Żona walka o chatę - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Żona walka o chatę

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 42 ]

Temat: Żona walka o chatę

Chciałbym poznać opinię kogoś z zewnątrz bo zdanie znajomych może nie być do końca obiektywne.
Mam 32 lata. Żona jest rok młodsza.

Jakiś czas temu pokłóciliśmy się z powodu planów na przyszłość. Mieliśmy odmienne wizje, ale ostatecznie żona przekonała mnie do swojej koncepcji.

Do tej pory żyjemy w wynajmowanym mieszkaniu. Chcielibyśmy pójść na swoje, ale i żona i ja nie chcemy kredytów. W tej kwestii zdanie mamy podobne. Brak takiego obciążenia na 20-40 lat to psychiczny spokój, gdzie wiadomo w sytuacji gdy podwinie się noga może być trudno.

Pochodzimy z 200tysięcznego miasta skąd wyprowadziliśmy się kilka lat temu do innego większego.
Pracujemy, też w młodości zaliczyliśmy wyjazd za granicę w celu zarobkowym i mieliśmy pewne oszczędności.

Chciałem kupić mieszkanie w średnim wielkościowo mieście, ponad 100 tysięcznym. Żona uparła się, że woli dom bo nie będzie nad i pod nami sąsiadów, do tego własne podwórko, ogródek, a cenowo wyjdzie podobnie. Dla niej czynnikiem decydującym było to, że do zakupu mieszkania niezbędna jest pełna kwota od razu, a dom można budować etapami.


I tak żarliśmy się, aż stanęło na jej. Do tej pory mam wątpliwości czy uczyniliśmy słusznie, stąd ten temat.

Argument żony "dom można budować etapami, nie trzeba dysponować od razu pełną kwotą", dla mnie można odbić "budowa etapami w żadnym razie nie umożliwia wprowadzenia przed finalizacją inwestycji, tak więc choć efekty widać to równie dobrze finanse przeznaczone na poszczególne etapy można odkładać do skarbonki".


I tak 100 tysięcy poszło na zakup działki w 17tysięcznym mieście, które jest zadupiem bez czynnego dworca. W dodatku działka znajduje się na zadupiu, zadupia blisko lasu. 400 metrów od nas znajduje się kilka domów, ale tak jest samo pole. Droga teoretycznie istnieje, ale w praktyce przejazdu nie ma i musimy parkować 1,5 km dalej co bywa uciążliwe. Pole oczywiście oświetlone nie jest więc powodzenia w drodze do pracy po ciemku. Z miejscowością nic nas nie łączyło, dziewczyna skusiła się ze względu na "dobrą cenę". Potem okazało się, że teren podmokły i trzeba było dołożyć kilka tysięcy do interesu by problem rozwiązać.

Dom już stoi i czeka na podłączenie pod elektrykę, wodę ze studni głębinowej i wykończenie. Czyli jeszcze 200 tysięcy. Póki co wydaliśmy 100tys na działkę, 80 tysięcy za robociznę i jakieś 170 tys na materiały.

Budowaliśmy się etapami. Najpierw pozbylismy się wszlkich oszczędności, trochę uzbieraliśmy i wszystko przeznaczyliśmy na budowę. I tak kilkukrotnie, a potem pomogła nam rodzina.

Tak czy inaczej uważam, że w ciągu tych 1,5 roku od czasu rozpoczęcia budowy mogliśmy wydać na mieszkanie w normalnym mieście. Może bez podwórka, ale za to w normalnym mieście i moglibyśmy się już wprowadzić, a nie dalej zbierać na wykończenie.

Żona uważa, że dom choć zaledwie 90 metrowy to jednak dom i wygoda własnego ogródka. A do tego wciąż upiera się, iż nie mieliśmy wystarczających środków by myśleć o zakupie mieszkania, a tak mogliśmy przez 1,5 roku zbierać i budować etapami. Tylko, że równie dobrze można było wkładać do skarbonki by po czasie wyjąć potrzebną kwotę do zakupu mieszkania.

