąmstwa które on później coraz częściej znajdował a ja w poewnym momencie mimo

tego ze wiedziałam że skłamałam i mimo tego że wiedziałam że on dowiedział się prawdy potrafiłam przed min kleczeć i ciągle mu wmawiać kłamstwo.
Póżniej układało się różnie. Kłutnia za kłutnią znowu o kolejne moje kłamstwa które wychodziły.Rozstawaliśmy się i schodziliśmy się bo za kazdym razem jak

pokłuciliśmysie i usłyszałam od niego ze to koniec to newazne która byla godzina ja do niego jechalam zeby normalnie porozmawiac. wtedy nie interesowało mnie

jak daleko mam do niego ale wazne było zeby pojechac i wyjsnic. Dużo było tkich sytuacji. Ode mnie niegdy nie usłyszał że to jest koniec.
W pewnym momencie zaczęło być już dobrze ale w nim i tak cały czas siedziała moja przesłość i nie mógł o tym przestać myślec. Wpewnym momencie doszło do

kolejnej kłutni która wyszłanagle  po prostu pisaliśmy smsy i on mi nagle napisał że jest potworem i nie mozemy byc razem. nie mogłam zrozumiec o oc mu chodzi .
wiec wypytywałam sie go . powiedział mi ze mnie zdradził, że całował sie  inna dziewczyna. najpierw mi nie chciał powiedziec kto to był ale zaczełam mu
zadawac pytania kto z kim dlaczego czy cos do niej czuje itd. napisał mi ze pojechał do kolegi bo chciał sie z nim napic piwa odstresowac sie ale kolegi
nie było była tylko jeo sostra z którą wczesniej mial dobry kontakt i pojechali sie przejechac. mówił ze rozmawiali o mnie o nim o naszych problemach i
rozkleił sie przy niej bo juz nie wytrzymał i przytuliłago i jakoś tak wyszło że ją pocałował.
chyba 2 tygodnie póżniej sytuacj się powtórzyła -  napisał mi ze mnie okłamał i ze jest potworem i ze musimy to skonczyc. na drugi dzien przyjechał do
mnie bo chciałam z nim na spokojnie porozmawiac. na początku nie chciałam wierzyc w to ze z czymkolwiek mnie okłamał bo wiem ze on mnie nigdy nie
okłamał a po drugie nie za bardzo wiedziałąm z czym. powiedział mi w koncu ze okłąmał mnie ze to nie z ta dziewczyna sie całował. Okazało sie ze wtedy sie nie
spotkał z siostrą kolegi tylko z moją byłą przyjaciółką (A) i to z nią sie całował. Oni się znali dużo dłużej niż ja z nią bo to dzieki niej go poznałam.
Zamnim mi o tym powiedział zaczełam sie domyslac ze to o nią chodzi bo skojarzyłam sobie to ze byłam dzien wczesniej u niej i dziwnie sie zachowywała na jego
temat nie chciała rozmawiac ani nawet nie zapytała sie czy wszystko u nas ok bo to zawsze ona mi pomagała jak sie kłuciłam z (N). Zdrade mu wybaczyłam bo

stwierdziłam że nie pozwole żeby taka rzecz miała zniszczyc ten zwiazek bo zalezy mi na nim i go kocham, po prostu nie chce go stracic.
Wtedy dowiedziałam sie ze ona sie w nim zakochała a on do niej kiedyś coś czuł i nie była to dla niego tylko przyjaciółka ale jak mnie poznał i sie we mnie
zakochał to tamto uczucie zanikło i nie myślał o niej juz w taki sposób tylko po prostu jak oprzyjaciółce. Ja owszem nie raz byłam o nią zazdrosna bo odnosiłam
nie raz wrazenie ze woli orzmawiac bardziej z nią niz ze mną. że do mnie odzywa sie nieraz tak obojęnie a do niej rozmawia normalnie. Na jednym wyjezdzie

zrobiłammu awanture o to ze ją do zdjęcia wziął na rece i cieszył sie przy tym jak dziecko a do mnie sie tylko przytulił.
Wtedy stwierdziłam ze przesadzam, przepraszałam go chyba cały nastepny dzien za to ze zrobiłam mu scene zazdrosci bo to przeciez tylko przyjaciółka.
Później nawet tego tematu mojej sceny zazdrosci nie poruszałam, uznałam ze po co sie znowu kłucic o to. Z (A) rozmawiała pozniej tylko raz bo chciałam sprawdzic

jak po tym wszystkich bedzie ze mną rozmawiać i okazało sie ze nic sobie z tego nie robiła bo juz wtedy mnie uważała za suke bo doskonale wiedziała co sie w

