Straciłem jakąkolwiek nadzieję, na cokolwiek. Mój jedyny motor napędowy, moje jedyne prawdziwe marzenie/marzenia, które starałem się realizować, przekraczając swoje słabości i ograniczenia, zostawały mi skrupulatnie odbierane. Zostałem skazany na wieczną samotność, brak zrozumienia, nierealne oczekiwania do mojej osoby, do organizowania mi życia wbrew mej woli. Za dzieciaka odtrąciła mnie większość klasowa, za wszelką cenę dążąc do tego by zrobić ze mnie kozła ofiarnego, osobę drwin i śmieszków - mój buntowniczy charakter (nie taki jak obecnie, ale raczkujący), nie zgadzał się z tym, Uwarunkował moje późniejsze zdystansowanie do ogólnej liczby ludności i zamknął szereg możliwości adaptacji w grupach na późniejszym etapie życia. Formą zastępczą stał się Internet, wszystkie możliwe rodzaje sportowych rywalizacji, gdzie człowiek miał chociaż namiastkę podbudowania swojej wartości. I tak mijały mi lata w czasach szkolnych. Myśle, iż to że moim rodzicom się w miare powodziło finansowo, nie polepszyło mojej pozycji, tylko pozwoliło bardziej w tym wszystkim jeszcze bardziej utwierdziło mnie, że mam parasol bezpieczeństwa i nie muszę wychodzić z mojej strefy komfortu. To chyba trwa do dzisiaj i jest mi z tym kurewsko źle. W wejściu w dorosłe życie towarzyszyła mi presja z lat szkolnych + presja nałożona przez rodziców, praca która sami mi wynaleźli (firma rodzinna - zajmuje się tym od wielu lat, niestety nie ma to żadnej perspektywy na rozwój, branża jest coraz trudniejsza a ja od dawna mam jest dosyć - niestety nie mogę tego w żaden sposób skończyć). W wieku 21 lat doznałem makabrycznego wypadku samochodowego (no kto kurwa inny mógł dostać, tylko ja...). Połamane obie nogi, silny organizm jakoś to przetrawił, ja z tego wyszedłem, można powiedzieć że bez szwanku. Poszedłem za ciosem, studia zaoczne w rodzinnej miejscowości (pierwsze poważne zauroczenie kobietą, odrzucenie), studia ukończone. Walka z odchudzaniem udana. Cele sportowe, całkiem fajnie i przyjemnie zrealizowane. Dodatkowo miałem okazje w grach internetowych odnosić ciekawe sukcesy. Niewielkie, ale jednak. Byłem tam cały czas postacią jednak anonimową (tą anonimowość zachowałem do końca mojego tam pobytu). Później pójście za ciosem, kilka nieskutecznych prób zwrócenia na siebie uwagi dziewczyn, studia zaoczne w innym mieście, przeprowadzka, próba podjęcia prac. Wszystkie tak chujowe, że po 3 miesiąch wróciłem do mojej znienawidzonej rzeczywistości (2 poważny upadek, po straconej nadziei zauroczenia - teraz to wiem, to było tylko zauroczenie), później pod koniec 1 roku studiów magisterskich w końcu udaje mi się nawiązać fajną relacje z koleżanką z tych studiów (niefortunnie zdążyłem wrócić już do mojej miejscowości), w międzyczasie miałem po raz pierwszy w życiu okazje uprawiać seks (z inną dziewczyną do której nic nie czułem), a tamtą koleżankę zabrałem na 4 dniowy festiwal muzyczny. Później ta dziewczyna się do mnie zdystansowała, a ja przez cały rok przeżywałem to jak jasna cholera, w międzyczasie ukończyłem studia. Rząd wprowadził niedziele niiehandlowe, przez to zostałem zobligowany do stania w każdą kolejną niedziele, straciłem przez to możliwości na pare lat, weekendowych ucieczek. Zresztą jak nie było studiów w innym mieście to i tak chujowe były te weekendy. Dodatkowo wybuchł COVID, (akurat mi on tam średnio przeszkadzał), zatraciłem się w pracy byle mieć formę ucieczki. Moja życie przez 3 lata (2019-2022) wyglądały następująco praca, ucieczka