Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 29 ]

Temat: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Na pewno tak.... Ja sama to robię.Nie są to wielkie rzeczy- raczej drobiazgi.
Ale tu poczytałam sobie o ludziach,którzy naprawdę bardzo zaangażowali się i finansowo i emocjonalnie, weszli w te wszystkie "ściemy" a potem...
Poczytajcie o Oli:
http://czarodziejka-ola.blogspot.ie/

Czy ktoś kto żywi się współczuciem,empatią,kto nie potrafi bez tego żyć jest normalny i bezpieczny w kontaktach?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Jak mogę to pomagam osobom, które znam tylko z Internetu, ale rzadko finansowo. Mam wystarczająco dużo osób, które tego wymagają w swoim otoczeniu. Uważam, że tak jest lepiej.

3

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Zdarzało mi się, zawsze to były osoby, które dłuższy czas znałam, rozmawiałam z nimi, z reguły też poznałam osobiście, chociaż zdarzyło mi się zaproponować pożyczkę kumplowi, który nie mógł przyjąć propozycji pracy, bo nie stać go było na kupno garnituru, a tak się akurat złożyło, że chociaż dużo rozmawialiśmy przez net, to osobiście się wówczas jeszcze nie znaliśmy. Sam mi wtedy pisał, że jestem głupia tongue ale ja mam w sobie żyłkę hazardzistki i czasami mam ochotę postawić coś na swoją znajomość ludzi. Śmieszna sprawa, bo jeszcze się na takiej pomocy nie przejechałam, za to zdarzyło się, że bliska osoba, którą znałam całe lata w realu naciągnęła mnie na wcale nie małą kasę.

Zdarzyło się też, że mnie kompletnie obcy człowiek zaproponował pomoc, tylko na podstawie tego, co przeczytał o mnie na internetowym forum. Udało mi sie bez niej, ale muszę przyznać, że sama propozycja była niesamowitym zastrzykiem energii do działania dla mnie w sytuacji która... no cóż - może nie byla beznadziejna, ale wyglądała nieciekawie.

Zaglądam też na forum e-papierosowe i tam swego czasu były organizowane akcje charytatywne, kiedy ktoś z forumowych kolegów miał kłopoty, chorobę w rodzinie albo coś takiego. Niejednokrotnie licytujący przebijali kilkanaście razy wartość licytowanych przedmiotów, a jeden mój znajomy, właściciel nieźle prosperującej firmy, miał manierę zakładania multikont i licytowania samemu ze sobą, jeśli uznał, że kwota jest niewystarczająca. ;-)

Niemniej na tym samym forum co rusz pojawiają się sępy, które wprost piszą "dajcie mi, bo ja nie mam, a chcę", z reguły mało kto jest wyrywny do pomocy.

Sprawę taką jak tej Oli z tematu też znam, z jeszcze innego forum, a co istotne było to forum nie dość, ze spore, to jeszcze stali użytkownicy byli dość mocno ze sobą zżyci. Dziewczyna też chorowała na raka i w pewnym momencie "umarła" - "jej brat" zarejestrował się na forum, żeby o tym napisać, oczywiście posypały się kondolencje, część osób zaczęło pisać wspominki i... wtedy sprawa się rypła, bo okazało się, że różne osoby słyszały sprzeczne ze sobą historie: dziewczyna podawała najróżniejsze rodzaje raka, jednej osobie pisała, że siedzi w szpitalu, innej że w domu, jednej, że jest dziewicą i nigdy nie miała chłopaka, innej opisała dramatyczną historię, jak to została prostytutką, żeby mieć na leczenie etc. ;-) "Brat" też naturalnie się okazał podpuchą, po prostu dziewczyna (albo i nie dziewczyna, nie wiadomo) po prostu uznała, że wyssała już dość emocji z jednego forum i chciała zakończyć pobyt z hukiem.

4 Ostatnio edytowany przez Iceni (2014-02-27 14:14:49)

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Hehe, przeciez już się chyba nawet diagnozuje cos takiego jak "zespol Munchausena przez internet"

Jeżeli ktos wyludza korzysci to jedno, ale samo wymyslanie chorob w celu wywolania okreslonego zainteresowania to już inna bajka, pod chorobe psychiczna podchodzaca.

Jeżeli taka osoba sama o pomoc prosi, to już dokonuje przestepstwa, jeżeli pomoc jest jedynie "skutkiem ubocznym" to nawet trudno winic "oszusta". I przyznam, ze czasem czytam takie historie z pewnym zafascynowaniem i niedowierzaniem, i mnie dziwi dlaczego ludzie bywaja tak naiwni.

No i owszem, natknelam się już na wiele takich historii w sieci i pomagam ostroznie, i nigdy finansowo (chyba, ze jest to fundacja itp.  )
Ale jak mogę, to pomagam smile

5

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
gojka102 napisał/a:

Czy ktoś kto żywi się współczuciem,empatią,kto nie potrafi bez tego żyć jest normalny i bezpieczny w kontaktach?

Nie jest
Dlatego z biegiem czasu zrobiłam się oschła, na krzywdę innych.

Ja sama wiele razy pomogłam innym, dalej to robię, bo wiem, że część z piszących osób, faktycznie potrzebuje pomocy.
Ale już (na szczęście) się nie angażuję.

Wiecie, co było najgorsze w tym wszystkim? To, że potrafiłam pomóc innym, a sobie nie.
No i przede wszystkim to, że każdy wiedział, że może na mnie liczyć, a jesli ja czegoś potrzebowałam, zostawałam z tym wszystkim sama...

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Finansowo nie koniecznie, nigdy nie ma 100% pewności, że to uczciwa osoba i nie chce nas okraść. Jeśli chodzi o pomoc emocjonalną, wsparcie to jeśli mogę to chętnie pomogę. Staram się natomiast nie angażować emocjonalnie.

7

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Najlepiej kierować się intuicją. Ludzie potrafią manipulować nami. Tak w realu jak w Internecie.

8

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Ja napiszę z punktu widzenia tej drugiej strony, obdarowanej..
Jestem mamą trójki dzieci, od sierpnia 2013r mieszkam z rodzicami - odeszłam od męża. Nie będę tu opisywać powodów, ale miałam je - dzięki temu m in w miniony poniedziałek dostałam rozwód z orzeczeniem winy męża..
Chciałam napisać, że po tym jak odeszłam, mój mąż postanowił mnie ukarać za to i nie łożył na utrzymanie dzieci. Ja nie miałam początkowo pracy, utrzymywali mnie rodzice. Nie mogłam jednak zapewnić dzieciom chociażby wyprawki szkolnej. Mam natomiast znajome, internetowe - z wieloma z nich nie widziałam się nigdy, bo mieszkają w Irlandii czy Norwegii, albo na drugim końcu Polski. Jednak gdy opowiedziałam o tym co mnie spotkało, wspólnie zrobiły zakupy dla moich dzieci i wysłały do mnie przesyłkę. Wsparły mnie także finansowo. Obecnie powoli staję na nogi, mam pracę, ale spłacam długi męża i utrzymuję trójkę dzieci, bo mąż nadal na nie nie łoży. Zawsze jednak wiem, że są osoby, które choć nigdy mnie nie widziały, wspomogą mnie w trudnych chwilach. Przykre jest to, że wiele osób wykorzystuje dobroć innych - tym bardziej cieszę się, że ktoś obdarzył mnie zaufaniem i okazał mi ogrom wsparcia.