Żona się cieszy z domu, ale fakty są takie, że trzeba jeszcze sporo uzbierać do wykończenia, a do tego dom znajduje się na odludziu w pseudo mieście. Czy nie lepiej byłoby kupić mieszkanie w 100 tysięcznej miejscowości i bez dalszego czasu wyżeczeń, liczenia się z każdym groszem i odkładania móc wprowadzić się do mieszkania? Proszę o opinię.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Żona walka o chatę

To nie jest takie proste panie kolego. Jesli ktos chce miec dom, kosic trawnik, zajmować się ogrodem itd. Będzie chciał dom.
Ktoś kto chce mieszkanie i tzw świety spokój, wybierze mieszkanie.

3

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Żona się cieszy z domu, ale fakty są takie, że trzeba jeszcze sporo uzbierać do wykończenia, a do tego dom znajduje się na odludziu w pseudo mieście. Czy nie lepiej byłoby kupić mieszkanie w 100 tysięcznej miejscowości i bez dalszego czasu wyżeczeń, liczenia się z każdym groszem i odkładania móc wprowadzić się do mieszkania? Proszę o opinię.

Chyba trochę za późno na wątpliwości, dom już stoi, żona się cieszy, coraz bliżej wprowadzenie się do nowego, chyba nie ma co oglądać się teraz na wcześniejsze pomysły. Wszystko ma swoje plusy i minusy, z mieszkaniem w mieście i na wsi jest podobnie. Pomieszkacie trochę to i przyzwyczajenie do miejsca przyjdzie i pewnie polubisz niedzielne śniadania na tarasie w piżamie smile

Może być gorzej gdy przyjdą dzieci i trzeba będzie jeździć z nimi do szkól, na zajęcia dodatkowe, odbierać z nich o różnych godzinach itp. Jednak wielu ludzi to robi, jakoś sobie radzi i nie wyobrażają sobie powrotu "do miasta". Wszystko jeszcze sprawdzicie "w praniu", czyli jak już tam zamieszkacie i zaczniecie codzienne życie, dojazdy do pracy i na zakupy.
Nie dołuj się, wybudowaliście dom i bądź z tego dumny.

4

Odp: Żona walka o chatę

chyba juz za pozno, bo co zrobicie? sprzedacie to teraz?


trzeba bylo sie wczesniej rozejrzec. na pewno sa przy jakims mozliwosci drogi i nie spacerek 1,5 km. mi akurat to jest jedyne, co by przeszkadzalo i nie zdecydowalabym sie. zwlaszcza jak deszcz albo zima, rano. brr ale z podobnych powodow nie mam tez psa.

5

Odp: Żona walka o chatę

Ciesz się razem z żoną. Było nie było, z problemami, ale osiągnęliście swój cel. To jest ważne. To Wasz wspólny sukces. Dlatego napisałem, że powinieneś cieszyć się razem z żoną. Nie frustruj się niepotrzebnie. Nie szukaj problemów tak, gdzie ich nie ma.

6

Odp: Żona walka o chatę

Z tym 1,5km przesadziłem, droga jest, ale zarośnięta i na siłę wjechać można, ale nietrudno o usterkę auta. Nawet firma budowlana stawała nieco dalej z obawy o zakopanie itp. W każdym razie niby dom to wielka sprawa, ale w tym przypadku żeby się wprowadzić trzeba dalej odkładać i oszczędzać, a w przypadku mieszkania podejrzewam, że już teraz śmiało można coś znaleźć. No i to miasto ... nie podoba się mi. To dziura.

7 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-11-11 18:11:40)

Odp: Żona walka o chatę

Zawsze możecie sprzedać ten dom.

8

Odp: Żona walka o chatę

Mam problem z:

1) miastem bo to zaścianek

2) z okolicą, nieoświetlona, zaniedbana

3) za wydane dotychczas pieniądze można byłoby już teraz kupić mieszkanie w większym mieście

9

Odp: Żona walka o chatę

Wieka czy możesz proszę usunąć cytat mojego posta? Za tydzień chcę usunąć główny post, żeby w razie co żona nie znalazła tongue

10

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Mam problem z:

1) miastem bo to zaścianek

2) z okolicą, nieoświetlona, zaniedbana

3) za wydane dotychczas pieniądze można byłoby już teraz kupić mieszkanie w większym mieście

Mogłeś się nie zgadzać, jak nie widziałeś się w tym miejscu, teraz pozostaje z tym problemem żyć lub próbować rozwiązać.

