Witajcie,
od ok. pół roku zamieszkałem z moją dziewczyną (dostała mieszkanie po dziadkach w bloku) co było moim błędem, wg. mnie za szybko to się stało. Mogłem poczekać jeszcze z rok, dwa jak będzie się między nami dalej układać. Ale jak to młodzi, chcieliśmy jak najszybciej zamieszkać, zobaczyć jak to jest razem.
Obecnie czuję że coś między nami się wypaliło, nie czuję tego co na początku, dziewczyna mnie w ogóle nie pociąga Po sobie nie daję znać że coś jest nie tak, nie chcę jej martwić. Dodatkowo na to że coś się wypaliło pewnie ma wpływ to że czasem jak idziemy gdzieś do znajomych i pojawia się % to ona nie ma żadnego umiaru, zawsze jest tak że ja jestem trzeźwiejszy od niej - po prostu mam swój umiar i wiem kiedy odłożyć drinka - ona niestety nie
Ostatnio byliśmy z jej rodzicami i koleżanką na wyjeździe zimowym, mówiłem jej że jeśli się opije to będzie kłótnia. Widocznie mnie nie posłuchała bo tak się zrobiła że ledwo na nogach mogła ustać... Wiedziałem od początku że ma taki problem że jak już spróbuje to nie ma końca, ale jakoś to odkładałem, a tyle razy się o to kłóciliśmy...
Po głowie chodzą mi myśli żeby wrócić do rodziców na jakiś czas i zobaczyć jak się to rozwinie, jednak jest nade mną jakaś siła wyższa. Pewnie boję się że moi rodzice źle się do niej nastawią a jej do mnie, sam nie wiem Do mieszkania dołożyłem sporo pieniędzy w sprzęt więc można powiedzieć to to też mnie tutaj trzyma, może wydawać się to śmieszne ale tak jest.
Ja chciałbym czasem pojechać na dyskotekę, tak jak to było parę lat temu przed poznaniem jej. Lubiłem to po prostu. A teraz rzadko gdzieś wychodzę, o dyskotece nie mówię bo byłaby kłótnia jak nie wiem..
Mieliśmy krótkie rozstanie po roku, może wtedy źle zrobiłem że się z powrotem zeszliśmy ? A rodzice dobrze mówili "nie bierz się za dziewczynę z bogatego domu i z rodzicami którzy lubią wypić" - mogłem to przemyśleć.
Proszę Was o pomoc, co zrobić w takiej sytuacji ? Rozmowa z nią chyba niewiele mi da bo boję się że źle to odbierze, nie chcę ranić.