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Moze sie dolacze do tematu.Otoz autor watku i jako jedy na osoba,mam na mysli Gojke pomogla mi na tyle ile mogla w sprawie ciuszkow.A ze finasowo tez nie stoje najlepiej to tez oplacila ta paczke bo nie mialam za co,aczkowiek pozniej na konto placilam nalezna sume.Jestme bardzo wdzieczna za okazana pomoc.Gojka ma corke a ja mam 2 chlopcow  to tez nie bylo wiele chlopiecych ubran mimo to bardoz ucieszyla mnie ta paczka ,a zabawkami ucieszyly sie dzieci.Jednakze jezeli chodzi o pomoc nadal jest potrzebna w postaci ubran dla dzieci,mozliwe jakby znalazly sie dla mnie bylabym wdzieczna.Napisalam watek w ogloszeniach, pomoc dla moich dzieci ,tam sa wszystkie potrzebne informacje,w razie pytan lub watpliwosci mozna do mnie napisac wiadomosc email.Pozdrawiam serdecznie.

10

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Pomagałam, ale nie finansowo. Może to nie było nic wielkiego, ale często udzielałam (nieraz miesiącami) korepetycji przez internet, jednego znajomego przygotowywałam do matury, bo nagle się obudził - miał jakoś 24 lata, napisałam dwie prezentacje maturalne, a kilka kolejnych sprawdziłam. Mam spore grono bliskich znajomych z internetu - z pewnej gry big_smile - i mimo powszechnie krążących na ich temat niezbyt pochlebnych opinii (gier, nie znajomych), mogę na nich liczyć. Chociażby, jak wsiadłam do złego pociągu i o 3 w nocy wylądowałam w Łodzi, nie znając tam nikogo - taki właśnie znajomy na mój telefon od razu wyszedł po mnie na dworzec i mnie przechował.

11

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Ostatnio o Czarodziejce Oli był nawet artykuł w Polityce - generalnie o naciąganiu ludzi na akcje charytatywne.

Ja pomagam takim ludziom, ale udzielając im wsparcia raczej emocjonalnego, psychicznego. Nie wsparłabym finansowo osoby lub organizacji, której nie znam.

12

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Ja pomagam od roku zupełnie za free jednej biednej rodzinie nie stać ich na opiekunkę są na skromnych rentach mają swoje dzieci , ale One mają swoje życie , Od jakiegoś czasu zaczynam się zastanawiać czy dobrze robię pomagając im czy Oni czasami już mnie nie wykorzystują a co z ich dziećmi w domu rodzice mi robią z tego awantury nikt dziś nie pomaga bezinteresownie ... Ja jestem jednak inna ale już sama się zorientowałam , ze VCi ludzie mnie wykorzystują do swoich celi latać z nią do lekarza i gotować ok ale Ja mam sprzątać po ich psie itp. Lubię pomagać ale moi rodzice mama też jest schorowana czy ich córka by pomogła mojej mamie pewnie nie....  Nie umiem wybrnąć z tej sytuacji zbiera się we mnie by im w końcu coś powiedzieć ...

13

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Flores, może poćwicz stawianie jasnych granic? "Mogę przypilnowac dziecka, kiedy musicie jechać do lekarza, ale nie będę sprzątaczką albo kucharką.", tak przykładowo oczywiście? Myślę, że teraz, jak już ich do tego przyzwyczaiłaś, to może być problem ze zmianą zasad, ale generalnie myślę, że to nie musi być na zasadzie czarno-białe, albo pomagam i mnie wykorzystują, albo nie pomagam w ogóle, wystarczy tylko jasno określić zasady, robić to od razu jak coś Ci się nie spodoba i konsekwentnie się tego trzymać.

14

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Jak dzwoni telefon to go nie odbieram dopiero za jakiś czas odzwaniam i mówię , ze nie mogłam Ja chyba ich za mocno przyzwyczaiłam i zbiera mi się na rozmowę z nimi od jakiegoś czasu ale nie potrafię z nimi rozmawiać chyba o tym ale muszę to zrobić bo weszli mi już chyba na głowę lubię pomagać ludziom bo wtedy czuję się spełniona ale czasami to jest uciążliwe ....

15

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Witajcie. Ja znowu mam obok siebie znajoma, mamę dwojki dzieci, która traci wzrok. Musi leczyć się prywatnie, bo nie robią przeszczepów siatkowki. Ma swiatlowstret i masę innych dolegliwosci. Na lewe oko nie widzi, prawe niedowidzi, zama nieoperacyjna z uwagi na stan oka. Też utrzymują się z jej renty i pensji meza, która na prawdę jest niska, bo musi ja wozić i brać wolne. Zeby funkcjonować musi kupić okulary. I żeby nie kredyt jakoś by jeszcze było. (Kredyt wziety jak nic nie zapowiadało problemów, zeby dolizyc do kupna mieszkania). A teraz niestety koszty dojazdu z Łomży do Lublina  200, wizyta 230. Wizyta u optometrysty plus znów dojazd. Okulary 1918 (wycenę widziałam i wszystkie dokumenty). I powiedzcie, jak żyć w naszym kraju? Z PFRON nie może nic zyskać bo leczy się prywatnie. Jak zaprzestanie leczenia straci wzrok, bo oczy są w takim stanie, ze musi być pod stałą kontrola przynajmniej raz w miesiącu. Szpital nie ma dla niej propozycji. Chca utrzymać to lewe oko, żeby możliwy był przeszczep siatkowki. Ogólnie jak nie ma rokowań ludzie nie bardzo pomagają, bo nie ma np. wyceny operacji, szansy. A ona  musi się leczyć, bo ma małe jeszcze dzieci. Pożyczyła czesc pieniędzy po nas,znajomych, ale weź teraz wyciągnij 2 tys. Czasem dzieci nie mają co jeść, to ja jak mogę pomagam. Tylko to się ciągnie już ponad rok, od kiedy nie może dorabiać. Do tej pory dobijala to jedno oko redagowaniem tekstow, bo zawsze mowila, ze poki widzi i moze to musi.A teraz nawet na światło sztuczne nie może patrzeć, bo ma bole oczu i lzawienie.Fotochromy działają tylko w słońcu. Nie ma mowy o pracy przed komputerem. I co? Widzę, że jest bliska załamania, ale nie skarży się. Byla gotowa podjac prace,ale zaden zaklad pracy chronionej nie potrzebuje takiego pracownika. Zal dzieciaczkow, jej tez zal, bo co oni winni, ze tak a nie inaczej sie zadzialo z jej oczami. Ja próbuję coś myśleć, ale szczerze, to tylu miała znajomych i każdy udaje, że nie widzi. A ona tym bardziej nie prosi. Takie rzeczy się czuje. Wielu z nich zawsze pomagała w rozliczeniach z podatku, ale tego się pamięta.
Rozmawiamy szczerze i powiedziała mi ostatnio, że najgorsza to bezradność i strach, że nagle znów się tak pogorszy, że  trzeba będzie jechać i pożyczać, bo nie ma się nic.
Czasy mamy takie, że niestety 100 zł to pikus. Kupisz i zaraz nie ma.
Moim zdaniem warto pomagać, chociaż nie zawsze mamy możliwości. (Ja akurat mam niewiele więcej emerytury od jej renty i jest o ciągnie sama).... A jeśli ktoś ma ochotę, to osoba, która oczekuje pomocy powinna udowodnić swoją sytuację np.zdrowotna. Jest mnóstwo ludzi, którzy pomagają a dobro zawsze wraca. Takie moje zdanie.

