Witam wszystkie forumowiczki i forumowiczów!
Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie piszę tego tematu żeby być głaskanym po główce czy zgarniać słowa otuchy. Zależy mi jedynie na tym, żeby poznać opinię innych osób na temat jakim jest moje życie.
Skoro króciutki wstęp mamy za sobą to nakreślę nieco swoją osobę :
Mam 21 lat i jestem na 2 roku studiów - studiów, które czuję, że zupełnie mnie nie interesują, a wszystko co z nimi związane jest mi obce, lecz nie chcę, aby ten temat był kolejnym z wielu.. Może zacznę od początku.
Po gimnazjum rodzice wysłali mnie do jednego z lepszych liceów w moim obszarze - dostałem się "na styk". Na początku moja nauka w liceum niczym nie różniła się od gimnazjum - pomijając fakt, że musiałem dojeżdżać , ale po pierwszym semestrze zauważyłem, że jednak oczekiwania nauczycieli wobec mnie są większe niż się spodziewałem. Zacząłem nie wyrabiać się z materiałem - tygodniami zastanawiałem się czy się nie przenieść i w końcu gdy już musiałem to zrobić żeby uniknąć nie zdania do następnej klasy postanowiłem porozmawiać z moimi rodzicami, aby przenieśli mnie do innej szkoły - gdzieś, gdzie byłby nieco niższy poziom (nie byłem pełnoletni i nie mogłem tego zrobić sam) lecz powiedzieli mi, że to bez sensu, bo w innej szkole będzie tak samo, że szkoły niczym się nie różnią, że jestem leniem i dlatego sobie nie radzę. Koniec końców zostałem w tej szkole do końca roku .. miałem poprawkę z jednego przedmiotu, do którego uczyłem się CAŁE WAKACJE z korepetytorem po 5h 2x w tygodniu + nauka w domu. Przyszedł czas poprawki, ja wykuty jak nigdy w życiu i boom - nie zaliczone nawet na te głupie 30% podobnie jak inne 16 osób (1 osoba zdała). Dopiero jak nie zdałem rodzice zaczęli się zastanawiać co tu zrobić i postanowili zostawić mnie w tej samej szkole - tym razem zdałem i w tym czasie skończyłem 18 lat, więc poinformowałem ich o moich zamiarach zmiany szkoły i w ciągu kilku dni załatwiłem sprawę - przeniosłem się do wspaniałego liceum z innym podejściem do ucznia i zdałem maturę.
Od razu po napisaniu matury wyjechałem do Anglii, żeby trochę popracować i odłożyć trochę pieniążków. To była prawdziwa szkoła życia, ale nie o tym tu. Przez cały czas mojego pobytu regularnie kontaktowałem się z rodziną przez Skype aż wreszcie przyszedł czas wyników maturalnych i składania "papierów" na uczelnie. Rodzice zawsze chcieli żebym studiował, lecz mi nie do końca się to widziało - po prostu nigdy nie czułem potrzeby pójścia na studia o czym ich informowałem, jednak oni twardo stali przy swoim mówiąc mi że wszystko inne co bym zrobił (nawet głupi rok przerwy po maturze na podjęcie decyzji i pracowanie) jest bez sensu. Toteż uświadamiając sobie jak wielkie nadzieje pokładają we mnie rodzice postanowiłem rzucić pracę w Anglii, spakować się i wrócić do Polski, żeby zacząć studia na kierunku, który nie interesuje mnie w najmniejszym stopniu, a nawet męczy i nudzi - Turystykę i Rekreację - i to dziennie. Zacząłem robić wszystko co się da, byle nie było to związane z moim nieszczęsnym kierunkiem. Założyłem nawet swoją działalność gospodarczą i prowadzę ją do dziś - nie jest to nic wielce ambitnego ani długotrwałego, bo ma to związek z grami internetowymi. W lepszym miesiącu potrafię wyciągnąć 6tys, a w gorszym 2 i dzięki tym pieniądzom wyprowadziłem się z domu żeby zamieszkać z dziewczyną i nie słuchać codziennie słów "ucz się". Z rodzicami nadal utrzymuję bliski kontakt, ale czuję, że sytuacja z liceum może się powtórzyć, bo gdy tylko zaczynam mówić jak bardzo nie interesują mnie moje studia to jedyne co słyszę to to, że muszę skończyć. Dziś jestem samowystarczalny, ale czuję, że jestem to winny swoim rodzicom, nie wiem, może się mylę. Łączę prowadzenie firmy ze studiami dziennymi, co jest dość przytłaczające i sprawia, że wykorzystuję swój organizm do granic wytrzymałości, bo na jestem w stanie przeznaczyć zdecydowanie zbyt małą ilość czasu.
Zastanawiam się nad rzuceniem studiów i tym samym zburzeniem marzeń moich rodziców na rzecz podjęcia nauki w zaocznej szkole policealnej w kierunku Technik Informatyk. Jestem w kropce, bo życie może się różnie potoczyć i nikt nie jest w stanie powiedzieć która droga będzie najlepsza.
Szczerze, to nie wiem czy w ogóle dobrze robię zastanawiając się nad szkołą policealną i rzuceniem obecnych studiów, ponieważ nie znam się na szkolnictwie i nie orietuję na rynku pracy (nie uda mi się prowadzić tej działalności do końca życia), jednak Informatyka to jest coś co mnie INTERESUJE i bardzo chciałbym się tego uczyć, lecz dzienne studia Informatyczne nie pozwolą mi na zarobienie "na chleb" w czasie ich trwania, a zaoczne to nie jest rozwiązanie, dlatego, że trzeba je jakoś sfinansować, a moja działalność może upaść z dnia na dzień i nie da się tego przewidzieć.
Co byście zrobili na moim miejscu? Warto w ogóle brać pod uwagę szkołę policealną czy lepiej spełnić marzenie rodziców i spróbować skończyć ten kierunek?
Przepraszam, jeśli napisałem to chaotycznie, ale oczy już mi się zamykają.
Mam nadzieję, że da się to czytać.