Jestem zakochana w kochanku od roku i trzech miesięcy. Znamy się półtora roku, w tym właśnie od roku na żywo.
Spotkań nie było wiele, tylko osiem, bo mieszkamy 300 km od siebie, ale nie to jest problemem, lecz to, że on nie ma praktycznie żadnej wolności, żeby gdzieś pojechać. Ma postawione od kilku lat ultimatum (po romansie, który zakończył, a to był właśnie taki romans gdzie jeździł do tej kobiety pod różnymi pretekstami).
On daje się tak trzymać na krótkiej smyczy, nie chce odejść od tej żony a jednocześnie co parę lat wchodzi w jakis romans czyli ewidentnie coś tu jest nie tak.
Ten romans jest moim pierwszym i mam nadzieję ostatnim, gdyż moja sprawa rozwodowa jest w toku i nigdy nie chcę już zdradzac, po prostu tak wyszło ale ja i mąż się już nie kochamy od paru lat więc to był jakby przypadek, nie zamierzałam celowo zdradzić, po prostu byłam głodna uczuć i łatwo było mnie poderwać komuś kto naprawdę jest w moim guście.
Ja poczyniłam kroki, rozwodzę się, a kochanek powiedział że nigdy się nie rozwiedzie.
Chciałam ustalić z nim choćby spotkanie raz na trzy tygodnie lub miesiąc nawet od biedy, ale nawet tego nie jest mi w stanie obiecać, co mnie po prostu rozpie...ala
Męczę się niesamowicie. Do przedwczoraj pisal do mnie codziennie i dzwonił ale zdenerwowałam się gdy po naszym niedawnym spotkaniu nie zaproponował nic nowego, mówi że u niego w domu nie przejdzie to że jego nie ma tyle godzin i możemy się spotkać dopiero wtedy gdy jego żona pojedzie do ciotki czy cokolwiek. A to może być dopiero za pół roku nawet!
Zdenerwowałam się, wygarnęłam mu że drzwi uchylone są gorsze niż zamknięte, bo jak masz uchylone to ciągle się zastanawiasz czemu nie jesteś dość dobra na otwarte.
Nikt już mu nie mówi nawet by się rozwodził ale do cholery żeby się spotkał choć raz na parę tygodni a on nawet tego mi nie może dac, było o tym wiele rozmów a on dalej to ciągnie, dzwoni, też to jest słabe bo dzwoni tylko wtedy jak ma wydarte paręnaście minut dziennie jak jej w domu nie ma
Okropne to jest.
Od dwóch dni nie pisze, może wreszcie zrozumiał że ja tak dłużej nie mogę.
Jak taki człowiek żyje, przytula, całuje, idzie ze mną za rękę a potem na pytanie kiedy znów randka mówi: *nie jestem w stanie stwierdzić "?
Ja z tęsknoty się wije a on?? Otrzepuje się i idzie dalej.
Jakie macie rady?
Naprawdę bardzo go polubiłam jako człowieka więc niby żal kontakt zrywać ale dwa dni go nie mamy i jakoś nie szaleję.
Może tak mi już to w D. Dało że już mi to obojętne.
Obawiam się jednak że w jakiś gorszy dzień sama się złamię i odezwę do niego albo że jak on się odezwie to znowu wpadnę po uszy, znów będzie się mną bawił w to cieplo-zimno.
Ale nadzieja jest, bowiem nigdy aż dwóch dni nie wytrzymałam by się nie odezwac czy to ja, czy też on.