16

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Dobro nie wraca. To banał wykorzystywany często przez osoby, które są roszczeniowe, chcą kogoś wykorzystać, same nie starają się aby ich sytuacja finansowa uległa poprawie poprzez własny wkład.
Karma też nie wraca.

17

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
Kleoma napisał/a:

Dobro nie wraca. To banał wykorzystywany często przez osoby, które są roszczeniowe, chcą kogoś wykorzystać, same nie starają się aby ich sytuacja finansowa uległa poprawie poprzez własny wkład.
Karma też nie wraca.

Każdy ma swoje, subiektywne, zdanie na ten temat. Teraz mi powiedz co niby może zrobić osoba, która fizycznie nie jest w stanie np. opłacić leczenia? Wiadomo, że osoby zdrowe, mogące isc do pracy moga wszystko zmienić. Jednak sa sytuacje, kiedy pomoc potrzebna jest już.
Znam wiele osób, którym wiecznie mało i najlepiej wszystko dac na tacy. Ale są też osoby, które "zapieprzaly" za wszelką cenę próbując iść do przodu, a i tak oszczędności szły na to, żeby po ludzku uslyszec kilka słów racjonalnej prawdy. Ogólnie dużo by mówić na temat naszego systemu pomocowego.
Moja mama leżała 8 lat po udarze i nie doczekała się dofinansowania z PFRON że względu na duże kolejki.  Wspomniana przeze mnie znajoma też nie może s stanie skorzystać, bo jest zmuszona leczyć się prywatnie inaczej licząc na NFZ już by nie widziała s ogole. Trzeba najpierw uzdrowić nasz chory kraj, może wtedy ludzie przestaną zachowywać się nieracjonalnie.
.

Moim zdaniem nie należy mierzyć wszystkich jedna miara.

18

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Mnie chodziło jedynie o ten wyświechtany banał, że dobro wraca.
Kończone nim są prawie wszystkie prośby o pomoc.
Po co?
Ludzi wrażliwych na nieszczęście innych nie trzeba zachęcać do pomocy w taki sposób.
Kto ma pomóc to pomoże bezinteresownie nie licząc na żadna nagrodę.
Tym bardziej, że tej nagrody w postaci powrotu uczynionego dobra nie będzie.

19

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Nigdy nie wiadomo co kogo w życiu spotka.  Wyswiechtanych banalow jest w życiu pełno.
Tak jak pisalam: dopoki nic sie w Polsce nie zmieni w kwestii opieki zdrowotnej, właśnie takie wyswiechtane banały  beda sie powtarzać w wielu apelach. Z punktu widzenia osoby potrzebujacej, jest to rodzaj "usprawiedliwienia" wystosowanej prosby. Ten, kto na prawdę potrzebuje pomocy, musi się zmagać z ogromnym zażenowaniem i determinacją. Wiele fundacji i osób, które tweetuja lub podbijają posty w mediach społecznościowych traktuje ten banał jako swoisty hasło reklamowe będące odpowiedzią na całe zło. Co nie znaczy, że dobro nie wraca. Jak nie od obdarowanej osoby, to w inny sposób. I chyba to nie chodzi o to, że ma wrócić, bo sama napisałaś, że nie trzeba zachęcać ludzi takimi banalami. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Podsumowujac: chcesz pomagasz, nie chcesz, nie robisz tego i pomijasz te  lotne banały z daleka.

20

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
aniarek napisał/a:

Witajcie. Ja znowu mam obok siebie znajoma, mamę dwojki dzieci, która traci wzrok. Musi leczyć się prywatnie, bo nie robią przeszczepów siatkowki. Ma swiatlowstret i masę innych dolegliwosci. Na lewe oko nie widzi, prawe niedowidzi, zama nieoperacyjna z uwagi na stan oka. Też utrzymują się z jej renty i pensji meza, która na prawdę jest niska, bo musi ja wozić i brać wolne. Zeby funkcjonować musi kupić okulary. I żeby nie kredyt jakoś by jeszcze było. (Kredyt wziety jak nic nie zapowiadało problemów, zeby dolizyc do kupna mieszkania). A teraz niestety koszty dojazdu z Łomży do Lublina  200, wizyta 230. Wizyta u optometrysty plus znów dojazd. Okulary 1918 (wycenę widziałam i wszystkie dokumenty). I powiedzcie, jak żyć w naszym kraju? Z PFRON nie może nic zyskać bo leczy się prywatnie. Jak zaprzestanie leczenia straci wzrok, bo oczy są w takim stanie, ze musi być pod stałą kontrola przynajmniej raz w miesiącu. Szpital nie ma dla niej propozycji. Chca utrzymać to lewe oko, żeby możliwy był przeszczep siatkowki. Ogólnie jak nie ma rokowań ludzie nie bardzo pomagają, bo nie ma np. wyceny operacji, szansy. A ona  musi się leczyć, bo ma małe jeszcze dzieci. Pożyczyła czesc pieniędzy po nas,znajomych, ale weź teraz wyciągnij 2 tys. Czasem dzieci nie mają co jeść, to ja jak mogę pomagam. Tylko to się ciągnie już ponad rok, od kiedy nie może dorabiać. Do tej pory dobijala to jedno oko redagowaniem tekstow, bo zawsze mowila, ze poki widzi i moze to musi.A teraz nawet na światło sztuczne nie może patrzeć, bo ma bole oczu i lzawienie.Fotochromy działają tylko w słońcu. Nie ma mowy o pracy przed komputerem. I co? Widzę, że jest bliska załamania, ale nie skarży się. Byla gotowa podjac prace,ale zaden zaklad pracy chronionej nie potrzebuje takiego pracownika. Zal dzieciaczkow, jej tez zal, bo co oni winni, ze tak a nie inaczej sie zadzialo z jej oczami. Ja próbuję coś myśleć, ale szczerze, to tylu miała znajomych i każdy udaje, że nie widzi. A ona tym bardziej nie prosi. Takie rzeczy się czuje. Wielu z nich zawsze pomagała w rozliczeniach z podatku, ale tego się pamięta.
Rozmawiamy szczerze i powiedziała mi ostatnio, że najgorsza to bezradność i strach, że nagle znów się tak pogorszy, że  trzeba będzie jechać i pożyczać, bo nie ma się nic.
Czasy mamy takie, że niestety 100 zł to pikus. Kupisz i zaraz nie ma.
Moim zdaniem warto pomagać, chociaż nie zawsze mamy możliwości. (Ja akurat mam niewiele więcej emerytury od jej renty i jest o ciągnie sama).... A jeśli ktoś ma ochotę, to osoba, która oczekuje pomocy powinna udowodnić swoją sytuację np.zdrowotna. Jest mnóstwo ludzi, którzy pomagają a dobro zawsze wraca. Takie moje zdanie.

