Od jakiegoś czasu podejrzewam męża o zdradę. Na początku były to tylko moje wewnętrzne rozterki, ale teraz potrafię mu to wyrzucić prosto w twarz. reaguje zazwyczaj gniewem, wściekłością, ale czasem po prostu zmienia temat - coś tam burknie, jakby się lekko zażenował- ale wiadomo- to moja subiektywna ocena, więc na początek kilka faktów:
Takie wyrzuty z mojej strony zaczęły się jak zaczął namiętnie oglądać pornole - używał mojego kompa i nie kasował historii - stąd wiedziałam - zaczęłam robić mu awantury, bo komp mi nawalał i inne takie, aż do czasu jak jakaś znajoma stwierdziła- lepiej jak ogląda pornole, niż ma Cię zdradzać...więc ok - zaczęłam przymykać oko- ale od czasu do czasu przeglądałam sobie te jego historię seks-stron i odkryłam, że wchodził na stronę jakieś panienki do towarzystwa z naszej miejscowości- coś ala czat, czy coś tam - to było dla mnie jednoznaczne - zrobiłam mu awanturę - odkręcił, że niby z ciekawości, chciał sprawdzić co jest na tej stornie i takie tam - oczywiście z głupim uśmieszkiem na ustach - i chyba od tego czasu zaczęłam dokładniej analizować jego zachowanie - coraz więcej zdarzało się "dziwnych sytuacji":
- zmienił nawyki seksulane - ok- może pod wpływem tych pornoli
- czasem (niby w zartach) coś tam powie, że coś robie nie tak nazwijmy to w zakresie technik seksulnych - a ja sie pytam- to kto robi ci to dobrze, a on wtedy ze tylko sie tak droczy - a potem i tak nalega na nazwijmy to - dany rytuał seksualny - wiec nie kumam, skoro robie to zle, to po co mu na tym zalezy? - dodam, że mi akurat nie sprawia to wielkiej przyjemności, wiec wcale nie przeczce ze robie to "dobrze" :)
- nieraz ma mega apetyt na seks, a nieraz jakby był "zmęczony - jego praca polega na tym, że widzimy się tylko w weekendy, może tą praca jest zmęczony...
- czasem głupkowato komentuje moją fizyczność - nie jestem może seksbombą, ale wiem, że nadal mogę podobać się facetom - kiedyś tego nie robił, a nie uważam, żebym się aż tak fizycznie zmieniła - raz podoba mu się, że mam troszkę więcej ciałka ( mój współczynnik BMI jest idealny:) - a innym razie głupio stwierdził- ale ci d... przytyła - co w sumie jest faktem, ale jak go tak podkreśla to mnie zwyczajnie irytuje
- kiedyś rozmawialiśmy ze sobą całymi godzinami- pierwsze co robiliśmy po przebudzeniu to telefon do siebie, rozmawialiśmy do zaśnięcia, w każdej wolnej chwili - teraz coraz częściej dzwoniąc do niego - z kimś innym "namiętnie" gada - niby z kolegami z pracy (czasem po pół godz nie mogę się dodzwonić, a i nie zawsze oddzwania- tłumaczy, że niby nie widział - że to wina zestawu głośnomówiącego
- to samo- kilka razy chciałam sprawdzić sobie z kim tak gadał, jak tak nie mogłam się do niego dodzwonić - a np jak się dodzwoniłam to zadawałam "spontanicznie" pytanie z kim gadał- nigdy nie mogłam zweryfikować czy mówił prawdę, bo niestety tych połączeń nie było w rejestrze - jak go o to pytałam dlaczego skasował - wybuchał gniewem, że wymyślam, że skąd ma niby wiedzieć - pewnie cos mi sie pokreciło- a ja nawet zaczełam sobie zapisywac te dni i godz zeby potem sprawdzić - więc ewentualnie znowu mozna to zwalić na zestaw głosnomowiący:)
- nie ma w ogóle wysłanych sms, a odebranych tez ma jak na lekarstwo i to stare jakieś - kiedyś chyba miał - na pewno miał więcej od kumpli- teraz wcale- no tak, ale skoro tyle z nimi gada - od razu napiszę - nie uważam nic złego w tym, że sprawdzam jego telefon, skoro on ze mną też postępuje nie fair - ja nie mam nic przeciwko by sobie zobaczył jak coś go interesuje, bo nie mam nic do ukrycia - jesteśmy małżeństwem od kilkunastu lat - skoro nawet zniżki z OC mam po mężu, to niby czemu nie mam znać jego historii korespondencji?
- czesto w te weekendy gdzieś wybywa na godzinkę lub dwie- no niby jakieś tam konkretne sprawy, ale kiedyś tak nie było - i tu historyjka- ostatnio tak wybył z rana i wrócił cały uchachany - a ja - poczułam damskie perfumy - w sumie z uśmiechem, bo nie wiedziałam co o tym myśleć (może przesadziłam) - coś tam mu w żartach zasugerowałam - a on na mnie naskoczył - wyjaśnie, że jestem osobą, która ma węch bardziej wyczulony niż większość osób - serio - i on o tym wie - mógł zwyczajnie powiedzieć - przecież byłem tam i tam , obsługiwała mnie jakaś babka- może przeszło - on mnie masakrycznie zwyzywał - no tak, ale jeśli faktycznie obsługiwał go jakaś panienka...
