Witam, podczytuje Wasze forum i postanowiłam opisać swoją sytuację i poprosić o radę bo juz się kompletnie pogubiłam. Jesteśmy w związku z męzem 7 lat, 4 lata po ślubie. Mamy 2 letnia córeczkę. Na początku października oświadczył mi że się u niego uczucie wypaliło, że nie wie co do mnie czuje i chciałyby sie rozstać. Mówił, że nikogo nie ma. W sumie na mnie zwalał winę, że za rzadko się kochaliśmy, że nie dbałam tak o dom jak on by chciał itp Zgodził się iść na terapię. Jednak po wizycie u znajomych, gdzie się upił wyznał po powrocie do domu, że mnie zdradzał, że mnie nie kocha. Rano nic nie pamiętał. Tuż przed wejsciem do gabinetu na terapie wyznał, że on terapii nie chce, że nie czuję nic. Przyznał sie do zdrad i winą za nie obarczył mnie. Nadal twierdził,że nikogo nie ma, że mamy dać sobie czas do końca roku. Przez ten czas był dzień że dawał mi nadzieję bo wspominał coś o przyszłości. Ja nie zaczynałam rozmowy o rozstaniu bo wiem że to mnie by dużo kosztowało. Widziałam że z kimś pisze bo telefon nosił zawsze przy sobie czego wcześniej nie robił. Na noc go wyłączał, u ustawił pin. W nowy rok wpadła na pomysł żeby wyciągną z telefonu jego kartę sim i włożyć inna bez blokady. No i odkryłam smsy z sylwestra bo pozostałe wykasował. Jak to kocha pewną M.... jak to ma nadzieję że przyszły rok będzie lepszy i będą wreszcie razem. To że kocha tamtą nie przeszkadzało mu kochać sie ze mną. Wiem,że się tym upokarzam ale miałam nadzieję, że czyniąc to coś w nim obudzę. Jestem głupia i żałosna wiem. Odkryłam w międzyczasie tożsamość kochanki. Pracują razem. Jest rozwódką ma 8 letnią córkę. A i mój maz ma też wirtualną przyjaciółkę, której się radzi . Widziałam ich tylko jedną rozmowe na fb . Mąz pisał o swoich wątpliwościach a ona,że ma sioę nie wahać , że życie jest za krótkie by nie zaznać w nim takiego szczęścia, że ma sie nie przejmować rodzicami bo oni i tak kiedyś odejdą z tego świata. Ze ma mi dać tabletki nasenne jak jeszcze nie śpię by mogli swobodnie pisać. Pytał czy krzywdzi w temnn sposób rodzinne a ona że ma piękną duszę która umiera w tym zasranym świecie. Wiem, kim ona jest, ma męża 2 córeczki. Mam ochotę powiedzieć tej przyjaciółce co o niej myślę. Nie wiem co czuje do mojego meża, czy walczę ze starchu przed samotnością ? pewnie tak . Może nie bęziemy już razem ? Jestem załamana, biorę jakieś psychotropy. To w miarę pozwala mi funkcjonawać w pracy. Ale już pomału wysiadam. Nawet córeczka nie daje mi pocieszenia. Nie mogę pojąc tego wszystkiego jak on to może robić swojej ukochanej córeczce. Jak widział że z jego strony coś sie psuje czemu nie rozmawiał ze mną nie próbował ratować naszego małżeństwa.Napisałam tak pokrótce i chaotycznie moje ostatnie 3m m-ce zycia
margo - czy Mąż wie, że Ty wiesz o kochance?
Margo22, zapisz się na terapię, walcz o siebie zanim całkiem stracisz energię i chęć do życia. Mąż, który mówi żonie w twarz, że jej nie kocha, że ją zdradził i że trochę chce tej relacji ("dajmy sobie czas do końca roku") a trochę nie ("nie chcę terapii"), powinien zobaczyć przed twarzą środkowy palec i pójść z torbami. Co to ma być? Jakiś okres próbny? Masz teraz udowadniać mu, że jesteś warta bycia jego żoną? Próbował w ogóle rozmawiać z Tobą wcześniej, skoro byłaś taką fatalną gospodynią i jeszcze fatalniejszą kochanką? Pewnie nie.
