czy spowiadac sie z masturbacji ?
a po co?? czy to coś złego? ja tego za grzech nie uważam

Masturbacja jest grzechem ciężkim. I nie ma znaczenia, że Ty czy ktoś inny mówi, ze to coś złego. Jest to grzech przeciwko czystości.
to pójdziemy do piekła ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł by spowiadać się z tego przed księdzem, bo na pewno nie będzie zachwycony. a poza tym chyba nawet nie umiałabym tego ubrać w słowa w konfesjonale...

5 2010-11-30 21:51:43 Ostatnio edytowany przez a_normalna (2010-11-30 21:52:04)
Jeżeli ktoś nie żałuje i nie zamierza się poprawić, to spowiedź w ogóle nie ma sensu.
Spowiedź nie jest po to, żeby mówić co chce usłyszeć ksiądz, albo mówić same "proste" grzechy żeby nam nie nagadał.
Ja się spowiadam z seksu i jeszcze nie zdarzyło mi się bym ksiądz mnie wywalił z konfesjonały albo nawrzeszczał.
Jeżeli ktoś nie żałuje i nie zamierza się poprawić, to spowiedź w ogóle nie ma sensu.
Spowiedź nie jest po to, żeby mówić co chce usłyszeć ksiądz, albo mówić same "proste" grzechy żeby nam nie nagadał.
Ja się spowiadam z seksu i jeszcze nie zdarzyło mi się bym ksiądz mnie wywalił z konfesjonały albo nawrzeszczał.
Zgadzam się jak najbardziej. Dlatego nie spowiadam się z takich rzeczy, których nie żałuję.
Jednak zaprzeczyłaś sama sobie bo skoro piszesz, że spowiadać powinno się jeśli czuje się żal i postanawia poprawę to dlaczego spowiadasz się z sexu skoro wciąż go uprawiasz?

spoko spoko dziewczyny .. księża na pewno też się masturbują
spoko spoko dziewczyny .. księża na pewno też się masturbują
hahahaha

Jednak zaprzeczyłaś sama sobie bo skoro piszesz, że spowiadać powinno się jeśli czuje się żal i postanawia poprawę to dlaczego spowiadasz się z sexu skoro wciąż go uprawiasz?
Czy gdziekolwiek napisałam, ze tego nie żałuję?
Cameron, tylko gdy "omijasz" grzechy, to miej świadomość, że spowiedź jest nieważna.
10 2010-12-01 00:11:01 Ostatnio edytowany przez Emilia (2010-12-01 00:12:42)
a_normalna napisał/a:Jeżeli ktoś nie żałuje i nie zamierza się poprawić, to spowiedź w ogóle nie ma sensu.
Spowiedź nie jest po to, żeby mówić co chce usłyszeć ksiądz, albo mówić same "proste" grzechy żeby nam nie nagadał.
Ja się spowiadam z seksu i jeszcze nie zdarzyło mi się bym ksiądz mnie wywalił z konfesjonały albo nawrzeszczał.Zgadzam się jak najbardziej. Dlatego nie spowiadam się z takich rzeczy, których nie żałuję.
Jednak zaprzeczyłaś sama sobie bo skoro piszesz, że spowiadać powinno się jeśli czuje się żal i postanawia poprawę to dlaczego spowiadasz się z sexu skoro wciąż go uprawiasz?
Chciałam jedynie przypomnieć a_normalnej że to co robi jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. "Zuchwale wierzyć w miłosierdzie Boże". Nie można spowiadać się z czegoś, a za chwilę znowu popełniać ten sam grzech, wierząc, że przecież pójdzie się znowu do spowiedzi i Bóg znowu wybaczy. Grzechy przeciw Duchowi Świętemu nie znajdują odpuszczenia, szczególnie że seks przedmałżeński w KK jest grzechem ciężkim. Wątek bluźnierstwa przeciwko Duchowi Św. był już poruszany na forum, radzę skorzystać z wyszukiwarki i zreorganizować sumienie.
Nie rozumiem, dlaczego wmawiacie mi słowa, których nie napisałam?
Czy napisałam gdziekolwiek, że nie żałowałam za te grzechy? Czy napisałam gdziekolwiek, ze uprawiam seks myśląc, że się wyspowiadam, a potem znowu będę mogła to robić?
Znajdzie i zacytujcie mi na całym forum gdzie ja takie coś napisałam.
spokojnie bo ta dyskusja zmierza w złym kierunku

Skoro wiesz, że "uprawiasz" czynność będącą ciężkim grzechem, to mogę domniemywać, że również podczas tej czynności masz świadomość jej kalibru. Czy będąc tak bardzo wierzącą osobą na jaką się tu kreujesz dopuściłabyś, by tę czynność powtarzać wielokrotnie mimo świadomości jakim jest grzechem? Nie da się "na godzinkę" wyłączyć świadomości. A skoro ją masz, to nagminne spowiadanie się z tego samego grzechu jest tym, co napisałam powyżej.
Emilio, nie będę wdawać się w tą dyskusję z jednego bardzo prostego powodu - nie będę tutaj pisać jak często i z jakich pobudek to robi, a potem co o tym myślę. Jest to sprawa między mną a moim spowiednikiem. EOT.
Napiszę Ci tyle: mam świadomość tego wszystkiego co napisałaś i na ile potrafię, to stosuję się do tego.
po to Bóg dał ludziom rozumy i wolność wyboru by sami ustalali sobie zasady, wobec których chcą żyć. i czy żyją według Biblii, czy też nie to już ich sprawa

Ja tam nie spowiadam się przed księdzem .. tylko przed samym Panem Bogiem. Myślicie że jak się z tego wyspowiadacie to macie grzechy odpuszczone? Bo ksiądz się będzie za was modlił?
Myślicie że jak się z tego wyspowiadacie to macie grzechy odpuszczone?
Przecież to jest cel spowiedzi. Po to spowiedź została przez Chrystusa ustanowiona. Wypowiadasz swoje grzechy, żałujesz za nie, odpokutujesz i są Ci one odpuszczone, jesteś czysta.
rybka28 napisał/a:Myślicie że jak się z tego wyspowiadacie to macie grzechy odpuszczone?
Przecież to jest cel spowiedzi. Po to spowiedź została przez Chrystusa ustanowiona. Wypowiadasz swoje grzechy, żałujesz za nie, odpokutujesz i są Ci one odpuszczone, jesteś czysta.
Jezus mówił żeby spowiadać się przed Bogiem!
a po co?? czy to coś złego? ja tego za grzech nie uważam
Jeśli ktoś wyznaje naukę kościoła katolickiego, to jest coś złego.
no dobra jest to grzech ale ja nie będę się z takich rzeczy spowiadała przed jakimś księdze, który nie wiadomo jak zareaguje. Spowiadam się przed Bogiem (jeśli żałuję i postanawiam poprawę)

no dobra jest to grzech ale ja nie będę się z takich rzeczy spowiadała przed jakimś księdze, który nie wiadomo jak zareaguje. Spowiadam się przed Bogiem (jeśli żałuję i postanawiam poprawę)
Zgadza się. Ksiądz będzie nas jeszcze wyzywał od cyganów i jakie to straszne jesteśmy.
22 2010-12-01 11:46:03 Ostatnio edytowany przez a_normalna (2010-12-01 11:48:25)
który nie wiadomo jak zareaguje. Spowiadam się przed Bogiem
Ale jak ma zareagować? Przecież on słyszy te grzechy wielokrotnie, są księża (nie oszukujmy się), którzy również się masturbują. Przecież to nie są jakieś nieludzkie istoty, które nie mają pojęcia o życiu.
Edit: Rybka - A to rzekłszy, tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego.
Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane. J.20, 22-23
caameron napisał/a:który nie wiadomo jak zareaguje. Spowiadam się przed Bogiem
Ale jak ma zareagować? Przecież on słyszy te grzechy wielokrotnie, są księża (nie oszukujmy się), którzy również się masturbują. Przecież to nie są jakieś nieludzkie istoty, które nie mają pojęcia o życiu.
A no właśnie. I co teraz mnie zastanawia. Oni też grzeszą, na pewno sie masturbują .. ciekawe czy też sie z tego spowiadają a jak już coś to przed kim?
Przed innym księdzem się spowiadają. Papież też się spowiada. Księża muszę być w stanie łaski uświęcającej sprawując mszę.
Przed innym księdzem się spowiadają. Papież też się spowiada. Księża muszę być w stanie łaski uświęcającej sprawując mszę.
dokładnie tak.
ja tam mówię, że mieszkam z partnerem przed ślubem, a wiadomo co za tym idzie, uprawiam seks. od razu zaznaczam, iż wiem, że to grzech wobec kościoła (u mnie wg. cerkwi), jednak w moim rozumieniu nie jest to nic złego. kocham i jestem kochana i chce dawać całą siebie. dla mnie to najpiękniejsza rzecz na świecie. mówię też, że zamierzamy "zalegalizować" związek przed Bogiem, jednak ze względów finansowych jest to na razie niemożliwe. oczywiście duchowny mówi jak powinnam postępować jako chrześcijanka jednak nigdy mi się nie zdarzyło,a by ktoś na mnie nakrzyczał, zwyzywał i wygonił z konfesjonału.
26 2010-12-01 12:18:02 Ostatnio edytowany przez rybka28 (2010-12-01 12:18:33)
a_normalna napisał/a:Przed innym księdzem się spowiadają. Papież też się spowiada. Księża muszę być w stanie łaski uświęcającej sprawując mszę.
dokładnie tak.
ja tam mówię, że mieszkam z partnerem przed ślubem, a wiadomo co za tym idzie, uprawiam seks. od razu zaznaczam, iż wiem, że to grzech wobec kościoła (u mnie wg. cerkwi), jednak w moim rozumieniu nie jest to nic złego. kocham i jestem kochana i chce dawać całą siebie. dla mnie to najpiękniejsza rzecz na świecie. mówię też, że zamierzamy "zalegalizować" związek przed Bogiem, jednak ze względów finansowych jest to na razie niemożliwe. oczywiście duchowny mówi jak powinnam postępować jako chrześcijanka jednak nigdy mi się nie zdarzyło,a by ktoś na mnie nakrzyczał, zwyzywał i wygonił z konfesjonału.
Dokładnie. Ja też nie uważam zeby seks przedmałżeński był grzechem. Pod warunkiem ze jesli ten seks jest z miłości. Tak jak piszesz, jeśli kochamy i jesteśmy kochane to nie ma w tym nic złego. Żadnego grzechu tutaj nie widzę. Jeśli już nastąpi zdrada to owszem!
27 2010-12-08 19:27:02 Ostatnio edytowany przez Bożena (2010-12-08 22:42:53)
a_normalna napisał/a:Jeżeli ktoś nie żałuje i nie zamierza się poprawić, to spowiedź w ogóle nie ma sensu.
Spowiedź nie jest po to, żeby mówić co chce usłyszeć ksiądz, albo mówić same "proste" grzechy żeby nam nie nagadał.