naszym związku dzieje bo i ja jej o tym mówiłam i (N) też z nią rozmawiał jak miał jakiś problem. Po tym jak się z nią całował drugi raz powiedział że ten drugi

pocałunek całkiem zmienił ją w jego oczach bo zobaczył wszystkie jej wady których nie widział wcześniej. Jej powiedział że dla niego to była tylko zabawa i nic to

dla niego nie znaczyło. Zabolało mnie to jak sie potem dowiedziałam że jednak to że to nic dla niego nie znaczyło że sie z nią całował to było kłamstwo i że

znaczyło to dla niego coś. Bo tak samo jak jemu moja przeszłość tak samo mi jego zdrada siedzi w głowie za każdym razem kiedy o niej usłysze. Wiem że teraz z

nią pize bo jest to dla niego ważna osoba bo kiedys była jego przyjaciółką i dużo mu w życiu pomogła. (A)  mnie znienawidziła od kiedy nie rozmawiam z nią bo

teraz pisząc z (N) wyzywa mnie od suk i ze mam cos chyba z głową i cały czas sie go o mnie wypytuje. Kiedyś mu napisała chyba zaraz po tym jak sie doiedziałam o

jego zdradzie, w rozmowie mu napisała "chciałabym ci dać więcej niż ona" -  troche zabolało bo sobie uświadomiłam że owszem ja mu dałam bardzo mało w

porównaniu do tego co by mógł dostać od kazdej innej.Ale wracając do (A) -  Nie wiem dla mnie po prostu wybaczyła mu to wszystko co do niej powiedział i teraz

ma nadzieje ze on ode mnie odejdzie i pójdzie do niej. Ja wiem ze tak nie będzie bo (N) powiedział że z nią się nie zwiążę i co do tego mu wierze.
Po tym jak powiedział mi o zdradzie i jak mu wybaczyłam troche sie polepszyło, na chwile. Potem schodziliśmy sie i rozchodziliśmy praktycznie co tydzien i
zawsze powodem była moja przeszłość i moje kłamstwa. za kazdym razem obiecywałąm ze sie zmienie, ze bedzie dobrze, ze wiecej nie bede go okłamywać,
że zrozumiałam wszystko. Takie zapewnienia z mojej stwony były za kazdym razem jak (N) chciał odejść ale za żadnym razem nic sie nie zmieniło.
Dalej kłamałam zeby chronić samą siebie i nie pokazywac siebie w złym świetle. Dalej dawałam puste obietnice których i tak nie dotrzymywałam.
Za kazdym razem tak było i nic sie nie zmieniało. Póżniej dowiedział sie właśnie od (A) ze miałam robioną drugą sesje. Nie było dobrze bo kłuciliśmy sie przez
ponad tydzien o to on chciał odejść ale obiecałam mu ze pokaze mu wszytkie zdjecia z obu sesji. Napisałąm wtedy do tego fotografa który mi robił zdjecia
zeby mi wysłal wszystkie moje zdjecia jakie mialam robione. Kiedy przysłał mi zdjecia pokzałam je (N). siedział ponad 10 minut i jedno za drugim oglądał w ciszy.
pozniej oddał mi telefon, siadł powiedział tylko "łądne zdjęcia" z taka obojętnością i siedział z taką pustą twarzą przez godzine w milczeniu ja próbowałam
sie cokolwiek do niego odezwać przez tą godzine ale nic mi nie odpowiadał tak jakby mnie w ogóle ni słyszał. po godzinie wstał i praktycznie nie odzywalismy sie
do siebie. potem to tylko pogarszało sprawe bo było wiecej kłutni wiecej wyrzutów o moją przeszłośc. mówiłam mu że szczerze żałuje tego że w ogóle zrobiłam
jakakolwiek sesje ale on mi nie chciał w to wierzyć.
Zaczęliśmy wczesniej chodzić jeszcze do psychologa w sumie to ja chciałam pójść żeby psycholog jemu pomógł pozbyć sie myśli o mojej przeszłości. sama wtedy
nie pomyślałam żeby mi w jakikolwiek sposób pomógł bo ja w sobie nie widziałam żadnego problemu. wtedy pscholog powiedział ze to we mnie jest problem bo

okłamujecały czas (N) i nie staram sie mu wyjasnic ani czegokolwiek wytłumaczyć. Ja wtedy sie wystraszyłam tego co powiedział psycholog i po prostu to

zignorowałam bo nie chciałam wierzyc w to ze to we mnie jest jakikolwiek problem . Było jeszcze kilka spotkan ale przeszły one tak samo jak pierwsze po prostu

zignorowałam to co on mówił. wtedy chciałam zeby (N) zapomniał o wszystkim o mojej przeszłości. byłam po prostu samolubną suką bo chyba inaczej sie tego nie

