Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.
Znam jedna moja znajoma. Caly czas od 2 lat jej tluke, ze ma go zostawic to najpierw wyje i go wyzywa przy mnie, a na drugi dzien "bo wiesz to ojciec mojego syna to chce z nim byc" i tak przez 2 lata w kolko. Juz jak slysze jej telefon, ze ona musi sie wygadac to mi sie wywracaja wnetrznosci
Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.
Mówisz o żonie swojego kochanka?
Ja znałam takie, które dowartościowywały się tym, że facet zdradzał z nimi swoją partnerkę. Czy to skrajnie niska samoocena i desperacja takiej kobiety? Złudzenie bycia lepszą, mimo, że nic nie znaczy?
Mówisz o żonie swojego kochanka?
Wydaje się, że to pytanie jest retoryczne.
Czyżbyś potrzebowała, aneana2400, dowartościować się?
Bo ją wydajesz się postrzegać jak słabą i nic niewartą. A samą siebie, gdzie ustawiłabyś w tej hierarchii?
6 2024-07-09 07:33:59 Ostatnio edytowany przez Herne (2024-07-09 07:35:22)
Czy to:
Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.
Nie ma tak całkiem przypadkiem związku z tym:
Od 4 lat kuleje u mnie w związku m.in. sfera seksu. (...)
Po trzech latach unikania seksu i bliskości, przytykach i żartach, wpadłam w romans. Pytanie dlaczego się nie rozwiodłam a potem w długą? Dlatego, że na rozwód mnie na razie nie stać, nie mam swojego mieszkania, a mąż jest typem narcyza, kontrolujący, wywyższający się nad innych.
Czy relacja na boku jest w tym przypadku złem?
(...)
Sam też nie jest stanu wolnego, od 30 lat w małżeństwie, ale nie ufam mu raczej, bo nie jest to jego pierwsza zdrada, mimo to od żony nie odejdzie.
(...).
Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.
O kim dokładnie piszesz? Inaczej będzie gdy jest to związek, inaczej gdy będzie to np. małżeństwo gdzie są małe dzieci. Każda sytuacja jest inna i nie można kategorycznie powiedzieć że to choroba, choć nigdy normalne w pełni to nie jest.
8 2024-07-09 09:20:15 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-07-09 09:25:45)
Niestety są takie kobiety. Sama mam koleżankę, która jest nie tylko zdradzana, ale i bita, wyzywana. Jej mąż notorycznie ćpa, pije, traci pieniądze, chodzi nago przy dzieciach i macha specjalnie penisem (córka i syn) i ciągle chce seksu od mojej koleżanki, a ta idiotka mu daje dupy.
Parę tygodni temu dał sobie wszyć Esperal, wydali na to ostatnie oszczędności, i już tydzień później wypił wódkę, ryzykując że umrze. Nic mu się nie stało, pewnie wszyli mu placebo.
Nic do niej nie trafia. Potrafi tylko ryczeć i się skarżyć.
Jej wymówki to "a gdzie ja mam pójść?", "dzieci muszą mieć ojca", "może w końcu on zrozumie i będzie dobrze".
Nawet wczoraj mi opowiadała że poszła do niego się przytulić (WTF), a ten ją zepchnął z łózka mowiąc "spierdalaj szmato". Ale parę godzin później przyszedł do niej na seks to mu dała.
Jezu.... Nie mam już do niej sił...
Dwie panie powyżej (nie ta ostatnia komentująca) niepotrzebnie sączą jad.
Jeśli o mnie chodzi, postawiłbym się wyżej niż jego żona, bo tak, o niej mowa. Wyżej, bo mi raz pierwszy i ostatn zdarzyło się coś takiego, u mnie to nie jest tendencja jak u nich. Raczej wypadek przy pracy. I tyle mnie to kosztowało że więcej nigdy zajętego faceta, jakichkolwiek kitów o tym że głupio mu ją zostawiać bo jest dobrą osobą, albo o letnim związku, by nie wcisnął. Po prostu nie.
A skoro ona latami to toleruje, zdrad było od groma, to jednak dla mnie jest to pewna tendencja, u niego do zdrad, a u niej do traktowania siebie jak wycieraczkę i obydwie te postawy mnie brzydzą.
Ja naprawdę go kochałam i byłam gotowa dla niego się rozwieść bo źle mi było z kłamstwem, ale on się nie rozwiedzie. Dalej chce ze mną kręcić, ale ja już nie mam siły.
aneana2400 napisał/a:Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.O kim dokładnie piszesz? Inaczej będzie gdy jest to związek, inaczej gdy będzie to np. małżeństwo gdzie są małe dzieci. Każda sytuacja jest inna i nie można kategorycznie powiedzieć że to choroba, choć nigdy normalne w pełni to nie jest.
To jest związek 30-letni, w tym 15 lat stażu małżeńskiego. Obydwoje dzieci mają dorosłych, córka 18 lat, syn 30.
Dzieci nie są tu żadną wymówką moim zdaniem
Salomonka napisał/a:aneana2400 napisał/a:Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.O kim dokładnie piszesz? Inaczej będzie gdy jest to związek, inaczej gdy będzie to np. małżeństwo gdzie są małe dzieci. Każda sytuacja jest inna i nie można kategorycznie powiedzieć że to choroba, choć nigdy normalne w pełni to nie jest.
To jest związek 30-letni, w tym 15 lat stażu małżeńskiego. Obydwoje dzieci mają dorosłych, córka 18 lat, syn 30.
Dzieci nie są tu żadną wymówką moim zdaniem
Oczywiscie, ze dzieci nie sa wymowka. Ja zakonczylam zwiazek z ex, gdy corka miala 3 miesiace. Takze niech sie facetom nie wydaje,ze dzieci to jest gwarancja tego, ze zona/partnerka od nich nie odejdzie, a oni beda sobie mogli zdradzac do woli
Jeśli uważasz że jest taka głupia i go nie zostawi to powiedz jej o tym co robisz z jej mężem. Bo może ten uroczy facet kłamie zarówno kochankę jak i żonę.Jednego nie rozumiem kobieta mężatka z dwójķą dzieci zdradza męża a mówi o drugiej że gorsza od niej.W tym wszystkim to najmądrzejsza to ta żona twojego kochasia bo pewnie o niczym nie wie a on kłamie bo przecież prawdy raczej nie zna.Napisz do niej i wszystko powiedz a na pewno Ci go zostawi
Jeśli o mnie chodzi, postawiłbym się wyżej niż jego żona, bo tak, o niej mowa. Wyżej, bo mi raz pierwszy i ostatn zdarzyło się coś takiego, u mnie to nie jest tendencja jak u nich. Raczej wypadek przy pracy. I tyle mnie to kosztowało że więcej nigdy zajętego faceta, jakichkolwiek kitów o tym że głupio mu ją zostawiać bo jest dobrą osobą, albo o letnim związku, by nie wcisnął. Po prostu nie.
Nigdy nie mów nigdy. Zapewne kilka lat wstecz też zarzekałaś się, że nigdy nie posunęłabyś się do zdrady, a podobno najtrudniej jest przekroczyć tę granicę po raz pierwszy. Ma to zresztą swoje biologiczne uzasadnienie w postaci ciałka migałowatego, które potrzebuje coraz to silniejszych bodźców, by na poziomie emocjonalnym człowiek uzyskał ten sam efekt.
I tak szczerze, to nie masz podstaw, by siebie samą stawiać wyżej niż żonę kochanka - ona jest zdradzana, Ty zdradzasz, ona na pewno jakoś to sobie racjonalizuje, Ty również.
A skoro ona latami to toleruje, zdrad było od groma, to jednak dla mnie jest to pewna tendencja, u niego do zdrad, a u niej do traktowania siebie jak wycieraczkę i obydwie te postawy mnie brzydzą.
Od 4 lat kuleje u mnie w związku m.in. sfera seksu. Dokładnie od wtedy, gdy przytyłam parę kilogramów po drugim dziecku i otrzymaniu antydepresantów i zdiagnozowaniu insulinooporności. On tego nie rozumie, myśli że każdy ma jak on, mnóstwo siły i czasu na sport. W domu nie robi praktycznie nic, czasem zakupy. Ja dopiero od września wracam do pracy. Nie mam żadnych dziadków do pomocy, mąż niewiele się angażuje. Ale nie o tym...
Od paru lat sfera seksu i inne, kuleją. Co dnia słyszę żarty, że jestem grubaskiem, bo nie ważę już 64 przy wzroście 168 cm, lecz 72 kg.
Po trzech latach unikania seksu i bliskości, przytykach i żartach, wpadłam w romans. Pytanie dlaczego się nie rozwiodłam a potem w długą? Dlatego, że na rozwód mnie na razie nie stać, nie mam swojego mieszkania, a mąż jest typem narcyza, kontrolujący, wywyższający się nad innych.
(...)
Skoro co dnia słyszę, że jestem nie taka, nie szczupła, nie ładna, niemądra, a tamten tak chwali i chce się ze mną spotykać?
Sam też nie jest stanu wolnego, od 30 lat w małżeństwie, ale nie ufam mu raczej, bo nie jest to jego pierwsza zdrada, mimo to od żony nie odejdzie.
Jestem winna? Jak będę zdradzać, to nie ma dla tego żadnego usprawiedliwienia, nawet takiego, że w domu jestem nikim a przy nim królową? Choć parę razy do roku.Wiem, że to złudzenie, bo on też jest dupkiem jak mąż, może nawet gorszym, bo korzysta z tego, że mam niskie poczucie własnej wartości i mąż nie daje mi ciepła
Sama widzisz, że mąż ani Cię nie kocha, ani, co wydaje się jeszcze gorsze, nie szanuje, a mimo to z nim jesteś, zaś kochanek traktuje jak przedmiot do używania.
W czym zatem jesteś lepsza od jego żony, że siebie usiłujesz wybielać, a nią wydajesz się gardzić?
Jeśli chcesz być uczciwa i szczera, to ze sobą samą także powinnaś być.
14 2024-07-10 01:27:10 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 01:44:50)
aneana2400 napisał/a:Jeśli o mnie chodzi, postawiłbym się wyżej niż jego żona, bo tak, o niej mowa. Wyżej, bo mi raz pierwszy i ostatn zdarzyło się coś takiego, u mnie to nie jest tendencja jak u nich. Raczej wypadek przy pracy. I tyle mnie to kosztowało że więcej nigdy zajętego faceta, jakichkolwiek kitów o tym że głupio mu ją zostawiać bo jest dobrą osobą, albo o letnim związku, by nie wcisnął. Po prostu nie.