w internetowej grze-sen, praca, ucieczka w internetowej grze-sen , jakaś siłownia czasami i tyle. Ponownie przybrałem na wadze, ale też nie miałem żadnych interakcji towarzyskich. Coś tam uzbierałem pieniędzy, to zaraz komuś w rodzinie pożyczyłem i ciągle zostawałem z gównem. W międzyczasie Babcia dostała udaru (2021-2022), też to utrudniło mocno życie opieka itp.). W latach 2019-2021, mocno byłem zaangażowany w grze internetowej, kolejny raz przekraczając moje granice. Najpierw z jakimiś sukcesami, potem organizując 2 sezony (w formie wolontariatu z mojej strony oraz wydania własnych pieniędzy) świetnej sportowej zabawy na wysokim poziomie organizacyjnym, co zapewniło mi popularność grze. Z takim nastawieniem wziąłem udział w pewnych wyborach w tej grze (jedno z moich marzeń). Niestety popełniłem błąd (rozsyłając zaproszenia do osób, które brały udział w moich konkursach - jest to o dziwo nielegalne (głupi zapis regulaminu o agitacji wyborczej). Najprawdopodobniej wygrałbym te wybory (było widać po postach na forum, że zdeklasowałbym konkurencje), ale w związku z tym, że ta osoba to zgłosiła najpierw zrezygnowałem z wyborów, jednocześnie rezygnując z gry podając za powody brzydkie zagrywki przeciwników i złą sytuacje rodzinną (to był mój kolejny upadek, straciłem ważny istotne cel w życiu - strata swojej pasji). Po tym wydarzeniu zatraciłem się dalej w pracy + babcia akurat wtedy dostała udaru. Podjąłem próby przełamania impas braku persepktyw na rozwój w pracy. Najpierw pozyskałem 3 firmy do wstawienia paczkomatów (udało się), później wprowadziłem usługę dodatkową w firmie, nic szczególnego, zwykły dodatek. Sprzeciwiają się temu pracownice, które u nas pracowały (wcześniej przez kilka lat, również za mną nie przepadały. Pracując w firmie rodzinnej, ja nadal nie byłem szefem (za to miałem inną nieprzyjemność z tym związaną - rozpoznawalność na mieście, podczas gdy ja ludzi nie kojarzyłem, mocno krępująca sytuacja, gdzie nie pójdziesz wszyscy cię znają, więc nawet głupie zagadanie do dziewczyny nie przeszło by bez echa..., raz nawet sytuacja, że byłem z koleżanką na motorze, na drugi dzień dowiaduje się od współpracownika, ze mam dziewczynę - choć to gówno prawda), tylko kimś na zasadzie ojciec/wnuczek szefa - w chuj upokarzające, więc próbowałem się wykazać). Najpierw 2 uciekły na zwolnienia lekarskie, potem się zwolniły (rok 2023, połowa roku - przypomnę, że ja już miałem zawalone życie z niedzielami niehandlowymi, teraz doszło i to). W międzyczasie za część własnych pieniędzy pragnę uruchomić (listopad 2022) własny biznes (popełniłem błąd, bo nie usamodzielniłem się, tylko zrobiłem to dalej pod szyldem firmy - jednak w zamyśle i tak to był własny oddzielny biznes + chciałem wykorzystać piętro, które mamy w budynku i stoi puste - niewypał architektoniczny, więc Chciałem ugrać 2w1). Najpierw miał być to handel stacjonarny, ale szybko zmienił się w niestacjonarny (bo nie miał perspektyw). Suma sumarum wszedłem w biznes którego nie chciałem, ale oddałem mu się bezgranicznie, bo początkowo zaczął fajnie raczkować. Niestety był to biznes oparty na Allegro, więc szukałem opcji uniezależnienia się. W trakcie rozwijania biznesu napotkałem problemy z pracownikami w sklepie jak wspomniałem, zwolniły się w maju 2023 roku, potem zatrudniliśmy i zwalnialiśmy pracowników do marca 2024 (praktycznie pracowałem od rana do wieczora, od poniedziałku do niedzieli, bez wolnego itd). Sensowna ekipa pojawiła się dopiero