da nazwać. od kąd zobaczył te zdjecia i sie załamał powiedziałam mu ze sie zmienie ale tak na powaznie ze przestane kłamać że zobaczyłm ze on na prawde

przzezemnie cierpia nie chce zeby był nieszczesliwy. chciałam mu dac jak najwiecej ale ciągle nie potafiłam i nie chciałam sie zmienic bo cały czas sie bałam ze po

prostu nie damrady sobie z takimi zmianami. Ja wiedziałam ze bede dalej kłamac bo cały czas chc e chronic tylko swoją dupe i zebym ja nie wyszłana ta najgorszą.
Niedawno dowiedział sie o tym ze podczas naszego rozejścia i wczesniej zanim sie rozeszlismy spotykałam sie z (I). Nie przyjął tego oczywiście z radością.
Na poczatku mówiłam mu ze tylko mnie przytulał i nic wiecej nie było ale jak zawsze on miał swoje przeczucie i mówił mi ze nie wierzy ze (I) mnie nie pocałował
chociazby. ja oczywiscie jak zwykle skłąmałam mówiąc ze nic takiego nie było tylko sie przytulaliśmy. pozniej kiedy znowu byłą kłutnia i znowu chciał odejść
bo nie ma juz po prostu siły cały czs myslec czy ja go zdradzam czy ja sie z kims nie spotykam bo wracam 30 minut pozniej z pracy (zapomniałąm dodac ze od
około poł roku mieszkamy razem u mnie) przyjechał i pojechalismy zeby porozmawiac. powiedział mi ze o 17 ktoś do nas dojedzie. powiedział mi ze rozmawiał z

moim kolegą i z I i ze tutaj przyjadą wyjaśnimy sobie wszystko bo on nie chce dalej słuchać kłamstw. szczerze zanim mi o nich powiedział w głowie mi siedziało

zeby powiedzieć mu całą prawde o (I) bo od dawna o tym mysle ale nie potrafie sie z  tym przełamac zeby mu to powiedziec. ale po tym jakmi powiedział ze oni

przyjadą stwierdziłam ze i tak ie wyda i tak  a lepiej zeby sie dowiedział ode mnie. powiedziałam mu najpeirw ze całowałąm sie z nim raz nad tym jeziorem.

pozniej dopiero przyznałam sie ze był i drugi raz wtedy jak odwoził mnie do domu. oczywiscie i tak mi nie wierzył wto ze do niczego nie doszło że nie uprawialiśmy

sexu skoro chciałamz nim byc i chciałam z nim uprawiac sex. nie zrobiłam tego ze względu na to ze miał dziewczyne, krótko sie znaliśmy, zaczął mnie olewac i coraz

mniej mi sie widziałao to ze moglibysmy byc razem a kolejny powod dlaczego tego nie zorbiłam to taki ze chłopak z którym miałam swój pierwszy raz i znałam go

dość długo i sie w nim podkochiwałam dawał mi złudne znaki ze tez cos ode mnie chce. owszem chciał. tylko sexu i potem nazwac mnie dziwką przy znajomych. po

prostu nie chciałam powtórzyc takiej samej sytuacji jak tedy .
Oczywiscie (N) mi nie wierzył w to co powiedziałam i nie wierzy ze to jest cała prawda. Napisałam wtedy do (I) ( a od kąd zeszłąm sie z (N) nasz kontakt sie

całkiem zerwał - piałam z nim jakis rok temu przez chwile bo wrócił do polski i był u kolegi) i poprosiłam go zebymi napisał wszysko co było miedzy nami. na

poczatku nie zrozumiał o co mi chodzi to mu wytłumaczyłąm ze co sie działao czy było coś miedzy nami i jak on to wszystkko widział. odpisał mi że "w sumie to do
niczego nie doszło" napisał jeszcze ze on to brał na powaznie ale widział ze ja zaczełm go unikać wiec stwierdził ze nic z tego nie bedzie ( tak zaczełąm go unikac
bo sie dowiedziałam ze ma dziewczyne). Jednak (N) to nie wystarczyło. Przy kolejnej kłutni napisałam do I wprost żeby mi napisał czy my uprawialiśmy sex wtedy

jak sie spotykalimy odpisał mi "NIE" i napisał że powodzenia bo chyba sie musze komuś grubo tłumaczyć. Owszem musiałam. Ale na nic moje tłumaczenia bo (N) i

tak mi nigdy od nowa nie zaufa chociażby nie wiem co sie stało. Wiem że on juz nie ma siły walczyc o ten zwiazek bo on ciagle ma przed oczami film i przewija mu

sie cała moja przeszłość. wystarczy ze zobaczy taki sam samochód jakim jezdził (I) i juz mu sie przypomina co było. wystrczy ze usłyszy o aparacie, zdjeciach,