- parę razy zauważyłam dziwne zadrapania na jego ciele (no drpię go czasem, może to moje były) i raz - dałabym głowę - że malinki- udawał, że nie wie o co mi chodzi - malinek nie robie - twierdził, że to pewnie jakieś uczulenie - były to w sumie bardziej plamy - może w tej oznace przesadziłam - ale były jakieś czerwone plamy na torsie i w natłoku pozostałych rzeczy - nie dziwicie się, że wzięłam to za malinki
- nosił w portfelu prezerwatywy - zrobiłam awanturę - wytłumaczył, że zbarał jak jechaliśmy w gości, co by sobie żonkę na wyjeździe bzyknąć - jak zrobiłam awanturę to wyjął
- nic mu nie pasuje, wszystkiego się czepia, wyzywamy się nawzajem - po czym - jak ręką odjął - zachowuje się jak przykładny mąż i twierdzi, że nawet mnie kocha- odejść nie chce- jak już to mówi, że ja mam odejść, ale jak kiedyś powiedziałam mu coś tam dosadnie, to zobaczyłam łzy w jego oczach, po czym jak mi się głupio zrobiło, że jestem taką krową - znowu stał się obojętny = ale ja już ma dość tych upadków i wzlotów
w międzyczasie urodziło nam się kolejne dziecko, ja chwilowo zrezygnowałam z pracy na pełnym etacie, więc nasze dochody zmalały - zaczęły się awantury o kasę, bo zaczął zarabiać więcej ode mnie - przedtem było odwrotnie - wspominam o tym, bo uważam, że to istotna sprawa w naszych relacjach - ale ja nie tracę kasy na lewo i prawo - wręcz przeciwnie i gdybym wiedziała, że tak będzie kopnęłabym go w cztery litery jak byłam niezależna fnansowo, bo już wtedy bywały niesnacki między nami
z tego wszystkiego zrobiłam się też okropna - coś jak baba w totalnej depresji - czasem mi się nie chce o siebie zadbać, leżę do południa, sprzątam powierzchownie, zaniedbuję siebie, siedzę w necie calymi dniami (wiem że to też było przyczyną naszego rozpadu, ale myślę, że siedzenie w necie było już rezultatem rozkłądu naszego małżeństwa - ale nie mam zapuszczonego domu, a jak chcę robię się na bóstwo i staję się perfekcyjną panią domu i kochanką idealną - ostatnio tak zrobiłam - i co - on obojętny jeszcze bardziej niż jak olewam - a pokłóciliśmy się znowu o totalny duperel- typu filiżanka pozostawiona po wypitej kawie - dosłownie- po jej zdegustowaniu! dodam, że on nie jest prefekcjonistą - a od innych czyli mnie wymaga zachowań idealnych
jednym słowem nic mu nie pasuje, a do tego dziwnie się zachowuje
ciągle go wypytuje o te zdrady- nie kryję się już z tym, że go podejrzewam, wiec z jednej strony nie dziwie sie ze ma dosc- aaa-- on też niby w żartach gada coś na temat mojego domniemanego gacha - ja nigdy nie zdradziłam- żeby nie było wątpliwośći:)
aaaa- i był czas, że mocno- niby w żartach sugerował mi, że powinnam znaleź sobie kochanka - ale na moje pytanie, czy on ma - odpowiadał, że nie - zresztą wiem, że favcet i tak się nie przyzna
Raz powiedział i że kogoś ma - rozryczałam się, potem powiedziałam, że niech wynosi się z naszego życia i takie tam - to się wystraszył i z takim pokornym śmiechem przytulił do siebie ze słowami- "no co Ty, zartowałem , tak ciągle pytasz, to powiedziałem Ci co chcesz usłyszeć"...innym razie po jakimś programie o zdradach olśniło mnie, że może on nie ma żadnego romansu, a tylko ma jakąś panienkę lub panienki do bzykania - jakoś tak w rozmowie- dużo w sumie rozmawiamy o wszystkim i o niczym - poruszyłam z nim temat takich dziewczyn, co się spotykają z facetami, że niby bez zobowiązań no i oczywiście nie mogłam się powstrzymac się by nie zasugerować mu, że moze on jest w takiej znajomości...przecież to tylko seks - najpierw niby w zartach przekornie potwierdził, a potem jak zaczełam hipotetycznie opowiadac o tym jak takie związki postrzegają te dziewczyny, że przecież ona moze nawet byc w nim zakochana - nagle zmienił temat - i to było bardzo dziwne - poczułam,że jet bardzo dziwne- taka kobieca intuicja - i podsumowując już - własnie ta kobieca intuicja podpowiada mi, że mnie zdradza...
a o co mi chodzi - może ktoś był w podobnej sytuacji - niektórzy twierdzą, że właśnie podstawową oznaką zdrady jest własnie nieustanna krytyka ze strony partnera, inni, że jak tak się cały czas zdradę podejrzewa, to w końcu zdradzi...
z drugiej strony - zastanawiam się, czy ja przypadkiem nie chciałabym, żeby mnie zdradzał- mam chyba dość tego związku tych jego fochów, nastrojów- tak tak - to facet ma fochy w tym związku! - a jakbym miała czarno na białym, że mnie oszukuje, to nie byłoby zmiłuj - wypad i już - a tak - nie wiem jak się od niego uwolnić - bo niech wybaczy, ale nie odejdę z gromadką dzieci w momencie kiedy nie mam własnych środków na utrzymanie - tak mam chociaż mieszkanie...
a już na koniec dodam - że tak naprawdę to zależy mi byśmy tworzyli prawdziwy partnerski związek - ja chcę być po prostu szczesliwa i mimo wszystko uważam, że mogłabym z nim byc - wiem dziwna jestem...