Nigdy nie mów nigdy. Zapewne kilka lat wstecz też zarzekałaś się, że nigdy nie posunęłabyś się do zdrady, a podobno najtrudniej jest przekroczyć tę granicę po raz pierwszy. Ma to zresztą swoje biologiczne uzasadnienie w postaci ciałka migałowatego, które potrzebuje coraz to silniejszych bodźców, by na poziomie emocjonalnym człowiek uzyskał ten sam efekt.
I tak szczerze, to nie masz podstaw, by siebie samą stawiać wyżej niż żonę kochanka - ona jest zdradzana, Ty zdradzasz, ona na pewno jakoś to sobie racjonalizuje, Ty również.
aneana2400 napisał/a:A skoro ona latami to toleruje, zdrad było od groma, to jednak dla mnie jest to pewna tendencja, u niego do zdrad, a u niej do traktowania siebie jak wycieraczkę i obydwie te postawy mnie brzydzą.
aneana2400 napisał/a:Od 4 lat kuleje u mnie w związku m.in. sfera seksu. Dokładnie od wtedy, gdy przytyłam parę kilogramów po drugim dziecku i otrzymaniu antydepresantów i zdiagnozowaniu insulinooporności. On tego nie rozumie, myśli że każdy ma jak on, mnóstwo siły i czasu na sport. W domu nie robi praktycznie nic, czasem zakupy. Ja dopiero od września wracam do pracy. Nie mam żadnych dziadków do pomocy, mąż niewiele się angażuje. Ale nie o tym...
Od paru lat sfera seksu i inne, kuleją. Co dnia słyszę żarty, że jestem grubaskiem, bo nie ważę już 64 przy wzroście 168 cm, lecz 72 kg.
Po trzech latach unikania seksu i bliskości, przytykach i żartach, wpadłam w romans. Pytanie dlaczego się nie rozwiodłam a potem w długą? Dlatego, że na rozwód mnie na razie nie stać, nie mam swojego mieszkania, a mąż jest typem narcyza, kontrolujący, wywyższający się nad innych.
(...)
Skoro co dnia słyszę, że jestem nie taka, nie szczupła, nie ładna, niemądra, a tamten tak chwali i chce się ze mną spotykać?
Sam też nie jest stanu wolnego, od 30 lat w małżeństwie, ale nie ufam mu raczej, bo nie jest to jego pierwsza zdrada, mimo to od żony nie odejdzie.
Jestem winna? Jak będę zdradzać, to nie ma dla tego żadnego usprawiedliwienia, nawet takiego, że w domu jestem nikim a przy nim królową? Choć parę razy do roku.Wiem, że to złudzenie, bo on też jest dupkiem jak mąż, może nawet gorszym, bo korzysta z tego, że mam niskie poczucie własnej wartości i mąż nie daje mi ciepła
Sama widzisz, że mąż ani Cię nie kocha, ani, co wydaje się jeszcze gorsze, nie szanuje, a mimo to z nim jesteś, zaś kochanek traktuje jak przedmiot do używania.
W czym zatem jesteś lepsza od jego żony, że siebie usiłujesz wybielać, a nią wydajesz się gardzić?
Jeśli chcesz być uczciwa i szczera, to ze sobą samą także powinnaś być.
Napisałam dwa posty w tym temacie i skasowało mi... Kurczę...
Jestem ze sobą szczera, ja CHCĘ się rozwieść, chce być już uczciwa wobec siebie i męża. Trwa to półtora roku i dłużej nie dam rady. Natomiast tamta kobieta w ułudzie żyje już 30 lat, bo zdradzać zaczął ją już 3 lata po wejściu w nią w relację i ona to wie.
Jest różnica między życiem w kłamstwie półtora roku a trzydzieści lat, gdzie już to się w DNA wbija że oni żyją w kłamstwie..
Ona WIE o mnie. Najpierw dowiedziała się rok temu i wybaczyła, bo nakłamał jej że to ja go urodziłam (było dokładnie odwrotnie). Powiedział jej że kontakt zerwał a dalej do mnie pisał, dzwonił i zabiegał o kontakt. Byłam zakochana więc dalej to łykałam. Teraz na wiosnę znowu wysypał się z telefonem i zobaczyła że kontakt jest, znów zrobiła awanturę, co dnia mu to wypomina, żre ją to a mimo to dalej z nim została.
A nie ma tak jak ja małych dzieci na utrzymaniu i w odróżnieniu ode mnie, nie jest teraz zależna finansowo od drugiej strony, wręcz zarobkami bije go na głowę często.
Dlatego nie, nie uważam że jadę na tym samym wózku i jestem tak zakłamana jak ona.
Mój mąż też o romansie wie.
W dodatku mierzi mnie to, że za każdym razem ona pretensje miała głównie do mnie, gdzie to on mnie poderwał półtora roku temu jako pierwszy i ja jej to mówiłam, ale on tak umie nią zakręcić, że wierzy chyba jemu, albo woli się okłamywać. Zwala na kobietę tamta, a przecież to jej misio podrywa panny na necie, ja jej niczego nie ślubowałam, miłość i wierność miał zachować on.
W dodatku nie znoszę jej bo prawdopodobnie to ona zakablowała o tej znajomości mojemu mężowi.
Efekt był taki że ja od roku mam w domu gadanie i wypominki, seksu brak, a tamten ma wszystko, bo ona dalej mu "daje" i żyje z nim jakby się nic nie stało.
Tyle warte interesy z zajętymi facetami.
W dodatku ja chcę się rozwieść, chciałam żeby zrobił to samo ale nie, on się nie rozwiedzie.
Tylko ja mam tu jaja. On woli lawirować.
Czasem się zastanawiam czy on jest głupszy czy ona.
Ja rozwiodę się i tak i tak. Już gadaliśmy nie raz z mężem o tym. Tylko muszę trochę oszczędzić kasy bo długo nie pracowałam, długo byłam w domu z dziećmi, z każdym po 3 lata bo czułam że tak chcę i dzieci też tak chcą, mąż też był za tym.
Czy z kochankiem czy bez ja i tak się rozwiodę.
A ona choćby ją zdradzał bez końca zostanie z nim bo robi to od 30 lat.
Albo w porównaniu z nim, ja też chyba jednak ciut lepiej wypadam skoro chcę z tym skończyć i rozwód odbędzie się na przestrzeni dwóch lat od teraz, chciałabym żeby do roku, zobaczymy jak to wyjdzie.
A on? Romansów miał chyba z 10 odkąd ją zna. I woli kłamać. Dlaczego? Bo, jak sam powiedział "to jest dobra kobieta, rozpaczałaby, ma wobec niej dług wdzięczności (ratowała go z dawnego jego nałogu, alkoholizmu), a po co ma się rozwodzić jak z nią mu dobrze, ona zarobi, ogarnie..".
Taka jest logika mężczyzn. To tchórze i krętacze, więc NIGDY więcej nie dam się uwieść nawet największemu czarusiowi. Jak nierozwiedziony to WYPAD. Jak pokaże papier że się rozwiódł to może wrócić, ale jak wiemy, takich jest mało.
W mojej kategorii wiekowej już mało jest ludzi nie po przejściach. Nie mam już 20 lat.
15 2024-07-10 01:49:19 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-07-10 01:54:32)
Po przeczytaniu powyższego posta coraz bardziej zastanawia mnie Twoja pokrętna logika. Wiedząc kim jest Twój kochanek i jak wątły ma kręgosłup moralny, jak bardzo pozbawiony jest zasad, i tak gotowa byłabyś się z nim związać, byleby on też tego chciał.
To dlatego taką pogardą darzysz tę kobietę, bo ona ma coś, czego Ty mieć nie możesz.
16 2024-07-10 01:52:30 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 02:07:07)
Po przeczytaniu powyższego posta coraz bardziej zastanawia mnie Twoja pokrętna logika. Wiedząc kim jest Twój kochanek i jak wątły ma kręgosłup moralny, jak bardzo pozbawionny jest zasad, i tak gotowa byłabyś się z nim związać, byleby on też tego chciał.
To dlatego taką pogardą darzysz tę kobietę, bo ona ma coś, czego Ty mieć nie możesz.
Nie, pogardą darzę ją, bo widząc, że u niej jest gnój, musiała go narobić też u mnie i zemścić się na mnie, wysyłając do mojego męża screeny rozmów.
Musiała mnie zniszczyć. Jakie to niskie!!
Mimo że zna swojego misiunia i wie na co go stać.
Myślała że to zepsuje ale nie, jej mężuś dalej pisał, nie dawał za wygraną.
Gotowa byłam z nim się związać, bo myślałam że mnie kocha, a z nią jest już tylko z poczucia winy, co jest bardzo częste w długotrwałych związkach.
To, że zdradza ją od zawsze, każe mi myśleć, że nigdy jej nie kochał.
A nie odchodził bo najpierw dzieci, potem problemy z kasą. Nadal bez niej raczej się nie utrzyma póki co, bo ma jakieś długi.
17 2024-07-10 01:55:44 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 02:10:27)
Po przeczytaniu powyższego posta coraz bardziej zastanawia mnie Twoja pokrętna logika. Wiedząc kim jest Twój kochanek i jak wątły ma kręgosłup moralny, jak bardzo pozbawiony jest zasad, i tak gotowa byłabyś się z nim związać, byleby on też tego chciał.
To dlatego taką pogardą darzysz tę kobietę, bo ona ma coś, czego Ty mieć nie możesz.
Temat jest o tamtej kobiecie a nie o mnie, nie przeszkadza to jednak jak widać ciągle czepiać się mnie niektórym komentującym. Co tylko dowodzi, jak bardzo linczujecie kobiety które dopuściły się zdrady, a facetom zawsze to jakoś uchodzi.
Dodatkowo rozwala mnie to, że próbowała swego czasu mnie pognębić, pisząc o tym że "to ją wybrał, a ja jestem zabawką" hahaha a ona nie jest zabawką? U mnie przynajmniej jest jasna sytuacja, nie mam z nim ślubu, a jej obiecywał wierność i wali ją w rogi co parę lat z nową kobietą. A ona jeszcze ma czelność czuć się lepszą, wybaczać kolejne zdrady i rozkładać się przed nim.
Jak kiedyś pytałam go o ten fenomen, stwierdził, że widocznie ona go tak strasznie kocha że wybaczy wszystko.
O, czyżby? To dlaczego co dnia suszy mu głowę że miał ze mną romans? Wypomina i gnębi go w tym temacie. To jak to jest, zapomniała czy nie?