Ja się spowiadam z seksu i jeszcze nie zdarzyło mi się bym ksiądz mnie wywalił z konfesjonały albo nawrzeszczał.Zgadzam się jak najbardziej. Dlatego nie spowiadam się z takich rzeczy, których nie żałuję.
Jednak zaprzeczyłaś sama sobie bo skoro piszesz, że spowiadać powinno się jeśli czuje się żal i postanawia poprawę to dlaczego spowiadasz się z sexu skoro wciąż go uprawiasz?
A jakie to ma znaczenie czy Ty czegoś żałujesz czy nie.To nie poczucie żalu jest wyznacznikiem co jest grzechem a co nie ,tylko zasady danej religii chrześcijańskiej. Jeśli nie żałujesz za wszystkie grzechy albo nie wyznajesz wszystkich ,to nie idź do spowiedzi bo popełniasz świętokradztwo. Proszę zajrzeć do katechizmu.
a_normalna napisał/a:Przed innym księdzem się spowiadają. Papież też się spowiada. Księża muszę być w stanie łaski uświęcającej sprawując mszę.
dokładnie tak.
ja tam mówię, że mieszkam z partnerem przed ślubem, a wiadomo co za tym idzie, uprawiam seks. od razu zaznaczam, iż wiem, że to grzech wobec kościoła (u mnie wg. cerkwi), jednak w moim rozumieniu nie jest to nic złego. kocham i jestem kochana i chce dawać całą siebie. dla mnie to najpiękniejsza rzecz na świecie. mówię też, że zamierzamy "zalegalizować" związek przed Bogiem, jednak ze względów finansowych jest to na razie niemożliwe. oczywiście duchowny mówi jak powinnam postępować jako chrześcijanka jednak nigdy mi się nie zdarzyło,a by ktoś na mnie nakrzyczał, zwyzywał i wygonił z konfesjonału.
Spowiedź bez żalu za grzechy jest nieważna. Na to nie ma rady. Jest to spowiedź świętokradzka.
28 2010-12-08 19:50:23 Ostatnio edytowany przez Bożena (2010-12-08 22:45:28)
]
Spowiedź bez żalu za grzechy jest nieważna. Na to nie ma rady. Jest to spowiedź świętokradzka.
Przy spowiedzi jestem szczera. Wiem, ze wobec kościoła grzeszę, jednak mam czyste sumienie. Nie potrafię czuć się winna i żałować czegoś, co robię z wielkiej miłości, co daje mi radość. nie krzywdzę innych. daję szczęście i jestem szczęśliwa. Myślę, że mówiąc o tym w ten sposób na spowiedzi jestem fair wobec siebie i Boga. Takie jest moje zdanie.
29 2010-12-09 14:36:26 Ostatnio edytowany przez dellfia (2010-12-09 14:41:27)
Dokładnie. Ja też nie uważam zeby seks przedmałżeński był grzechem. Pod warunkiem ze jesli ten seks jest z miłości. Tak jak piszesz, jeśli kochamy i jesteśmy kochane to nie ma w tym nic złego. Żadnego grzechu tutaj nie widzę. Jeśli już nastąpi zdrada to owszem!
A co jak kochamy a nie jesteśmy kochane ?
A zdrada przedmałżeńska to czyj grzech ?
Kobiety rzadko uprawiają sex tylko dla samego sexu a przeważnie z "miłości". Mówiąc dokładniej z osobą którą kochają ale i tak tylko i wyłącznie z POŻĄDANIA.
Wracając do tematu to masturbacja jest grzechem przeciwko czystości więc należy się z niej spowiadać.
a_normalna napisał/a:rybka28 napisał/a:Myślicie że jak się z tego wyspowiadacie to macie grzechy odpuszczone?
Przecież to jest cel spowiedzi. Po to spowiedź została przez Chrystusa ustanowiona. Wypowiadasz swoje grzechy, żałujesz za nie, odpokutujesz i są Ci one odpuszczone, jesteś czysta.
Jezus mówił żeby spowiadać się przed Bogiem!
Jezus mówił aby spowiadać się przed Bogiem i ludźmi: [Wyznawajcie sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie ( Jk 5, 14 ? 16 )].
rybka28 coś wpadamy na siebie dzisiaj
Co do masturbacji, jest to grzech nieczysty i tak nazywa się go podczas spowiedzi, sądzę że spowiednika nie interesują szczegóły.
mensa napisał/a:]
Spowiedź bez żalu za grzechy jest nieważna. Na to nie ma rady. Jest to spowiedź świętokradzka.Przy spowiedzi jestem szczera. Wiem, ze wobec kościoła grzeszę, jednak mam czyste sumienie. Nie potrafię czuć się winna i żałować czegoś, co robię z wielkiej miłości, co daje mi radość. nie krzywdzę innych. daję szczęście i jestem szczęśliwa. Myślę, że mówiąc o tym w ten sposób na spowiedzi jestem fair wobec siebie i Boga. Takie jest moje zdanie.
grzech w religii katolickiej jest to złamanie zasad tejze religii.Co ma do tego ksiądz? Nie ma przecierz mozliwosc zgrzeszenia przed ksiedzem bo to nie on ustalił zasady.
jak mozna miec czyste sumienie ,wiedzac ,ze sie zgrzeszyło?
grzech w religii chrzescijanskiej to nie tylko "krzywdzenie innych" poczytaj katechizm KK.
NT zabrania stosunkow przed małzenskich.
mensa jestem prawosławna, więc jak już coś to nie KK tylko KP lub najlepiej CP.
nie będę się już z tobą spierać. to bez sensu. ty masz swoje zdanie, ja swoje. napisałam jak wygląda moja spowiedź i sprawa mojego sumienia.
jestem tylko ciekawa czy ty żyjesz zgodnie z przykazaniami, biblią i wszystkimi naukami KK i czy jesteś się fair wobec siebie (co jest moim zdaniem najważniejsze) i Boga.
życzę wszystkiego dobrego.
mensa jestem prawosławna, więc jak już coś to nie KK tylko KP lub najlepiej CP.
nie będę się już z tobą spierać. to bez sensu. ty masz swoje zdanie, ja swoje. napisałam jak wygląda moja spowiedź i sprawa mojego sumienia.
jestem tylko ciekawa czy ty żyjesz zgodnie z przykazaniami, biblią i wszystkimi naukami KK i czy jesteś się fair wobec siebie (co jest moim zdaniem najważniejsze) i Boga.
życzę wszystkiego dobrego.
ja nie musze zyc zgodnie z biblia bo nie jestem chrzescijanniem.
Jak rozwiązywać problem masturbacji?
Przez masturbację należy rozumieć dobrowolne pobudzanie narządów płciowych w celu uzyskania przyjemności. Jest ona jednym z zachowań autoerotycznych, w których osoba w swych przeżyciach i działaniach seksualnych koncentruje się wyłącznie na sobie. W języku hebrajskim pożądanie (seks) i poznanie oznacza to samo słowo. Kochać to poznać i być poznanym. Masturbacja to seks z kimś, kto jest najbliżej i kto nie budzi lęku, bo jest dobrze poznany - z samym sobą. Taka intymność bez obecności, wzajemności i poznania drugiej osoby nie tylko nie zbliża, ale powiększa pustkę, obcość i samotność. Za sprawą masturbacji budowanie bliskości z drugim, otwartość i zależność stają się coraz trudniejsze, coraz boleśniejsze.
Zasadniczą przyczyną masturbacji są zwykle głębokie nierozwiązane jeszcze problemy emocjonalne: konflikty wewnętrzne, zamknięcie na innych, depresja, poczucie niedowartościowania, brak sensu i celu życia, samotność. Innym źródłem masturbacji może być fiksacja, która polega na utrwaleniu się tego zjawiska jako podstawowego zachowania seksualnego. Za problemami autoerotycznymi wielu osób kryją się nieraz wielkie zranienia emocjonalno-seksualne okresu dzieciństwa i dojrzewania. Wówczas rozwiązanie problemu masturbacji nie jest możliwe bez uleczenia tych zranień.
Problem masturbacji nie może być izolowany od całokształtu osoby, od całości problemów osobistych. Uwagę należy raczej skierować bardziej na przyczyny masturbacji, niż na bezpośrednią likwidację tego zjawiska. W rozwiązywaniu problemu należy raczej zaakceptować z cierpliwością to, co nie może być od razu uleczone i jednocześnie zdobywać coraz większą dojrzałość i ofiarność we wszystkich sferach życia i działania. Zachowania autoerotyczne, których przykładem jest masturbacja, są odbiciem niedojrzałych więzi emocjonalnych z innymi. Objawiają koncentrację na sobie, lęki wobec innych, niezdolność do poświęcenia i ofiary w relacji emocjonalnej.
W masturbacji występuje również niedojrzały stosunek do siebie samego: z jednej strony kompleksy i poczucie niższości, z drugiej zaś wielkie chore ambicje, które sprawiają, iż osoba nie umie ucieszyć się do końca żadnym zdobytym sukcesem. Będąc w takiej sytuacji, człowiek żyje w ciągłym rozdarciu wewnętrznym pomiędzy poniżaniem, siebie i brakiem poczucia własnej godności a dążeniem do nieosiągalnego wprost sukcesu. Rodzi to napięcia psychiczne, które są nierzadko źródłem napięć seksualnych. W rozwiązywaniu problemu masturbacji ważne będzie z jednej strony realistyczne podejście do życia, z drugiej zaś odzyskanie szacunku do siebie oraz poczucia własnej "ludzkiej siły".
Masturbacja może być znakiem pasywnego podchodzenia nie tylko do problemów seksualnych, ale do życia w ogóle, może mieć charakter zachowań hedonistycznych. Dotyczy to osób, które nie posiadają wielkich głębokich zranień emocjonalnych, ale raczej bierny i konsumpcyjny stosunek do życia. W takich sytuacjach podjęcie bardziej zdecydowanego wysiłku duchowego i ludzkiego mogłoby doprowadzić do rozwiązania problemu masturbacji.
Rozeznawanie odpowiedzialności moralnej:
Ważną rzeczą w sposobie traktowania i przeżywania masturbacji jest właściwa ocena sumienia. Zdarza się, że masturbacja przedłuża się tylko dlatego, iż jest ona podtrzymywana przez lękowy sposób jej przeżywania. Dramatyzujący lęk i upokarzające poczucie wstydu wynikające miedzy innymi z braku właściwej oceny własnego sumienia, bywają czynnikami koncentrującymi człowieka na wszystkich jego odruchach i reakcjach seksualnych. Lękowa obserwacja swoich uczuć, myśli, reakcji seksualnych staje się czynnikiem napędzającym "błędne koło" kary i nagrody, ciekawości i lęku, które mogą podtrzymywać zachowania autoerotyczne. Choć masturbacja jest aktem nieuporządkowanym moralnie, to w ocenie subiektywnej odpowiedzialności trzeba kierować się ostrożnością i roztropnością. Niedojrzałość uczuciowa, siła skłonności, przyzwyczajenie, stany niepokoju wewnętrznego i inne jeszcze czynniki zmniejszają, a nawet ograniczają do minimum moralną odpowiedzialność.