11

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Wieka czy możesz proszę usunąć cytat mojego posta? Za tydzień chcę usunąć główny post, żeby w razie co żona nie znalazła tongue

To nawet żony się boisz w tej kwestii big_smile
W takim razie musisz się pogodzić z mieszkaniem w tym domu, chyba, że żona kiedyś zrezygnuje.
Co do usuwania postów, to po tygodniu raczej już nie usuniesz.
Ale ok.

12

Odp: Żona walka o chatę

wieka, nie że się boję, ale nie chcę gadania, że pytam po forach tongue
Dziękuję smile

13

Odp: Żona walka o chatę

Już na początku zrobiłeś głupi błąd:

Gat1992 napisał/a:

Mieliśmy odmienne wizje, ale ostatecznie żona przekonała mnie do swojej koncepcji.


Teraz masz 3 opcje:
1. Ładować dalej kasę w dom, który tobie jest nie do końca potrzebny.
2. Sprzedać wszystko i odzyskać kasę, kupić mieszkanie.
3. Rozejść się teraz, bo żadna opcja z powyższych was obydwoje jednocześnie nie zadowoli.

14

Odp: Żona walka o chatę

Takie sprawy omawia się przed ślubem.

15

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Chciałbym poznać opinię kogoś z zewnątrz bo zdanie znajomych może nie być do końca obiektywne.
Mam 32 lata. Żona jest rok młodsza.

Jakiś czas temu pokłóciliśmy się z powodu planów na przyszłość. Mieliśmy odmienne wizje, ale ostatecznie żona przekonała mnie do swojej koncepcji.

Do tej pory żyjemy w wynajmowanym mieszkaniu. Chcielibyśmy pójść na swoje, ale i żona i ja nie chcemy kredytów. W tej kwestii zdanie mamy podobne. Brak takiego obciążenia na 20-40 lat to psychiczny spokój, gdzie wiadomo w sytuacji gdy podwinie się noga może być trudno.

Pochodzimy z 200tysięcznego miasta skąd wyprowadziliśmy się kilka lat temu do innego większego.
Pracujemy, też w młodości zaliczyliśmy wyjazd za granicę w celu zarobkowym i mieliśmy pewne oszczędności.

Chciałem kupić mieszkanie w średnim wielkościowo mieście, ponad 100 tysięcznym. Żona uparła się, że woli dom bo nie będzie nad i pod nami sąsiadów, do tego własne podwórko, ogródek, a cenowo wyjdzie podobnie. Dla niej czynnikiem decydującym było to, że do zakupu mieszkania niezbędna jest pełna kwota od razu, a dom można budować etapami.


I tak żarliśmy się, aż stanęło na jej. Do tej pory mam wątpliwości czy uczyniliśmy słusznie, stąd ten temat.

Argument żony "dom można budować etapami, nie trzeba dysponować od razu pełną kwotą", dla mnie można odbić "budowa etapami w żadnym razie nie umożliwia wprowadzenia przed finalizacją inwestycji, tak więc choć efekty widać to równie dobrze finanse przeznaczone na poszczególne etapy można odkładać do skarbonki".


I tak 100 tysięcy poszło na zakup działki w 17tysięcznym mieście, które jest zadupiem bez czynnego dworca. W dodatku działka znajduje się na zadupiu, zadupia blisko lasu. 400 metrów od nas znajduje się kilka domów, ale tak jest samo pole. Droga teoretycznie istnieje, ale w praktyce przejazdu nie ma i musimy parkować 1,5 km dalej co bywa uciążliwe. Pole oczywiście oświetlone nie jest więc powodzenia w drodze do pracy po ciemku. Z miejscowością nic nas nie łączyło, dziewczyna skusiła się ze względu na "dobrą cenę". Potem okazało się, że teren podmokły i trzeba było dołożyć kilka tysięcy do interesu by problem rozwiązać.

Dom już stoi i czeka na podłączenie pod elektrykę, wodę ze studni głębinowej i wykończenie. Czyli jeszcze 200 tysięcy. Póki co wydaliśmy 100tys na działkę, 80 tysięcy za robociznę i jakieś 170 tys na materiały.

Budowaliśmy się etapami. Najpierw pozbylismy się wszlkich oszczędności, trochę uzbieraliśmy i wszystko przeznaczyliśmy na budowę. I tak kilkukrotnie, a potem pomogła nam rodzina.

