Witam. Od bardzo dawna śledzę to formy i szukam pomocy w historiach innych kobiet. Dzis jednak postanowiłam napisać , bo czuje,że za chwile sie rozsypie.
Zaczęło sie bajkowo jak pewnie zawsze się zaczyna - oboje młodzi bez problemów, zakochani.ja zaślepiona miłością ułożyłam w glowie cale nasze wspólne szczęśliwe życie. Mąż, dziecko, dom wspólna starość. Czułam, że to człowiek, którego kocham nad życie. Czas jednak szybko zweryfikował mój plan. Ślub odbył sie po dwóch latach znajomości, pomimo wcześniejszych zgrztow naiwnie wierzyłam, że przeciez będzie lepiej- banał.
Mąż odseparował mnie najpierw od przyjaciół. I tak ludzie z którymi spędziłam dzieciństwo i całą młodość musieli zniknąć z mojej życia. Nie przeszkadzało mi to wtedy on byl całym moim światem.
Czar prysł 3 m-ce po ślubie, przestał sie odzywać bo dostałam świąteczne życzenia od byłego chłopaka. Morze łez, błaganie o wybaczenie, przepraszanie. Zaczęły sie wyrzuty że go zdradzam, że mi to udowodni, że nie powinien sie ze mną wiązać. On w tym czasie- typ narcyza , z niezliczona ilością koleżanek rozmawiam pisal nawet specjalnie tego nie ukrywając. Bo skoro go zdradzam to on też może. W moim zyciu zaczęło sie piekło. Wszystko bylo nie tak. Źle posprzątane, niesmacznie ugotowane ( nie pracowałam wtedy i zajmowałam się tylko domem)
Z czasem bylo tylko gorzej, brak szacunku, nie odzywanie soe tygodniami, ciągle oskarżenia o zdradę. 8 lat po ślubie trudno wyliczyć mi choc kilka " dobrych " okresów w naszym małżeństwie. Nigdy nie zdradziłam męża za bardzo go kocham, ale jakiś czas temu poznałam człowieka - ciepłego, dobrego po prostu przyjaciela. Dużo rozmawialiśmy, głównie wirtualnie. Tydzień temu, mój mąż odkrył te maile. Wyprowadził sie z domu. Uważa, ze odkrył mój zdradę , że zawsze wiedział ze go zdradzam, choc to nieprawda. Pomimo tylu krzywd zawsze go kochałam i kocham nadal. Wina za rozpad małżeństwa zawsze leży po obu stronach, ja to wiem, ale dla niego to wszystko moja wina... Błagam pomóżcie, doradźcie co robic. Da sie to jeszcze naprawić?
Sama napisałaś że wiekszość chwil była złych, jak nie masz dzieci to pakuj się i znajdź kogos dla kogo będziesz całym światem.
Mamy 5 letniego synka. Chciałam żeby miał pełny dom. Ja mam 30 lat, mąż 33. Miałam nadzieje że będzie lepiej ze z czasem jego zazdrość osłabnie ze zmądrzeje po prostu i mnie doceni. Nadal go kocham...
Jak on nie chce i jest obojętny to nie ma siły. Jeśli są kłótnie to jeszcze jest szansa, bo to znaczy że są uczucia i emocje w tym wszystkim może terapia małżeńska lub taka dla par? To jedyne wyjście wątpię, że sami sobie poradzicie z tym.
5 2016-01-29 09:33:26 Ostatnio edytowany przez bullet (2016-01-29 09:39:08)
Z jednej strony piszesz, ze go kochasz z drugiej ...ja w każdym razie ... wyczuwam pogardę
...On w tym czasie- typ narcyza , ...
Mnie zastanowił jeszcze krótki fragment ale widać istotny w całej sprawie.
Skoro czytałaś inne wątki to wiesz, ze przy każdej zdradzie jest "przyjaciel", to nie powinno mieć miejsca....
Jeżeli było tak źle jak opisałaś, trzeba było odejść...
... jakiś czas temu poznałam człowieka - ciepłego, dobrego po prostu przyjaciela....
odejść i potem szukać "przyjaciela".
Poszło zaś klasycznie ...... sama oceń jaka jest teraz wiarygodność Twojego tłumaczenia ...
Przyłapany zdradzający ZAWSZE mówią, że "to tylko przyjaciel", choćbyś nie wiem jak zaklinała rzeczywistość zapisałaś się do tej grupy.
Wasz układ jest chory od początku, albo podejmiecie terapię albo się rozstańcie.
Jestem tu anonimowa nie mam powodu aby nie mówić calej prawdy. Nie byłam idealna, nikt nie jest. Ale on wszędzie widział zdradę. Nawet szwagier to dla niego zagrożenie.
To nie pogarda to próba spojrzenia realnego na jej osobę.
Podzielam opinie innych użytkowników - terapia albo rozwód.
Odpowiedz sobie sama, po co się męczyć? Całe życie chcesz być nieszczęśliwa?
Zrób coś, niech dziecko nie patrzy na tą patologię.
Aha, ten ''ciepły i dobry przyjaciel'' wie, że jesteś mężatką? Dla mnie takie pogawędki trwające tygodnie, miesiące to już zdrada emocjonalna. Też bym się wkurzyła, gdybym przyłapała męża na czymś takim.