(Zob. Katechizm Kościoła Katolickiego 2352)
Przed innym księdzem się spowiadają. Papież też się spowiada. Księża muszę być w stanie łaski uświęcającej sprawując mszę.
Znalazłam taką wypowiedź nieco już zakurzoną i zastanowiła mnie ona bardzo. Słyszałam o księżach katolickich mających kochanki, a skoro nie zachowują celibatu, to jak się z tego spowiadają bez postanowienia poprawy? Jeśli się nawet wyspowiadają bez zamiaru zaprzestania grzechu czyli porzucenia kochanki ich spowiedź jest nieważna, więc nie są w stanie łaski. Jak w takim razie sprawują mszę?
Z czystej ciekawości pytam, bo broń Boże nie potępiam nikogo, a nawet rozumiem.
Artur Leonard Schawlow - fizyk,noblista: "Wydaje mi się, że będąc skonfrontowani z cudami życia i wszechświata, należy zadać sobie pytanie dlaczego, a nie po prostu jak. Jedyne możliwe odpowiedzi są religijne..."
Jak słyszę/czytam, że to grzech i to ciężki to..
..jakie to szczęście, że jestem niewierzący.
Za to działam zgodnie z zaleceniami seksuologów.
Więc nawet po 7 letniej przerwie będę w stanie sprostać stosunkom seksualnym.
ps. co to za chore teorie na temat zranienia seksualnego w dzieciństwie..a moralność każdy ma swoją.
Kochani zastanowcie sie nad tym co piszecie.
Ja masturbowałam się w swoim czasie nagminnie. Mialam cala szuflade pornosów i oczywiscie w internecie tez swoje ogladałam i "działałam". Mimo to wiedziałam, że to grzech i po bardzo dlugiej przerwie poszłąm do spowiedzi. Powiedziałam wszystko. Tzn,że ogladałam filmy pornograficze i onanizowałam sie przy tym. Ksiądz nigdy mi nic zlego nie powiedział. Mowil wrecz, ze najwazniejszy jest zal za grzechy.
Niestety nie zmienilam swojego postepowania i dalej robilam to samo. Jakis czas pozniej znow poszlam do spowiedzi i powiedziałam, ze nadal to robie co robilam. Ksiadz powiedzial, ze jezeli zaluje za grzechy to musze miec za postanowienie wiecej ich nie popelaniac.
Przemyslalam sprawe i uwierzcie,ze wiecej nie popelnilam tego grzechu. Na sama mysl,ze onanizujac sie sam Bóg na mnie patrzy... brrr aż mną telepie! Szanuję teraz swoje ciało, bo wiem,że nie jest ono moje. Mieszka w nim w końcu sam Jezus Chrystus i Duch Święty.
Mało tego,po dluższym czasie postanowiłam z mężem uprawiać miłość bez zabezpieczenia. Tzn NPR-naturalne planowanie rodziny. Wszystko po to by nie obrażać więcej Boga.
Wiecie jak człowiek sam sobie postanowi, że więcej robić tego nie będzie to nie ma szans by się udało. Ja sobie nie obiecałam a Bogu.
Uwierzcie,że mnie też wiele wstydu kosztowały te spowiedzi. Jak to dobrze, że już nigdy więcej nie muszę się z tego spowiadać
Aha Kochani ,żebyście nie pomyśleli, że ja chcę kogoś oceniać czy coś... absolutnie nie! Uwierzcie mi, że ja pod względem seksu byłam zawsze perwersyjna i naprawdę "nieczysta". wszystko co obrzydliwe mniesię podobało. Więc nie uważam siebie za jakąś cudną "dziewicę".
Napewno nie,ale wiara i szacunek do Boga pomógł mi zwalczyć to zboczenie- bo naprawdę kiedyś byłam okropnie i bezwstydnie zboczona
Pozdrawiam Was serdecznie!!
38 2011-11-23 20:06:09 Ostatnio edytowany przez heathcliff (2011-11-23 20:09:10)
Na sama mysl,ze onanizujac sie sam Bóg na mnie patrzy... brrr aż mną telepie!
Ten fragment jest tak dobry, że pozwolę sobie go skopiować do wątku o języku polskim. Napisałaś powyżej, że Bóg się onanizuje i przy tym patrzy na Ciebie.
Napewno nie,ale wiara i szacunek do Boga pomógł mi zwalczyć to zboczenie- bo naprawdę kiedyś byłam okropnie i bezwstydnie zboczona
Tu zaś warto rozgraniczyć parę spraw. Wątek dotyczy masturbacji i spowiedzi, czyli religijnego podejścia do masturbacji. Jeśli w Twojej religii masturbacja jest grzechem, spowiadaj się, nazywaj to grzechem itp.
Natomiast mówienie o zboczeniu to już nieporozumienie. Seks inny niż akceptowany przez tę czy inną religię to jeszcze nie zboczenie. Przy tym sam termin "zboczenie", a właściwie "parafilia", mówi o INNOŚCI preferencji seksualnych, nie daje się jednak związać z negatywnym wartościowaniem (chyba że zachowania seksualne są krzywdzące, jak w przypadku pedofilii).
Zatem grzechem to, co robiłaś, pewnie i jest, ale zboczeniem raczej nie jest, a przy tym o zboczeniu mówiłbym ostrożnie.
---
Jednak dopiszę jeszcze coś:
Twoim zdaniem masturbacja to jeszcze brak szacunku dla ciała (w którym mieszka doborowe towarzystwo). Podobnie jak zboczenie nie jest pojęciem religijnym, tak i szacunek nie jest kwestią religii. By ciało szanować nie trzeba wcale postępować tak, jak (akurat jakaś jedna) religia to opisuje. Innymi słowy - osoby, które się masturbują, mogą swoje ciała szanować, a próby zaprzeczenia temu to tylko brak szacunku dla tych osób.
39 2011-11-23 20:27:13 Ostatnio edytowany przez elutka86 (2011-11-23 20:29:45)
Heathcliff kurczę ależ mnie zagiął tym pierwszym moim cytatem hahah też się uśmiałam
Wykreślam tamto zdanie, bo faktycznie mogło być źle zrozumianie
haha
ojj zapędziłam się w kozi róg
No a co do szacunku do swojego ciała,to ja mam na myśli właśnie chrześcijanów. Tzn tak naprawdę wszystkich ludzi, ale nic nikomu ni narzucam Jednak moja religia mówi, że jest to grzech i ja się tego trzymam i na podtsawie tego tak napisałam. Wiadomo każdy ma prawo myśleć inaczej
a co do zboczenia to tak jak pisałam wczesniej nie mialam na mysli samej masturbacji,ale moje zainteresowanie seksem bylo juz tak wszechstronne,ze az obrzydliwe.
Heathcliff naprawdę nikogo nie chcę obrażać:) Ale ja tak uważam, ze względu na szacunek do Pana Boga
elutka86 - wierzę, że nie chcesz obrażać i tylko znajomość polszczyzny szwankuje.
Ja uważam, że jeśli ktoś sądzi, że ciała stworzył Bóg, to powinien też sądzić, że i seks był przez Boga stworzony, i rozkosz, i masturbacja. Nieszczęśliwie Pismo Święte "wylewanie nasienia" opisuje jako grzech, a oferowanie córek do gwałcenia czy posiadanie wielu żon i konkubin to już normalne działanie sprawiedliwych.
Zainteresowanie seksem wydaje mi się więc normalne, ale jednak tradycja religijna każe widzieć w tym grzech.
Słyszałaś o naukach o. Knotza?
Nieszczęśliwie Pismo Święte "wylewanie nasienia" opisuje jako grzech, a oferowanie córek do gwałcenia czy posiadanie wielu żon i konkubin to już normalne działanie sprawiedliwych.
Zainteresowanie seksem wydaje mi się więc normalne, ale jednak tradycja religijna każe widzieć w tym grzech.
Słyszałaś o naukach o. Knotza?
Heathcliff, fragment o "wylewaniu nasienia" w opowieści o Onanie jest moim zdaniem źle zinterpretowany prze KK. Gniew Boga jaki spadł na Onana dotyczył sprzeciwienia się prawu lewiratu z pobudek egoistycznych (chęci posiadania potomstwa uznanego za własne, a nie brata). Z resztą jest w tym fragmencie wyraźnie napisane dlaczego Onan "wylewał nasienie" - "...aby nie wzbudził potomstwa bratu swemu". Nijak to się ma ani do masturbacji ani do antykoncepcji tym bardziej.
Artur Leonard Schawlow - fizyk,noblista: "Wydaje mi się, że będąc skonfrontowani z cudami życia i wszechświata, należy zadać sobie pytanie dlaczego, a nie po prostu jak. Jedyne możliwe odpowiedzi są religijne..."
Kizia75 - ja katolikiem i tak nie jestem, a samo Pismo czytam inaczej niż zdecydowana większość chrześcijan. Pisałem zaś o tym, że wiele osób odczytuje Pismo w PEWIEN sposób i stąd dostrzeganie strasznie wielu grzechów w okolicach seksu.
Ja też nie jestem katoliczką. Jestem protestantką, ale chociaż temat dotyczy spowiedzi usznej praktykowanej u katolików, chciałam się wypowiedzieć na temat interpretacji fragmentu Biblii o Onanie, który jest moim zdaniem błędnie przez niektórych odczytywany.
Artur Leonard Schawlow - fizyk,noblista: "Wydaje mi się, że będąc skonfrontowani z cudami życia i wszechświata, należy zadać sobie pytanie dlaczego, a nie po prostu jak. Jedyne możliwe odpowiedzi są religijne..."
44 2011-11-24 17:01:12 Ostatnio edytowany przez mtmtc (2011-11-24 17:26:05)
elutka86 Nieszczęśliwie Pismo Święte "wylewanie nasienia" opisuje jako grzech, a oferowanie córek do gwałcenia czy posiadanie wielu żon i konkubin to już normalne działanie sprawiedliwych.
Rzeczywiście czytasz ?inaczej? Pismo Święte bo nie wiem jakim cudem znalazłeś pochwałę za oddawanie córek na gwałt itp.. Jeśli nawet ktoś był nazwany sprawiedliwym to nie znaczy, że wszystko robił tak jak trzeba, w Biblii nie chodzi o naśladowanie tego co robili sprawiedliwi (sprawiedliwi pośród pokolenia w którym żyli) nie każde zdarzenie jest też komentowane. Wystarczy przeczytać jak sprawiedliwy Lot zakończył swoje życie żeby stwierdzić czy był bez grzechu. Sprawiedliwy według Biblii nie oznacza bez grzechu.
Same tłumaczenie co to oznacza grzech i niuansów związanych z poligamią i nałożnicami wydaje się stratą czasu skoro już do takich wniosków doszedłeś.
