Jako osoba, która właściwie od zawsze kochała muzykę, w pewnym momencie życia zaczęłam interesować się jej zdolnościami leczniczymi. Zwłaszcza, że osobiście wielokrotnie ich doświadczyłam. Uważam, że to niesamowite, że czyjś głos, melodia, czy nawet pojedyncze dźwięki mogą być wykorzystane przy wspieraniu pacjentów z różnymi zaburzeniami. Obniżają napięcie, łagodzą stany lękowe, rozwijają ekspresję twórczą, wspomagają koncentrację i wiele, wiele innych.
Jestem bardzo ciekawa, czy ktoś z Was doświadczył muzykoterapii?
Jeśli tak, to czy przyniosła oczekiwane rezultaty?
A może regularnie ją stosujecie? Tak profilaktycznie?
Oczywiście nie trzeba być nawet świadomym, że istnieje coś takiego, jak muzykoterapia, aby korzystać z jej dobrodziejstw. Jako nastolatka też nie wiedziałam, jakoś nie zaprzątało mi to głowy, a śmiem twierdzić, że w dużej mierze to właśnie muzyka trzymała mnie na powierzchni w tamtym burzliwym okresie. Wiem, pewnie dla niektórych zabrzmi to absurdalnie, ale tak właśnie było. Poza tym słuchając muzyki wpadłam na wiele najlepszych pomysłów na opowiadania, świetnie mi się przy niej pisało, uczyło, nierzadko poprawiała humor. Albo przeciwnie, wyciągała gdzieś z głębi tłumione emocje i pomagała się z nich oczyścić. Generalnie od dziecka jestem mocno uwrażliwiona na muzykę. Bardziej przeżywam, niż tylko słucham.
Jak to jest u Was? Są jakieś piosenki, które wzbudzają w Was emocje?
Zapraszam do dyskusji, a także do wrzucania tu linków, jeśli ktoś będzie miał chęć podzielić się z nami utworami, które zajmują szczególne miejsce w jego sercu. Albo nawet nie, może tylko z jakichś niewyjaśnionych przyczyn wpływają na jego nastrój, mimo że nie jest pewien, czy w ogóle je lubi? Przywołują wspomnienia, zarówno te przyjemne, jak i te absolutnie niechciane?
Osoby, które preferują inne rodzaje arteterapii również są mile widziane.
Miłego dzionka wszystkim. Niech muzyka będzie z Wami!