Witam,
Od jakiegos czasu czytam posty na tym forum i powiem szczerze ze niektore historie bardzo mnie zainteresowaly inne poruszyly, dlatego postanowilam opisac swoja historie i prosic o jakie kolwiek rady, bo powoli mnie to wszystko przerasta.
A wiec tak od kilku lat jestem mężatką, zawsze myslalam ze raczej szczesliwa ale wszystko zmienilo sie odkad poznalam JEGO...
Poznalismy sie w pracy na poczatku nie moglam go zniesc jego zachowanie, gesty draznily mnie bardzo lecz z uplywem czasu zauwazylam ze super nam sie rozmawia ze dogadujemy sie praktycznie w kazdym temacie...miesiace mijaly a my nie moglismy sie doczekac kolejnego dnia w pracy, zeby tylko chwilke na siebie popatrzec , chwilke porozmawiac. W koncu po paru miesiacach powiedzial ze sie zauroczyl ja bylam przerazona traktowalam go tylko jak kumpla a tu takie wyznanie, ale on robil wszytsko to czego brakowalo mojemu mezowi i nie wiedzac kiedy calowalismy sie w piekny letni dzien....po kilku miesiacach poszlismy ze soba do lozka.....on mi ciagle mowil jak to bardzo mnie kocha jak to nie moze beze mnie zyc...najgorsze w tym wszytskim bylo to ze w momencie kiedy zaczelo miedzy nami iskrzyc on oczekiwal dziecka....po narodzeniu dziecka nic sie nie zmienilo...mowil ze chcialby odejsc od zony ale dziecko jest male i boi sie ze ona sobie sama z nim nie poradzi..ja nie moglam w to dalej brnac bo czulam sie winna i ktoregos razu powiedzialam mu ze musimy to wszytsko zakonczyc..wtedy nie wiem w akcji desperacji powiedzial ciezarnej zonie ze sie zauroczyl..bylam na niego wsciekla po co to wszytsko mowil skonczylibysmy to wszytsko i tyle...ale zona mimo to chciala z nim byc...wracalismy do siebie jak bumerang...spalismy ze soba tylko raz ale wysylalismy sobie setki emaili z milymi slowkami no i pracy nie moglismy bez siebie zyc....to wszytsko trwa juz 9 miesiecy...on oszukiwal zone mowil ze nie ma ze mna kontaktu ale caly czas mowil mi jak to bardzo mnie kocha i nie chcial tego kontaktu zerwac...w koncu prawda wyszla na jaw..jego zona oczywiscie obwinia mnie za wszystko..na pewno jestem winna moglam to przerwac w zalazku ale nie potrafilam i nadal nie potrafie....najgorsze jest to ze on mi zawsze powtarzal ze chcialby zeby to zona go zostawila wtedy moglby byc ze mna bo tak bardzo jest nieszczesliwy z zona tylko z drugiej strony bardzo tez kocha dziecko i kiedy juz w koncu kazala mu sie wynosic on jeszcze ja prosil zeby moze dla dziecka sprobowali....a kilka dni po powiedzial mi ze juz sie nie cofnie ze nie bedzie z nia ze w koncu bedzie mogl byc ze mna tylko problem tkwi w tym ze ja mu juz do konca nie wierze..mam wrazenie ze on zonie mowi to co ona chce slyszec a mnie to co ja.....nie wiem jak mam sie zachowac w tej sytuacji..w tym wszytskim jest jeszcze moj maz ktorego wydaje mi sie ze nadal kocham ale ta milosc gdzies tam wygasa powoli...czy mam jakos zabiegac o tego zonatego faceta czy sobie odpuscic??? pomozcie