Tak czy inaczej uważam, że w ciągu tych 1,5 roku od czasu rozpoczęcia budowy mogliśmy wydać na mieszkanie w normalnym mieście. Może bez podwórka, ale za to w normalnym mieście i moglibyśmy się już wprowadzić, a nie dalej zbierać na wykończenie.

Żona uważa, że dom choć zaledwie 90 metrowy to jednak dom i wygoda własnego ogródka. A do tego wciąż upiera się, iż nie mieliśmy wystarczających środków by myśleć o zakupie mieszkania, a tak mogliśmy przez 1,5 roku zbierać i budować etapami. Tylko, że równie dobrze można było wkładać do skarbonki by po czasie wyjąć potrzebną kwotę do zakupu mieszkania.

Żona się cieszy z domu, ale fakty są takie, że trzeba jeszcze sporo uzbierać do wykończenia, a do tego dom znajduje się na odludziu w pseudo mieście. Czy nie lepiej byłoby kupić mieszkanie w 100 tysięcznej miejscowości i bez dalszego czasu wyżeczeń, liczenia się z każdym groszem i odkładania móc wprowadzić się do mieszkania? Proszę o opinię.

Działkę ogląda się przed kupnem: jaki jest dojazd, czy teren podmokły i z ktorej strony jest wschod czy południe chodzi o ustytuowanie budynku. Dobrze że nie kupiłeś gruntów rolnych wink

16

Odp: Żona walka o chatę

0meqaO24. Dziękuję za odpowiedź, ale proszę o usunięcie cytatu z mojego głównego posta.

Rozwód nie wchodzi w grę. Żeby nie było to nie zależy mi na wielkim mieście typu Wrocław, czy Kraków. Ale to miasteczko jest takie zrupieciałe, stare, zaniedbałe, nic tam nie ma. Jedna kawiarnia, dwie pizzerie i tyle.

Centrum miasta przejdzie się w minutę. Ani gdzie gdzie się wybrać na spacer, ani do kina, galerii nic. Nawet internetu w okolicach naszej działki nie ma żadnego poza mobilnego.

17

Odp: Żona walka o chatę

Czego oczekujesz od forum?
Możesz tylko sobie ponarzekać, Twoje życie, Twoje wybory.

18

Odp: Żona walka o chatę

Mogliscie kupic dom gotowy wolnostojacy.  W srodku tylko zrobic remont umeblowac a nie sie cackac cegielka po cegielce big_smile

19

Odp: Żona walka o chatę

Dostałeś tyle porad życiowych, różnych pomysłów na rozwiązanie Twojego "problemu", ale mimo to zastanawiam się, czego jeszcze oczekujesz? Nikt za Ciebie nie rozwiąże tej sytuacji. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby, gdybyś skupił się na tym co jest tu i teraz, czyli na urządzaniu Waszego nowego gniazdka. Tylko czas pokaże Wam obojgu, czy ta decyzja była korzystna dla Was czy nie.

20

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Mam problem z:

1) miastem bo to zaścianek

2) z okolicą, nieoświetlona, zaniedbana

3) za wydane dotychczas pieniądze można byłoby już teraz kupić mieszkanie w większym mieście

No głupio postąpiłeś zgadzając się na ten dom. Teraz szukaj szklanki do połowy pełnej. Tak to bywa, gdy po taniości się kupuje. Pretensje do siebie i żony kieruj.

21 Ostatnio edytowany przez Gat1992 (2024-11-11 23:59:12)

Odp: Żona walka o chatę

Pytanie czy w takiej lokalizacji wolelibyście dom, czy gdzieś indziej mieszkanie?

22

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Pytanie czy w takiej lokalizacji wolelibyście dom, czy gdzieś indziej mieszkanie?


Nie, trzeba mieć coś nie po kolei w głowie, żeby budować się tam, gdzie wy. Jeszcze na podmokłym gruncie. Mam nadzieję, ze tam rzeki w pobliżu nie macie, że nie jesteście na terenach zalewowych?
Tylko mieszkanie, ale u mnie to jest sprawa osobnicza bo pochodzę z domu, więc wiem, ile nakładów dom wymaga. Ciągle jest coś do zrobienia. Teraz mam mieszkanie i jestem zadowolona.

