Jestem osobą, która ma umiarkowany stopień niepełnosprawności, z powodu problemów psychicznych.
Moje problemy psychiczne, zaczęły się jeszcze za dzieciaka, kiedy byłam płaczliwa, nadpobudliwa itp.
Niestety, leczenie w tym kierunku zaczęłam kilka lat temu+dopiero niedawno dostałam prawidłową diagnozę. Nie powiem, że przez to nie żyje mi się jakoś łatwo.
Wiecznie a to traciłam pracę, a to nie skończyłam nauki po LO, albo miałam poprawki. Latami byłam też wyśmiewana, a w domu brakowało mi uwagi, która chciałam dostać od rówieśników.
Przez to wszystko nie jestem szczęśliwa, bo nie wytrzymałam nerwowo, w niektórych miejscach pracy+zwyczajnie mi jest ciężej ogarniać codzienne życie. Mam też studia i liczę, że ich nie uwalę.
Dokładką do smutku, nienajwnowsza, ale kłująca w sercu rozmowa, w której znajoma, która znałam parę miesiecy wcześniej, stwierdziła, że „jestem leniwa, nie chce mi się iść do pracy”. Opowiedziałam jej i kilku osobom wtedy, że z racji na trudności psychiczne, starałam się w zusie o rentę. Nie powiem, było mi w cholerę przykro, dowiedzieć się, że „żeruje na innych” (mimo, że nic od państwa nie dostawałam) i że nic mi nie jest.
Ponoć też miałam mówić jej coś niemiłego, ale jestem przekonana, że musiało dojść do porozumienia.
Jestem prawie przekonana, że nie mówiłam jej nic złego. Do dogadania się, w tej kwestii, jednak nie doszło. Nieważne zresztą.
Ważne jest to, że nadal nie doszłam do etapu, w którym umiałabym dobrze funkcjonować w życiu. W dodatku jestem bardzo wrażliwa i łatwo się przywiązuje do ludzi…
Ogólnie, bycie osobą z problemami, jest moim krzyżem. A ja sama, czuję się inna. I tak- w obecnym stanie, nie mam jak pójść do pracy, bo po prostu, na tym etapie czuję się zwyczajnie źle.
Wybrałam z tego powodu studia, których boję się uwalic, ale nie jest to takie obciążające, w porównaniu do chociażby pracy w sklepie.
Podsumowując, jest mi z tego powodu bardzo ciężko. Jednak… Kiedyś jeszcze chciałabym… Iść prosta droga…