Niezależnie od tego, jak bardzo będziesz się starać go zadowolić, nic nie wskórasz, bo on już dokonał wyboru. Teraz po prostu będzie szukał pretekstów do zracjonalizowania sobie odejścia od Ciebie. Będzie więc prowokował kłótnie i wpędzał Cię w poczucie winy.
Mąż tej wirtualnej "przyjaciółki" tez powinien znaleźć sobie d**ę na boku, to od razu zmieniłby jej się światopogląd, co oczywiście niczego nie zmienia w Twojej sytuacji.
Przede wszystkim nie zdradzaj się przed mężem z wiedzą jaką posiadasz. Zabezpiecz dowody, sms-y, rozmowy i w żadnym wypadku nie kontaktuj się, ani z kochanką, ani z ową "przyjaciółką", niczego nie osiągniesz, a on będzie tylko bardziej uważał.
Nie walcz o niego, stracisz tylko czas i zdrowie.
Dobrze Ci tu radzą, żebyś zajęła się sobą i dzieckiem, poszukaj pomocy u terapeuty.
Poszukaj wsparcia u bliskich, zabezpiecz finanse i puść go wolno, to najlepsze, co możesz w tej sytuacji zrobić.
Kochanka tak łatwo go nie puści, roztoczy przed nim wszystkie swoje "atuty", zanim przyjdzie czas na codzienność, a on jest w amoku, nie myśli tą głową co trzeba.
Niestety wiele (bez urazy, wiadomo, że nie wszystkie) samotnych kobiet/matek, mimo, że same doznały kiedyś krzywdy, w pogoni za chłopem i dla szczęścia własnego, bez skrupułów potrafią rozwalić cudzą rodzinę.
Pamiętaj jednak, że głównym sprawcą Twojego nieszczęścia jest mąż.
Bądź wobec niego obojętna, przestań się starać, ustal z nim sprawy finansowe, kontakty z dzieckiem, (nie bój się) i poproś, żeby się wyprowadził.
Mieszkając razem z nim, znosząc jego obojętność, słuchając zarzutów wobec siebie, przyglądając się jego ukrytemu romansowaniu - wykończysz się.
Nie na darmo mówią - co z oczu to i z serca.
Jak słyszę, jak facet albo kobieta pisze, że się wypaliła, to mnie nerwy biorą na takie głupie gadanie...
Wypalić to się może świeczka... a tu ewidentnie ludzie robią sobie z miłości i słowa kocham... ścierę.
smallange - czy Mąż wie, że Ty wiesz o kochance?
Powiedziałam mężowi że domyślam sie że kogoś ma. Powtarzałam tak zanim sie upewniłam. Wydawało mi sie że nikt nie zostawi rodziny, czy mówi o wypaleniu uczuć bez pojawienia się tych uczyć do kogoś nowego. Pewnie sie oszukiwałam ale powtarzałam mu,że wydaje mu sie,że mnie nie kocha, bo nie można przestać kogoś kochać tak z dnia nadzień tylko że to nowe uczucie jest świeże i latają feromony, które pewnie w naszym związku przegonione przez codzienność, praca, dom obowiązki i czystą chemię przestały. Ale on cały czas mnie zapewnia że nikogo nie ma. Myślę,że boi się opinii że porzuca żonę dla kochanki.
pop_corn]Margo22, zapisz się na terapię, walcz o siebie zanim całkiem stracisz energię i chęć do życia. Mąż, który mówi żonie w twarz, że jej nie kocha, że ją zdradził i że trochę chce tej relacji ("dajmy sobie czas do końca roku") a trochę nie ("nie chcę terapii"), powinien zobaczyć przed twarzą środkowy palec i pójść z torbami. Co to ma być? Jakiś okres próbny? Masz teraz udowadniać mu, że jesteś warta bycia jego żoną? Próbował w ogóle rozmawiać z Tobą wcześniej, skoro byłaś taką fatalną gospodynią i jeszcze fatalniejszą kochanką? Pewnie nie.