45 2011-11-24 18:54:29 Ostatnio edytowany przez heathcliff (2011-11-24 19:15:37)
mtmtc - znasz pewnie Biblię lepiej niż ja. W wolnej chwili wypisz dla mnie albo dla siebie fragmenty o kobietach, o seksie, o posiadaniu dzieci z tą czy inną, o niewolnicach, o miesiączce, o lewiatanie itp, a potem dla tych faktów komentarz na takim poziomie, by czytelnik nie musiał (na przykład na podstawie fragmentu o śmierci bohatera) zgadywać, czy czyny złe były, czy dobre, czy miesiączka nie jest nieczysta i co z lewiatanem.
Że z perspektywy współczesnej dostrzegamy miejscami nieco grzechu - nic niezwykłego. Że imputujemy starotestamentowemu Bogu nasz współczesny światopogląd - tu już nieco naciągania jest. Wystarczą fragmenty i to, co z nich można wywnioskować nie mieszając w to interpretacji, która ma Pismo uładnić, uwspółcześnić, ale która już poza literę Pisma wykracza.
Ja sobie w ramach rozrywki czytam żydowskie komentarze do Tory, a uprzedzenia do wyjaśnień ad hoc różnych historii (by historie czasem nie rozsadziły tekstu od środka) mam z uwagi na nauki ścisłe (gdzie taka argumentacja nie przechodzi).
---
Jedno to tekst. Zupełnie coś innego to religijna interpretacja tekstu, która u kapłanów dość często jest pod religię nagięta. Ja już pomijam, jak bzdurne mi się wydają doktrynalne różnice dzielące protestantów od katolików, ale jak się ktoś chce o te interpretacje kłócić, jego wola.
Po prostu bym nie chciał, byśmy robili takie (i podobne) rzeczy:
a) pisanie, że znalazłem pochwałę, gdy mówię, że znalazłem działanie normalne (Lot był tam gościnny, córki nie ucierpiały, goście Lota załatwili sprawę)
b) zgadywanie, że akurat to, co nam się współcześnie nie podoba, było grzechem bohatera, skoro bohater nie był bezgrzeszny.
c) stwierdzanie, że skoro mówię "sprawiedliwy" to mam na myśli "bez grzechu", a powinienem mieć na myśli "sprawiedliwy".
Oba działania są dla mnie nagięciem tekstu do (pobożnych?) życzeń i w moim rozumieniu uczciwości nie ma dla nich miejsca. Albo jest komentarz, który fakt ocenia, albo tego komentarza nie ma. Jeśli się dało potępić przeróżne grzechy przeróżnych ludzi, jeśli się złym ludziom pewnych bohaterów przeciwstawia, zwykła uczciwość każde przeanalizować czyny bohaterów. Jeśli nie ma krytyki, nie wymyślamy jej.
Zaczęliśmy już pisać o czytaniu i nadinterpretacji. Jeśli moje słowa muszą być wykoślawione (punkt c)) by można było dać im odpór, to co się robi, by ukazać moc i wartość Pisma?
Dobrej tezy można strasznie źle bronić. To kwestia standardów argumentacji. Ja, jak może widać po fragmencie o doktrynalnych różnicach, Pismo traktuję niezbyt dosłownie i nikogo na stosie nie spalę. Ale gdy trzeba utrzymać opinię, że tekst jest nieomylny, pisany przez Ducha czy inne takie, komentatorom włączają się takie ilości dobrej woli, że po pierwsze płonęły stosy, po drugie standardy argumentacji sięgają samego dna Piekieł. Jeśli dziś się już nie pali, można też nie naciągać. Kryzys, pisałem, by się chrześcijaństwu przydał, dla odsiania ludzi zwodzonych marną argumentacją od tych, którzy Pismu BEZ tej marnej argumentacji ufają.
mtmtc - znasz pewnie Biblię lepiej niż ja. W wolnej chwili wypisz dla mnie albo dla siebie fragmenty o kobietach, o seksie, o posiadaniu dzieci z tą czy inną, o niewolnicach, o miesiączce, o lewiatanie itp, a potem dla tych faktów komentarz na takim poziomie, by czytelnik nie musiał (na przykład na podstawie fragmentu o śmierci bohatera) zgadywać, czy czyny złe były, czy dobre, czy miesiączka nie jest nieczysta i co z lewiatanem.
Jest wiele dobrych komentarzy i nie muszę tego robić, jak ktoś chce to zrozumie tą zawiłość.
Chyba, że jak to mówią ?jak ktoś chce uderzyć psa to kij znajdzie?.
Że z perspektywy współczesnej dostrzegamy miejscami nieco grzechu - nic niezwykłego. Że imputujemy starotestamentowemu Bogu nasz współczesny światopogląd - tu już nieco naciągania jest. Wystarczą fragmenty i to, co z nich można wywnioskować nie mieszając w to interpretacji, która ma Pismo uładnić, uwspółcześnić, ale która już poza literę Pisma wykracza.
Ja sobie w ramach rozrywki czytam żydowskie komentarze do Tory, a uprzedzenia do wyjaśnień ad hoc różnych historii (by historie czasem nie rozsadziły tekstu od środka) mam z uwagi na nauki ścisłe (gdzie taka argumentacja nie przechodzi).
Nie ma starotestamentowego Boga są natomiast starotestamentowi ludzie. Nasz współczesny pogląd bierze się z tego, że znamy Nowy Testament.
Wnioskujesz, że jeśli w tekście nie ma nagany postępowania więc jest to normalne postępowanie a ja się z tym wnioskiem nie zgadzam. Ja uważam, że zbyt wiele zwiedzeń powstało przez wnioskowanie na podstawie jednego tekstu dlatego potrzebny jest kontekst całego Pisma. Wydaje Ci się, że Twój wniosek nie wykracza poza literę Pisma?
Jedno to tekst. Zupełnie coś innego to religijna interpretacja tekstu, która u kapłanów dość często jest pod religię nagięta. Ja już pomijam, jak bzdurne mi się wydają doktrynalne różnice dzielące protestantów od katolików, ale jak się ktoś chce o te interpretacje kłócić, jego wola.
Doktrynalne różnice między katolikami i protestantami są duże i znaczące, prawdopodobnie słabo znasz temat. Sugerujesz, że się kłócę?
Po prostu bym nie chciał, byśmy robili takie (i podobne) rzeczy:
a) pisanie, że znalazłem pochwałę, gdy mówię, że znalazłem działanie normalne (Lot był tam gościnny, córki nie ucierpiały, goście Lota załatwili sprawę)
Gdzie to było normą dla sprawiedliwych? A może to było po prostu grzeszne wyjście Lota? Dla mnie to drugie jest oczywiste zwłaszcza po przeanalizowaniu życia Lota i całości Biblii.
b) zgadywanie, że akurat to, co nam się współcześnie nie podoba, było grzechem bohatera, skoro bohater nie był bezgrzeszny.
Rozmawiamy o Biblii o tym co w niej jest naganne czy o tym co ludzie dzisiaj uważają za naganne bo już się pogubiłem. Zgadujesz co kiedyś było normą? A może były grzeszne normy? Zgadujemy dalej? Ja piszę o tym co w Biblii znajduję a nie co inni o tym myślą, swoje poglądy przeciwstawiam Twoim. Każdy pewnie pozostanie przy swoich ale nie o to mi chodzi żeby Cię przekonać.
c) stwierdzanie, że skoro mówię "sprawiedliwy" to mam na myśli "bez grzechu", a powinienem mieć na myśli "sprawiedliwy".
Nic takiego nie napisałem, chyba czytałeś inny post.
Oba działania są dla mnie nagięciem tekstu do (pobożnych?) życzeń i w moim rozumieniu uczciwości nie ma dla nich miejsca. Albo jest komentarz, który fakt ocenia, albo tego komentarza nie ma. Jeśli się dało potępić przeróżne grzechy przeróżnych ludzi, jeśli się złym ludziom pewnych bohaterów przeciwstawia, zwykła uczciwość każde przeanalizować czyny bohaterów. Jeśli nie ma krytyki, nie wymyślamy jej.
Biblia to nie jest kodeks karny. Zawsze stosujesz zasadę jeśli nie ma krytyki to nie wymyślamy jej? A może jest krytyka tylko nie doczytałeś.
Zaczęliśmy już pisać o czytaniu i nadinterpretacji. Jeśli moje słowa muszą być wykoślawione (punkt c)) by można było dać im odpór, to co się robi, by ukazać moc i wartość Pisma?
Czytamy i nie nadinterpretujemy zgodnie z zasadą "to co chcecie aby wam czynili i wy czyńcie"
Dobrej tezy można strasznie źle bronić. To kwestia standardów argumentacji. Ja, jak może widać po fragmencie o doktrynalnych różnicach, Pismo traktuję niezbyt dosłownie i nikogo na stosie nie spalę.
Jeśli sam Pismo traktujesz niezbyt dosłownie to dlaczego innym odmawiasz prawa do interpretacji?
Ale gdy trzeba utrzymać opinię, że tekst jest nieomylny, pisany przez Ducha czy inne takie, komentatorom włączają się takie ilości dobrej woli, że po pierwsze płonęły stosy, po drugie standardy argumentacji sięgają samego dna Piekieł. Jeśli dziś się już nie pali, można też nie naciągać. Kryzys, pisałem, by się chrześcijaństwu przydał, dla odsiania ludzi zwodzonych marną argumentacją od tych, którzy Pismu BEZ tej marnej argumentacji ufają.
W życiu nie słyszałem żeby ktoś postulował o to, że Biblię Duch napisał. Proponujesz uznać, że oddanie córek na gwałt nie było grzechem, a jak ktoś argumentuje inaczej to marnie argumentuje? Po co tyle wzniosłych słów w tak prostej sprawie jak ten uczynek Lota?
Jeśli chodzi o temat główny także nie uważam, że uczynek Onana wskazuje na to, że masturbacja jest grzechem. Tam nawet nie chodzi moim zdaniem o stosunek przerywany. Jednak są inne teksty które wskazują na to, że masturbacja jest grzechem.
Jest wiele dobrych komentarzy i nie muszę tego robić, jak ktoś chce to zrozumie tą zawiłość.
Jasne. Odpowiem podobnie manipulując. "Jeśli ktoś myśli, to się nie da zwieść religijnemu bełkotowi".
Może być?
Wyjaśnię jednak prośbę.
W Piśmie opisane są czyny. W Piśmie albo jest napisane, że to złe/dobre czyny, albo nie. Wypisz sobie, które czyny w Piśmie jak są komentowane. Nie przez późniejszych interpretatorów. Bądźmy przez chwilę uczciwymi protestantami i skupmy się na Piśmie, a nie jego nadinterpretacjach.
Bardzo mnie ciekawi, czy dzisiejsza protestancka moralność (jako funkcja wartościująca czyny, zjawiska) da się wyprowadzić z tego, co o tych czynach mówi Pismo. Szczerze wątpię, ale chętnie poczekam na dowód. Oczywiście "nie musisz tego robić". Nawet łatwiej Ci będzie nie robić.