23 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-11-12 00:27:06)

Odp: Żona walka o chatę
Samba napisał/a:
Gat1992 napisał/a:

Pytanie czy w takiej lokalizacji wolelibyście dom, czy gdzieś indziej mieszkanie?


Nie, trzeba mieć coś nie po kolei w głowie, żeby budować się tam, gdzie wy. Jeszcze na podmokłym gruncie. Mam nadzieję, ze tam rzeki w pobliżu nie macie, że nie jesteście na terenach zalewowych?
Tylko mieszkanie, ale u mnie to jest sprawa osobnicza bo pochodzę z domu, więc wiem, ile nakładów dom wymaga. Ciągle jest coś do zrobienia. Teraz mam mieszkanie i jestem zadowolona.

To prawda dom piekny ogrod wieksza prywatnosc ale tez duzo wiecej pracy i kosztow wszystkiego. A jak sobie postawili dom tam gdzie moze byc powodz to juz wogole big_smile

24

Odp: Żona walka o chatę

Samba co masz na myśli by budować się tam gdzie my? Teren jest lekko podmokły, ale podobno uporali się z tym problemem, zalewając betonem.

Największa w Twoich oczach przeszkoda to, że dom mieści się w małej miejscowości, to że działka znajduje się na uboczu, czy to, że dom otacza pole, gdzie w późniejszych godzinach nic nie widać w ciemnościach?

25

Odp: Żona walka o chatę

Mleko już rozlało się. Czasu nie cofniesz.
Obawiam się, że jeśli znów poruszysz ten temat z żoną to wywołasz nieziemski konflikt.
Zamieszkanie w tym domu to jeszcze nie koniec świata. Twoja żona niech sama przekona się o plusach i minusach. Niewykluczone, że z czasem sama, dobrowolnie zmieni zdanie. Teraz bynajmniej nic nie wskórasz.

26 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-11-12 10:37:11)

Odp: Żona walka o chatę

Opis brzmi strasznie, brrrr....
Ja ponad 20 lat mieszkałam w domu, by potem wynajmować mieszkanie, potem dom, a finalnie kupić jednak mieszkanie.
I uważam że mieszkanie w bloku jest o wiele lepsze. Ja akurat lubię to, że wokół są sąsiedzi, że słyszę jak coś robią, mam poczucie że tętni życie.
Owszem, brakuje mi ogródka i grilla, ale w tym celu robimy sobie weekendowe wypady do wynajętych domków. Można tez pomyśleć o zakupie domku na ogródkach działkowych. To koszt ok. 30 tys (u nas), więc niedużo.

Posiadanie domu to nieustanna praca, a do tego dom to skarbonka bez dna. Z mieszkaniem nie ma takich problemów.

Moja koleżanka zrobiła podobnie jak Wy.
Przez kilka lat szukali działki i byli już tak tym zmęczeni, że w końcu kupili jakąś na zadupiu, kilka kilometrów za miastem. Na postawienie domu wydali ok. 700 tys zł.
Droga do nich nie jest oświetlona, jedzie się w ciemnościach. Nie ma obok żadnego sklepu, jedynie kilka domów z sąsiadami. Nie ma tam nawet przystanku autobusowego (najbliższy jest bodajże 2 km dalej)
Dzieciaki mają daleko do szkoły czy na inne zajęcia. Nawet spotkania dzieci z ich znajomymi są kłopotliwe - bo albo rodzice muszą wozić, albo dzieciaki idą wiele kilometrów. Teraz jest szybko ciemno więc wracają ze szkoły w ciemnościach jakimiś bocznymi drogami.

Koleżanka oczywiście zachwala dom i mówi jaka jest szczęśliwa ale zwyczajnie nie wierzę w to. Myślę że robi dobrą minę do złej gry. Już parę lat temu mówiła, że obok mają wybudować market i przystanek, a nawet bloki i nadal to się nie stało.

Sam dom jest betonowy, zimny, szary, bardzo nowoczesny, łazienka z wanną na środku, żadnych ręczników na widoku, kabina prysznicowa bez drzwi, bo to teraz modne. Nieważne że potem łazienka zalana. Mimo że dom jest super wyposażony i w środku wygląda jak z katalogu, to nie lubię tam jeździć. Lubiłam, gdy mieszkali jeszcze w bloku - było tam fajnie, przytulnie i domowo. Taksówkarzowi podawało się tylko adres. A w ich nowym domu nawet taksówkę trudno zamówić, bo trzeba dokładnie tłumaczyć.