Niezależnie od tego, jak bardzo będziesz się starać go zadowolić, nic nie wskórasz, bo on już dokonał wyboru. Teraz po prostu będzie szukał pretekstów do zracjonalizowania sobie odejścia od Ciebie. Będzie więc prowokował kłótnie i wpędzał Cię w poczucie w
Dopiero przed wczoraj znalazłam jego rozmowę z jakoś kobietą , gdzie już w październiku pisał,że kocha inna a ze mną jest chyba z przyzwyczajenia. Przez te 3 miesiące urządził mi piekło na ziemi dając nadzieję i odbierając ja. Potrafił mi dogadywać, jak coś nie było po jego myśli, że się nie staram. Jak chciałamc ać mu np buzi na dowiedzenia odwracał głowę,ze nie czuje takiej potrzeby. A na początku roku oświadczył że miałam szansę i jej nie wykorzystałam. Zapytałam czego nie zrobiłam niby a on że np nie przyszłam do niego żebyśmy się kochali. Chore... Wiew tylko dlaczego ja nie potrafi tego przeciąc. Wiem że mnie to niszczy
josz , poszłam na terapię. Byłam na jednym spotkaniu narazie. Te rozmowy które udało mi się przejrzeć zabezpieczyłam
paulo71 wyjaśnij mi z punktu widzenia faceta czy można kogoś przestać kochać bo mu jakaś laska w głowie zakręciła. Jak w każdym związku mieliśmy problemy, małe dziecko mój powrót do stresującej pracy ale kurcze on też ideałem nie był.
Sama siebie nie rozumiem . jak mogę czuć coś jeszcze do człowieka, który tak mnie zranił, który podeptał buciorami wszystko w co wierzyłam co było dla mnie najważniejsze . Nie wiem może to strach przed samotnością. Poza nim i córką nie am nikogo tak bliskiego. rodzice nie żyją rodzeństwa niestety nie mam. Mam znajomych, dalszą rodzinę ale myślę że minie chwilowe zatroskanie i wiadomo każdy wróci do swojego zabieganego życia .
Wiecie ja nie potrafię przestać o niego dbać. Robię mu herbatę jak wróci zmarznięty itp On nawet miał pretensję że w niedziele rano jak wstał nie miał herbaty bo przecież zawsze robiłam. Tego właśnie nie rozumiem jak już mnie nie kocha ok ale po co tak mnie dręczy. Nie wydawał mi sie tak okrutnym człowiekiem. Jak ja mogłam tak się pomylić w ocenie człowieka
Wiele żon będących w analogicznej sytuacji, walczy rozpaczliwie o męża i czasem udaje się im zatrzymać w domu wiarołomnego.
Tylko, czy na prawdę można cieszyć się potem szczęśliwym życiem, żyjąc u boku zdrajcy, który nie przyznaje się do winy, do tego za swoją zdradę (do której i tak się nie przyzna, choćby go przypalali), czy "wypalenie się" obarcza winą żonę?
Jaki pożytek jest z takiego męża, który zostaje z łaski, będąc przekonany, że stracił "miłość życia" w postaci kochanki?
Uważam, że w Twoim przypadku, na ten moment, walka jest bez sensu.
Stracisz zdrowie, a i tak czujesz się już upokorzona tą sytuacją.
Masz pracę i poradzisz sobie sama. Na tym się teraz skoncentruj, jak zorganizujesz sobie życie bez niego.
Pytania; dlaczego, jak mogłam się tak pomylić - odłóż na bok i tak nie znajdziesz na nie odpowiedzi.
Na Twoim miejscu kazałabym mu się wyprowadzić do tej która czeka na niego z otwartymi ramionami i udami, skoro taki zakochany, a jednocześnie woli opiekować się i wychowywać cudze dziecko kosztem swojego.
Tym samym dasz mu sygnał, że wiesz, a ile wiesz i skąd, tego nie musisz mu zdradzać.
Postaw go przed faktem dokonanym, bądź twarda, jednocześnie powiadom najbliższych o jego zdradzie, właśnie dlatego, że tak mu zależy, żeby zachować twarz.
