Mam dwadzieścia parę lat i naprawdę zaczynam wątpić w to czy potrafię kochać. Żyje od pewnego czasu w związku, około półtorej roku i co raz częściej myślę o tym czy potrafię kochać... Nie zastanawiam się nad tym czy prawdziwa miłość istnieje bo uważam że tak, widać to moim zdaniem po niektórych związkach gdy np kobieta mówi że kocha pomimo krzywd jakich doznaje to brutalny dowód ale dostrzegam w nim prawdziwą miłość, może to błędne,ale takie mam wrażenie bo nie jestem w stanie inaczej wytłumaczyć czegoś takiego. A może nie wszyscy potrafią kochać
Rozgranicze może odrazu miłość do rodziców czy
Zwierząt ( nie chodzi tu o pociąg do zwierząt haha)
Rodziców mam wrażenie że kocham ale nie zaliczył bym tego do prawdziwej miłości ponieważ to pewnie kwestia przywiązania i tego, że czuje iż zawsze o mnie myślą, dbają i tak dalej
Zwierzęta hymm to ciekawy temat, przyszły mi do głowy dlatego o nich napisałem i właśnie się nad tym zastanawiam, hymmm to chyba raczej też nie miłość, bardziej poczucie bezpieczeństwa możliwość odczucia spokoju gdy są blisko w końcu chyba bym nie płakał jakby umarły pomimo ogromnego przywiązania, a myślę, że za kimś kogo się kocha powinno się płakać
Ciekawi mnie czy ktoś to jeszcze czyta haha, ale cieszę się jeśli kogoś to zaciekawiło :)
Jestem ciekaw ogólnie opinii innych osób, dlatego może zadam kilka pytań które może pomogą dość do czegoś.
Czy uważacie że miłość istnieje?
Czy może być tak że miłość jesteśmy wstanie odczuwać dopiero po latach spędzonych z kimś kto mamy wrażenie że po prostu do nas pasuje?
Czy jeśli to miłość to od początku do końca powinniśmy ją czuc?
Czy prawdziwa miłość istnieje tylko po czasie? A skoro tak to czy szukanie ideału ma sens?
Skoro miłość wymaga czasu to czy nie powinniśmy znaleźć kogoś kto nam w jakimś stopniu pasuje i czekać?
Kiedy nie opłaca się czekać a kiedy tak? ( To chyba tak indywidualne pytanie że bez znaczenia są odpowiedzi innych ale mnie ciekawią)
Czy wątpliwości mogą być do końca życia czy w końcu się rozwieją?