Witam Cię Limetko 
dziekuję za wpis w moim wątku. czytając wszystko to,co napisałas- mogę napisac jedynie krótko,że zgadzam się z większością Twych słów... Ludzie często zapominaja,że życie nie polega jedynie na "braniu i oczekiwaniu,że coś się dostanie" ( nie mówię tu o kwestiach materialnych, ale - dzieleniu się, dawaniu czegoś innym ludziom od siebie... Róznica pokoleń nie ma znaczenia... Człowiek czasem,choćby i spędzał całe dnie w gronie ludzi- i tak często może czuć się samotny... Dotyka ona ludzi w różnym wieku, wystarczy spojrzeć na liczbę osob,które logują się na róznych portalach tylko po to,by z kimś porozmawiać i by ktoś pomógł wypełnić im pustkę,jaką w zyciu pozostawili po sobie inni ludzie... 
Jeśli chodzi o mnie - nie probuję / nie staram się pomagać nikomu na siłe oczekując tego,że dana osoba będzie musiała czuć się wobec mnie w jakiś sposób zobowiązana i nie jest to beziteresowne działanie... U mnie sprawa wygląda tak,że w zależności od sytuacji staram się służyć wsparciem,ramieniem do wypłakania itp... nie mogę ,nie chcę i nie potrafię patrzec obojętie na ludzką krzywdę . Bez znaczenia,czy jest to sprawa związana z samopoczuciem czy innymi kwestiami. Nie myśle o tym ani nie podchodzę tez do tego w ten sposób,że "ok,dzisiaj pomogę Tobie,ale pamietaj,by nie zostawić w potrzebie mnie,gdy sama bede tego potrzebowac'. Nie myślę o tym.. Dla mnie najwazniejsze jest,by pomóc ludziom odzyskac równowage i wpływac na ich samopoczucie pozytywnie...
Zastanawiam się,czy sytuacja, w jakiej sie znalazłam nie jest skutkiem mojej naiwności,ale tego (choć staram się wyzbyć-również nie potrafię z siebie wykorzenić) . Jestem chyba zbyt wielką idealistą i skutki tego sa jakie są....
Prawda jest też taka,że nie każdy czlowiek jest "zły" i trzeba probowac az może uda się w końcu natrafić na osoby podobne do siebie,jak i w tym wypadku
. Od kiedy pamiętam- zawsze osoby starsze ode mnie o 20-30 lat twierdziły,że bardzo dobrze się ze mną rozmawia i jestem wyjątkowo dojrzała emocjonalnie,co zaciera różnice pokoleń w komunikacji.... Mi osobiście równiez zawsze lepiej rozmawialo się ze starszymi od siebie ludźmi, każda znajomośc uczyłą mnie nowej madrości życiowej,której osoby w moim wieku- (większość) zbyt wiele nie posiadają... ale to chyba skutek przeżyć i doświadczeń (zwłaszcza tych przykrych z przeszłości),gdyż ponoć cierpienie uszlachetnia... cieszę się,jeśli potrafię dac sobą choć chwilę szczęścia i usmiechu innym ludziom
. Jednak przykro mi,że o swoje szczęscie nie mam na tyle pewności siebie,by walczyć w pełni i z czasem zawsze wszystko tracę.... Nie wierzę w siebie i chyba to jest tego powodem 
Pozdrawiam również i życze pięknego,słonecznego dnia
( u mnie się tak nie zapowiada,jednakże jestem dobrej myśli,że nim dzień się skonczy-słońce choć na chwilę wyjdzie zza chmur
)