Jak ją to męczy, to czemu na siłę trzyma się jego portek?
Ma kasę, dzieci ma dorosłe. Jest zaradna bardziej niż on.
Może to kwestia jakiejś chorej dumy babskiej w stylu: "mój mąż zdradza i rani, ale NIE ODDAM GO NIKOMU dla zasady". Chora kobieta, cwany mężczyzna, a ja się wplątałam w niezłą patolę. Bo oni ewidentnie są związkiem patologicznym, on chyba narcyz a ona musi mieć rażąco niską samoocenę, bo ja rozumiem że jak się kogoś bardzo kocha to jeden romans może jakimś cudem się wybaczy, ale nie 10.
Bo to już jest styl życia i osobowość tego człowieka a nie jednorazowa akcja, jedna pomyłka i jedna poboczna relacja.
Może to to że jest otyła i uważa że nikogo sobie już nie znajdzie, sprawia, że toleruje przyprawianie jej rogów.
Mi to nawet jej nie żal. Podobno nawet mimo że wiedziała o zdradach, to tak cisnęła o ślub, że on się w końcu zgodził. Ciągle jednak powtarzał że to ona się uparła, choć wiedziała że on nie jest monogamiczny.
Nie mam szacunku do takich pań.
Do siebie mam szacunek i Wasze negatywne zdanie mnie nie interesuje, bo nie wiecie jak to jest być gnojoną latami przez męża i wreszcie od kogoś kto nam się spodobał, usłyszeć to czego damskie uszy są tak spragnione.
Ciekawe, czy Wy byście na moim miejscu nie zauroczyły się, tym bardziej że koleś jest niezły w manipulacji jak się później okazało. Uwiódł już bardzo wiele kobiet.
Temat jest o tamtej kobiecie a nie o mnie, nie przeszkadza to jednak jak widać ciągle czepiać się mnie niektórym komentującym. Co tylko dowodzi, jak bardzo linczujecie kobiety które dopuściły się zdrady, a facetom zawsze to jakoś uchodzi.
To już sobie dopowiadasz, bo zdrada jest zdradą, niezależnie kto się jej dopuszcza. Tu po prostu mamy zdradzającą kobietę, dlatego widzisz tylko to, co Ciebie bezpośrednio dotyka.
W każdym razie opisując swoją historię na publicznym, dyskusyjnym forum, musisz liczyć się z tym, że zostaniesz poddana ocenie, a sam wątek, choć dotyczy tej kobiety, to jednak ściśle łączy się z Twoją osobą. Warto przy tym zwrócić uwagę, że choć rzekomo chcesz uzyskać obiektywne opinie na jej temat, to jednak sama usiłujesz narzucić retorykę, którą powinniśmy podążyć.
19 2024-07-10 02:15:58 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 02:38:01)
aneana2400 napisał/a:Temat jest o tamtej kobiecie a nie o mnie, nie przeszkadza to jednak jak widać ciągle czepiać się mnie niektórym komentującym. Co tylko dowodzi, jak bardzo linczujecie kobiety które dopuściły się zdrady, a facetom zawsze to jakoś uchodzi.
To już sobie dopowiadasz, bo zdrada jest zdradą, niezależnie kto się jej dopuszcza. Tu po prostu mamy zdradzającą kobietę, dlatego widzisz tylko to, co Ciebie bezpośrednio dotyka.
W każdym razie opisując swoją historię na publicznym, dyskusyjnym forum, musisz liczyć się z tym, że zostaniesz poddana ocenie, a sam wątek, choć dotyczy tej kobiety, to jednak ściśle łączy się z Twoją osobą. Warto przy tym zwrócić uwagę, że choć rzekomo chcesz uzyskać obiektywne opinie na jej temat, to jednak sama usiłujesz narzucić retorykę, którą powinniśmy podążyć.
A Ty nawet nie próbujesz się wczuć w moją sytuację, bo retorykę masz z góry narzuconą. Nie przefiltrowujesz tego przez konkretną historię, w tym wypadku moją.
Zero odniesień do tego, co napisałam o swoim postanowieniu przeprowadzenia rozwodu. Tak zdecydowaliśmy z mężem, bo jesteśmy dorośli i wiemy, że zdrada jest efektem już wcześniejszego rozpadu związku, a nie tego przyczyną.
A u tamtych? Jak dzieci w piaskownicy. On ją zdradza, ona go ciągle przyjmuje i jeszcze łazi za nim by z nią współżył. Co to jest za choroba?
Ostatnio po uszy siedzę w psychologii zdrady, bo chciałam zrobić porządek w swoim życiu, wiem już że nigdy więcej nie będę prowadzić podwójnej gry, to był pierwszy i ostatni raz, przekonałam się na własnej skórze że to nie jest dla mnie.
Że jest to wbrew wszystkiemu w co do tej pory wierzyłam..
I zdanie pod którym podpisuję się obiema rękami, a które usłyszałam gdzieś w psychologicznym podcaście, to: "Zdrada nie jest przyczyną rozpadu związku, lecz efektem rozpadu związku".
Właśnie tak.
Bo gdyby wszystko u mnie działało, a mąż przynajmniej by mnie szanował, to nie zrobiłabym tego.
A tam u tamtych to nie wiem co nie działa, skoro on nie jest w stanie zapanować nad chęcią wejścia w kolejne romanse.
Jedyne co się nasuwa to niedojrzałość. Jak mały chłopiec odbija sobie tym fakt, że ona jest bardziej jak matka dla niego niż jak żona. Z tego co wiem, jest pod jej pantoflem i boi się jej. Przy mnie zgrywał mena, a w domu jest popychadłem w stylu: przynieś, wynieś, podlej, sprzątnij, ugotuj.
Bo to ona tam zarabia więcej i nosi spodnie.
Coraz mniej go lubię, jak sobie pomyślę, że z wygody woli z nią zostać.
Bo nie oszukujmy się, gdyby to mnie pokochał, podjąłby lepiej płatną pracę, bo wiem że może podjąć gdyby chciał i odszedłby tak jak ja zamierzam odejść od męża jak tylko odłożę kasę. Ale on tego nie zrobi, bo jest na tyle wyrachowany że wygodnie mu zdradzać a jednocześnie wracać do domu gdzie wie, że żona zarobi i ogarnie. Nie opłaca mu się odejść do mnie, ani do nikogo innego, boi się zmian.
Musiałby chyba dom na pół przerżnąć bo mają wspólnotę majątkową dzięki temu jej wybłaganemu mimo licznych skoków w bok, ślubowi.
Interesowna baba.
W sumie to ja nie wiem dlaczego on z nią jest. Nie chodzi tylko o kasę, bo parę lat temu miał bogatą kochankę, która chciała by zostawił dla niej żonę nawet gdyby miałaby go utrzymywać za swoją kasę. Nie zostawił oczywiście tej żony, bo jest do niej przyzwyczajony, wie czego się spodziewać i prawdopodobnie zdaje sobie sprawę, że drugiej takiej głupiej i niedowartościowanej, która będzie męczennicą tolerującą rogi, nie znajdzie.
Inna by go pogoniła i chyba tego się boi.
W dodatku jego żona znana jest z tego, że pomaga ludziom, więc gdzie drugą pielęgniarkę taką znajdzie.
Mnie tylko zastanawia psychika tej kobiety. Dawać się szmacić 30 lat a w międzyczasie jeszcze błagać o ślub? O co tu chodzi? Chore ambicje? Głupi upór? Po trupach do celu? Boję się takich ludzi.
Jego rys osobowości jestem w stanie sobie wyobrazić. Coś a la narcystyczny. Ale ona?
Albo tak nisko się ceni, albo jest do bólu drobnomieszczańska i woli być z kimś, kto jej nie szanuje, niż być sama.
To ja już wolę być sama.
Nie chcę mieć już z nimi obojgiem nic wspólnego.
Wiem, nie byłam święta a tu Waszym zdaniem się wybielam. Jadę po nich, a nie po sobie. Ale ja tego potrzebuję, by zohydzić sobie tego faceta. I pisanie tego wszystkiego pomaga mi przejść przez proces rzucania go w niepamięć.
A swój rodowód i tak przeprowadzę. To już sprawa honoru wręcz dla mnie. Nawet to ja na to cisnęłam a nie mąż (!).
20 2024-07-10 04:23:04 Ostatnio edytowany przez SamotnaWilczyca (2024-07-10 04:26:25)
Nie, pogardą darzę ją, bo widząc, że u niej jest gnój, musiała go narobić też u mnie
Sama sobie gnoju narobiłaś. Wszystko ma swoje konsekwencje.
Myślała że to zepsuje ale nie, jej mężuś dalej pisał, nie dawał za wygraną.
Twój sposób postępowania/myślenia, jest tak żałosny i jednocześnie egoistyczny.
A ona jeszcze ma czelność czuć się lepszą, wybaczać kolejne zdrady i rozkładać się przed nim.
Nie, to Ty miałaś czelność. Wrąbałaś się w małżeństwo.
próbowała swego czasu mnie pognębić, pisząc o tym że "to ją wybrał, a ja jestem zabawką" hahaha a ona nie jest zabawką?
No właśnie, byłaś zabawką, przyganiał kocioł garnkowi.
Może to kwestia jakiejś chorej dumy babskiej w stylu: "mój mąż zdradza i rani, ale NIE ODDAM GO NIKOMU dla zasady"
Ojej, tak Cię boli, że Ci go "nie oddała"?
Chora kobieta, cwany mężczyzna, a ja się wplątałam w niezłą patolę. Bo oni ewidentnie są związkiem patologicznym, on chyba narcyz a ona musi mieć rażąco niską samoocenę
A Ty kim jesteś? Ofiarą, czy idiotką? Masz wysoką samoocenę?
Może to to że jest otyła i uważa że nikogo sobie już nie znajdzie
O sobie piszesz? Bo chyba szczupła też nie jesteś i może dodatkowo stąd ta desperacja i wpieprzanie się w czyjeś małżeństwo.
Nie mam szacunku do takich pań.
A do siebie masz? Jesteś zakompleksiona i bez zasad, na domiar złego kosztem drugiego człowieka próbujesz się dowartościować.
Wasze negatywne zdanie mnie nie interesuje, bo nie wiecie jak to jest być gnojoną latami przez męża
Trzeba było się rozwieść. Przed chwilą to samo pisałaś o żonie swojego kochanka "Mi to nawet jej nie żal. Podobno nawet mimo że wiedziała o zdradach [...]", "Jak ją to męczy, to czemu na siłę trzyma się jego portek?"