Piszesz, że małe dzieci nie mają czasem co jeść. Ty im jak możesz to pomagasz. A jak nie możesz to co? Nie jedzą?
Dzieci mają 500+ to chyba w pierwszej kolejności na ich wyżywienie te pieniądze powinny być wydane i ta suma powinna wystarczyć aby nie chodziły głodne.

Pensja męża jest niska bo musi wozić żonę. Ile razy w miesiącu ja wozi? czy nie może tego wolnego brać z urlopu? Czy nie może pracować dodatkowo w wolnym czasie, w weekendy, popołudniami? Albo wyjechać z miejsca zamieszkania gdzie lepiej płacą nawet za granicę a wożenie żony do lekarza zlecić komuś, zapłacić za to, poprosić kogoś znajomego?
Wyższe zarobki za granicą pozwolą na to i nawet wyjdzie korzystniej.


Piszę to z pozycji chorej żony, która sama nie da rady dojechać do lekarza. Muszę mieć osobę towarzyszącą bo przy nawet takim wysiłku jak dłuższe chodzenie czasami tracę przytomność.  I nie zawsze do lekarza wozi mnie mąż.

21

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:

Witajcie. Ja znowu mam obok siebie znajoma, mamę dwojki dzieci, która traci wzrok. Musi leczyć się prywatnie, bo nie robią przeszczepów siatkowki. Ma swiatlowstret i masę innych dolegliwosci. Na lewe oko nie widzi, prawe niedowidzi, zama nieoperacyjna z uwagi na stan oka. Też utrzymują się z jej renty i pensji meza, która na prawdę jest niska, bo musi ja wozić i brać wolne. Zeby funkcjonować musi kupić okulary. I żeby nie kredyt jakoś by jeszcze było. (Kredyt wziety jak nic nie zapowiadało problemów, zeby dolizyc do kupna mieszkania). A teraz niestety koszty dojazdu z Łomży do Lublina  200, wizyta 230. Wizyta u optometrysty plus znów dojazd. Okulary 1918 (wycenę widziałam i wszystkie dokumenty). I powiedzcie, jak żyć w naszym kraju? Z PFRON nie może nic zyskać bo leczy się prywatnie. Jak zaprzestanie leczenia straci wzrok, bo oczy są w takim stanie, ze musi być pod stałą kontrola przynajmniej raz w miesiącu. Szpital nie ma dla niej propozycji. Chca utrzymać to lewe oko, żeby możliwy był przeszczep siatkowki. Ogólnie jak nie ma rokowań ludzie nie bardzo pomagają, bo nie ma np. wyceny operacji, szansy. A ona  musi się leczyć, bo ma małe jeszcze dzieci. Pożyczyła czesc pieniędzy po nas,znajomych, ale weź teraz wyciągnij 2 tys. Czasem dzieci nie mają co jeść, to ja jak mogę pomagam. Tylko to się ciągnie już ponad rok, od kiedy nie może dorabiać. Do tej pory dobijala to jedno oko redagowaniem tekstow, bo zawsze mowila, ze poki widzi i moze to musi.A teraz nawet na światło sztuczne nie może patrzeć, bo ma bole oczu i lzawienie.Fotochromy działają tylko w słońcu. Nie ma mowy o pracy przed komputerem. I co? Widzę, że jest bliska załamania, ale nie skarży się. Byla gotowa podjac prace,ale zaden zaklad pracy chronionej nie potrzebuje takiego pracownika. Zal dzieciaczkow, jej tez zal, bo co oni winni, ze tak a nie inaczej sie zadzialo z jej oczami. Ja próbuję coś myśleć, ale szczerze, to tylu miała znajomych i każdy udaje, że nie widzi. A ona tym bardziej nie prosi. Takie rzeczy się czuje. Wielu z nich zawsze pomagała w rozliczeniach z podatku, ale tego się pamięta.
Rozmawiamy szczerze i powiedziała mi ostatnio, że najgorsza to bezradność i strach, że nagle znów się tak pogorszy, że  trzeba będzie jechać i pożyczać, bo nie ma się nic.
Czasy mamy takie, że niestety 100 zł to pikus. Kupisz i zaraz nie ma.
Moim zdaniem warto pomagać, chociaż nie zawsze mamy możliwości. (Ja akurat mam niewiele więcej emerytury od jej renty i jest o ciągnie sama).... A jeśli ktoś ma ochotę, to osoba, która oczekuje pomocy powinna udowodnić swoją sytuację np.zdrowotna. Jest mnóstwo ludzi, którzy pomagają a dobro zawsze wraca. Takie moje zdanie.

Piszesz, że małe dzieci nie mają czasem co jeść. Ty im jak możesz to pomagasz. A jak nie możesz to co? Nie jedzą?
Dzieci mają 500+ to chyba w pierwszej kolejności na ich wyżywienie te pieniądze powinny być wydane i ta suma powinna wystarczyć aby nie chodziły głodne.

Pensja męża jest niska bo musi wozić żonę. Ile razy w miesiącu ja wozi? czy nie może tego wolnego brać z urlopu? Czy nie może pracować dodatkowo w wolnym czasie, w weekendy, popołudniami? Albo wyjechać z miejsca zamieszkania gdzie lepiej płacą nawet za granicę a wożenie żony do lekarza zlecić komuś, zapłacić za to, poprosić kogoś znajomego?
Wyższe zarobki za granicą pozwolą na to i nawet wyjdzie korzystniej.


Piszę to z pozycji chorej żony, która sama nie da rady dojechać do lekarza. Muszę mieć osobę towarzyszącą bo przy nawet takim wysiłku jak dłuższe chodzenie czasami tracę przytomność.  I nie zawsze do lekarza wozi mnie mąż.


Jej mąż pracuje na 3 zmiany. Policz, jeśli wozi ja 2 razy w miesiącu lub częściej. Myślisz, że za granicą zarabiają kokosy? Ona praktycznie nie widzi, do tego swiatlowstret. Musi mieć opiekę, dzieci też. Pisalam wyzej, ze maja jeszcze 3 lata kredyt, bodajże 1028 miesoeczniez wziety jak nie było problemów z jej zdrowiem. Musza sobie radzic, bo nie maja wyjscia. I wlasnie nie prosza.
Jeśli trzeba, wozi ja ktoś inny, ale z Łomży do Lublina sama jazda to 8 godzin. A wizyta trwa różnie, trzeba czekac, nawet prywatnie (badania, krople itp),więc tak czy inaczej cały dzień z głowy. A znowu aż się roi od pomocników, którzy od tak zawioza, ot tak pomogą.