w 2024 roku. Nie pobierałem pensji ze sprzedaży na Allegro cały czas inwestowałem je w sklep niezależny Internetowy. Dodatkowo dokładałem tam również pieniadze z tego co zarobiłem ze sklepu stacjonarnego. Okazało się, że ten sklep jest totalnym niewypałem, nierentownym, a dodatkowo Allegro we wrześniu 2024 wprowadziła uciążliwą zmianę, która rozjebała i ten biznes. Więc od kwietnia 2025, staram się wyprzedać to co zostało i mam kolejne 3 lata w plecy. Niestety mój sklep stacjonarny od którego Chciałem uciec (również przestałbyć opłacalny na tyle by trzymać tyle pracowników, na razie trzymamy bo firma rodzinna ma możliwość jeszcze z 1 biznesu to utrzymać). Jedyna opcja jest taka, że ja z powrotem będę sprzedawcą (no zajebista perspektywa, facet po studiach, ma być co najwyżej sprzedawcą, i to z najniższym wynagrodzeniem... - a tak, zapomniałem wspomnieć, że podejmowałem próbę zatrudnienia w 2020 na stanowisku księgowego, po takich studiach jestem, ale byłem dla nich nieoplacalny finansowo. Dodatkowo ja cały czas rozliczam te papierki u siebie w firmie i mam ich już serdecznie dosyć. To już nie sprawia mi satysfakcji - straciłem więc kolejny cel w życiu, uzyskanie prawdziwej NIEZALEŻNOŚCI - wciąz mieszkam z rodzicami, niby dom jednorodzinny, niby na piętrze, ale jednak. Nawet mi to nie przeszkadzało, koszty życia są wiele mniejsze, ale jednocześnie mocno to ogranicza w kwestiach prywatnych, ale to w sumie w kazdej chwili można zmienić, spadnie komfort życia, wzrośnie za to swoboda i zero wyjaśnień. Jakieś tam pieniądze są, na szybki możliwy start zmiany lokalizacji itp, ale nie na tyle by zapewnić chuj wie jaki komfort.). Jednocześnie jedna z pracownic (zatrudniona od marca 2024, matka dwójki dzieci, 45 latka, rozwiedziona, zdradzona w styczniu 2025, bardzo ładna, inteligenta, przebojowa itd.) okazała się świetną osobą, która bezapelacyjnie weszła w moje życie. Ja w międzyczasie ponownie zleciałem z wagi - odżyłem po wymianie personelu i miałem chwilę "znów wziąć wie za siebie". Ona po zdradzie potrzebowała kontaktu (widocznie okazałem się interesujący w jakimś tam zakresie), ja potrzebowałem bliskości, zrozumienia (przypomnę, ja mam 32 lata, jestem kawalerem, co prawda zawsze marzyłem o potomku i to męskim, ale dla niej mogłem się pogodzić z tym, że go nie będzie). Wróciła we mnie życie, a ja zacząłem z powrotem próbować na aplikacjach randkowych itp. Co się wydarzyło? A no zaczałem dostawać od niej sprzeczne sygnały, z jednej strony myślałem, że coś do mnie czuje, z drugiej nie wierzyłem w to. Ale nasze interakcje się nasiliły. Zauważyłem, że wymyka mi się to spod kontroli, więc Umówiłem się z dziewczyną z tindera a od tamtej zacząłem się dystansować. Problem z Tinderem jest taki, że trafić na kogoś sensownego, w dodatku blisko siebie (tamta była o kilkadziesiąt km, więc już na starcie średnio mi się chciało). Wizualnie też mi nie odpowiadała (choć na zdjęciach wyglądała lepiej) - u mnie działa na odwrót, wydaje mi się że na zdjęciach wyglądam gorzej niż w realu). Przypasowałem tej dziewczynie, lecz wówczas stało się coś nieocziwanego... odezwała się do mnie ta kolezanka z pracy z pretensjami o to, że jej unikam... Podziałało to na mnie. W nieoczekiwany sposób wyznałem jej swoje uczucia, ona była kompletnie zaskoczona, powiedziała że jestem jedynem przedstawiciielem płci męskiej, którego toleruje, ale nie czuje nic do mnie... Mimo to odstawiłem tą dziewczynę z tindera (pomimo realnego seksu od