W moim odczuciu oddali oszczędności życia na to, by mieć zjebane życie. Słaby deal.

27

Odp: Żona walka o chatę
wieka napisał/a:

Zawsze możecie sprzedać ten dom.

Radziłabym wystawić go na sprzedaż i jednocześnie szukać innego, np do remontu.
Jeżeli planujecie dzieci, to taki dom to głupota.
Dobry dom dla  50 latków bez dzieci i z 2 terenówkami i kupą forsy. Będzie się z 3 lata szukać kupca by odzyskać kwotę.
Nie inwestowałbym w to miejsce więcej, licząc na cud że ktoś odkupi naklady

28

Odp: Żona walka o chatę

Czyli nie jest to moje widzi mi się, lub spaczony punkt widzenia, tylko serio dom postawiony na krańcu miasta (które śmiało idzie nazwać dziurą), bez dobrej drogi dojazdowej, oświetlenia jest słabym pomysłem?

29

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Czyli nie jest to moje widzi mi się, lub spaczony punkt widzenia, tylko serio dom postawiony na krańcu miasta (które śmiało idzie nazwać dziurą), bez dobrej drogi dojazdowej, oświetlenia jest słabym pomysłem?

Bardzo zły.
Twoja żona może nie jest tak naprawdę szczęśliwa, tylko teraz jej głupio się przyznać.

30

Odp: Żona walka o chatę

Zawsze uważałem, że mieszkanie jest lepszą inwestycją niż dom. W naszych kraju już od dawna panuje niezrozumiałe dla mnie parcie na posiadanie własnego domu. Nie wiem, może zwolennicy traktują to za wyższy poziom społeczny, finansowy. W innych krajach trudno jest doszukać się analogii.
Poza tym koszty utrzymania różnią się diametralnie. Mając dom to wszystko jest na utrzymaniu właściciela, wewnątrz jak i na zewnątrz.
Mając mieszkanie nic przecież nie stoi na przeszkodzie, aby kupić kawałek ziemi w ciekawej okolicy i postawić typowy letni domek. Można zdecydować się także na coś już gotowego.
Wszystko można. Tylko trzeba przemyśleć dokładnie temat.

31

Odp: Żona walka o chatę

Żona prawi, że jest szczęśliwa i że nie może się doczekać uzbierania kwoty na dalsze prace by móc się wprowadzić.
Mieszkanie w domu to jej marzenie, tak jak i zajmowanie się ogródkiem. Tylko, że okolica w moim odczuciu jest kiepska.
Brak oświetlenia, wygodnego dojazdu (w razie co jak wjedzie karetka, czy straż? Jak ich w pośpiechu nakierować o jakim miejscu mowa?)
no i dom na uboczu małego miasta, które wygląda jakby świat o nim zapomniał.

Zdaniem żony będziemy tam szczęśliwi.

Kiedy poruszam temat braku oświetlenia, zawsze odpowiada "do tego czasu gdy będziemy mieli dzieci w wieku szkolnym na pewno będzie oświetlenie, nie szukaj problemów". Tylko, że nie wyobrażam sobie wychodzenia do pracy o 6, przeciskania się w ciemnościach przez nierówne pole.

Żona uważa, że na mieszkanie nie było nas stać bo pełna kwota była potrzebna na start. Dla mnie taki tok myślenia jest nielogiczny bowiem uzbierane fundusze wydawane na poszczególne etapy budowy można było odłożyć do skarbonki.

Żona wspominała, że za cenę mieszkania można zbudować dom i to się bardziej opłaca bo to jednak dom z ogródkiem. O ile jestem w stanie zrozumieć ten argument, tak w przypadku domu znajdującego się na uboczu miasta dziury, jest dla mnie niezrozumiały.

32

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Żona wspominała, że za cenę mieszkania można zbudować dom i to się bardziej opłaca bo to jednak dom z ogródkiem.

No nie... Każdemu dom wychodzi drożej.
Dopiero co postawiliście cegły a już wydaliście 350 tys. Za tyle mielibyście mieszkanie w tym małym mieście i to kilkupokojowe.