22

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Nie bez powodu mawia się, że trzeba zjeść z kimś beczkę soli żeby go poznać...
Intuicja (o której ktoś tu pisał) bywa omylna.
Całe życie się nią kieruję, a zwiodła mnie tylko raz.
Bo są na tym świecie ludzie (mawiam o nich że "zabijesz zwierzę a siedzieć pójdziesz jak za człowieka") którzy nie mają uczuć wyższych (zwykle są nazywani psychopatami) którzy potrafią oklamać nawet najbardziej wyczuloną intuicję wink
Pocieszające jest to, że moja intuicja - raz oszukana - już się nigdy więcej nie da nabrać wink
Uczymy się... Na błędach niestety ale się uczymy...

23

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
aniarek napisał/a:
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:

Witajcie. Ja znowu mam obok siebie znajoma, mamę dwojki dzieci, która traci wzrok. Musi leczyć się prywatnie, bo nie robią przeszczepów siatkowki. Ma swiatlowstret i masę innych dolegliwosci. Na lewe oko nie widzi, prawe niedowidzi, zama nieoperacyjna z uwagi na stan oka. Też utrzymują się z jej renty i pensji meza, która na prawdę jest niska, bo musi ja wozić i brać wolne. Zeby funkcjonować musi kupić okulary. I żeby nie kredyt jakoś by jeszcze było. (Kredyt wziety jak nic nie zapowiadało problemów, zeby dolizyc do kupna mieszkania). A teraz niestety koszty dojazdu z Łomży do Lublina  200, wizyta 230. Wizyta u optometrysty plus znów dojazd. Okulary 1918 (wycenę widziałam i wszystkie dokumenty). I powiedzcie, jak żyć w naszym kraju? Z PFRON nie może nic zyskać bo leczy się prywatnie. Jak zaprzestanie leczenia straci wzrok, bo oczy są w takim stanie, ze musi być pod stałą kontrola przynajmniej raz w miesiącu. Szpital nie ma dla niej propozycji. Chca utrzymać to lewe oko, żeby możliwy był przeszczep siatkowki. Ogólnie jak nie ma rokowań ludzie nie bardzo pomagają, bo nie ma np. wyceny operacji, szansy. A ona  musi się leczyć, bo ma małe jeszcze dzieci. Pożyczyła czesc pieniędzy po nas,znajomych, ale weź teraz wyciągnij 2 tys. Czasem dzieci nie mają co jeść, to ja jak mogę pomagam. Tylko to się ciągnie już ponad rok, od kiedy nie może dorabiać. Do tej pory dobijala to jedno oko redagowaniem tekstow, bo zawsze mowila, ze poki widzi i moze to musi.A teraz nawet na światło sztuczne nie może patrzeć, bo ma bole oczu i lzawienie.Fotochromy działają tylko w słońcu. Nie ma mowy o pracy przed komputerem. I co? Widzę, że jest bliska załamania, ale nie skarży się. Byla gotowa podjac prace,ale zaden zaklad pracy chronionej nie potrzebuje takiego pracownika. Zal dzieciaczkow, jej tez zal, bo co oni winni, ze tak a nie inaczej sie zadzialo z jej oczami. Ja próbuję coś myśleć, ale szczerze, to tylu miała znajomych i każdy udaje, że nie widzi. A ona tym bardziej nie prosi. Takie rzeczy się czuje. Wielu z nich zawsze pomagała w rozliczeniach z podatku, ale tego się pamięta.
Rozmawiamy szczerze i powiedziała mi ostatnio, że najgorsza to bezradność i strach, że nagle znów się tak pogorszy, że  trzeba będzie jechać i pożyczać, bo nie ma się nic.
Czasy mamy takie, że niestety 100 zł to pikus. Kupisz i zaraz nie ma.
Moim zdaniem warto pomagać, chociaż nie zawsze mamy możliwości. (Ja akurat mam niewiele więcej emerytury od jej renty i jest o ciągnie sama).... A jeśli ktoś ma ochotę, to osoba, która oczekuje pomocy powinna udowodnić swoją sytuację np.zdrowotna. Jest mnóstwo ludzi, którzy pomagają a dobro zawsze wraca. Takie moje zdanie.

Piszesz, że małe dzieci nie mają czasem co jeść. Ty im jak możesz to pomagasz. A jak nie możesz to co? Nie jedzą?
Dzieci mają 500+ to chyba w pierwszej kolejności na ich wyżywienie te pieniądze powinny być wydane i ta suma powinna wystarczyć aby nie chodziły głodne.

Pensja męża jest niska bo musi wozić żonę. Ile razy w miesiącu ja wozi? czy nie może tego wolnego brać z urlopu? Czy nie może pracować dodatkowo w wolnym czasie, w weekendy, popołudniami? Albo wyjechać z miejsca zamieszkania gdzie lepiej płacą nawet za granicę a wożenie żony do lekarza zlecić komuś, zapłacić za to, poprosić kogoś znajomego?
Wyższe zarobki za granicą pozwolą na to i nawet wyjdzie korzystniej.


Piszę to z pozycji chorej żony, która sama nie da rady dojechać do lekarza. Muszę mieć osobę towarzyszącą bo przy nawet takim wysiłku jak dłuższe chodzenie czasami tracę przytomność.  I nie zawsze do lekarza wozi mnie mąż.


Jej mąż pracuje na 3 zmiany. Policz, jeśli wozi ja 2 razy w miesiącu lub częściej. Myślisz, że za granicą zarabiają kokosy? Ona praktycznie nie widzi, do tego swiatlowstret. Musi mieć opiekę, dzieci też. Pisalam wyzej, ze maja jeszcze 3 lata kredyt, bodajże 1028 miesoeczniez wziety jak nie było problemów z jej zdrowiem. Musza sobie radzic, bo nie maja wyjscia. I wlasnie nie prosza.
Jeśli trzeba, wozi ja ktoś inny, ale z Łomży do Lublina sama jazda to 8 godzin. A wizyta trwa różnie, trzeba czekac, nawet prywatnie (badania, krople itp),więc tak czy inaczej cały dzień z głowy. A znowu aż się roi od pomocników, którzy od tak zawioza, ot tak pomogą.

Nie będę się spierać, może i jest taka potrzeba aby do okulisty jeździć 2-3 razy w miesiącu i to aż tak daleko jak Łomża - Lublin jakby to bliżej nie było specjalistów, urządzeń do badania. I to nie tylko prywatnych ale i na NFZ.

24

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:
Kleoma napisał/a:

Piszesz, że małe dzieci nie mają czasem co jeść. Ty im jak możesz to pomagasz. A jak nie możesz to co? Nie jedzą?
Dzieci mają 500+ to chyba w pierwszej kolejności na ich wyżywienie te pieniądze powinny być wydane i ta suma powinna wystarczyć aby nie chodziły głodne.