Jak ci było źle, to trzeba było odejść.... a ty za przyjaciela, od dupy strony...
No to się możesz roszczarować , jak ten twój przyjaciel zniknie....
Naprawdę uważacie że dla faceta który kocha i ufa przyjaciel to powód do rozstania?
Ten mój przyjacie wiedział ze kocham męża i nigdy go nie zdradzę. Nie oczekiwał niczego po prostu mnie wspieral. Walczyłam o to małżeństwo. Próbowałam rozmawiać, prosiłam o terapię dla małżeństw. To ja bylam ta kochajaca bardziej. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć ze zrobiłam wszystko żeby to ratować,choc z pewnością zdaje sobie sprawę ze wina zawsze leży pośrodku. Mój mąż lubil flirty przez cale nasze małżeństwo przewinelo sie dużo jego "koleżanek" . Ufalam i wierzyłam że jednak kocha mnie i to nic nie znaczące epizody.
Uważam ze jesli ludzie sie kochaja to mogą wyjasc z każdego kryzysu. Zrobiłam zle może nie powinnam wyplakiwac sie przyjacielowi. Ale czy naprawde nie zasługuje na druga szanse?
Naprawdę uważacie że dla faceta który kocha i ufa przyjaciel to powód do rozstania?
Ten mój przyjacie wiedział ze kocham męża i nigdy go nie zdradzę. Nie oczekiwał niczego po prostu mnie wspieral. Walczyłam o to małżeństwo. Próbowałam rozmawiać, prosiłam o terapię dla małżeństw. To ja bylam ta kochajaca bardziej. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć ze zrobiłam wszystko żeby to ratować,choc z pewnością zdaje sobie sprawę ze wina zawsze leży pośrodku. Mój mąż lubil flirty przez cale nasze małżeństwo przewinelo sie dużo jego "koleżanek" . Ufalam i wierzyłam że jednak kocha mnie i to nic nie znaczące epizody.
Uważam ze jesli ludzie sie kochaja to mogą wyjasc z każdego kryzysu. Zrobiłam zle może nie powinnam wyplakiwac sie przyjacielowi. Ale czy naprawde nie zasługuje na druga szanse?
Jak mąż przyprowadzał koleżanki i z kulfonem latał na nie, to trzeba było go kopnąć a nie ratować małżeństwo.
Dobrze napisałaś "Uważam , że jeśli ludzie się kochają......" a u ciebie to on cię od początku nie kochał ale udawał.
Jeżeli z tym facetem nic nie zaszło, to twój ma pretekst do rozwodu z twojej winy...
Tak czy owak tego małżeństwa dawno nie było, a ty zamiast się szanować i powiedzieć swojemu mężowi, krótko , to ulegałaś jego flirtom.
Wina leży po środku.... to mnie najbardziej rozśmiesza jeśli jest zdrada partnera to nie ma żadnej winy drugiej strony....... chyba, że nie było współżycia, ale to też najpierw trzeba się rozejść a nie szukać od dupy strony.
Przysiegal ze fizycznej zdrady nie bylo. Ale kazda nowa bolała bo byla w jego glowie. Tak prze 8 lat żebrałam o jego miłość. Wszystko robiłam dla niego zrezygnowałam z siebie. Nie szanowalam siebie. Tylko ja tak bardzo nadal go kocham nie wiem jak będę żyła bez niego...
Przysiegal ze fizycznej zdrady nie bylo. Ale kazda nowa bolała bo byla w jego glowie. Tak prze 8 lat żebrałam o jego miłość. Wszystko robiłam dla niego zrezygnowałam z siebie. Nie szanowalam siebie. Tylko ja tak bardzo nadal go kocham nie wiem jak będę żyła bez niego...
A co: dowartościować się chciał czy mu się nie podobałaś, a nuż widelec...
Zacznij pisać bez błędów... bo tego aż się nie chce czytać.
Przepraszam, nie zastanawiałam się nad pisownią.
sloneczko507, problem który opisujesz, pojawia się często na tym forum.
Chorobliwie zazdrosny mąż, odcinający żonę od przyjaciół, znajomych, a nawet rodziny, jednocześnie sam prowadzący bujne życie towarzyskie do którego żona najczęściej nie ma wstępu.
Żyjesz z toksycznym typem.
Jeśli w korespondencji z przyjacielem, nie ma żadnych treści na podstawie których mąż może zarzucić Ci zdradę, żadnego flirtu, intymności, nie rób sobie wyrzutów i nie daj się wmanewrować w poczucie winy.
Nie walcz o niego, bo jak ewentualnie wyobrażasz sobie dalsze życie z nim?
Przecież on Cię zadręczy, a jednocześnie da sobie jeszcze większe przyzwolenie na kolejne flirty, a nawet zdradę i zawsze będzie miał argument, że Ty także zdradziłaś (zresztą już to przerabiałaś i to z powodu życzeń od byłego!).
Nie wiem, czy masz jakieś dowody na jego zdrady emocjonalne, bo przecież takie są fakty.
sloneczko507 przygotuj się do rozwodu, nie Ty pierwsza i nie ostatnia będziesz samotną matką, poradzisz sobie.
Nie proś, nie przepraszaj, bo nic dobrego z ty człowiekiem Cię nie czeka.