Nie ma starotestamentowego Boga są natomiast starotestamentowi ludzie. Nasz współczesny pogląd bierze się z tego, że znamy Nowy Testament.
Ateiści mówią jaśniej, że Pismo jest pełne sprzeczności. To znaczy, że postawa Boga w ST nie daje się pogodzić z postawą Jezusa w NT i wyprowadzonym obrazem Boga miłosiernego.
Jak sobie ST czytam, to się nie dziwię, że różne wspólnoty religijne (może nie judaizm ) naciągają wyznawców cytując NT.
Wnioskujesz, że jeśli w tekście nie ma nagany postępowania więc jest to normalne postępowanie a ja się z tym wnioskiem nie zgadzam. Ja uważam, że zbyt wiele zwiedzeń powstało przez wnioskowanie na podstawie jednego tekstu dlatego potrzebny jest kontekst całego Pisma. Wydaje Ci się, że Twój wniosek nie wykracza poza literę Pisma?
Mój? Mój może, zgodnie z moimi poglądami można sobie wnioskować poza literą Pisma. A zgodnie z Twoimi?
Kontekst Pisma to właśnie odpowiednio zaciemniająca chmura, która sprawia, że można dopowiadać to, czego się nie da wyczytać.
Rozpatrywanie historyczne jest zawsze zrelatywizowane do dzisiejszej wizji historii. Jeśli dziś historyk nie wierzy w zmartwychwstanie (podkreślam, że NAJPIERW nie wierzy), to następnie nie potraktuje ewangelii jako dokumentu historycznego (bo historyczne może być tylko to, co pasuje do współczesnego poglądu historyka).
Analogiczne postępowanie wystąpi w dziedzinie moralności. Dawny tekst o moralności zostanie zgwałcony (słowo wydaje mi się najodpowiedniejsze) współczesną moralnością.
Innymi słowy dzielni obrońcy tekstu stworzą swoją współczesną kulturą taki kontekst dawnego dzieła, by z tego dzieła zostało to, co chcą.
Co można obserwować na przykładzie walk wspieranych Pismem Świętym. Od tysiącleci się tam wyczytuje to właśnie, co się chce (typowy argument ludzi religijnych brzmi "to inni wyczytują nieprawdy, my mamy rację"). No i w razie czego można przecież odrzucać niepasujące (do moralności odrzucającego!) teksty jako nienatchnione.
Doktrynalne różnice między katolikami i protestantami są duże i znaczące, prawdopodobnie słabo znasz temat. Sugerujesz, że się kłócę?
Doktrynalne różnice między katolikami i protestantami wydają mi się teraz coraz mniejsze. Religijne, dogmatyczne zacietrzewienie takie samo, naginanie Pisma takie samo. Znaczące to te różnice są dla stron walczących. Mnie taka walka może smucić, może bawić.
Gdzie to było normą dla sprawiedliwych? A może to było po prostu grzeszne wyjście Lota? Dla mnie to drugie jest oczywiste zwłaszcza po przeanalizowaniu życia Lota i całości Biblii.
Dla mnie po przeanalizowaniu życia ludzi i tekstów nowszych od Biblii wydaje się oczywiste, że analiza była dopasowana do wniosków, które się na końcu chciało wyciągnąć.
Nie wiem, czy zauważasz swój język. Podajesz pogląd i mówisz, że gdzieś tam na końcu świata miała miejsce pełna, bezbłędna i dokładna analiza, której nikt znać nie musi. Wcześniej - że wystarczy chęć i można zrozumieć zagadnienie (=zgodzić się z Tobą). Po środku, że brak zgody z Twoim zdaniem to tyle, co nieznajomość tematu.
Bardzo ładny język typowego klechy, ale akurat u Ciebie się go nie spodziewałem w takim natężeniu. Wolałbym czasem te analizy też zobaczyć, a jeszcze gdyby miały więcej niż życzeniowy związek z Pismem, to całkiem super by było.
Póki co poprzestanę na wyjściu prostszym - Pismo ma być obronione, więc to, co ma być dziś dla dobrego pijaru nazwane złem z pewnością jest przez Boga potępione, a wyjaśnimy to niejasno skomplikowaną analizą, dogłębnym poznaniem tematu, latami studiów i tym wszystkim, co konkretny ja nazywam autorytetem własnym.
Tu nie do końca byłem może zrozumiały, to jest zarzut takiej próżności, o jaką, jak żyjesz, nikt Cię jeszcze nie oskarżył.
heathcliff napisał/a:c) stwierdzanie, że skoro mówię "sprawiedliwy" to mam na myśli "bez grzechu", a powinienem mieć na myśli "sprawiedliwy".
Nic takiego nie napisałem, chyba czytałeś inny post.
Oczywiście, gdy ja pisałem o sprawiedliwym, Ty zupełnie przypadkiem, cytując moje słowa, wyjaśniłeś, że to nie znaczy "bez grzechu".
Biblia to nie jest kodeks karny. Zawsze stosujesz zasadę jeśli nie ma krytyki to nie wymyślamy jej? A może jest krytyka tylko nie doczytałeś.
Znów wracamy do tego, który z nas dwóch chciałby uzasadniać wszystko Pismem. Ja nie. A Ty?
Domyślam się, że nie zawsze stosujesz zasadę, o którą mnie pytasz. Ostatnie dyskusje na tym portalu bardzo mnie do Pisma zraziły, gdybym miał jakieś książki Dana Browna nie wiem, czy bym świętego tekstu nie umieścił pomiędzy nimi.
Zamiast pisać długie odpowiedzi możesz zawsze wskazać mi miejsce w Biblii, gdzie mam krytyki postępowania Lota (czy innych mężów) szukać. Stwierdzenie, że mam wierzyć, że znajdę odpowiedź "w kontekście" możesz sobie oczywiście darować. Już tę argumentację znam.
Jeśli sam Pismo traktujesz niezbyt dosłownie to dlaczego innym odmawiasz prawa do interpretacji?
Nikomu! Ja nawet nie odmawiam prawa do nadinterpretacji i przekłamań. Lubię tylko konkrety i jeśli ktoś nagina, chciałbym, by słuchacze się o tym dowiedzieli.
W życiu nie słyszałem żeby ktoś postulował o to, że Biblię Duch napisał. Proponujesz uznać, że oddanie córek na gwałt nie było grzechem, a jak ktoś argumentuje inaczej to marnie argumentuje? Po co tyle wzniosłych słów w tak prostej sprawie jak ten uczynek Lota?
Jeśli chodzi o temat główny także nie uważam, że uczynek Onana wskazuje na to, że masturbacja jest grzechem. Tam nawet nie chodzi moim zdaniem o stosunek przerywany. Jednak są inne teksty które wskazują na to, że masturbacja jest grzechem.
Moment, przypomnisz mi, jakiego jesteś wyznania i jaką pełnisz funkcję? Bo tu mam małą wątpliwość związaną z podejściem do natchnienia Pisma po pierwsze, a z WIEDZĄ na temat podejść do natchnienia Pisma po drugie.
Z całą pewnością powinieneś nie tylko zetknąć się z paroma poglądami na temat natchnienia (i mniejszego lub większego bezpośredniego udziału Ducha w pisaniu), ale co najmniej jeden z nich reprezentować.
Proponuję napisać mi opartą na ST argumentację.
Póki co dowiedziałem się, że ona istnieje. To jest marna argumentacja, w matematyce dowody istnienia czegoś (nawet bez możliwości podania przykładu) są na wyższym poziomie.
ST dlatego, byśmy nie przyjmowali już nowotestamentowego przeinterpretowania ST.
Jeśli się nie da samym ST czegoś uzasadnić, to właśnie chciałbym przeczytać. I już.
Lot to taki pierwszy przykład. Ja w wolnej chwili (ale nie będę mieć takiej w najbliższym czasie) sam poszukam ciekawych zachowań różnych mężów, których wizerunkami katolicy dekorują kościoły.
I takie pomocnicze pytanie: czy dobro i zło są zrelatywizowane do czasów? To znaczy, czy brak bożej krytyki niektórych zachowań dawniej, gdy dziś te zachowania krytykują chrześcijanie, wynika z tego, że dawniej, gdy inna była kultura (zatem kontekst ), dzisiejsze niedopuszczalne zachowania nie były złe w oczach Boga?
mtmtc napisał/a:Jest wiele dobrych komentarzy i nie muszę tego robić, jak ktoś chce to zrozumie tą zawiłość.
Jasne.
Odpowiem podobnie manipulując. "Jeśli ktoś myśli, to się nie da zwieść religijnemu bełkotowi".
Może być?
Próbowałeś zrozumieć?
Wyjaśnię jednak prośbę.
W Piśmie opisane są czyny. W Piśmie albo jest napisane, że to złe/dobre czyny, albo nie. Wypisz sobie, które czyny w Piśmie jak są komentowane. Nie przez późniejszych interpretatorów. Bądźmy przez chwilę uczciwymi protestantami i skupmy się na Piśmie, a nie jego nadinterpretacjach.
Uważasz, że wiesz po co Pismo zostało napisane i dlaczego? Chodzi Ci o późniejszych interpretatorów występujących w Piśmie czy poza nim? Zostałeś protestantem czy zrozumiałeś co znaczy nim być?
Proszę o dalsze wyjaśnienia bo nie wiem dokładnie o co Ci chodzi.
Bardzo mnie ciekawi, czy dzisiejsza protestancka moralność (jako funkcja wartościująca czyny, zjawiska) da się wyprowadzić z tego, co o tych czynach mówi Pismo. Szczerze wątpię, ale chętnie poczekam na dowód. Oczywiście "nie musisz tego robić".
Nawet łatwiej Ci będzie nie robić.
Konkretnie o co chodzi, chcesz żebym w kilku słowach udowodnił coś do czego potrzebna jest książka?
Podpucha czy manipulacja z twojej strony?
Nie ma starotestamentowego Boga są natomiast starotestamentowi ludzie. Nasz współczesny pogląd bierze się z tego, że znamy Nowy Testament.
Ateiści mówią jaśniej, że Pismo jest pełne sprzeczności. To znaczy, że postawa Boga w ST nie daje się pogodzić z postawą Jezusa w NT i wyprowadzonym obrazem Boga miłosiernego.
Jak sobie ST czytam, to się nie dziwię, że różne wspólnoty religijne (może nie judaizm) naciągają wyznawców cytując NT.
Możliwe, że bliżej Ci do ateistów dlatego bardziej ich rozumiesz. Sugerujesz, że religijnego naciągacza można poznać po tym, że cytuje NT?
Wnioskujesz, że jeśli w tekście nie ma nagany postępowania więc jest to normalne postępowanie a ja się z tym wnioskiem nie zgadzam. Ja uważam, że zbyt wiele zwiedzeń powstało przez wnioskowanie na podstawie jednego tekstu dlatego potrzebny jest kontekst całego Pisma. Wydaje Ci się, że Twój wniosek nie wykracza poza literę Pisma?
Mój? Mój może, zgodnie z moimi poglądami można sobie wnioskować poza literą Pisma. A zgodnie z Twoimi?