fotografie, sesji itp  z tym związanych to tez mu sie przypomina . Nie dziwie mu sie , sama bym takiej osobie nie zaufała. Wiem co robiłam źle i wiem ze nadal robi

dużo rzeczy żle. Dalej kłamie ale ama od razu łapie sie na swoim kłamstwie po prostu nie potrafie z  niego wybrnąć ale to sa małe kłamstwa ale jednak kłamstwa

którumi nadal chce chronić własną dupe. nie sa one zawsze. zdarzy mi sie przemyśleć co chce odpowiedzieć a jak jest na prawde i co tak na prawde powinnam mu

powiedzieć i nie skłąmać. owszem może i  mu sie zrobi przykro niemiło i bedzie smutny ale przynajmniej bedzie znał prawde bedzie mniej zły jakby ode mnie

usłyszał kolejne kłamstwo i mnie na nim złapał. ja dla niego juz jestem jak otwarta księga bo za kazdym razem kiedy kłamie albo próbuje kłamać on to widzi. ja o

tym wiem ze on to widzi ale po prostu sama z  siebie kłamie mozna powiedziec odruchowo zeby chronić samą siebie przed tym zeby nie wyjśc na najgorszą.
on nie widzi tego ze ja go kocham bo w umie przy jednej rozmowie ze to co robiłam t jak sie zachowywałam te 2 lata wstecz to swiadczy tylko i wyłącznie o tym
ze ja go tak na prawde nie kochałam tylko sie nim bawiłam i byłam z nim tylko dla tego zeby nie być sama. zawze cos do niego czułam . nigdy to nie było i nigdy
nie bedzie to takie uczucie jak na początku ale zawsze coś do niego czułam. dla mnie to jest jakiś przywiązanie, on to nazywa przyzwyczjeniem a to nie jest to,
bo martwie sie o niego, tesknie za nim, nie chce go stracić i zalezy mi na jego szczesciu, nawet kosztem mojego byle by on w koncu przeze mnie nie cierpiał.
chciałabym mu dac wzystko ale nie umiem sie pozbyć mojej przeszłości z jego myśłi bo nie da sie tego tak po prostu odciąć grubą kreską i żyć sobie dalej jak gdyby

nigdy nic bo pamięci nie da sie wymazac szczególnie kiedy przez głupie zdjęcie, słowo, gest, samochód -  wszystko wtedy wraca i znowy jest kolejna kłutnia bo

jemu sie przypomniało.
Ja iwem że on cierpi, ale nie chce go stracić nie potrafie mu pozwolić odejść, i chce to naprawić chce przestać go okłamywać i wreszcie móc mu dać szczęśćie,
ale takie prawdziwe a nie takie jak do tej pory- złudne szczescie oparte na kolorowych historyjkach wyssanych z palca.
Chciałabym zeby kazdy kto to przeczyta napisałmi co o tym wszystkim co opisałam myśli. Wiem że jest to może troche chaotyczne ale prawdziwe.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Sama nie wiem co mam sądzić, czy coś jeszcze jest do uratowania

Kochana... Odpuść sobie na razie N, I, A i cala resztę alfabetu i skup się na sobie. Potrzebujesz pomocy psychologa. Może kontynuuj zaczęta terapię, bo kobieta słusznie zauważyła, że problem jest w Tobie. Daruj sobie wszelkie związki, bo z podejściem, jakie reprezentujesz będziesz unieszczesliwiala sobie i partnera. Nie piszę tego obraźliwe. Czujesz się niedowartosciowana i szukasz potwierdzenia własnej atrakcyjności - stąd te wątpliwe sesje zdjęciowe i epizod z I.

3

Odp: Sama nie wiem co mam sądzić, czy coś jeszcze jest do uratowania

Ja doskonale wiem że wina jest we mnie, że to problem jet ze mną a nie z nim. Szczerze byłam juz u innego psychologa tylko nie mozna chyba tego nazwać terapią skoro psycholog nie wiedział o wszystkim tylko wiedział to co ja chciałam mu powiedzieć na tej samej zasadzie co mówiłam zawsze (N) czyli tylko to co on chce usłyszeć i to co nie obciąży w jakikolwiek sposób mnie i bede mogła chronić własny tyłek żeby nawet w oczach psychologa nie wyjść na najgoszą. Terapia trwała nie długo bo to było kilka spotkań a potem jedną wizyte odwołałam i od tamtej pory nie byłam. Planuje znaleźć kogos nowego żeby móc wszytko powiedzieć tak jak było całą prawde bo moze wtedy ktokolwiek mi pomoże bo sama sobie nie daje rady ze sobą.

Posty [ 3 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Sama nie wiem co mam sądzić, czy coś jeszcze jest do uratowania

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024