Ciekawe, czy Wy byście na moim miejscu nie zauroczyły się, tym bardziej że koleś jest niezły w manipulacji jak się później okazało. Uwiódł już bardzo wiele kobiet.
Nie wszystkie jesteśmy tak głupie.
Zero odniesień do tego, co napisałam o swoim postanowieniu przeprowadzenia rozwodu.
Ojej, bo się wydało, więc teraz będzie rozwód.
Tak zdecydowaliśmy z mężem, bo jesteśmy dorośli i wiemy, że zdrada jest efektem już wcześniejszego rozpadu związku, a nie tego przyczyną.
Haha...
Ostatnio po uszy siedzę w psychologii zdrady, bo chciałam zrobić porządek w swoim życiu
Szkoda, że szybciej na to nie wpadłaś, a dopiero jak mleko się rozlało.
przekonałam się na własnej skórze że to nie jest dla mnie.
Że jest to wbrew wszystkiemu w co do tej pory wierzyłam..
A jak Ty sobie to wyobrażałaś? Poważnie? Za dorosłą siebie uważasz?
I zdanie pod którym podpisuję się obiema rękami, a które usłyszałam gdzieś w psychologicznym podcaście, to: "Zdrada nie jest przyczyną rozpadu związku, lecz efektem rozpadu związku".
Tak, masz rację, tak to sobie tłumacz, byle pozbyć się poczucia winy.
Bo gdyby wszystko u mnie działało, a mąż przynajmniej by mnie szanował
Ale tego nie robił, jednak kurczowo trzymałaś się jego portek, tak samo jak żona Twojego kochanka. Tak bardzo jej nie znosisz, bo przypomina Ci samą siebie?
A tam u tamtych to nie wiem co nie działa[...] Jedyne co się nasuwa to niedojrzałość.
Dobrze, że Ty jesteś dojrzała.
Z tego co wiem, jest pod jej pantoflem i boi się jej
Biedak... jakby się jej bał, to kryłby się lepiej.
dzięki temu jej wybłaganemu mimo licznych skoków w bok, ślubowi.
Tak, bo Ty wiesz jak było, bo powiedział Ci całą prawdę.
Interesowna baba.
Interesowna baba, ale to on jest z nią ze względu na pieniądze.
[...] prawdopodobnie zdaje sobie sprawę, że drugiej takiej głupiej i niedowartościowanej, która będzie męczennicą tolerującą rogi, nie znajdzie
Już znalazł niejedną.
Mnie tylko zastanawia psychika tej kobiety. Dawać się szmacić 30 lat
Daj spokój tej kobiecie, zajmij się sobą.
I pisanie tego wszystkiego pomaga mi przejść przez proces rzucania go w niepamięć.
Zakładanie tematu o żonie byłego kochanka pomaga Ci o nim zapomnieć? Kogo chcesz oszukać?
21 2024-07-10 08:45:54 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 09:06:43)
aneana2400 napisał/a:Nie, pogardą darzę ją, bo widząc, że u niej jest gnój, musiała go narobić też u mnie
Sama sobie gnoju narobiłaś. Wszystko ma swoje konsekwencje.
aneana2400 napisał/a:Myślała że to zepsuje ale nie, jej mężuś dalej pisał, nie dawał za wygraną.
Twój sposób postępowania/myślenia, jest tak żałosny i jednocześnie egoistyczny.aneana2400 napisał/a:A ona jeszcze ma czelność czuć się lepszą, wybaczać kolejne zdrady i rozkładać się przed nim.
Nie, to Ty miałaś czelność. Wrąbałaś się w małżeństwo.
aneana2400 napisał/a:próbowała swego czasu mnie pognębić, pisząc o tym że "to ją wybrał, a ja jestem zabawką" hahaha a ona nie jest zabawką?
No właśnie, byłaś zabawką, przyganiał kocioł garnkowi.
aneana2400 napisał/a:Może to kwestia jakiejś chorej dumy babskiej w stylu: "mój mąż zdradza i rani, ale NIE ODDAM GO NIKOMU dla zasady"
Ojej, tak Cię boli, że Ci go "nie oddała"?
aneana2400 napisał/a:Chora kobieta, cwany mężczyzna, a ja się wplątałam w niezłą patolę. Bo oni ewidentnie są związkiem patologicznym, on chyba narcyz a ona musi mieć rażąco niską samoocenę
A Ty kim jesteś? Ofiarą, czy idiotką? Masz wysoką samoocenę?
aneana2400 napisał/a:Może to to że jest otyła i uważa że nikogo sobie już nie znajdzie
O sobie piszesz? Bo chyba szczupła też nie jesteś i może dodatkowo stąd ta desperacja i wpieprzanie się w czyjeś małżeństwo.
aneana2400 napisał/a:Nie mam szacunku do takich pań.
A do siebie masz? Jesteś zakompleksiona i bez zasad, na domiar złego kosztem drugiego człowieka próbujesz się dowartościować.
aneana2400 napisał/a:Wasze negatywne zdanie mnie nie interesuje, bo nie wiecie jak to jest być gnojoną latami przez męża
Trzeba było się rozwieść. Przed chwilą to samo pisałaś o żonie swojego kochanka "Mi to nawet jej nie żal. Podobno nawet mimo że wiedziała o zdradach [...]", "Jak ją to męczy, to czemu na siłę trzyma się jego portek?"
aneana2400 napisał/a:Ciekawe, czy Wy byście na moim miejscu nie zauroczyły się, tym bardziej że koleś jest niezły w manipulacji jak się później okazało. Uwiódł już bardzo wiele kobiet.
Nie wszystkie jesteśmy tak głupie.
aneana2400 napisał/a:Zero odniesień do tego, co napisałam o swoim postanowieniu przeprowadzenia rozwodu.
Ojej, bo się wydało, więc teraz będzie rozwód.
aneana2400 napisał/a:Tak zdecydowaliśmy z mężem, bo jesteśmy dorośli i wiemy, że zdrada jest efektem już wcześniejszego rozpadu związku, a nie tego przyczyną.
Haha...
aneana2400 napisał/a:Ostatnio po uszy siedzę w psychologii zdrady, bo chciałam zrobić porządek w swoim życiu
Szkoda, że szybciej na to nie wpadłaś, a dopiero jak mleko się rozlało.
aneana2400 napisał/a:przekonałam się na własnej skórze że to nie jest dla mnie.
Że jest to wbrew wszystkiemu w co do tej pory wierzyłam..A jak Ty sobie to wyobrażałaś? Poważnie? Za dorosłą siebie uważasz?
aneana2400 napisał/a:I zdanie pod którym podpisuję się obiema rękami, a które usłyszałam gdzieś w psychologicznym podcaście, to: "Zdrada nie jest przyczyną rozpadu związku, lecz efektem rozpadu związku".
Tak, masz rację, tak to sobie tłumacz, byle pozbyć się poczucia winy.
aneana2400 napisał/a:Bo gdyby wszystko u mnie działało, a mąż przynajmniej by mnie szanował
Ale tego nie robił, jednak kurczowo trzymałaś się jego portek, tak samo jak żona Twojego kochanka. Tak bardzo jej nie znosisz, bo przypomina Ci samą siebie?
aneana2400 napisał/a:A tam u tamtych to nie wiem co nie działa[...] Jedyne co się nasuwa to niedojrzałość.
Dobrze, że Ty jesteś dojrzała.
aneana2400 napisał/a:Z tego co wiem, jest pod jej pantoflem i boi się jej
Biedak... jakby się jej bał, to kryłby się lepiej.
aneana2400 napisał/a:dzięki temu jej wybłaganemu mimo licznych skoków w bok, ślubowi.
Tak, bo Ty wiesz jak było, bo powiedział Ci całą prawdę.
aneana2400 napisał/a:Interesowna baba.
Interesowna baba, ale to on jest z nią ze względu na pieniądze.
aneana2400 napisał/a:[...] prawdopodobnie zdaje sobie sprawę, że drugiej takiej głupiej i niedowartościowanej, która będzie męczennicą tolerującą rogi, nie znajdzie
Już znalazł niejedną.
aneana2400 napisał/a:Mnie tylko zastanawia psychika tej kobiety. Dawać się szmacić 30 lat
Daj spokój tej kobiecie, zajmij się sobą.
aneana2400 napisał/a:I pisanie tego wszystkiego pomaga mi przejść przez proces rzucania go w niepamięć.
Zakładanie tematu o żonie byłego kochanka pomaga Ci o nim zapomnieć? Kogo chcesz oszukać?
Uuu, chyba jakaś była zdradzona się tu ukazała.
"Miałaś czelność wpieprzać się w czyjeś małżeństwo" - nie, to on do mnie pisał i mnie podrywał. Jest dorosły. To on ślubował swojej żonie, a nie ja Założyłam (błędnie), że skoro chce babę na boku, to ma ochotę na zmiany bo w jego związku dawno coś nie działa. Tak przynajmniej było u mnie i moim błędem było to, że naiwnie sądziłam że jak ktoś posuwa się już do zakładania nowej relacji, to chyba jednak ma dość swojego związku.
Reszty teraz nie mam czasu komentować, ale jakaś drobnomieszczańska zdradzona się odezwała.
Nie ladowalam się w zajętego z premedytacją. To on będąc zajęty, zdobywał mnie. Nie kumasz różnicy? Cienka linia i jeśli jesteście w swoim typie to raz dwa i jesteś zakochana. Czego nie rozumiesz?? Może nigdy tego nie doświadczyłas, stąd patronizujący ton.
"Sama jesteś gruba stąd ładowanie się w zajętego" - ile Ty masz lat? Mentalnie 13?? Patrz wyżej!
To on się we mnie ładował.
I nie, nie gruba, bo ja mam dokładnie 1 kilogram nadwagi według BMI, a ona waży że sto kilo, wiem, bo widziałam ją.
10 lat temu to ważyła nawet 120. Miała otyłość olbrzymią. Jak mąż jej mówił, żeby schudła, twierdziła że ma to gdzieś.
"Daj spokój tej kobiecie, zajmij się sobą" - pozwolisz, że sama rozeznam, czym będę się teraz zajmować.
Nie podoba się to nie komentuj. Typowa hejterka internetowa.
Dla takich to szkoda gęby otwierać, bo cobym nie powiedziała, to opluje.
Kiedy przestaniecie się oszukiwać że facet to nie jest bezwolna kukła i gdyby nie chciał, to nawet nie spojrzałby na inną? Choćby wyglądała jak milion dolarów. Obwinianie tej kobiety nic nie da. Kochanki to w większości nie są złe wiedźmy jak to kultura dawniej przedstawiała. Też mają uczucia, często do tego faceta.