Też można zgodnie z zasadą ??litera zabija Duch zaś ożywia??
Kontekst Pisma to właśnie odpowiednio zaciemniająca chmura, która sprawia, że można dopowiadać to, czego się nie da wyczytać.
A cóż dopiero może zdziałać brak świadomości kontekstu? Wystarczy założyć, że fragment w którym nie ma nagany złego czynu jednocześnie mówi o tym co było normą u sprawiedliwych i Boga. Z góry założyć jak powinna być napisana święta księga żeby falsyfikaty z łatwością rozpoznać.
Rozpatrywanie historyczne jest zawsze zrelatywizowane do dzisiejszej wizji historii. Jeśli dziś historyk nie wierzy w zmartwychwstanie (podkreślam, że NAJPIERW nie wierzy), to następnie nie potraktuje ewangelii jako dokumentu historycznego (bo historyczne może być tylko to, co pasuje do współczesnego poglądu historyka).
Analogiczne postępowanie wystąpi w dziedzinie moralności. Dawny tekst o moralności zostanie zgwałcony (słowo wydaje mi się najodpowiedniejsze) współczesną moralnością.
Innymi słowy dzielni obrońcy tekstu stworzą swoją współczesną kulturą taki kontekst dawnego dzieła, by z tego dzieła zostało to, co chcą.
Albo odwrotnie jeśli nie chcą jacyś dzielni pogromcy Pisma to stwarzają swoją ...
Co można obserwować na przykładzie walk wspieranych Pismem Świętym. Od tysiącleci się tam wyczytuje to właśnie, co się chce (typowy argument ludzi religijnych brzmi "to inni wyczytują nieprawdy, my mamy rację"). No i w razie czego można przecież odrzucać niepasujące (do moralności odrzucającego!) teksty jako nienatchnione.
Albo jakieś dorzucić żeby pasowały.
Doktrynalne różnice między katolikami i protestantami są duże i znaczące, prawdopodobnie słabo znasz temat. Sugerujesz, że się kłócę?
Doktrynalne różnice między katolikami i protestantami wydają mi się teraz coraz mniejsze. Religijne, dogmatyczne zacietrzewienie takie samo, naginanie Pisma takie samo. Znaczące to te różnice są dla stron walczących. Mnie taka walka może smucić, może bawić.
Może dlatego, że nie wierzysz. Jeśli wierzysz wsłuszność sprawy
to się zacietrzewiasz o czym można się przekonać czytając Twoje posty.
Nie uogólniaj nie wszyscy walczą zarówno po stronie katolików jak i protestantów.
Gdzie to było normą dla sprawiedliwych? A może to było po prostu grzeszne wyjście Lota? Dla mnie to drugie jest oczywiste zwłaszcza po przeanalizowaniu życia Lota i całości Biblii.
Dla mnie po przeanalizowaniu życia ludzi i tekstów nowszych od Biblii wydaje się oczywiste, że analiza była dopasowana do wniosków, które się na końcu chciało wyciągnąć.
Ponieważ stosujesz jedyną słuszną ?metodologię? jak nie ma nagany to znaczy, że to była norma.
Nie wiem, czy zauważasz swój język. Podajesz pogląd i mówisz, że gdzieś tam na końcu świata miała miejsce pełna, bezbłędna i dokładna analiza, której nikt znać nie musi. Wcześniej - że wystarczy chęć i można zrozumieć zagadnienie (=zgodzić się z Tobą). Po środku, że brak zgody z Twoim zdaniem to tyle, co nieznajomość tematu.
Znowu coś nie zrozumiałeś możliwe, że źle tłumaczę ale Ty sam powtarzasz, że wiara nie ma nic wspólnego z logiką. Po pierwsze Bóg wie najlepiej i nie zawsze musimy zrozumieć żeby zaufać. Po drugie zrozumiałem dlaczego Lot tak postąpił i dlaczego nie było natychmiastowej nagany (jak wierzę). Dalej, nie musi się nikt zgadzać z moją oceną sytuacji ale niech poda jakieś argumenty a nie słowotok.
Natomiast Twój język posuwa się odrobinę dalej od samego początku jest dla Ciebie jasne, że postępowanie Lota było normą czyli uznać należy, że to dobre postępowanie dla sprawiedliwych w czasie w którym żył. Mało tego sugerujesz, że Bóg ST także uważał to za normę a w NT zmienił się Bóg albo zreformował. Według Ciebie tekst należy izolować od innych tekstów zwłaszcza od NT a jeśli ktoś nie izoluje to pewnie jest manipulantem. Jednym słowem wiesz lepiej jak powinni myśleć chrześcijanie, nawet w jednym Momocie się zapędzasz tak się wczuwasz, że nazywasz siebie protestantem. :0
Bardzo ładny język typowego klechy, ale akurat u Ciebie się go nie spodziewałem w takim natężeniu. Wolałbym czasem te analizy też zobaczyć, a jeszcze gdyby miały więcej niż życzeniowy związek z Pismem, to całkiem super by było.
Póki co poprzestanę na wyjściu prostszym - Pismo ma być obronione, więc to, co ma być dziś dla dobrego pijaru nazwane złem z pewnością jest przez Boga potępione, a wyjaśnimy to niejasno skomplikowaną analizą, dogłębnym poznaniem tematu, latami studiów i tym wszystkim, co konkretny ja nazywam autorytetem własnym.
Nie tylko Pismo ale przede wszystkim mój Bóg którego oskarżasz o ustanawianie dziwnych norm. Natomiast ja oskarżam Lota. Jeśli bym chciał mieć dobry pijar to z pewnością lepiej by było żebym miał bardziej liberalne poglądy. Na pewno znalazłbym więcej słuchaczy i nie naraził się na takie oceny jak niżej (przynajmniej nie z Twojej strony).:)
Tu nie do końca byłem może zrozumiały, to jest zarzut takiej próżności, o jaką, jak żyjesz, nikt Cię jeszcze nie oskarżył.
Płakałem całą noc dobrze, że mnie chociaż żona pocieszała.
heathcliff napisał/a:c) stwierdzanie, że skoro mówię "sprawiedliwy" to mam na myśli "bez grzechu", a powinienem mieć na myśli "sprawiedliwy".
Nic takiego nie napisałem, chyba czytałeś inny post.
Oczywiście, gdy ja pisałem o sprawiedliwym, Ty zupełnie przypadkiem, cytując moje słowa, wyjaśniłeś, że to nie znaczy "bez grzechu".
Ty pewnie też zupełnie przypadkiem zestawiając słowa sprawiedliwy, normalne i gwałt nie miałeś na myśli że Bóg pochwala takie zachowania.
Biblia to nie jest kodeks karny. Zawsze stosujesz zasadę jeśli nie ma krytyki to nie wymyślamy jej? A może jest krytyka tylko nie doczytałeś.
Znów wracamy do tego, który z nas dwóch chciałby uzasadniać wszystko Pismem.
Ja nie. A Ty?
Ja też nie.
Domyślam się, że nie zawsze stosujesz zasadę, o którą mnie pytasz. Ostatnie dyskusje na tym portalu bardzo mnie do Pisma zraziły, gdybym miał jakieś książki Dana Browna nie wiem, czy bym świętego tekstu nie umieścił pomiędzy nimi.
Jeśli czytam tekst który wymaga oceny a w tekście oceny nie ma to sam sobie radzę. Napisałem to w kontekście twojej złotej myśli ??jeśli nie ma krytyki to jej nie wymyślajmy??.
Zamiast pisać długie odpowiedzi możesz zawsze wskazać mi miejsce w Biblii, gdzie mam krytyki postępowania Lota (czy innych mężów) szukać. Stwierdzenie, że mam wierzyć, że znajdę odpowiedź "w kontekście" możesz sobie oczywiście darować.
Już tę argumentację znam.
W przykazaniach oczywiście.
Jeśli sam Pismo traktujesz niezbyt dosłownie to dlaczego innym odmawiasz prawa do interpretacji?
Nikomu! Ja nawet nie odmawiam prawa do nadinterpretacji i przekłamań. Lubię tylko konkrety i jeśli ktoś nagina, chciałbym, by słuchacze się o tym dowiedzieli.
Nie oceniaj mojej moralności czy ja naginam, kłamię czy szczerze wierzę to między mną i moim Bogiem sprawa, nie musisz wszystkiego rozumieć a jak nie rozumiesz to nie nazywaj manipulacją.
Myślisz, że ktoś te nasze wypowiedzi czyta? Mi się wydaje, że już się pogubili o co w
tym wszystkim chodzi. Słowotok a i tak każdy zostanie przy swoim.
W życiu nie słyszałem żeby ktoś postulował o to, że Biblię Duch napisał. Proponujesz uznać, że oddanie córek na gwałt nie było grzechem, a jak ktoś argumentuje inaczej to marnie argumentuje? Po co tyle wzniosłych słów w tak prostej sprawie jak ten uczynek Lota?
Jeśli chodzi o temat główny także nie uważam, że uczynek Onana wskazuje na to, że masturbacja jest grzechem. Tam nawet nie chodzi moim zdaniem o stosunek przerywany. Jednak są inne teksty które wskazują na to, że masturbacja jest grzechem.
Moment, przypomnisz mi, jakiego jesteś wyznania i jaką pełnisz funkcję? Bo tu mam małą wątpliwość związaną z podejściem do natchnienia Pisma po pierwsze, a z WIEDZĄ na temat podejść do natchnienia Pisma po drugie.
Z całą pewnością powinieneś nie tylko zetknąć się z paroma poglądami na temat natchnienia (i mniejszego lub większego bezpośredniego udziału Ducha w pisaniu), ale co najmniej jeden z nich reprezentować.
Już tłumaczę, różnica pomiędzy Duch napisał a natchnął jest kolosalna.
Proponuję napisać mi opartą na ST argumentację.
Póki co dowiedziałem się, że ona istnieje. To jest marna argumentacja, w matematyce dowody istnienia czegoś (nawet bez możliwości podania przykładu) są na wyższym poziomie.
ST dlatego, byśmy nie przyjmowali już nowotestamentowego przeinterpretowania ST.
Jeśli się nie da samym ST czegoś uzasadnić, to właśnie chciałbym przeczytać. I już.
Lot to taki pierwszy przykład. Ja w wolnej chwili (ale nie będę mieć takiej w najbliższym czasie) sam poszukam ciekawych zachowań różnych mężów, których wizerunkami katolicy dekorują kościoły.
A ja proponuję żebyśmy na tym zakończyli tą rozmowę bo dalsze przekonywanie się nie ma sensu. Jeśli nie to napisz dokładnie w co wierzysz i uzasadnij na jakiej podstawie, wtedy uznam, że jest to rozmowa na równych prawach. Zwykle uciekasz przed szczegółowym deklarowaniem swojej wiary. Nie lubię być wywoływany przed tablice i pouczany jak powinno wyglądać sprawowanie mojej wiary w moim życiu i w co mam wierzyć a w co nie. W moim odczuciu do tego z twojej strony to się sprowadza. Przejąłeś rolę klechy? A może spierasz się o doktryny?
