Drogie Panie, potrzebuję Waszego głosu. Nie wiem, co robić. Czuje że jestem na skraju wyczerpania emocjonalnego.
I kompletnie nie wiem czy mogę w jakiś sposób nie tyle odwrócić, co nadrobić to co straciłem. Wydaje mi się, że bezpowrotnie utraciłem szacunek innych. Zwłaszcza kobiet. I chyba szacunek do samego siebie też.
Chciałbym cofnąć czas ale nie potrafię.
Do rzeczy. 35 lat. Facet. Życie i problemy zdrowotne tak mną pokierowały, że przez prawie 7 lat byłem poza rynkiem matrymonialnym. Mniejsza o to jaka to choroba, może nie będę się wdawał w szczegóły, być może znajomi też czytają to forum.
Wreszcie wyszedłem na jako taką prostą w zakresie zdrowia. I spotkałem ją. Znacznie młodsza, jeszcze studiująca. Czułem się jak w niebie, energia między nami była super. Kochaliśmy się, ja pomagałem jej finansowo w studiach, mieliśmy plany. Po kilku miesiącach znajomości byłem gotów zbierać pieniądze na pierścionek zaręczynowy.
Pewnego razu po cielesnych zabawach ona powiedziała, że chciałaby zrealizować pewną fantazje. I jak mi powiedziała jaka, to osłupiałem. Chciała zobaczyć jak zaspokajam ustami jej przyjaciela geja. Byłem w szoku. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że nie, że tych granic nie przekroczę. Minęły dni naszej obustronnej ciszy. Zacząłem wszystko analizować. Pomyślałem sobie, że może jestem stary, może nie nadążam za zmianami i w tej sferze obyczajowej. A przecież poza tym dziwactwem moja dziewczyna jest super, jestem przy niej szczęśliwy.
Nie przedłużając historii… zrobiłem to. Dla niej. Zaślepiony miłością któregoś razu, gdy przyszła razem z tym przyjacielem gejem… zaspokoiłem go. Na jej oczach. Kilka dni później spotkaliśmy się ponownie, tym razem bez jej przyjaciela. Rozmawialiśmy w 4 oczy, ale ja czułem, że coś między nami się popsuło. Zapytałem jej, o co chodzi. Kluczyła bardzo długo, ale w końcu zdobyła się na szczerość. I powiedziała że to był zły pomysł. Ze mnie przeprasza, że mnie na to namówiła, że nie wie co nią kierowało. I że ma tamten obraz nadal przed oczami. I że nie potrafi ponownie mnie całować jak wcześniej. Ze mnie przeprasza, że to był jej błąd itd., ale tamten obraz nie pozwala jej kontynuować relacji na dotychczasowych warunkach, bo patrzy na mnie zupełnie inaczej.
Proszę, wypowiedzcie się szczerze, ale bez zbędnych złośliwości, czuję się wystarczająco upodlony tym co się wydarzyło. Tym, na co sam się zgodziłem. Zaspokoiłem oralnie jakiegoś gościa, jak głupi wierząc że warto spełnić każdą fantazje drugiej połówki. Czuję się paskudnie. Ona przestała widzieć we mnie mężczyznę. Straciłem kobietę, której chciałem się oświadczyć. Bezpowrotnie. I nie wiem czy kiedykolwiek odzyskam szacunek do samego siebie. Ufam jej, że nie przekaże dalej tego co się wydarzyło, tego co widziała. Ale nie mam pewności, jak postąpi jej przyjaciel.
I kompletnie nie wiem co robić dalej…