Powiedzmy sobie jasno: gdyby nie chciał, toby nie poszedł w bok. Tym bardziej że to on mnie nagabywał, nie ja jego.
Skończcie tłumaczyć swoich mężów! I obwiniać kobiety.
"Tak, chcesz rozwodu bo się wydało". Nie. Rozwodu chciałam już grubo przed romansem, ale mąż się migał. Straszył rozwodem też sam z siebie, ale jakoś nie chce się rozwieść. Wie o byłym romansie i dalej nie składa papierów, chyba w końcu ja będę musiała to zrobić, bo widocznie mój mąż tak jak tamten facet, woli udawać że rodzina ma się dobrze. Przed innymi i przed sobą samym.
"Chcesz rozwodu, bo się wydało" - mój mąż jakoś nie chce. Może nad tym się zastanów
"Zdrada jest efektem zepsucia związku a nie jego przyczyną" - nie śmiej się z tych słów, bo to nie jest mój wymysł, tylko słowa kilkorga najlepszych psychologów. I nie jest to próba wybielenia się, sama dawniej uważałam że zdrada to przyczyną rozpadu związku a nie rezultat wcześniejszego rozpadu.
W zdrowym związku, gdzie wszystko działa, nikt o zdradzie nie myśli.
A kochanek mówił mi nie raz: "przestań myśleć skostniale, weź przykład z mężczyzn i po prostu się baw. Skończ z drobnomieszczaństwem, nie bądź jak moja żona" ha ha ha.
No cóż, zabawa się skończyła ale gdyby kiedyś się okazało, że jednak się rozwiódł, będę pierwszą która będzie chciała z nim być. Bo mam do niego uczucia. Wszytko sobie mówimy, jesteśmy ze sobą związani. I to nie przez wyrzuty sumienia jak z tamtą, nie przez poczucie winy, konwenanse społeczne i konieczność zachowania pozorów - tutaj to uczucie jest szczere, z mojej strony.
Może i jest doopkiem, ale i tak w przyszłości dalej będziemy się spotykać jeśli będzie chciał.
Tego rozwodu powinnaś się domagać od swojego kochasia a nie od jego żony bo ona i jej życie nie powinno Cię interesować.Nie dziwię się że kichanek nie chce Ciebie jak twój własny màż cię nie chce.Bo w sumie kto by chciał tak pustą osobę jak ty bez żadnych wartości.Zajmij się dziećmi a nie rozbijaniem rodziny innym
I jeszcze jedno gdyby tak bardzo chciał być z Tobą to nie mówił by że zerwał z Tobą kontakt tylko by raczej powiedział prawde i odszedł od żony.A to zwyczajny tchorz i manipulant dla własnych korzyści .Jak można kogoś takiego kochać ?Nie przeszkadza mu twój wygląd więc tym się kierujesz bo na pewno z uczuciem to nie ma nic wspólnego.
I jeszcze jedno gdyby tak bardzo chciał być z Tobą to nie mówił by że zerwał z Tobą kontakt tylko by raczej powiedział prawde i odszedł od żony.A to zwyczajny tchorz i manipulant dla własnych korzyści .Jak można kogoś takiego kochać ?Nie przeszkadza mu twój wygląd więc tym się kierujesz bo na pewno z uczuciem to nie ma nic wspólnego.
25 2024-07-10 09:44:08 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-07-10 09:46:45)
Kiedy przestaniecie się oszukiwać że facet to nie jest bezwolna kukła i gdyby nie chciał, to nawet nie spojrzałby na inną? Choćby wyglądała jak milion dolarów. Obwinianie tej kobiety nic nie da. Kochanki to w większości nie są złe wiedźmy jak to kultura dawniej przedstawiała. Też mają uczucia, często do tego faceta.
Powiedzmy sobie jasno: gdyby nie chciał, toby nie poszedł w bok. Tym bardziej że to on mnie nagabywał, nie ja jego.
Skończcie tłumaczyć swoich mężów! I obwiniać kobiety..
A ty jesteś bezwolna kukła, że każdego kto cię zechce bierzesz jak leci bez żadnej refleksji? Nie przyszlo ci do głowy że facet który zdradza swoją żonę, kompletnie jej nie szanuje, nie liczy się z dobrem swojej rodziny i dzieci, to kompletne moralne zero? Chyba nie przyszlo i teraz wkurzasz się, że zwyczajnie zostałaś oszukana. Tylko kto tu kogo oszukał? Najbardziej oszukałas samą siebie, pozwoliłaś się wykorzystać takiej męskiej ........ i spójrz w końcu prawdzie w oczy. Nic ci nie da, że będziesz obwiniać jego żonę czy w końcu jego samego, bo on próbował z niejedną i jak mu się z którąś udawało to korzystal, te typy tak mają.
Jeśli się nie odetniesz od niego, to będziesz się tak kręcić w kólko. Przyjmij na klatę że zrobiłaś w życiu ogromny błąd i nie rób tego więcej.
26 2024-07-10 09:45:26 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 09:48:08)
Jaki wygląd? Ja jestem bardzo urodziwą kobietą. Kilogram nadwagi czy dwa nie zmienią tego.
Często jestem chwalona za wygląd, przez kobiety i mężczyzn. A ona no cóż...nos wiedźmy.
Kochanek, fakt, nie kocha ani jej ani mnie. Jest wyrachowany. Może kiedyś to pomoże mi zapomnieć.
Nie, nie biorę każdego kto mnie zechce. Jego kojarzyłam od dawna, zawsze mi się mega podobał.
Mega.
Nie biorę każdego kto zechce, w zeszłym roku jednego odrzuciłam choć bardzo chciał ze mną kręcić, drugiego splawiłam dwa lata temu.
A Salomonka...ma rację.
Kobieto, masz rację. Oszukał mnie a ja głupia dalej kocham i myślę że mnie wybierze. Nie wybierze.
Jeszcze z takich ciekawostek, to ona do tego stopnia zakłamuje rzeczywistość, że kiedyś podszyła się pod niego i napisała do mnie: "Muszę zakończyć znajomość, moja żona to najukochańsza i najpiękniejsza kobieta. Nie chcę jej więcej ranić".
Na drugi dzień wyszło że jak spał, wzięła mu telefon i wypisywała do mnie te farmazony, ale zorientowałam się od razu, bo on ma inny styl pisania. Rano mu to powiedziałam i śmiał się że ona się podszywa.
Aż do tego stopnia zakłamuje rzeczywistość że aż próbuje sama siebie oszukać że dla niego jest najpiękniejsza. Nie. On tylko czeka aż znowu mu się okazja trafi. Ja już mam to w D.
28 2024-07-10 10:01:22 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-07-10 10:03:26)
Czy jest sens licytować się czy ona gorsza czy Ty, czy jej mąż, czy Twój...Sama się dodatkowo biczujesz, nie myśl już o niej, o nim, tylko o sobie, czasu nie cofniesz.
Znam takiego podobnego zdradzacza, co oprócz swoich dzieci, z niektórymi kochankami miał dziecko i żona go nie zostawiła. Jej sprawa, nie nam oceniać.
A zdradzając zawsze trzeba brać pod uwagę, że się wyda, więc wszelkie pretensje z tym związane schowaj do kieszeni.
29 2024-07-10 10:08:34 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 10:22:56)
Czy jest sens licytować się czy ona gorsza czy Ty, czy jej mąż, czy Twój...Sama się dodatkowo biczujesz, nie myśl już o niej, o nim, tylko o sobie, czasu nie cofniesz.
Znam takiego podobnego zdradzacza, co oprócz swoich dzieci, z niektórymi kochankami miał dziecko i żona go nie zostawiła. Jej sprawa, nie nam oceniać.
A zdradzając zawsze trzeba brać pod uwagę, że się wyda, więc wszelkie pretensje z tym związane schowaj do kieszeni.
Masz rację....
A co do tego, że mimo wszystko go nie zostawiła, to nie wiem co o tym sądzić. Albo ma skrajny brak szacunku do siebie, albo dla zasady udaje że tego nie akceptuje a w rzeczywistości może ją to kręci że facet ma tyle bab (dziwne) a potem kładzie się koło niej. Ewentualnie jest tak dobry w manipulacji (a jest, oj jest), że tak ją umie rozpracować, że je mu z ręki i nie odchodzi. I jeszcze za niego pobić gotowa.
Na pewno sprawa z nim jest taka, że on mega angażuje się w domu. Wszystko tam robi, taka złota rączka. Gotuje obiady nawet. Ona pewnie przehandlowała swoją godność za wikt i skoszony trawnik.
Przed laty złapała go na dziecko. Najpierw jak wpadli (twierdzi, że brała tabletki) to była zbyt młoda i zdecydowali się usunąć ciążę.
Potem ponoć drugi raz wpadła też na tabletkach (jakim cudem? Założę się że kłamała że wzięła, a chciała go złapać "na wózek"). No to już to drugie dziecko przyjął na klatę i od tego czasu tak są razem.
Nie chciał może jej zostawić z dzieckiem na które sama go złapała, bo na drugie alimenty nie było już go stać (wcześniej zrobił dziecko jakiejś innej dziewczynie i płacił alimenty)
30 2024-07-10 10:27:47 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-07-10 10:30:33)
wieka napisał/a:Czy jest sens licytować się czy ona gorsza czy Ty, czy jej mąż, czy Twój...Sama się dodatkowo biczujesz, nie myśl już o niej, o nim, tylko o sobie, czasu nie cofniesz.
Znam takiego podobnego zdradzacza, co oprócz swoich dzieci, z niektórymi kochankami miał dziecko i żona go nie zostawiła. Jej sprawa, nie nam oceniać.
A zdradzając zawsze trzeba brać pod uwagę, że się wyda, więc wszelkie pretensje z tym związane schowaj do kieszeni.
Masz rację....
A co do tego, że mimo wszystko go nie zostawiła, to nie wiem co o tym sądzić. Albo ma skrajny brak szacunku do siebie, albo dla zasady udaje że tego nie akceptuje a w rzeczywistości może ją to kręci że facet ma tyle bab (dziwne) a potem kładzie się koło niej. Ewentualnie jest tak dobry w manipulacji (a jest, oj jest), że tak ją umie rozpracować, że je mu z ręki i nie odchodzi. I jeszcze za niego pobić gotowa.