Pensja męża jest niska bo musi wozić żonę. Ile razy w miesiącu ja wozi? czy nie może tego wolnego brać z urlopu? Czy nie może pracować dodatkowo w wolnym czasie, w weekendy, popołudniami? Albo wyjechać z miejsca zamieszkania gdzie lepiej płacą nawet za granicę a wożenie żony do lekarza zlecić komuś, zapłacić za to, poprosić kogoś znajomego?
Wyższe zarobki za granicą pozwolą na to i nawet wyjdzie korzystniej.


Piszę to z pozycji chorej żony, która sama nie da rady dojechać do lekarza. Muszę mieć osobę towarzyszącą bo przy nawet takim wysiłku jak dłuższe chodzenie czasami tracę przytomność.  I nie zawsze do lekarza wozi mnie mąż.


Jej mąż pracuje na 3 zmiany. Policz, jeśli wozi ja 2 razy w miesiącu lub częściej. Myślisz, że za granicą zarabiają kokosy? Ona praktycznie nie widzi, do tego swiatlowstret. Musi mieć opiekę, dzieci też. Pisalam wyzej, ze maja jeszcze 3 lata kredyt, bodajże 1028 miesoeczniez wziety jak nie było problemów z jej zdrowiem. Musza sobie radzic, bo nie maja wyjscia. I wlasnie nie prosza.
Jeśli trzeba, wozi ja ktoś inny, ale z Łomży do Lublina sama jazda to 8 godzin. A wizyta trwa różnie, trzeba czekac, nawet prywatnie (badania, krople itp),więc tak czy inaczej cały dzień z głowy. A znowu aż się roi od pomocników, którzy od tak zawioza, ot tak pomogą.

Nie będę się spierać, może i jest taka potrzeba aby do okulisty jeździć 2-3 razy w miesiącu i to aż tak daleko jak Łomża - Lublin jakby to bliżej nie było specjalistów, urządzeń do badania. I to nie tylko prywatnych ale i na NFZ.

Widzę, że zbaczamy od tematu. Przyjedzie Pani do Łomży i znajdzie Pani specjalistę, który zajmie się leczeniem oczu dziewczyny. Ja z Warszawy odeslali do Lublina, bo stwierdzili, że tam jest nieporównywalne inna opieka. Tylko nie wiem teraz o czym my dyskutujemy? O zasadności pomocy? Pełno jest ludzi, które sluza rada. Leczy się tam, gdzie jej realnie pomagają. A i tak niewiele da się zrobić.
Pomagam, bo znam ja i jej sytuację.
Nikogo nie prosze na tym forum o pomoc. Więc nie wiem co tu roztrzasac?. Nie jest Pani w jej sytuacji. Czy okulary, czy jakiekolwiek badanie tu w okolicy wiąże się z fofmulka "możemy zrobić ale na Pani odpowiedzialność", albo w ogóle się nie podejmuja.
Nie widziała Pani jej dokumentacji, więc proszę nie gdybac. Ludzie z podobnymi schorzeniami przyjeżdżają do Lublina z calej Polski. Prowadzi ja lekarka, ktorej ufa. Jej sprawa. Na około jest dużo ludzi, którym warto pomagać. Wszystko zależy od człowieka. Jeden będzie widział, drugi będzie udawał, że nie widzi, albo doszukiwal sie drugiego dna.  Tyle mam do powiedzenia.

25

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
aniarek napisał/a:
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:

Jej mąż pracuje na 3 zmiany. Policz, jeśli wozi ja 2 razy w miesiącu lub częściej. Myślisz, że za granicą zarabiają kokosy? Ona praktycznie nie widzi, do tego swiatlowstret. Musi mieć opiekę, dzieci też. Pisalam wyzej, ze maja jeszcze 3 lata kredyt, bodajże 1028 miesoeczniez wziety jak nie było problemów z jej zdrowiem. Musza sobie radzic, bo nie maja wyjscia. I wlasnie nie prosza.
Jeśli trzeba, wozi ja ktoś inny, ale z Łomży do Lublina sama jazda to 8 godzin. A wizyta trwa różnie, trzeba czekac, nawet prywatnie (badania, krople itp),więc tak czy inaczej cały dzień z głowy. A znowu aż się roi od pomocników, którzy od tak zawioza, ot tak pomogą.

Nie będę się spierać, może i jest taka potrzeba aby do okulisty jeździć 2-3 razy w miesiącu i to aż tak daleko jak Łomża - Lublin jakby to bliżej nie było specjalistów, urządzeń do badania. I to nie tylko prywatnych ale i na NFZ.

Widzę, że zbaczamy od tematu. Przyjedzie Pani do Łomży i znajdzie Pani specjalistę, który zajmie się leczeniem oczu dziewczyny. Ja z Warszawy odeslali do Lublina, bo stwierdzili, że tam jest nieporównywalne inna opieka. Tylko nie wiem teraz o czym my dyskutujemy? O zasadności pomocy? Pełno jest ludzi, które sluza rada. Leczy się tam, gdzie jej realnie pomagają. A i tak niewiele da się zrobić.
Pomagam, bo znam ja i jej sytuację.
Nikogo nie prosze na tym forum o pomoc. Więc nie wiem co tu roztrzasac?. Nie jest Pani w jej sytuacji. Czy okulary, czy jakiekolwiek badanie tu w okolicy wiąże się z fofmulka "możemy zrobić ale na Pani odpowiedzialność", albo w ogóle się nie podejmuja.
Nie widziała Pani jej dokumentacji, więc proszę nie gdybac. Ludzie z podobnymi schorzeniami przyjeżdżają do Lublina z calej Polski. Prowadzi ja lekarka, ktorej ufa. Jej sprawa. Na około jest dużo ludzi, którym warto pomagać. Wszystko zależy od człowieka. Jeden będzie widział, drugi będzie udawał, że nie widzi, albo doszukiwal sie drugiego dna.  Tyle mam do powiedzenia.

Pani wypowiadając się tutaj również zboczyła z tematu bo temat jest o pomocy osobom z internetu, zupełnie nieznajomym.
A Pani pisze o osobie, którą dobrze zna.

Ja pomagam osobom z internetu. Jednak staram się sprawdzić czy naprawdę nie mają możliwości tej pomocy uniknąć i czy wykorzystali własne możliwości polepszenia swojego bytu, czy nie nadużywają czyjejś życzliwości.

26

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:
Kleoma napisał/a:

Piszesz, że małe dzieci nie mają czasem co jeść. Ty im jak możesz to pomagasz. A jak nie możesz to co? Nie jedzą?
Dzieci mają 500+ to chyba w pierwszej kolejności na ich wyżywienie te pieniądze powinny być wydane i ta suma powinna wystarczyć aby nie chodziły głodne.

Pensja męża jest niska bo musi wozić żonę. Ile razy w miesiącu ja wozi? czy nie może tego wolnego brać z urlopu? Czy nie może pracować dodatkowo w wolnym czasie, w weekendy, popołudniami? Albo wyjechać z miejsca zamieszkania gdzie lepiej płacą nawet za granicę a wożenie żony do lekarza zlecić komuś, zapłacić za to, poprosić kogoś znajomego?
Wyższe zarobki za granicą pozwolą na to i nawet wyjdzie korzystniej.