Co do reszty już napisałem czytaj przykazania a zwłaszcza to najważniejsze.
I takie pomocnicze pytanie: czy dobro i zło są zrelatywizowane do czasów? To znaczy, czy brak bożej krytyki niektórych zachowań dawniej, gdy dziś te zachowania krytykują chrześcijanie, wynika z tego, że dawniej, gdy inna była kultura (zatem kontekst
), dzisiejsze niedopuszczalne zachowania nie były złe w oczach Boga?
Czy Bóg krytykuje tylko w Biblii? Nie czytałeś, że ludzie mogą mieć z nim osobistą relację? Czy jeśli nie ma opisanej krytyki co do postępowania Lota to nigdy jej nie było? Czy masz dowody na to, że krytyki nie było? Nie próbujesz mnie zmanipulować?
Odpowiadam Bóg się nie zmienia.
mtmtc - nie zostałem protestantem i raczej nie zostanę, to po pierwsze. Po drugie postulaty protestantów całkiem mi się podobają w większości. Po trzecie nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek ograniczał się w szukaniu zasad do Pisma. I to trzecie chciałbym wyjaśnić. Mam wrażenie, że gdyby się oprzeć na Piśmie, na nie na własnym myśleniu życzeniowym, to nie uda się odnaleźć podstawy całości tego, co protestanci mają w głowach. Innymi słowy Pismo Święte wcale nie jest w moim odczuciu dla protestantów wystarczające. Ładnie się mówi, że odpowiedź na wszystko jest w Biblii, ale chciałbym widzieć, jak mi ją ktoś odnajduje.
I tak na przykład w ST widzimy różne zachowania, których dzisiejsze chrześcijaństwo nie może nie potępić. Na przykład niewolnictwo, poligamia, dyskryminacja kobiet. W końcu kultura bohaterów ST rządziła się swoimi prawami.
I teraz pojawia się pytanie: czy zachowania, których protestantyzm dziś nie akceptuje, są już w ST skrytykowane? A może pozwolono na nie ludziom przed trzema, czterema tysiącleciami, a dopiero później stały się złe? Może Bóg zmienił zdanie?
Że teksty późniejsze wprowadzają nieco inną moralność - wiem. Czy to NT czy komentarze do Pisma, nieistotne. Ciekawi mnie właśnie hierarchia wartości, moralność, jaką mógł wyprowadzić z Pisma jego czytelnik (czy słuchacz) na parę wieków przed Chrystusem. ST jest niewystarczający?
Całkiem obok ciekawi mnie, czy protestanci (i wszelkie chrześcijańskie wspólnoty) nie uznają czasem Księgi Kapłańskiej za przeżytek, zbiór zupełnie nieistotnych zasad, wytyczne archaiczne, o których lepiej zapomnieć, bo dotyczyć mogły tylko dawnych Żydów.
Wcale nie chcę, żebyś udowadniał coś "w kilku słowach", a zwłaszcza w swoich słowach. Wystarczy mi dowód w postaci namiarów na fragmenty Pisma, nawet możesz wskazać odpowiednie tłumaczenie. I powtórzę - wcale dowodu nie wymagam. Informuję, co mnie ciekawi, natomiast ścigać Cię o ten dowód nie będę. Może on wymagać sporo pracy, a ja rozumiem, że człowiek może mieć ważniejsze zajęcia niż przeszukiwanie dla mnie Biblii.
W moim odczuciu Biblia jest pełna nieścisłości, nieistotnych szczegółów, nieaktualnych myśli itp. Bynajmniej nie jest bezwartościowa, przeciwnie, ale gdy ludzie zaczynają się kłócić o jakieś fragmenty z nieistotnych, robią to, co ateiści, gdy krytykują Biblię za jakieś nieistotne sprzeczności (jak warianty stworzenia), czyli przeczą głównemu przesłaniu NT, a szukają różnic na siłę. Prawo mojżeszowe jest uchylone dla sprawy ważniejszej, nie wyobrażam sobie, by można nie uchylić wprowadzanych później zestawów religijnych dogmatów dla tej samej ważniejszej sprawy, czyli chrześcijańskiej miłości.
Ale jednak różnice dogmatyczne są bardzo istotne i ataki (w tym ataki protestantów) na zły Katolicki Kościół wciąż obserwuję.
Ach, przypomniał mi się Kołakowski. Napisał takie zabawne wersje biblijnych opowieści.
Dalej w dużym skrócie oskarżasz Lota (i mnie). I widzisz, ja ROZUMIEM, że współczesna myśl chrześcijańska Lota oskarża. Chciałbym tylko zobaczyć uzasadnienie tego oskarżenia w Piśmie. Ja Lota rozumiem, Ciebie rozumiem, ale gdy sobie pobieżnie szukam, nie znajduję fragmentów, które pozwalałyby na krytykę wielu biblijnych zachowań, które jednak uważamy (na przykład my dwaj) za złe.
Uważam, że uważamy je za złe SKĄDINĄD. Mnie wolno.
Ty piszesz jednak, że sam też akceptujesz pozabiblijne źródła moralności/oceny, co już mi za połowę odpowiedzi wystarcza.
Piszesz, że krytykę Lota odnajdę w przykazaniach. Świetnie. Przykazania mówią o dziedziczeniu win (nie trunków). Powiedz mi, czy współczesna myśl protestancka popiera pogląd, że jeśli ojciec za swe czyny nie zapłaci, to wina przechodzi na syna, albo jego syna, albo...
Mniej istotna kwestia to dyskryminacja kobiet widoczna w przykazaniu. Ale że człowiek jest winien czegoś dlatego, że mu niezależnie od woli przyszło mu mieć takiego a nie innego ojca? Jakaż ciekawa zbiorowa odpowiedzialność!
Mam wrażenie, że albo nie mówisz o dekalogu, albo nie dysponuję jednak odpowiednim tłumaczeniem. Możesz mi wskazać odpowiednie przykazanie w ST? W NT (to już reinterpretacja)? Późniejsze od NT?
Zdaniem niektórych protestantów różnica między "natchnąć" a "napisać" nie zawiera w sobie nawet zmienionej litery i polega na tym jedynie, kto miał fizycznie w ręce pióro. Dobrze, że nikt się o tę interpretację nie bije.
Ale skoro możemy odejść od Pisma nieco, bo Duch natchnął, ale człowiek jakieś opory stawiał i w Piśmie nie każda litera jest boża, to tym mniejsze znaczenie mają doktrynalne różnice uzasadniane fragmentami, które mogą od Ducha nie pochodzić.
----
A teraz w ogromnym skrócie. Albo coś wynika z Pisma bezpośrednio, albo nie wynika, czyli się to dodaje.
Jeśli wynika bezpośrednio, chciałbym widzieć tylko wskazanie miejsca w Piśmie, z którego wynika. Jeśli zaś jest dodane, nie wiem, jak się można o to kłócić. Ot, dodali sobie tacy czy inni ludzie, by Pismo dopasować do swojej interpretacji. Mogli dodać, że Lot źle robił, mogli więc dodać także, że Jezus i Archanioł Michał to ta sama osoba. W zasadzie jaka różnica, co się z własnej woli dodaje?
Widzisz, oceniać grzechy starotestamentowe możemy całkiem podobnie. Tylko ja twierdzę, że oceniam moją moralnością, której się z Pisma wyprowadzić nie da, innymi słowy Pismo nie jest dla mnie tekstem wystarczającym (z takich pobocznych pytań, czy zgubiwszy się w górach w zimę zacząłbyś palić Biblię, żeby się ogrzać?).
Jeśli twierdzisz, że protestanci także nie poprzestają na wywodzeniu zasad moralnego zachowania z Pisma, a dodają do tego własne przemyślenia, to już zupełnie w tym temacie odpuszczam, to satysfakcjonująca mnie odpowiedź.
Heathcliff- zacznę od tego, że nie reprezentuję poglądów wszystkich protestantów. Mogę napisać o jakiejś tam palecie poglądów w tematach które poruszasz ale tak dla jasności piszę o tym w co ja wierzę. Właściwie tylko dla tego jestem protestantem bo nikt mi poglądów nie narzucił i w tym kościele w którym jestem nikt nic nie narzucał.
Spotkałem się z wierzącymi którzy twierdzą, że na wszystkie pytania znajdują odpowiedzi w Biblii, pogląd dla mnie dziwny. Interpretacja fragmentów często odbiegająca od tematu była ich odpowiedzią (chociaż nie twierdzę, że błędna interpretacja).
Pytasz o to czy Biblia jest dla mnie czymś w rodzaju świętej relikwii, z pewnością nie. Uważam, że niektórzy protestanci mają bałwochwalcze podejście do Pisma Świętego (przykład z paleniem Pisma w górach w moim przypadku nie możliwy, rzadko noszę przy sobie chyba, że w telefonie mam dwa przekłady. Śmieją się ze mnie, że czytam na kazaniach smsy)
Poznałem protestantów i katolików którzy odrzucili ST, ja tak nie myślę. Dla mnie jest to oczywista kontynuacja akurat nie moralności bo nie o to głównie chodzi w Biblii. W Biblii chodzi o historię relacji Boga z człowiekiem.
Myślę, że autorzy Biblii byli posłuszni Duchowi Świętemu inaczej jeśli chodzi o tłumaczących Biblię (ale nie ma tragedii zdecydowana większość tłumaczeń nie gubi sensu).
Lota oskarżałem o to, że nie kochał swoich córek (wystarczająco). Ciebie natomiast, że nie szanowałeś mnie w rozmowie i oskarżałeś mojego Boga o grzech Lota (to pierwsze łatwiej mi przełknąć).
W Biblii nie zawsze jest opisana reakcja Boga czy też jego myśli na dany temat, moim zdaniem Bóg się nie zmienia.
Jeśli ktoś powie Ci, że Duch Święty napisał Biblię zapytaj o to czy Duch ma dłonie albo czy wierzy, że Biblia została napisana przez seanse spirytystyczne. Myślę, że to zwykłe przejęzyczenie mało zorientowanych chrześcijan ale gorliwych, bądź dla nich miłosierny i staraj się nie naciskać (może sformułuj inaczej pytanie)
Założę temat na forum to może uda mi się przekazać to co myślę o różnicach między NT i ST, tutaj nie trzymamy się wątku i pozostaje podziękować dziewczynom za cierpliwość.
mtmtc - Boga o grzech Lota? Nic podobnego. Jedynie stwierdzałem, że nic nie świadczy o tym, by Lot grzech popełnił.
Oczywiście, w Biblii reakcje Boga nie muszą być opisane. Tylko są dwie możliwości:
a) reakcja Boga była taka, jak chcemy, tylko nic o tym nie świadczy
b) reakcja Boga była taka, jak widzimy na podstawie Pisma, choć tej reakcji nie rozumiemy.