Pewnie stawia na szali, co się bardziej opłaca, przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy, jest dobrym mężem, w łóżku też, nie chce przewracać życia rodziny do góry nogami, nie wiem, trzeba by być w takiej sytuacji, żeby się wypowiadać. Jak się ma dorosłe dzieci, to dla nich też istotne jest czy rodzice są razem.
W innych religiach faceci mają więcej żon i się z tym godzą, tu jest podobnie, choć do końca i nas kobiety nigdy tego nie zaakceptują, niektóre nie widzą lepszego wyjścia.
A miałaś już o niej nie myśleć...
31 2024-07-10 10:49:48 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 10:52:07)
aneana2400 napisał/a:wieka napisał/a:Czy jest sens licytować się czy ona gorsza czy Ty, czy jej mąż, czy Twój...Sama się dodatkowo biczujesz, nie myśl już o niej, o nim, tylko o sobie, czasu nie cofniesz.
Znam takiego podobnego zdradzacza, co oprócz swoich dzieci, z niektórymi kochankami miał dziecko i żona go nie zostawiła. Jej sprawa, nie nam oceniać.
A zdradzając zawsze trzeba brać pod uwagę, że się wyda, więc wszelkie pretensje z tym związane schowaj do kieszeni.
Masz rację....
A co do tego, że mimo wszystko go nie zostawiła, to nie wiem co o tym sądzić. Albo ma skrajny brak szacunku do siebie, albo dla zasady udaje że tego nie akceptuje a w rzeczywistości może ją to kręci że facet ma tyle bab (dziwne) a potem kładzie się koło niej. Ewentualnie jest tak dobry w manipulacji (a jest, oj jest), że tak ją umie rozpracować, że je mu z ręki i nie odchodzi. I jeszcze za niego pobić gotowa.
Pewnie stawia na szali, co się bardziej opłaca, przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy, jest dobrym mężem, w łóżku też, nie chce przewracać życia rodziny do góry nogami, nie wiem, trzeba by być w takiej sytuacji, żeby się wypowiadać. Jak się ma dorosłe dzieci, to dla nich też istotne jest czy rodzice są razem.
W innych religiach faceci mają więcej żon i się z tym godzą, tu jest podobnie, choć do końca i nas kobiety nigdy tego nie zaakceptują, niektóre nie widzą lepszego wyjścia.A miałaś już o niej nie myśleć...
Postaram się...
Ale pojawia się czasami ta myśl, w czym jestem od niej gorsza skoro woli codzienność z nią, a nie ze mną?
Co do akceptowania innych kobiet na boku, ona jest w ogóle zagadką, bo twierdzi, że jak była młoda to na pewne rzeczy oko przymykała ale teraz dojrzała i już tego nie będzie tolerować.
Że co???? Przyzwyczaiła go że może robić co chce bo ona i tak go przyjmie, a teraz chce "starego psa nowych sztuczek nauczyć"?
Wzięła babiarza, a mści się na nim i na kochankach.
No nie. Tu już trzeba być konsekwentną, widziały galy co braly.
Gdyby mój mąż był jawnym babiarzem, to te 15 lat temu nawet ni wzięłabym go pod uwagę na męża i ojca dzieci.
I wkurza mnie, że miała do mnie większe pretensje niż do niego. Przecież to on za mną latał, ja jej to powiedziałam. Ja tylko mu cześć powiedziałam kiedyś na stacji paliw, jak każdemu kogo w miarę kojarzę i nie udaję że nie znam, a on mnie znalazł na Facebooku i wypisywal. I szybko przeszedł do rzeczy
No nie. Tu już trzeba być konsekwentną, widziały galy co braly.
Gdyby mój mąż był jawnym babiarzem, to te 15 lat temu nawet ni wzięłabym go pod uwagę na męża i ojca dzieci
Nieco wyżej napisałąs, że gdyby się rozwiódl to byś go przyjęła bez szemrania, bo kochasz.... Też wiesz jaki jest, nawet lepiej niż jego żona 15 lat temu A JEDNAK. Oj, kobietki, kobietki
33 2024-07-10 10:59:35 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 11:01:19)
No dobra, może dlatego że jest taki miły, dobry i kochany dla mnie, zawsze mnie pociesza, jest jak taki przyjaciel, więc już pal licho te laski.
Nie no, żartuję, w takim.zwiazku tylko cierpiałabym.
Nie ogarniam tylko jak można być takim dobrym mężem a zdradzać...
Nie można mieć wszystkiego???
To ja już nie wiem czy nie lepszy zdradzacz ale dobry dla żony, niż taki jak mój, wierny ale mierny z zachowania
34 2024-07-10 11:02:45 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 11:07:50)
aneana2400 napisał/a:No nie. Tu już trzeba być konsekwentną, widziały galy co braly.
Gdyby mój mąż był jawnym babiarzem, to te 15 lat temu nawet ni wzięłabym go pod uwagę na męża i ojca dzieciNieco wyżej napisałąs, że gdyby się rozwiódl to byś go przyjęła bez szemrania, bo kochasz.... Też wiesz jaki jest, nawet lepiej niż jego żona 15 lat temu A JEDNAK. Oj, kobietki, kobietki
No tak, ja go przyjęłabym, bo już mam dzieci z kimś bardziej odpowiednim z kim i tak się wypaliło bo mąż chyba w sumie to nigdy mnie nie kochał odkąd mu spadła pierwsza faza czyli zakochanie.
Ja kochanka przyjęłabym na partnera jako kobieta po przejściach.
A nie na pierwszego poważnego faceta w moim życiu z którym myślę o zakładaniu rodziny.
Co innego na partnera z którym nie zdecydowałabym się na dzieci, a co innego takiego brać jak się ma 20 lat i myśleć o nim jak o głowie rodziny.
Rodzina to jednak jakaś świętość i nie chciałabym by moje dzieci miały ojca który nie umie sprzętu utrzymać w spodniach
Uuu, chyba jakaś była zdradzona się tu ukazała.
No tak, w Twoim świecie trzeba być zdradzoną, żeby mieć zasady i widzieć rzeczy takimi, jakimi są.
nie, to on do mnie pisał i mnie podrywał. Jest dorosły. To on ślubował swojej żonie, a nie ja
I co z tego? Musiałabyś ślubować, żeby nie ładować się w czyjeś małżeństwo, czy związek? To świadczy o Tobie. On podrywał i co? Ty jesteś bezradną owieczką?
Nie ladowalam się w zajętego z premedytacją. To on będąc zajęty, zdobywał mnie. Nie kumasz różnicy?
Nie, nie kumam. To jest to samo, bez różnicy, skoro w to weszłaś. Wystarczy dobra bajerka i już lecisz.
Cienka linia i jeśli jesteście w swoim typie to raz dwa i jesteś zakochana. Czego nie rozumiesz?? Może nigdy tego nie doświadczyłas, stąd patronizujący ton.
Masz rację, nigdy nie zakochałam się w mężczyźnie po paru komplementach i tylko dlatego, że mi się podobał. A tym bardziej nie wyobrażam sobie czegoś takiego z zajętym...
"Sama jesteś gruba stąd ładowanie się w zajętego" - ile Ty masz lat? Mentalnie 13?? Patrz wyżej!
Po co przeinaczasz moje słowa, cytując mnie? Widać która z nas dwóch ma mentalnie 13 lat.
Jak mąż jej mówił, żeby schudła, twierdziła że ma to gdzieś.
Twój mąż też Tobie mówił. Skąd wiesz, że nie chciała? Chłoniesz każde jego kłamstwo, jak gąbka.
Nie podoba się to nie komentuj. Typowa hejterka internetowa.
Liczyłaś na to, że komuś się spodoba?
Kiedy przestaniecie się oszukiwać że facet to nie jest bezwolna kukła
Nie jest bezwolną kukłą, ale Ty też nie powinnaś nią być.
Skończcie tłumaczyć swoich mężów!
Nikogo nie tłumaczę. Nie jestem zdradzoną żoną, czy partnerką, pudło. Po prostu widzę rzeczy takimi, jakimi są. Facet jest beznadziejny, tak samo Ty.
mój mąż jakoś nie chce
Teraz zmiana wersji i nagle nie chce. Ok...
I nie jest to próba wybielenia się
Ok... wierzę.;)
W zdrowym związku, gdzie wszystko działa, nikt o zdradzie nie myśli
Niekoniecznie, zależy od człowieka.
No cóż, zabawa się skończyła ale gdyby kiedyś się okazało, że jednak się rozwiódł, będę pierwszą która będzie chciała z nim być. [...] Może i jest doopkiem, ale i tak w przyszłości dalej będziemy się spotykać jeśli będzie chciał.
Niczego się nie nauczyłaś. Na próżno to komentować.
A co do tego, że mimo wszystko go nie zostawiła, to nie wiem co o tym sądzić. Albo ma skrajny brak szacunku do siebie
I nadal to samo... jesteś niereformowalna, beton.
36 2024-07-10 11:49:59 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-07-10 11:51:12)
To ja już nie wiem czy nie lepszy zdradzacz ale dobry dla żony, niż taki jak mój, wierny ale mierny z zachowania
Zdradzacz dobry dla żony? Nie wiesz jaki on jest dla swojej żony, nie wiesz nic oprócz tego co on ci powie. Dla ciebie jest miły, bo przecież nie chce stracić ciepłego źródełka chwilowej przyjemności w twoim łożku. Tak to ładnie nazwałam, ale ciśnie mi się na usta zupełnie inne określenie.
Twój mąż cię nie zdradził i nie zasłużył sobie na takie traktowanie jakie mu zafundowałaś, nie pomyślałaś o tym? Też go nie szanujesz i nie liczysz się z nim. Co w takim razie powiedzieć o tobie? Nie zastanowiłaś się, że twoj kochanek który zna życie od "tej strony" też ma o tobie odpowiednie zdanie? Może wcale nie chce takiej żony jak ty, choć na kochankę się nadajesz jak najbardziej.
Jak widzisz punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Namotałaś sobie, nie ma co.
Jemu jest wygodnie, więc się nie dziw, że lata na boki, jak żona to toleruje, a zawsze jakąś zbajeruje.
Żelazna zasada kobiet powinno być nie zadawanie się z żonatymi, wtedy żaden by nie zdradził, bo by nie miał z kim... ale to utopia.
Dałaś się wkręcić w ten romans, więc jak już koniecznie chcesz mieć pretensje, to do siebie.
Cierp ciało coś chciało
A Ty nawet nie próbujesz się wczuć w moją sytuację, bo retorykę masz z góry narzuconą. Nie przefiltrowujesz tego przez konkretną historię, w tym wypadku moją.