Nie upokarzaj się już i nie skacz wokół niego. Miej swoją godność.
Poradzisz sobie.
Dzięki Wam wszystkim za te słowa. Wiecie niby w teori wszystko wiem, wiem,że ja to powinnam zakończyć. Wtedy poczułaby, że ja coś kontroluje a nie jak pionek, który on przestawia z konta w kont. No właśnie w teorii... Jak znaleźć w sobie tą siłę by to wszystko przeciąć jeśli głupie serce ma jeszcze nadzieje ...
margo sytuacja bardzo podobna do mojej. U mnie też mąz sie wypalil, ze mnie nie kocha, tez ciagle twierdzil ze nikogo nie ma, klamal w zywe oczy. Staralam sie go przekonac zeby dal nam szanse, zebysmy sprobowali na nowo, ze mamy córkę, ze pokonamy wszystko. Nie dal sie przekonac, ciagla hustawka, jednego dnia byl miły, drugiego juz chamski. Myslalam ze sie wykonczę. Powiedzial mi ze wynajal mieszkanie, ale ciagle mieszkal z nami. Po kilku dniach nie wytrzymałam, kazalam mu sie wyprowadzic, wszystko na spokojnie, bez emocji. Spakowal sie i poszedł. Juz na drugi dzien zaczal pisac czy moze przyjsc do córeczki, ciagle nowe preteksty wymyslal. Byłam nieugieta, mialam taki zal w sobie, ze jak on mogl to wszystko nam zrobic. Ani razu nie odezwalam sie do niego pierwsza. Od jego wyprowadzki minęły niecale 2 tygodnie. Dwa dni temu przyszedł do córki i oswiadczyl mi ze jednak chce wrocic, ze teskni. Na moje zdziwienie dodal ze przeciez mial tylko wszystko przemyslec, ze wcale nie chcial nas opuszczac. No ale to juz osobny temat... Moja rada? Karz mu sie wyprowadzic, niech idzie skoro tak chce byc nagle kawalerem, niech sie bawi. Ty zajmij sie sobą. Ja tez balam sie jak to bedzie a gdy sie wkoncu wyprowadzil - poczulam ulgę. Powiedzialam rodzinie, przyjaciolom, zapewnili mi wsparcie ale sama bylam mocno zdziwiona ze tak naprawde jest mi lepiej bez niego... nie musze walczyc z wiatrakami bo taka to była ostatnio walka.
Dziewczyna31 czyli jestesci razem?
Powiedzialam mezowi by sie wyprowadzil. Narazie szuka czegos do wynajecia,rozpytuje znajomych. Jak ja mam sie zachowac po jego wyprowadzce?On by chcial wpadac do coreczki,kiedy tylko ma wolne. Wiem dla niej to by byloby pewnie dobre ale czy dla mnie?
Poza tym nie moge zrozumiec jego zachowania,dlaczego odchodzac niszczy wszystko za soba,moje wspomnienia ,piekne chwile,moje poczucie bezpieczenstwa. Mowiac np ze zdradzal mnie bo bylam kiepska w lozku,ze pewnie to nie byla milosc bo jakby kochal mnie to by mnie nie zdradzal . Po tym jak ostatnio sie kochalismy choc wedlug niego uprawialismy sex,powiedzial nie rob sobie nadziei wiesz ze dla mnie to tylko sex ja odp ze dla mnie nie. Poczułam sie jak zbity pies,upasc nizej juz chyba nie zdalam. Dosyc,ze mnie zostawia to jeszcze chce upokozyc
Traktuję Cię tak, bo wie że może. Dlaczego mu na to pozwalasz ? Pokaż mu pazury!Nie chodzi mi o to, abyś rozpętywała między Wami wojnę, ale uświadom go stanowczo, że nie będziesz tolerować takiego zachowania. Chcę odwiedzać córkę oczywiście ma do tego prawo, ale Ty przestań chodzić przy nim jak zbity pies, pokaż mu obojętność, której się nie spodziewa. Możesz go zostawić z córką samego i wyjść na ten czas do koleżanki, czy na spacer, albo powiedzieć jemu aby gdzieś ją zabrał.
