Potrzebuję rady!
Pewna Pani przychodzi do naszych dzieciaków, kiedy jesteśmy w pracy. JEDYNYM jej obowiązkiem jest: zabawa z małym (w domu i na podwórku) i podkarmienie ich, coby z głodu nie padli. Jedynymi zastrzeżeniami i wskazówkami dla niani było tylko to, że chłopcy mają kategoryczny zakaz ruszania naszych laptopów i komputera, gdy nas nie ma w domu, oraz to, że mały ma alergię na mleko, pyłki, miód, kakao i orzechy.
Niedawno nasz 3-latek zawiesił mojemu partnerowi konto w grze przez internet. Podczas naszej nieobecności. Komputer zahasłowaliśmy. Ponownie zastrzegłam, że chłopaki nie mogą ruszać komputerów, gdy nas nie ma. Mówiła, że to nie ona, a jeszcze starszy potwierdził, że "ciocia" nie włączała komputera. W międzyczasie okazało się, że niańka zaczyna nam w domu sprzątać. Powiedziałam, ze ma tego NIE ROBIĆ, bo to jest mój dom i po pierwsze głupio mi, że jeszcze jest to na jej głowie, tym bardziej, że nie płacę jej za sprzątanie,a po drugie nie znoszę, jak ktoś rusza moje rzeczy, czy grzebie mi po domu w poszukiwaniu mopa. Odpowiedziała mi, że "jej się nudzi". Ale zastrzegłam i poprosiłam ją, by tego nie robiła. No i później wyszło, czemu jej się tak u nas w domu nudzi!
Ostatnio włączając laptop, przejrzałam historię. YouTube i "Świnka Peppa" były włączone od 9:13 (wychodziłam z domu przed 9) do prawie 13 (do praktycznie powrotu partnera) przez cały zeszły tydzień! Nie powiem, ciśnienie podniosło mi się dość mocno. Najbardziej zdenerwował mnie fakt, że niańka włącza laptop młodszemu, kiedy starszy jest w szkole, żeby przypadkiem jej nie podkablował. W weekend bardziej się "wysila" bo jest starszy, to trochę z nimi porysowała.
Chłopcy potrafią się razem bawić, więc dała im piłkę i grali na podwórku. W domu bawili się w chowanego i wymyślali sobie zabawy w sklep, czy budowali "autostradę". No dzień jak dla nas idealny, nie wymagamy cudów na kiju. Tym bardziej, że chłopaki często nie potrzebują asysty dorosłego, kiedy są razem. Ale to, co na tygodniu się działo mocno podkopało moje zaufanie do niej.
Małemu wyskoczyły suche placki na nogach, brzuchu i ramionach, a wargi miał całe opuchnięte i obszczypane. Niańka oczywiście święta i zrzuca na mój proszek do prania.
Wczoraj wyszło przypadkiem, że mały jadł lane kluski na mleku (nianka wygadała się niechcący) i zjadł cały słoik moich orzechów (!) w miodzie (!!!), bo znalazłam go w śmieciach. Misiek przyznał, że mu ciocia dała przekąskę do "Świnki Peppy". Szlag mnie trafił. Ja dziecka karmię Allertekiem i nakazuję pić wapno, staramy się go wyprowadzić wraz z pediatrą z tego, a niańka mi go osłabia podając miód na sam początek sezonu pylenia!
Najbardziej mnie wkurza fakt, że kłamie i w nosie ma nasze zastrzeżenia. Orzechy w miodzie były schowane głęboko w półkach. Tak samo jak mąka na kluski lane. Wkurza mnie fakt, że grzebie nam po szafkach. Jej tłumaczeniem jest to, że niby znajduje to wszystko, kiedy szuka szmatki do przetarcia mebli- czyli dalej sprząta, mimo ,ze prosiłam, by tego nie robiła. Daje produkty, ktorych mały nie moze jeść nie z powodu mojego widzimisię- a ona ma to w nosie. Wkurza mnie to, bo wcale nie musi wymyślać,co im dać do jedzenia, bo ZAWSZE jest naszykowane to,co chłopaki mają w ciągu dnia zjeść.
Każda moja próba rozmowy kończy się kłamaniem w żywe oczy. Już sama nie wiem, jak mam do niej przemówić. Laptop i komputer już są zahasłowane. Ale nie chodzi o to, żeby przewidywać, co jej wpadnie do głowy i temu zapobiegać, tylko o to, żeby ona szanowała nas tak, jak my szanujemy ją. Nie nakazuję jej gotować, prać, sprzątać, czy wymyślać dziwne zabawy dla chłopców. Wystarczy, że będzie miała na nich oko, żeby się nie pozabijali i wymyśliła jakąś zabawę, kiedy nie mają co ze sobą zrobić. Kupuję jej ulubioną kawę, owocowe herbaty, partner przywozi dla niej świeże warzywa z targu + ma niezłą wypłatę, bo uważam, że trzeba płacić dobrze za opiekę nad dziećmi, żeby nie było kwasów i niesnasek.... ale kurcze,naprawdę tyle robimy, żeby był ok..a przez cały tydzień ciężko jej było kredki wyciągnąć, czy farby, czy plastelinę? No nie oszukujmy się to nie jest wymóg, któremu nie można sprostać.
Zwróciłabym jej uwagę nieco ostrzej, ale nie mam planu B, na wypadek, gdyby niańka się obraziła. Kiedyś mogłam na niej polegać, dogadywałyśmy się i sprawy stały między nami jasno. A teraz sama nie wiem,co o tym myśleć. Zastanawiam się, czy nie poszukać innej osoby do opieki nad chłopcami.
Cały czas biorę jednak pod uwagę to, że wcześniej tak nie było. Nawet uważam, że układ był idealny. A ostatnio jakbym miała w domu zupełnie obcą osobę
Co radzicie? Czy mam kolejny/ostatni raz przeprowadzić z nią rozmowę i zastrzec, że jeśli sytuacja się nie zmieni, będziemy zmuszeni poszukac innej osoby na jej miejsce? Obawiam się tylko ,ze po takim postawieniu sprawy więcej do nas nie przyjdzie.