Kiedy właśnie przefiltrowuję i nijak nie wychodzi mi inaczej.
Jadę po nich, a nie po sobie. Ale ja tego potrzebuję, by zohydzić sobie tego faceta. I pisanie tego wszystkiego pomaga mi przejść przez proces rzucania go w niepamięć.
To się nazywa racjonalizacja. Prawda jest jedna, ale możemy ją sobie opowiedzieć tak, jak nam wygodniej.
P.S.
Zaczyna Ci się ta historia coraz bardziej rozjeżdżać
39 2024-07-10 12:44:51 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 12:55:47)
Jemu jest wygodnie, więc się nie dziw, że lata na boki, jak żona to toleruje, a zawsze jakąś zbajeruje.
Żelazna zasada kobiet powinno być nie zadawanie się z żonatymi, wtedy żaden by nie zdradził, bo by nie miał z kim... ale to utopia.Dałaś się wkręcić w ten romans, więc jak już koniecznie chcesz mieć pretensje, to do siebie.
Cierp ciało coś chciało
Żaden by nie zdradził bo by nie miał z kim?
Aha, czyli znów wina kobiet
A jak facet nie zdradza bo nie ma z kim, to marne pocieszenie. Nie robi tego dla żony, po prostu nie ma propozycji. Nie sztuką być wiernym jak się nie ma okazji do niewierności.
A czy to powinno być żelazną zasadą? Nie..może my kobiety powinniśmy właśnie od facetów się uczyć. Skoro oni mogą zdradzać i im uchodzi na sucho, to chyba i kobiety mogłyby.
Niestety, nadal panuje przekonanie, że facetowi to ujdzie, a kobieta Zaraz jest wyzywana od ..ku...rew i szmat.
I wy same to utrwalacie jak widać w powyższych tekstach Waszych.
Nikt tak nie dowali kobiecie tak jak druga kobieta mi to nawet mąż kiedyś powiedział: "jak facet się dowiaduje że jego koleżanka ma i męża, i kochanka, to mówi: no i super
. A gdy koleżanka dowiaduje się że inna kobieta ma męża i kochanka, to od razu jest problem "
Jak widać, mój mąż też z tych normalnych i widzi jak jest.
Nauczanie mnie nic nie da.
"Widać nie chce cię na żonę tylko na kochankę". Aha a to lepsze być żoną -bankomatem i rogaczką, współlokatorką i wspólniczką rodzinnych zalatwien, to jest lepsze niż bycie kochanką?
Dlaczego? Tylko dlatego że ktoś ma status żony? I co z tego statusu ma oprócz jego nazwy?? Mi kochanek ze sto razy już powiedział że nie kuma zazdrości kochanek o żony, bo żona to już tylko przyzwyczajenie i stara kumpela, a kochanka to zachwyt i ZAWSZE stoi wyżej od żony. Sam mnie zapytał: czego ty mojej żonie zazdrościsz? Przecież gdybyśmy to my razem mieszkali i załatwiali problemy dnia codziennego, to tak samo byłoby dennie jak ja mam z nią ". Ma rację.
Dlatego chyba będę się cieszyć ze swojej roli i dalej się z nim jednak spotykać. No kurcze bo lubię go...lubię z nim gadać, spędzać czas, seks to chyba już dla mnie tylko bonus w tej relacji.
Czy rozjeżdża mi się moja historia? Nie, raczej widzę to jako jako walkę serca z rozumem i dobra ze złem w mojej głowie.
Niczego nie zmyśliłam i wszystko pisze na faktach.
Może właśnie trzeba patrzeć głównie na siebie i swoje dobro? I mieć niebo już na ziemi, a nie czekać na to co będzie po śmierci tylko tutaj już się bawić i używać. Ja się już naplakalam 5 ostatnich lat w związku z moim mężem, który za 8 kilogramów w tym 2 nadwagi, przestał mnie pożądać.
Napłakałam się, więc skoro podstawia mi się nawet i zajęty facet ale ten którego uwielbiam - biorę.
Dlatego chyba będę się cieszyć ze swojej roli i dalej się z nim jednak spotykać.
Smutne, że sama sobie marnujesz życie i jeszcze się tym zachwycasz, ale to twoje życie i twoje wybory.
Jest w tobie tyle kipiących emocji, że trochę potrwa, zanim ostygniesz i otrzeźwiejesz. Tylko przebudzenie będzie bolesne, im później ono nastąpi, tym gorzej dla ciebie.
aneana2400 napisał/a:Dlatego chyba będę się cieszyć ze swojej roli i dalej się z nim jednak spotykać.
Smutne, że sama sobie marnujesz życie i jeszcze się tym zachwycasz, ale to twoje życie i twoje wybory.
Jest w tobie tyle kipiących emocji, że trochę potrwa, zanim ostygniesz i otrzeźwiejesz. Tylko przebudzenie będzie bolesne, im później ono nastąpi, tym gorzej dla ciebie.
Ja to wiem...ale boję się tej pustki.
Że mi nie wyszło ani z jednym ani z drugim.
I że zostanę już sama, żadnej męskie miłości nie zaznam. Znam życie. W moim otoczeniu nie ma żadnej dziewczyny z więcej niż jednym dzieckiem, która poznała nowego partnera i z nim szczęśliwie żyje.
Jestem towarem nieluksusowym.
Trochę mnie martwi że mój czas w temacie seksu i relacji dobiega końca. To był chyba taki chocholi taniec. Tak w ogóle to mam 35 lat
Każdy ma okazję do niewierności, tylko nie każdy z niej korzysta. Płeć tu nie odgrywa roli.
To Twoje życie, więc jak chcesz, to się dalej z nim spotykaj, już wiesz na co się piszesz i nie miej do nikogo pretensji.
Wiem też, że to może nie mieć specjalnego znaczenia w tej historii, ale skoro już tak sobie rozmawiamy to opowiem jeszcze kiedy zaczęło się psuć w relacji z moim mężem.
Póki pracował z danymi facetami, to mnie doceniał, lubił.
Potem zmienił firmę, gdzie jest dużo młodszych ode mnie o 10 lat panien, lepiej ogarniętych, lepiej wykształconych choć ja też jestem po studiach no i widzę że od wtedy on stał się inny.
Częściej mnie krytykował, częściej się czepiał. Był nawet moment, że zaczął przesadnie o siebie dbać i wydaje mi się, że startował do jednej małolaty 20-letniej, która była tam na stażu, ale chyba dała mu kosza. Coś między wierszami tak wydedukowałam.
Mój mąż ma fetysz szczupłego wyglądu. Toleruje laski w rozmiarze S lub XS, jak mam w biodrach L to już się naśmiewa.
Ja utylam po drugim dziecku. Zostało mi 6 kg i to już zmieniło mój wygląd na minus. Nadal jestem ładna ale już nie taka laska. Mam amatorów co chwalą moją figurę ale zauważyłam że są to faceci 50+ lubiący pełniejsze tylki i większe cycki.
Mąż lubi urodę rodem z liceum. Jak najchudsza najlepiej..
Ja już dawno byłam dla niego nikim.
44 2024-07-10 13:09:21 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 13:16:56)
Każdy ma okazję do niewierności, tylko nie każdy z niej korzysta. Płeć tu nie odgrywa roli.
To Twoje życie, więc jak chcesz, to się dalej z nim spotykaj, już wiesz na co się piszesz i nie miej do nikogo pretensji.
Jeszcze ten ostatni raz może niedługo się spotkam, a potem koniec. A może od dziś koniec? Na razie próbuję zapomnieć.
A co do męża jeszcze: sam mnie olewa od lat, podśmiechuje się że mam wałek na brzuchu (taka całkiem szczupła to ja już raczej nie będę, leczę się na insulinoopornosc i depresję), a jak się dowiedział o tamtym gościu to co dnia robi mi głupie żarty na ten temat tak aby mnie zabolało. A sam już 3 lata wstecz leciał na inną.
Jak widzę taką hipokryzję to nawet mi go nie żal.
Tyle tu problemow nakreśliłaś, że nie wiadomo od czego zacząć..
Chyba powinnaś pobyć przez jakiś czas sama i popracować nad swoją samooceną, bo ona kuleje choć twierdzisz że jest inaczej.
Poza tym, to nieprawda że kobieta w twoim wieku a nawet starsza nie spotka już kogoś wartościowego, z kim może stworzyć dobry związek, satysfakcjonujący oboje. Tylko w taki związek trzeba wejść nie ciągnąc za sobą starych problemów.
46 2024-07-10 13:20:54 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-10 13:29:39)
Tyle tu problemow nakreśliłaś, że nie wiadomo od czego zacząć..
Chyba powinnaś pobyć przez jakiś czas sama i popracować nad swoją samooceną, bo ona kuleje choć twierdzisz że jest inaczej.
Poza tym, to nieprawda że kobieta w twoim wieku a nawet starsza nie spotka już kogoś wartościowego, z kim może stworzyć dobry związek, satysfakcjonujący oboje. Tylko w taki związek trzeba wejść nie ciągnąc za sobą starych problemów.
Dziękuję za dobre słowo.
Boję się tego jak ognia i nie wiem, co jest mniejszym złem, rozwieść się i żeby dzieci żyły na dwa domy, czy jednak trwać przy mężu i razem te dzieci wychowywać (o dziwo on woli opcję nr 2 mimo tego co zaszło w ostatnim półtora roku).
Tak, zdecydowanie mam nieuporządkowane to wszystko....
Wychowałam się w domu, gdzie matka ciskala zawsze gromy na rozwodnikow, mówiła że skrzywdzili dzieci itd.
Miotam się więc pomiedzy chęcią życia w zgodzie ze sobą, a obawą, że skrzywdzę dzieciaki.
Mój mąż sam jest z rodziny gdzie się rodzice rozwiedli. Może dlatego nie wie jak związek utrzymać.
Z drugiej strony to chyba nie jest regułą, bo jego brat stworzył cudowne i kochające się małżeństwo. Ale jego brat jest bardzo ugodowy, a mój mąż musi zawsze stawiać na swoim.
Pamiętam jak uderzyły mnie słowa mojego ojca po moim ślubie z moim mężem, jakieś dwa miesiące po, gdy miałam problemy w pracy a mąż mnie nie wsparł tylko stwierdził że jestem mięczakiem: "widzę, że u Ciebie będzie jak u cioci. Ona w tym małżeństwie była nikim".
Mnie aż zmroziło. Ojciec już wtedy to widział.