Dlaczego mu na to pozwalam,nie wiem.. Mam teorie,ze to z powodu niskiego poczucia wlasnej wartosci. Gdybym byla wazna sama dla siebie to pewni bym na to wszystko nie pozwolila. Mam tendencje do brania winy na siebie i on to skutecznie wykorzystuje .
Ale życie masz jedno i musisz o siebie zawalczyć!
josz , poszłam na terapię. Byłam na jednym spotkaniu narazie. Te rozmowy które udało mi się przejrzeć zabezpieczyłam
paulo71 wyjaśnij mi z punktu widzenia faceta czy można kogoś przestać kochać bo mu jakaś laska w głowie zakręciła. Jak w każdym związku mieliśmy problemy, małe dziecko mój powrót do stresującej pracy ale kurcze on też ideałem nie był.Sama siebie nie rozumiem . jak mogę czuć coś jeszcze do człowieka, który tak mnie zranił, który podeptał buciorami wszystko w co wierzyłam co było dla mnie najważniejsze .
Zadałaś mi pytanie a więc Ci odpowiadam.
Przestał Cię kochać bo zakręciła się lafirynda... normalny facet, który kocha swoją żonę to nie zdradza, nie szuka innej na boku, nie włazi z kulfonem tam gdzie nie potrzeba..
Czy facet może przestać kochać swoją kobietę, tak, dlaczego: tu mogą być różne przyczyny.... jak ona będzie flejtuch, będzie się kłócić z byle powodu, odwalała sceny a rozmowa nie powoduje zmian wtedy tak się może stać... facet po prostu może nabrać niechęci być z taką kobietą.
Wyczytałem w którym poście, że byłaś kiepska w łóżku.... hmm..a on co, ogier.... chwila, to jeśli to prawda, że w łóżku byłaś kiepska, to on jeszcze bardziej gorszy od ciebie... dlaczego: bo powinien Cię nauczyć, popracować nad tym, abyś była lepsza.... chyba, że on jakieś wyuzdane miał potrzeby, jakieś zboczone to entej....
A co on ją kocha, bo mu dała lepiej.... jeździ na nim i taki szczęśliwy... dla mnie to głupi.
Rozumiem Cię dobrze, sam to przechodziłem w młodym wieku... tylko u mnie to odwrotnie....
No cóż, też moją byłą małżonkę kochałem, ale ona mnie nie.... życie mi się wtedy zawaliło.
Dzisiaj jest podobnie.... to znowu ona poszła, ale mówiła że kocha, że mnie nie zostawi, że będziemy zawsze razem, miał być ślub...... owszem odbył się , ale nie ze mną.
Cóż, moja historia jest wyjątkowa.... ale mniejsza o to....
Do miłości nie przymusisz, jeśli nie chce , to niech sobie idzie.... może kiedyś to zrozumie.
Wiedz, że dobre dni mijają, sielanka zanika, staje się codzienność, zaczynami widzieć wady, i robi się klops.
Czasem byli nasi partnerzy dopiero się budzą... ale już jest za późno.... wtedy sobie uświadamiają, że zrobili błąd.
Rzadko bywa, aby ludzie zdradzający byli szczęśliwi w nowych swoich związkach. Jeśli już, to najwidoczniej we wcześniejszym nie znaleźli tego coś, albo sami zostali źle potraktowani..
Nie mniej , na czyjeś krzywdzie szczęścia nie zbuduje...."nie rób bliźniemu swemu, co tobie nie miłe"
A więc może tak się stać, że jego nowa panna go zdradzi i dozna szoku... albo go zostawi. Nieraz trzeba na to czasu, lat.
Uważam. Żyj tak, aby innych nie ranić.
Rozumiem, że ktoś nie chce z kimś być, źle się czuje ale rozmawia, a rezultatów pozytywnych nie widać, to odchodzi, ale nie zaczyna od dupy strony... jak to jedna tutaj forumowiczka napisała.