Moja dziewczyna nie przyjęła zaręczyn.
Powiedziała że nie ma siły i chce się wycofać.
Twierdzi że podejrzewa u mnie spektrum autyzmu.
Odsunęła się ode mnie. Potrzebowała przestrzeni.
Zakomunikowała po wielu dniach rozmów i pisania wiadomości że ona musi wiedzieć czy mam spektrum czy też nie.
Chce wiedzieć czy ewentualne dziecko może po mnie dziedziczyć gdyby okazało się że jestem autystykiem.
Stwierdziła że od kilku miesięcy podejrzewa to u mnie.
Ona jest pedagogiem.
Mam 31lat , ona 29.
Świetnie funkcjonuje na codzień. Mam dobrą i stabilną pracę. Rozwijam się zawodowo. Uczę cały czas. Nie mam nałogów. Jestem rodzinny.
Zarzuca mi problemy w zrozumieniu i komunikacji. Szukanie co jakiś czas wolnej przestrzeni dla siebie i uciekanie w samotność na kilkanaście godzin.
Wypomina braki w spontaniczności i to że nie zaskakuje.
Twierdzi że nie czuła nigdy żeby to ja przejął inicjatywę.
Tak być może tak było zawsze ale chciałem się właśnie oświadczyć.
Bardzo chciałem mieć rodzinę i dziecko. Jesteśmy 1,5 roku razem. Czułem że to odpowiedni moment.
Bardzo przeżyłem moment jej wycofania.
Tydzień nie mogłem normalnie funkcjonować.
Przez tydzień w ogóle odcięła się ode mnie mimo że próbowałem.
Postawiła ultimatum że musi znać diagnozę jeśli ma wiedzieć czy chce ze mną żyć.
Czuję się jak odmieniec. Jak ktoś dziwny i nie zrozumiany.