A sądzę że wydaliście dopiero połowę tego, co będzie potrzebne.

Twoja żona ma chyba problemy z matematyką.

33

Odp: Żona walka o chatę

Ok, za materiały źle policzyłem. Wyszło jakieś 315 tysięcy, z wliczoną działką, robocizną, materiałami. Do tego trzeba dodać 5 tysięcy za kierownika budowy, 2 tysiące za mulczer i tysiąc za toaletę dla pracowników i tysiąc na blaszak.

34

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Ok, za materiały źle policzyłem. Wyszło jakieś 315 tysięcy, z wliczoną działką, robocizną, materiałami. Do tego trzeba dodać 5 tysięcy za kierownika budowy, 2 tysiące za mulczer i tysiąc za toaletę dla pracowników i tysiąc na blaszak.

No tak. A drugie 300 tys przed Wami.
Wyposażenie, elektryka, ogrodzenie, itd.

35 Ostatnio edytowany przez Gat1992 (2024-11-12 12:09:01)

Odp: Żona walka o chatę

No właśnie, wykończenie wewnętrzne, elektryka, ogrodzenie, podłączenie wody, to wszystko kosztuje. A tak za połowę tej kwoty mielibyśmy mieszkanie, w którym od razu można zamieszkać.

Jednak zdaniem żony co dom to dom, jest ogródek, bez sąsiadów za ścianą i najważniejsze można budować etapami, a do mieszkania trzeba od razu pełną kwotę.

Im dłużej o tym myślę tym bardziej jest to bez sensu. Co z tego, że można budować się etapami skoro na każdym "przystanku" nie idzie się wprowadzić. Gdyby pieniądze wrzucało się do skarbonki to przyrost nie byłby widoczny jak podczas budowania domu, ale do końca budowy pieniądze się uzbierają na mieszkanie, do którego można wprowadzić się od razu, a nie zbierać pieniądze na wykończenie. Nie mówiąc o tym, że moim zdaniem lepiej się mieszka w niewielkim około 100-200 tysięcznym mieście niż na jakiejś pipidówie 17 tysięcznej i to jeszcze gdzieś na jej krańcu.

36

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Samba co masz na myśli by budować się tam gdzie my? Teren jest lekko podmokły, ale podobno uporali się z tym problemem, zalewając betonem.

Największa w Twoich oczach przeszkoda to, że dom mieści się w małej miejscowości, to że działka znajduje się na uboczu, czy to, że dom otacza pole, gdzie w późniejszych godzinach nic nie widać w ciemnościach?

Wszystko jest u Was minusem. Odległość od miasta, mieścina, droga dojazdowa, koszty budowy, koszty wykończenia. Jeśli nie weszliście na wykończony, to zobacz, ile czasu będziecie jeszcze żyć w wiecznym remoncie. Poroniony pomysł. To znaczy, moje zapatrywanie na sprawę jest takie jak twoje.

Ale plusy: ogród. Tylko ogród można mieć gdzieś indziej, więc ot też taki grząski plus.

37

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Jednak zdaniem żony co dom to dom, jest ogródek, bez sąsiadów za ścianą i najważniejsze można budować etapami, a do mieszkania trzeba od razu pełną kwotę.

Z mieszkaniem tez można tak robić. Sama mam znajomych którzy kupili stan deweloperski i zrobili tylko 1 pokój, kuchnię i łazienkę a 2 pozostałe pokoje stały z gołymi ścianami bodajże ze 3 lata, zanim nie zebrali kwoty na ich wyposażenie. Do tego czasu drzwi były tam zamknięte i nie wchodzili, tak jakby mieszkali w kawalerce.

Z ciekawości spojrzałam ile obecnie kosztuje zrobienie kuchni na wymiar (bo ja kupowałam mieszkanie 10 lat temu).
Najtańszym kosztem 15 tys (przy założeniu że kuchnia maleńka). A gdy kuchnia większa i ma być wypasiona, 30-50 tys.

I to sama kuchnia.
A gdzie wyposażenie 3-4 pokoi (bo strzelam że gdzieś tyle będzie przy 90 m2), płytki, kafelki, sprzęt, wyposażenie dobrej łazienki też kilkadziesiąt tysięcy, dach.
Koszty Cię przerażą.