Piszę to z pozycji chorej żony, która sama nie da rady dojechać do lekarza. Muszę mieć osobę towarzyszącą bo przy nawet takim wysiłku jak dłuższe chodzenie czasami tracę przytomność.  I nie zawsze do lekarza wozi mnie mąż.


Jej mąż pracuje na 3 zmiany. Policz, jeśli wozi ja 2 razy w miesiącu lub częściej. Myślisz, że za granicą zarabiają kokosy? Ona praktycznie nie widzi, do tego swiatlowstret. Musi mieć opiekę, dzieci też. Pisalam wyzej, ze maja jeszcze 3 lata kredyt, bodajże 1028 miesoeczniez wziety jak nie było problemów z jej zdrowiem. Musza sobie radzic, bo nie maja wyjscia. I wlasnie nie prosza.
Jeśli trzeba, wozi ja ktoś inny, ale z Łomży do Lublina sama jazda to 8 godzin. A wizyta trwa różnie, trzeba czekac, nawet prywatnie (badania, krople itp),więc tak czy inaczej cały dzień z głowy. A znowu aż się roi od pomocników, którzy od tak zawioza, ot tak pomogą.

Nie będę się spierać, może i jest taka potrzeba aby do okulisty jeździć 2-3 razy w miesiącu i to aż tak daleko jak Łomża - Lublin jakby to bliżej nie było specjalistów, urządzeń do badania. I to nie tylko prywatnych ale i na NFZ.

27

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:
Kleoma napisał/a:

Nie będę się spierać, może i jest taka potrzeba aby do okulisty jeździć 2-3 razy w miesiącu i to aż tak daleko jak Łomża - Lublin jakby to bliżej nie było specjalistów, urządzeń do badania. I to nie tylko prywatnych ale i na NFZ.

Widzę, że zbaczamy od tematu. Przyjedzie Pani do Łomży i znajdzie Pani specjalistę, który zajmie się leczeniem oczu dziewczyny. Ja z Warszawy odeslali do Lublina, bo stwierdzili, że tam jest nieporównywalne inna opieka. Tylko nie wiem teraz o czym my dyskutujemy? O zasadności pomocy? Pełno jest ludzi, które sluza rada. Leczy się tam, gdzie jej realnie pomagają. A i tak niewiele da się zrobić.
Pomagam, bo znam ja i jej sytuację.
Nikogo nie prosze na tym forum o pomoc. Więc nie wiem co tu roztrzasac?. Nie jest Pani w jej sytuacji. Czy okulary, czy jakiekolwiek badanie tu w okolicy wiąże się z fofmulka "możemy zrobić ale na Pani odpowiedzialność", albo w ogóle się nie podejmuja.
Nie widziała Pani jej dokumentacji, więc proszę nie gdybac. Ludzie z podobnymi schorzeniami przyjeżdżają do Lublina z calej Polski. Prowadzi ja lekarka, ktorej ufa. Jej sprawa. Na około jest dużo ludzi, którym warto pomagać. Wszystko zależy od człowieka. Jeden będzie widział, drugi będzie udawał, że nie widzi, albo doszukiwal sie drugiego dna.  Tyle mam do powiedzenia.

Pani wypowiadając się tutaj również zboczyła z tematu bo temat jest o pomocy osobom z internetu, zupełnie nieznajomym.
A Pani pisze o osobie, którą dobrze zna.

Ja pomagam osobom z internetu. Jednak staram się sprawdzić czy naprawdę nie mają możliwości tej pomocy uniknąć i czy wykorzystali własne możliwości polepszenia swojego bytu, czy nie nadużywają czyjejś życzliwości.


Napisalam wcześniej, że, jeśli osoby przedstawiaja dokumentację potwierdzającą ich stan, owszem, można pomoc i wielokrotnie pomagałam we wszelkiego rodzaju zbiórkach.
Nie można kogoś weryfikować miara taka, że powinni zrobic tak, jak ja bym to zrobila. To wielokrotnie ludzie wyczerpani fizycznie i psychicznie. Nie sposób pchać się z motyką na słońce. Są przypadki, kiedy wystarczy podać pomocną dłoń, a sytuacja się klaruje, jednak czasem to długi proces. Ma Pani racje, ze w większym mieście byloby latwiej. Tyle, że chcąc się wyprowadzić musieliby sprzedac mieszkanie, które, jeszcze finalnie, nie jest ich. Mozliwe, ze jesli sie sytuacja zdrowotna nie unormuje, to beda musieli to zrobic. Za granice trzeba jechac na dluzej i w dobre miejsce, chcac tu rzucic stala prace. (Jesli Pani ma takowe, chetnie przekaze informacje;) ). Dziewczyna musiałaby mieć stałą opiekę na miejscu. Ponadto do tego trzeba też mieć jakieś zaplecze finansowe.Wiem, że mają złożone dokumety do Fundacji "Kawałek nieba" i trwa ich weryfikacja. Nie zawsze jest tak prosto jak sie komus wydaje. Takie jest moje zdanie.

28 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2020-01-26 04:28:28)

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?
aniarek napisał/a:
Kleoma napisał/a:
aniarek napisał/a:

Widzę, że zbaczamy od tematu. Przyjedzie Pani do Łomży i znajdzie Pani specjalistę, który zajmie się leczeniem oczu dziewczyny. Ja z Warszawy odeslali do Lublina, bo stwierdzili, że tam jest nieporównywalne inna opieka. Tylko nie wiem teraz o czym my dyskutujemy? O zasadności pomocy? Pełno jest ludzi, które sluza rada. Leczy się tam, gdzie jej realnie pomagają. A i tak niewiele da się zrobić.
Pomagam, bo znam ja i jej sytuację.
Nikogo nie prosze na tym forum o pomoc. Więc nie wiem co tu roztrzasac?. Nie jest Pani w jej sytuacji. Czy okulary, czy jakiekolwiek badanie tu w okolicy wiąże się z fofmulka "możemy zrobić ale na Pani odpowiedzialność", albo w ogóle się nie podejmuja.
Nie widziała Pani jej dokumentacji, więc proszę nie gdybac. Ludzie z podobnymi schorzeniami przyjeżdżają do Lublina z calej Polski. Prowadzi ja lekarka, ktorej ufa. Jej sprawa. Na około jest dużo ludzi, którym warto pomagać. Wszystko zależy od człowieka. Jeden będzie widział, drugi będzie udawał, że nie widzi, albo doszukiwal sie drugiego dna.  Tyle mam do powiedzenia.

Pani wypowiadając się tutaj również zboczyła z tematu bo temat jest o pomocy osobom z internetu, zupełnie nieznajomym.
A Pani pisze o osobie, którą dobrze zna.

Ja pomagam osobom z internetu. Jednak staram się sprawdzić czy naprawdę nie mają możliwości tej pomocy uniknąć i czy wykorzystali własne możliwości polepszenia swojego bytu, czy nie nadużywają czyjejś życzliwości.