zaraz). Powiedziałem jej o tym, zaczęliśmy się spotykać, intensywnie, często, ona spontaniczna, ja spontaniczny, ale ewidetnie odrzucała każdą możliwą bliskość fizyczną. No dramat. Byliśmy na kiilku wyjazdach, Mi zaczęło bardziej zależeć, a ona chyba się dystansuje co raz bardziej. Najpierw broniiła się tym, że nie da mi tego, czego pragnę, czyli dziecka, bo ona ma już ten etap za sobą i nie chce do niego wracać. (jak wspomniałem, byłem gotowy się na to poświęcić), potem jednak że praca u nas w firmie, gdzie zna moich rodziców, dziadka (jest to coś, czego nie jest w stanie przeskoczyć), a potem jeszcze jej koleżnka (Chciałem jej zrobić niespodziankę na urodziny i wybrać się w miejsce, gdzie będzie przebywać) - nie chciała mi powiedzieć gdzie jest - dokładając do tego brutalną opinie, że bez względu na wszystko „daj sobie spokój, ona i tak nie czuje do Ciebie polotu” (nadmienie, ze pojechałem ja szukac nad morzem, zrobilem 1500 km, aby ja odnaleźć, spóźniiłem się 1 dzień, wiec zyczenia złożyłem przez WhatsAppa, mowiiac o próbie (wcześniej zdradziła mi że jej maż i poprzedni partner, też gdzieś w podobny sposób ja zaskoczyli, wiec chciałem im dorównać...) Niestety nie byłem w stanie uzyskać od nikogo informacji gdzie przebywa i w momencie gdy czekalem na nia ona już była w Wiedniu... Odnosze wrazenie, ze to ja chyba zaczelo irytowac z mojej strony, a ja... czuje ze stracilem ostatnia nadzieje, ktora trzyma mnie przy zyciu. Nie mam nic, nie mam zadnej motywacji, nadziei, celu, sensu zycia, odłożonych pieniędzy. Nie mam po co i dla kogo żyć. Chce mi sie ryczeć, i zakończyć to jak najszybciej.
Za każdym razem dostawałem namiastke nadziei, za każdym razem ta nadzieja została odebrana, nim udało się cokolwiek zrealizować. To o wiele gorsze uczucie niż strata czegoś co już było. Tam zawsze jest miejsce na wspomnienia, tutaj nawet nie ma namiastki tego.
Dochodzi do tego fakt, że mam ciało 32 latka, (która się, może i więcej), pod wzgledem zaradności życiowej, w zasadzie jej braku, relacji partnerskich jestem na etapie dwudziestolatka, który nie może i nie potrafi ruszyć z miejsca, a pod względem bólu, to czuje się jakbym miał z 50 lat, z szansami na zmianę losu jak u siedemdziesiątka. Jeszcze te słowa o braku polotu od przyjaciółki tej atrakcyjnej z wygladu i charakteru, przebojowej kobiety, daja jasny przekaz- że nie masz w życiu szans na żadną wartościową relacje, a od niej samej teksty o prawie statystyki i próbowaniu w startowaniu do innych kobiet - taki chuj i gówno prawda. Jak sie nie ma "polotu" - to można próbować i miliard razy zostać upokorzonym i chuj z tego będzie. Także nawet i bez niej ojcem nie zostanę, za to samotny juz na zawsze... Jak mam zmieniać rzeczywistość jak atrakcyjne kobiety nie widzą we mnie polotu. Tego się nie da zignorować. Po co to ciągnąć.. Ja tyle lat na to czekałem... po to by dowiedzieć się, że to bezsensu...
Ten Świat po prostu mnie nie potrzebuje
PS: Nie potrzebuje psychologów, terapii i innych bzdetów. Nic mi nie pomogą, bo nie mają wiedzy jak temu zaradzić, a dodatkowych motywacji nie szukam. Juz wystarczająco długo szukałem, ale kończyło sie to tylko dodatkowo niepotrzebnym bólem czy rozczarowaniem. Przestały mnie również cieszyć małe rzeczy, w zasadzie nic nie sprawia ulgi. W sumie miałem tego nie upubliczniać, ale chyba potrzebuje spuści trochę emocji. Podejrzewam, że niedługo będę czuł się tak ponownie, bo w niczym to nie pomoże.
Dlaczego to forum? Lepszego nie znalazłem.