38

Odp: Żona walka o chatę
Gat1992 napisał/a:

Pytanie czy w takiej lokalizacji wolelibyście dom, czy gdzieś indziej mieszkanie?

Przypominam ci, że to byla także twoja decyzja, tez zakup działki i budowa domu. Co ma do tego, co my byśmy woleli? Jeden lubi blondynki drugi brunetki, a jeszcze inny rude. Są tacy którzy w życiu nie wyprowadzą się z bloku, a inni nie wyobrażają sobie tam mieszkać. Spróbuj, pomieszkaj, oceń sam. Jeśli będzie naprawdę źle, to dom możecie zawsze sprzedać i wrócić "do miasta".
Mam znajomą która chyba jakieś 6 czy 7 lat temu wybudowała dom na kompletnym zadupiu, nawet trafić do niej nie mogłam pierwszy raz. W tym roku są już tam utwardzone ulice i z każdej strony sąsiad, bo domy powstają jak grzyby po deszczu. Nie podejmuj pochopnych decyzji, bo mam wrażenie że masz z tym problem i nie potrafisz wyartykułować żonie, na spokojnie nie prowokując kłotni, swoje racje. Spokojnie, ten dom to nie sytuacja bez wyjścia.

39

Odp: Żona walka o chatę

Oświetlenie, to jest najmniejszy problem, możesz zainstalować czujniki ruchu lub lampę solarną, dalej masz światła samochodu.
Nie mnóż sobie problemów:D

40

Odp: Żona walka o chatę

Nie rozumiem o co masz pretensje przeciez widziales w jakiej okolicy bedziecie mieszkac. Gdyby Ci ktos powiedzial ze chce domek z piasku na plazy to tez bys pewnie budowal a pozniej tu pisal ze wokol tylko piach i morze big_smile

41

Odp: Żona walka o chatę

Konflikt interesów, odmienne potrzeby i oczekiwania odnośnie życia rodzą potem takie sytuacje.
W przypadku ograniczonych możliwości finansowych czy nawet wysokich szacowanych kosztów opłacałoby się pewnie dużo bardziej kupić mieszkanie. Problem leży w kompletnie przeciwstawnym podejściu, jakie prezentuje każde z Was. Tutaj najwyraźniej żadne nie chce(czy nie chciało) ustąpić aż w końcu poszedłeś żonie na rękę. Prezentowane kwoty przyprawiają o zawrót głowy. Osobiście nie widziałbym nic złego w mieszkaniu na zadupiu(jeszcze blisko lasu), o ile oczywiście ma się swój środek transportu, tutaj akurat Twoją żonę rozumiem. Spokój i cisza bywają bezcenne smile Natomiast ciągnie się za tym cały szereg niedogodności, co zwykle ludzi do takich inwestycji zniechęca. Zaczęliście budować, utopiliście masę pieniędzy w to, więc ciężko teraz to odkręcać.

42

Odp: Żona walka o chatę
bagienni_k napisał/a:

Konflikt interesów, odmienne potrzeby i oczekiwania odnośnie życia rodzą potem takie sytuacje.
W przypadku ograniczonych możliwości finansowych czy nawet wysokich szacowanych kosztów opłacałoby się pewnie dużo bardziej kupić mieszkanie. Problem leży w kompletnie przeciwstawnym podejściu, jakie prezentuje każde z Was. Tutaj najwyraźniej żadne nie chce(czy nie chciało) ustąpić aż w końcu poszedłeś żonie na rękę. Prezentowane kwoty przyprawiają o zawrót głowy. Osobiście nie widziałbym nic złego w mieszkaniu na zadupiu(jeszcze blisko lasu), o ile oczywiście ma się swój środek transportu, tutaj akurat Twoją żonę rozumiem. Spokój i cisza bywają bezcenne smile Natomiast ciągnie się za tym cały szereg niedogodności, co zwykle ludzi do takich inwestycji zniechęca. Zaczęliście budować, utopiliście masę pieniędzy w to, więc ciężko teraz to odkręcać.

Oczywiscie ze lepiej kupic mieszkanie a tak pewnie dopiero za 10 lat beda miec wszystko gotowe

Posty [ 42 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Żona walka o chatę

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024