Zarówno "brak danych" jak "po prostu nie rozumiemy danych" to argumenty z niczego. Jeśli coś jest napisane w Piśmie, to mi mówią, że mam czytać. Jeśli nie jest, to mi mówią, że nie wszystko musi być. Jeśli jest napisane co innego, to mi mówią, że zamysły są niezrozumiałe i w ogóle że się za mnie pomodlą.
Chodzi tylko o argumentację. Gdybym wydał pamiętnik, w którym bym napisał, że widziałem Dęby Rogalińskie, bardzo bym nie chciał, by ludzie czytający wymyślali sobie teorie, czy chciałem te dęby spalić. A jeszcze gdyby się podzielili na stronnictwa zależnie od tego, co sobie WYMYŚLILI i zaczęli się oskarżać na forach internetowych na różne sposoby, to już w ogóle byłbym niezadowolony.
Duch Święty jest taki super, że może napisać bez dłoni. Nawet niektórzy ludzie są tacy super. Albo nie mają dłoni i muszą stopami. Albo stóp też nie mają i ustami piszą.
Masturbacja jest grzechem ciężkim. I nie ma znaczenia, że Ty czy ktoś inny mówi, ze to coś złego. Jest to grzech przeciwko czystości.
Dokładnie, proszę sięgajcie do źródeł, jeśli chcecie znać prawdziwą naukę Kościoła Katolickiego
przytocze wam co mówi Katechizm Kościoła Katolickiego:
2351 Rozwiązłość jest nieuporządkowanym pożądaniem lub nieumiarkowanym
korzystaniem z przyjemności cielesnych. Przyjemność seksualna jest moralnie
nieuporządkowana, gdy szuka się jej dla niej samej w oderwaniu od nastawienia na
prokreację i zjednoczenie.
2352 Przez masturbację należy rozumieć dobrowolne pobudzanie narządów płciowych w
celu uzyskania przyjemności cielesnej. ?Zarówno Urząd Nauczycielski Kościoła wraz
z niezmienną tradycją, jak i zmysł moralny chrześcijan stanowczo stwierdzają, że masturbacja
jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym". ?Bez względu na świadomy
i dobrowolny motyw użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem
małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości". Poszukuje się w niej
przyjemności płciowej poza ?relacją płciową, wymaganą przez porządek moralny, która
urzeczywistnia ?w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddawania się
sobie i przekazywania życia ludzkiego?"94.
W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób
i ukierunkowania działań duszpasterskich należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową,
nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne
Wchodzenie na kobiece fora i pisanie o masturbacji to niezbyt zdrowy objaw... Potwierdza to tylko moje przekonanie że powinieneś się udać do dobrego specjalisty - mam na myśli seksuologa. Za kilka lat będziesz księdzem i dojdziesz do wniosku że seks to nie jest taki straszny grzech, gorzej jeśli znajdziesz pocieszenie u młodych chłopców. Pa
54 2011-12-03 09:27:22 Ostatnio edytowany przez elutka86 (2011-12-03 09:34:41)
Wiktorze nie przejmuj się obraźliwymi postami
Uważam, że masz rację. Wiem bo znam swoje odczucia. Inaczej się czułam gdy się masturbowałam, a inaczej się czuję teraz, gdy się od tego uwolniłam.
Polecam wszystkim zrobić rachunek sumienia No bo Kochani jeżeli to nie jest niemoralne, to dlaczego nie masturbujemy się przy np rodzicach?
Przeciez to jest takie normalne
Albo chociaz po skonczeniu opowiedzmy dokladnie o tym jak sie zabawialiśmy, no bo przeciez robi to kazdy hihi
Troszkę to za bardzo zobrazowałam Ale sami przyznajcie, że jest to wstydliwa strefa i jednak nie czujemy się chyba dobrze psychicznie juz po orgaźmie.
Ja nigdy nie czułam się zbyt fajnie po skończeniu "zabawy". Za każdym razem PO wstyd mi było patrzeć później w swoje odbicie w lustrze...
Pozdrawiam
55 2011-12-03 10:39:10 Ostatnio edytowany przez Salome (2011-12-03 11:28:48)
Czemu nie masturbujemy się przy rodzicach? Pewnie dlatego, że nie są oni pozytywnym bodźcem do masturbacji. Nie ma się co rumienić, przecież już nie mamy dziesięciu lat
Cytuję przytoczony powyżej cytat: "W masturbacji występuje również niedojrzały stosunek do siebie samego: z jednej strony kompleksy i poczucie niższości, z drugiej zaś wielkie chore ambicje, które sprawiają, iż osoba nie umie ucieszyć się do końca żadnym zdobytym sukcesem."
Hmmm, chyba zaraz parsknę śmiechem. Nie ma innej organizacji, która potrafiłaby wpędzać w kompleksy kobiety równie skutecznie, jak to czyni Kościół Katolicki, a dokładniej, duchowieństwo. Tak, wiem, zaraz ktoś puści gadkę "Kościół stara się dowartościować kobiety..." A kto dowartościuje kler? Myślę że powyższa definicja doskonale odzwierciedla marazm panujący w tym środowisku, nic dodać nic ująć.
Salome a co pobudza Cię do masturbacji? Filmiki pornograficzne. W których występują matki i córki.
Masz córkę?
I co w tym wszystkim jest dobrego?
A Kościół właśnie tak jak piszesz uczy o szacunku do kobiety. Bo kobieta nie jest stworzona do tego by pobudzać seksualnie mężczyzn, ale by rodzić dzieci itp.
Gdybyśmy przestrzegali przykazań,a chociaż gdybyśmy zachowywali się moralnie, to nasze życie byłoby dużo łatwiejsze.
Kobiety przestałyby być poniżane,a przede wszystkim same ze sobą czułybyśmy się dobrze.
A skoro rodzice nie pobudzają Cię do masturbacji, to zakmnij się w pokoju i przy fajnym filmiku się zabaw,a po skończeniu pójdź i się im pochwal. No bo tak jak pisałąm wcześniej -to takie normalne jest.
Z Twojego postu wynika, że seks matki z córką to szczyt fantazji erotycznych kobiety.
I co to wogóle za gadka że kobieta nie jest stworzona żeby podniecać mężczyznę tylko żeby rodzić dzieci? Czy uszczęśliwia Cię ukrywanie biustu i nóg i spuszczanie oczu w dół? A dobierając męża, czy patrzyłaś się na jego tyłek i zastanawiałaś się jakie będą wasze dzieci czy też patrzyłaś się w dół?
Sama stanowisz potwierdzenie tego co napisałam, twój mąż pewnie należy do typowych szowinistów który może wyładować życiowe niepowodzenia na siedzącej w domu żonie.
Bez urazy, ale powyższe wypowiedzi świadczą o tym, że będąc dwudziestoparolatką zatrzymałaś się na poziomie emocjonalnym nastolatki.
Albo coś ze sobą zrobisz albo za kilka-kilkanaście lat zostaniesz kolejną sfrustrowaną, zgorzkniałą na cały świat babą. Osobiście radziłabym całkowitą zmianę środowiska.
58 2011-12-03 12:23:03 Ostatnio edytowany przez elutka86 (2011-12-03 12:28:15)
Salome tak się składa, że w życiu przeżyłam swoje 5 minut, które Twoim zdaniem są pełnią i sensem życia.
Chodziłam na imprezy, uprawiałam sex z facetami, pracowałam nawet w swoim czasie w miejscu gdzie rozbierasz się przed kamerką dla napaleńców.
Nie wiesz o moim życiu nic a twierdzisz, że żyję jak niedoświadczona nastolatka, która nie wie co to sex i wogóle perwersją dla mnie jest pokazanie nóg.
Właśnie tak nie jest.
Zasmakowałam w życiu imprez i sexu tyle, że śmiem podejrzewać- więcej nawet niż Ty. Choć tego nie wiem.
Salome niekogo nie chcę oceniać itp.,ale piszę ze swojego doświadczenia.
Byłam nieszczęśliwa. Czułam się "brudna" i nic nie warta. Masturbacja była u mnie czymś normalnym. Teraz widzę, że byłam w dołku i wokół mnie panował tylko mrok.
Teraz jest inaczej. Wiem, że tamto było złem, dlatego przestrzegam przed tym złem.
A co do męża To faktycznie ma ciężki charakter
Ale ja lepsza nie jestem I też potrafię zaleźć za skórę
Salome ja tylko ze swojego doświadczenia ( a niestety spore mam), mogę doradzić, że to wcale nie jest dobre Pozdrawiam
No bo Kochani jeżeli to nie jest niemoralne, to dlaczego nie masturbujemy się przy np rodzicach?
Przeciez to jest takie normalne
A seks w małżeństwie jest normalny? To dlaczego ludzie nie uprawiają seksu na środku kościoła po Mszy? Fakt, że się czegoś nie robi przy innych nie oznacza, że to złe. Dziwnie argumentujesz.
Albo chociaz po skonczeniu opowiedzmy dokladnie o tym jak sie zabawialiśmy, no bo przeciez robi to kazdy
hihi
Troszkę to za bardzo zobrazowałamAle sami przyznajcie, że jest to wstydliwa strefa i jednak nie czujemy się chyba dobrze psychicznie juz po orgaźmie.
Ja nigdy nie czułam się zbyt fajnie po skończeniu "zabawy". Za każdym razem PO wstyd mi było patrzeć później w swoje odbicie w lustrze...
Hihi, poszalałaś z kolejnością.
Jeśli dziecko NAJPIERW się dowiaduje, że źle robi, że srom to miejsce wstydliwe (nazwa!), że wszelkie dotykanie jest "be", że nie wolno, to potem jeśli się nauczy przyjemności, to wierzy, że robi coś zakazanego.
To nie jest tak, że jakimś siedemnastym tajemniczym zmysłem wyczuwamy grzech w masturbacji i stąd wstyd. Najpierw jest narzucenie dziecku, że ma mieć rzeczy związane z seksualnością za wstydliwe, dopiero potem jest wstyd dziecka, który z tego narzucenia wynika.
Dlatego Ci napisano, że kler powoduje kompleksy. Ogólnie, religijne podejście, które sprawia, że całkiem normalną część ciała zaczyna się demonizować, sprawia, że kobiety popadają w kompleksy, wstydzą się ciała, mają problemy z seksem itp. Nie zawsze, ale zdarza się.
-----
Salome - przychodzenie na forum kobiece, by atakować religię niczym szczególnym się nie różni od przychodzenia na forum kobiece, by religię reklamować. Płeć Twoja nie ma znaczenia, szczególnie się Twoje zachowanie nie różni od zachowania Wiktora.
Heathcliff bardzo możliwe, że masz rację
Jednak wcześniej gdy się masturbowałam nie byłam ani nawrócona szczególnie a moi rodzice są też zdania, że sex przedmałżenski nie jest niczym złym, a masturbacja jest czymś normalnym
Więc w sumie we mnie nie było takiego przeświadczenia, że to jest złe
Ale sama wewnątrz nie czułam się z tym komfortowo...
Pozdrawiam!