chodzę z moim chłopakiem 2 lata. Bardzo dobrze się ze sobą czujemy, świetnie się razem bawimy, spędzamy ze sobą dużo czasu, bardzo się kochamy jestem w stanie oddać za niego życie, zdarzają się nieporozumienia lecz tak jest w każdym związku. Jednak w tegoroczne święta zdarzyła się bardzo dziwna sytuacja... Pojechaliśmy w nasze bezludne ulubione miejsce. Jest tam na swój sposób pewna magia, taki nasz mały intymny świat. Chcieliśmy spędzić razem trochę czasu sam na sam, jednak on posunął się za daleko... Gdy położyłam się na kocyku czekając aż do mnie dołączy zaczął się dziwnie zachowywać. Trochę agresywnie rzucił się na mnie i dotykając mnie i zawijając sukienkę, zaczął ściągać rajstopy i całując w co popadnie. zaczęłam na niego krzyczeć i piszczeć lecz on wcale nie chciał przestać (chyba myślał że tylko udaje niedostępna...). Zaczęłam się szarpać, wyrywać. Jednak to nie pomagało wiec strzeliłam go i krzyczałam na niego po czym zdjęłam szpilki i rozwścieczona zaczęłam iść w kierunku miasta (czyli jakieś 5-6km) on oczywiście mnie dogonił wypytując o co mi chodzi. Rozpłakałam się z tego wszystkiego. On wsiadł w samochód i jechał tuż przy mnie namawiając mnie do podwiezienia. żeby tego było mało co jakiś czas zatrzymywał się przed emną krzycząc na mnie i wściekając się na wszystko do o koła (dziwnie to wyglądało) chyba poniosły go emocje... na początku prosił mnie żebym z nim pojechała, później zaczął krzyczeć a na koniec nawet używał przeciwko mnie siły i chciał na chama wepchać do samochodu... oczywiście moja urażona duma nie pozwoliła mi na to, doszłam te kilka km do domu. oczywiście po drodze też były perypetie bo jacyś inny panowie chcieli mnie podwieść a on oczywiście szalał z zazdrosci (choć się na pewno by do tego nie przyznał)....
następnego dnia przyszedł do mnie z kwiatami i zaczął przepraszać za swoje zachowanie, nie chciałam przyjąć tych kwiatów choć on twierdził że są ona na nasza rocznice (i faktycznie tyle było róż co miesiecy) jednak wyrzuciłam je za nim gdy wychodził, on przyniósł je z powrotem , jednak ja po jego odejściu wyrzuciłam je do kosza, tego samego dnia oznajmiłam mu ze nasz związek dobiegł końca...
nie wiem co mam teraz zrobić... KOCHAM go wulgaryzm mocno powiedziałam mu że jesteśmy przyjaciółmi, jednak mi jego bardzo brakuje... śni mi się nocami nie wiem jak mam sie teraz zachować ciągle o nim myślę
chcę dodać że dzień przed tą sytuacja rozmawialiśmy o tym że potrzebuje fizycznych doznań, że potrzebuję od niego czułości, delikatnosci i wsparcia a nie seksu ...:(
w tej całej sytuacji poczułam się jakby próbował mnie zgwałcić...
i co teraz?