Napisalam wcześniej, że, jeśli osoby przedstawiaja dokumentację potwierdzającą ich stan, owszem, można pomoc i wielokrotnie pomagałam we wszelkiego rodzaju zbiórkach.
Nie można kogoś weryfikować miara taka, że powinni zrobic tak, jak ja bym to zrobila. To wielokrotnie ludzie wyczerpani fizycznie i psychicznie. Nie sposób pchać się z motyką na słońce. Są przypadki, kiedy wystarczy podać pomocną dłoń, a sytuacja się klaruje, jednak czasem to długi proces. Ma Pani racje, ze w większym mieście byloby latwiej. Tyle, że chcąc się wyprowadzić musieliby sprzedac mieszkanie, które, jeszcze finalnie, nie jest ich. Mozliwe, ze jesli sie sytuacja zdrowotna nie unormuje, to beda musieli to zrobic. Za granice trzeba jechac na dluzej i w dobre miejsce, chcac tu rzucic stala prace. (Jesli Pani ma takowe, chetnie przekaze informacje;) ). Dziewczyna musiałaby mieć stałą opiekę na miejscu. Ponadto do tego trzeba też mieć jakieś zaplecze finansowe.Wiem, że mają złożone dokumety do Fundacji "Kawałek nieba" i trwa ich weryfikacja. Nie zawsze jest tak prosto jak sie komus wydaje. Takie jest moje zdanie.

Sama dokumentacja to za mało.
Mogłabym pokazać swoją dokumentację medyczną. Choruję na kilka poważnych chorób, dostaję skierowania na ciągłe badania kontrolne w związku z tymi chorobami, przyjmuję leki za które muszę zapłacić kilkaset zł miesięcznie na co mam paragony.
Mogłabym to jakoś wykorzystać  i prosić o pomoc, Tak samo i mój mąż, który zamiast pracować mógłby powiedzieć, że musi się mną opiekować, nie może zostawić mnie samej w domu. I być może znaleźliby się ludzie, którzy zlitowali by się i pomogli.
Można naściemniać, że muszę tylko prywatnie bo w NFZ kolejki, lekarze lekceważą chorych itd.
I wielu ludzi tak robi.
Zetknęłam się w internecie z osobami, które owszem chorują same lub mają chorych bliskich. Pomocy lekarskiej leczenia naprawdę potrzebują.
Jednak byłyby w stanie przy odrobinie dobrej woli i trochę wysiłku dać radę same.
Ale po co się wysilać jak można coś dostać za darmo a zaoszczędzone pieniądze i czas przeznaczyć na przyjemności?


Wracając do opisanego przez Panią przypadku znajomej to czy zwracała się o pomoc do opieki społecznej? MOPS, Caritas, inne np. Szlachetna Paczka.
Są zapomogi, zasiłki celowe, mieszkaniowe, żywność, odzież, może darmowe obiady dla dzieci w szkole.
I dlaczego nie leczy się w NFZ aby uzyskać coś z PFRON? Przecież można leczyć się jednocześnie w NFZ i prywatnie.
Jak się zapisze do kolejki to kiedyś ze świadczenia skorzysta.

29

Odp: Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Z tego, co wiem, to stan jej oczu jest taki, że pomoc zwykle potrzebna jest już i na NFZ się nie podejmuja, bo nie ma realnej szansy poprawy. Nawet szpital w Lublinie  nie przedstawia propozycji leczenia.  Ma wpisane stale kontrole w poradni rejonowej. Ale tu w Lomzy w przychodni to juz w ogole nie wiedza co z nia zrobić. 
Miala wyrobione na miejscu i okulary nie nadaja się, bo niby na siedzaco ok, a wstaje, obraz sie rozjezdza. (Ma cos przeciw regule, ale nie potrafie tu powiedzieć co).  Po drugie nie zawsze są szkla. Te z zabarwieniem medycznym nie mieszcza się w jakiejś skali, trudno mi powiedzieć. Niby czytałam ta opinie, ale nie bardzo umiem ja Pani powtórzyć. Problem jest prywatnie, a na NFZ wyraznie mowia, ze nie podejma sie, chyba, ze na jej odpowiedzialnosc. Byla z tym swistkiem w PFRON z pania z MOPS. Ta rozklada rece.
Ogólnie jeśli chodzi o NFZ, to czekała 8 miesięcy na operację wymiany oleju i probe powtórnego przyłożenie siatkowki, ale odwołali ja, bo szpitalowi nie oplacalo sie ruszac oka. Miala skierowanie od swojej doktor i ta powiedzials, ze gdyby wtedy wymienili olej to nie byloby takich komplikacji jak teraz.  Fakt leczenia prywatnego wynika z tego, że ma już jedno oko i to ledwo funkcjonujące. I starają się je utrzymać. Drugie też, żeby możliwy był przeszczep. Nerw wzrokowy jeszcze działa. Tak dokładnie nie umiem wytłumaczyć, ale z tego co zrozumiałem o to chodzi.
Jej dokumenty są porozsylane po różnych ośrodkach. Jest tez w stałym kontakcie odnosnie mozliwosci uczestniczenia w badaniach klinicznych.

Dzieciaki będą miały obiady od stycznia, bo wcześniej dochód przekraczal im o groszowe sprawy, ale jednak. Tu akurat z nia bylam to ta Pani powiedziała, że za mało by godne żyć, a za dużo by uzyskać świadczenie.
Ona ogólnie nie prosi nikogo.
Jeśli do tej pory sama sobie radziła, a teraz nie bardzo może, to jej tez, myślę, ciężko o cokolwiek prosić. Szukają rozwiązania że szkłami, bo te niemedyczne niekoniecznie beda spelnialy funkcje, jaka spelnialyby te medyczne.
Jeśli chodzi o MOPS, to przeciez zna kryteria i jest swiadoma, ze nie zawsze moze otrzymac pomoc. Jest tez świadoma ograniczeń. Chcąc coś załatwić musi być z opiekunem. I zwykle jak z nia jestem, to slysze i widze jakie jest ogolne podejscie. Aktualnie czeka na rozpatrzenie dokumentów o zmianę stopnia niepełnosprawności. Myślę, że będzie ok.
W poniedziałek idę z nia odnosnie obiadów dla dzieci i zasilku celowego właśnie na szkla te drugie z zaciemnieniem. Wszystkie dokumenty juz zaniesione. Czeka na opinie, czy jest sens je robić. Optometrystka prowadzi ja juz kilka lat i jest w kontakcie z jej doktof. Mialy w piatek radzic co robic. Jeśli je wyrobi i pomogą, być może będzie jej łatwiej bez bolu  funkcjonować.

Ja, gdybym sama nie chciała, mnie też by pewnie nie prosiła.  Ale jeśli oferuje pomoc sama, to takiej osobie łatwiej ja przyjąć. A i zaufać łatwiej, jeśli się kogoś zna.  I to akurat nie jest pomoc finansowa. Czasem podrzuce cos do domu dzieciakom.

Posty [ 29 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Czy pomagacie ludziom,których znacie tylko z internetu?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024