Rodzice niby widzieli że mąż może być ukrytym gnębicielem, a jednocześnie cieszyli się że pozbyli się balastu w postaci córki, której łożyli na studia i tak dalej. A mojego brata na siłę zatrzymywali w domu.
Jak się ożenił, to bardzo skaczą wokół tej bratowej a mnie to zawsze ojciec chciał wypchnąć z domu.
Sorry że jestem taka chaotyczna, neurotyczna i what not, ale mam mętlik w głowie i wyrzyguję już wszystko jak leci na tym forum....
Chyba zacytuję aktora, Jacka Rozenka: "Łapię się na tym, że jak jestem na weselu to myślę: Boże, przecież ci ludzie którzy teraz wśród balonów ślubują i się cieszą, za 10 lat będą się nienawidzić".
Jakże bardzo go rozumiem.
Pamiętam, że miałam żal do teściowej, że na weselach mawiała: "ciekawe kiedy rozwód".
Uważałam to za słabe.
Teraz widzę że nam wyprorokowala. Może zna swojego syna i wiedziała że to się tak skończy.
Mąż też pewnie Cie zdradza, tylko o tym nie wiesz, wątpię, żeby żył w celibacie.
Dlatego pasuje mu taki układ.
Mąż też pewnie Cie zdradza, tylko o tym nie wiesz, wątpię, żeby żył w celibacie.
Dlatego pasuje mu taki układ.
W ten sposób Autorka znajduje się na takim samym miejscu jak żona kochanka, ale z ta różnicą, że od swojego męża jest finansowo zależna.
Niestety, nadal panuje przekonanie, że facetowi to ujdzie, a kobieta Zaraz jest wyzywana od ..ku...rew i szmat.
I wy same to utrwalacie jak widać w powyższych tekstach Waszych.
Nikt tak nie dowali kobiecie tak jak druga kobietami to nawet mąż kiedyś powiedział: "jak facet się dowiaduje że jego koleżanka ma i męża, i kochanka, to mówi: no i super
. A gdy koleżanka dowiaduje się że inna kobieta ma męża i kochanka, to od razu jest problem "
Jak widać, mój mąż też z tych normalnych i widzi jak jest.
Wcale nie. Po prostu biologia. Nie licząc pań xxx, ogólnie w przupadku kobiet podczas seksu wyzwala się okzytocyna, która powoduje m.in. uczucie przywiązania. Faceci tak nie mają.
"Widać nie chce cię na żonę tylko na kochankę". Aha
a to lepsze być żoną -bankomatem i rogaczką, współlokatorką i wspólniczką rodzinnych zalatwien, to jest lepsze niż bycie kochanką?
Dlaczego? Tylko dlatego że ktoś ma status żony? I co z tego statusu ma oprócz jego nazwy?? Mi kochanek ze sto razy już powiedział że nie kuma zazdrości kochanek o żony, bo żona to już tylko przyzwyczajenie i stara kumpela, a kochanka to zachwyt i ZAWSZE stoi wyżej od żony. Sam mnie zapytał: czego ty mojej żonie zazdrościsz? Przecież gdybyśmy to my razem mieszkali i załatwiali problemy dnia codziennego, to tak samo byłoby dennie jak ja mam z nią ". Ma rację.
I tak i nie. To są dwie różne role. Kochanka jest od czegoś innego, żona też. Tak jest zachwyt, ekscytacja, ale kiedy kochanka stanie się żoną, albo nawet partnerką 24/7, to byłoby dennie, co zresztą ten tój wprost powiedział.
Dlatego chyba będę się cieszyć ze swojej roli i dalej się z nim jednak spotykać. No kurcze bo lubię go...lubię z nim gadać, spędzać czas, seks to chyba już dla mnie tylko bonus w tej relacji.
Jeśli Ci to odpowiada, ok. Tylko teraz jak się wydało, to chyba nie ma już takiego zachwytu. Jesteś zła na jego żonę, bo doiosła Twojemu mężowi. Jednak jak sama psałaś nie byłaś piewsza i pewnie nie ostatnia. Ona wie, że jak pinforuje partnera/męża kochanki, to wystarczająca satysfakcja, bo tam pewnie będzie afera, może rozwód, a jej mąż i tak przy niej będzie.
Czy rozjeżdża mi się moja historia? Nie, raczej widzę to jako jako walkę serca z rozumem i dobra ze złem w mojej głowie.
Niczego nie zmyśliłam i wszystko pisze na faktach.
Może właśnie trzeba patrzeć głównie na siebie i swoje dobro? I mieć niebo już na ziemi, a nie czekać na to co będzie po śmierci tylko tutaj już się bawić i używać. Ja się już naplakalam 5 ostatnich lat w związku z moim mężem, który za 8 kilogramów w tym 2 nadwagi, przestał mnie pożądać.
Napłakałam się, więc skoro podstawia mi się nawet i zajęty facet ale ten którego uwielbiam - biorę.
Twój wybór. Jak pisałaś z mężem zamierzasz się rozwieźć, ale z 2 str. on za bardzo nie chce i woli byście żyli i wychowywali dziecko razem (pewnie też Cię zdraadza). Co więc z tego romznsu będziesz jeszcze miała? Fajny seks? Rozmowy? One na pewno są też inne po tym jak wydało. Zresztą jak psałaś wyżej, to on sam stwierdził, że żona to żona, kochanka to kochanka.
I odpowiadając na Twoje pytanie w temacie, tak znam wiele takich kobiet, żon które mają świadomość, że ich mąż/partner je zdradza. Odpowiada im jednak statis quo i wiedzą, że to tylko seks, zresztą im też często boli głowa. Mało tego, często żal im tych kochannic, które liczą na coś więcej. Myślę, że w takim przypadku to jest nawet satysfakcja, jak taka kobieta poinformuje męża kochanki i tam tym namiesza.
Ty przezywasz rozterki, planujesz rowód, a dla nich chleb powszedni...
50 2024-07-12 23:24:12 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-07-12 23:26:56)
Jeśli Ci to odpowiada, ok. Tylko teraz jak się wydało, to chyba nie ma już takiego zachwytu. Jesteś zła na jego żonę, bo doiosła Twojemu mężowi. Jednak jak sama psałaś nie byłaś piewsza i pewnie nie ostatnia. Ona wie, że jak pinforuje partnera/męża kochanki, to wystarczająca satysfakcja, bo tam pewnie będzie afera, może rozwód, a jej mąż i tak przy niej będzie.
To prawda. Dlaczego zresztą miałaby chronić kochankę, to była jej słodka zemsta. Czy słuszna, czy nie - nie mnie to oceniać, ale widocznie zrobiła, jak czuła.
Jeśli zaś chodzi o trwanie przy żonie, którą się zdradza, to przypomniała mi się niedawna rozmowa z Robertem Rutkowskim, który opowiadał o swoim ojcu, notorycznie zdradzającym matkę, którego sam po latach ocenił jako bardzo nieszczęśliwego człowieka - gonił samemu nie wiedząc za czym, nigdy przy tym nie uzyskując uczucia spełnienia, by przed śmiercią uświadomić sobie, że to żona była miłością jego życia. Takie ciągłe poszukiwanie jest ogromnie wyniszczające, a wynika z ogromnej emocjonalnej niedojrzałości.
51 2024-07-12 23:26:04 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-07-12 23:27:09)
dubel
Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.
Ale po co dalej się zajmujesz nie swoim życiem, czy to obsesja czy choroba
Roxann napisał/a:
Jeśli Ci to odpowiada, ok. Tylko teraz jak się wydało, to chyba nie ma już takiego zachwytu. Jesteś zła na jego żonę, bo doiosła Twojemu mężowi. Jednak jak sama psałaś nie byłaś piewsza i pewnie nie ostatnia. Ona wie, że jak pinforuje partnera/męża kochanki, to wystarczająca satysfakcja, bo tam pewnie będzie afera, może rozwód, a jej mąż i tak przy niej będzie.To prawda. Dlaczego zresztą miałaby chronić kochankę, to była jej słodka zemsta. Czy słuszna, czy nie - nie mnie to oceniać, ale widocznie zrobiła, jak czuła.
Jeśli zaś chodzi o trwanie przy żonie, którą się zdradza, to przypomniała mi się niedawna rozmowa z Robertem Rutkowskim, który opowiadał o swoim ojcu, notorycznie zdradzającym matkę, którego sam po latach ocenił jako bardzo nieszczęśliwego człowieka - gonił samemu nie wiedząc za czym, nigdy przy tym nie uzyskując uczucia spełnienia, by przed śmiercią uświadomić sobie, że to żona była miłością jego życia. Takie ciągłe poszukiwanie jest ogromnie wyniszczające, a wynika z ogromnej emocjonalnej niedojrzałości.
Czyli w sumie, nikt nie jest szczęśliwy, ale o tym się nie myśli na etapie zdrad
Czyli w sumie, nikt nie jest szczęśliwy, ale o tym się nie myśli na etapie zdrad
Otóż to. Zdrada wydaje się pozbawiać człowieka jakiegokolwiek rozsądku, bo nawet jeśli przez chwilę jest fajnie, nie myśli się o tym, co będzie jutro, to jednak to jutro kiedyś nadchodzi i zderzenie się z rzeczywistością bywa bardzo brutalne.
Swoją drogą sama niedojrzałość, która ludzi do tego prowadzi, już jest sporym obciążeniem.
A o starości się w ogóle nie myśli, potem wciska się kit żonie, że tylko ją kochał, bo... liczy na jej pomoc, jak na tym przykładzie.
Ale liczy się tu i teraz, choć dobrze się mówi stojąc z boku, często nie da się żyć razem, ale nie powinno być elementu zdrady.
Dlatego aneana teraz cierpi podwójnie, takie życie, my tego nie zmienimy.
Tam wszyscy mają jakieś deficyty. I przez zdrady próbują je leczyć.
Jak w tytule. Gość ma za uszami liczne zdrady. Ona kategoryzuje je na te mniej groźne (numerek po pijaku lub dwa/trzy spotkania z jakąś i koniec znajomości) oraz na te groźniejsze w stylu romans.
O każdą rzecz bije pianę, wiadomo, płacze, rozpaczą, widać że cierpi, ale nigdy go nie zostawiła.
To jest jeszcze miłość czy już choroba? Ekstremalnie niska samoocena?
Jestem ciekawa Waszych opinii.
To nie pierwszy z tematów w tym rejonie związków.
Ja mam jedną radę. Za każdym razem.
Skoro ma Twoje uczucia gdzieś, pogoń go.
Zapewne maminsynek jakiś bez "jaj", po raz kolejny....