Mam rozkmine w głowie i w sumie chciałbym poznać Wasz punkt widzenia.
Od 3-4 miesięcy jestem w kontakcie z jedną dziewczyną tzn. dużo piszemy, czasem się gdzieś spotkamy i gdzieś pójdziemy… tak powiedzmy na spokojnie to przebiegało.
Sama dziewczyna ma przeszłość taką, że z pół roku temu zakończyła 5 letni związek - chłopak ją zostawił. (Twierdzi, że się już pozbierała z tego.)
Stety czy niestety zacząłem się powoli wkręcać w tą relację. Po prostu się zauroczyłem i z koleżeńskiej relacji chciałem się trochę bardziej z nią zaczynać w to wkręcać.
Stwierdziłem pewnego dnia, że nie będę prowadził jakiś gierek tylko po prostu powiem, że mi się podoba, że się trochę zauroczyłem…
Możliwe, że to był błąd, ale jak pomyślałem tak też zrobiłem i niestety dla mnie usłyszałem, że ona nie jest gotowa na jakiekolwiek wkręcanie się. Owszem podobam się jej, ale ona teraz chce mieć czas dla siebie, żeby poszaleć, pobawić się, poznawać nowych ludzi, a mnie widzi w tym momencie jako swojego przyjaciela chociaż wie, że to po moim otworzeniu się emocjonalnie nie jest już możliwe i będzie dla mojego dobra mnie trochę unikać, szczególnie spotkań.
W konsekwencji nasza relacja się ochłodziła.
Na czym polega moja rozkmina? I moje pytanie do was?
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
1 2024-07-19 18:16:07 Ostatnio edytowany przez Zaklopotany_typek (2024-07-19 18:21:45)
2 2024-07-19 18:21:21 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-07-19 18:22:21)
Moim zdaniem to typowy "kosz". Pewnie, że możesz za nią dreptać i próbować, ale licz się z tym, że możesz stracić tylko czas i wyjść z tego z mocno nadszarpniętym poczuciem własnej wartości. Sprawy nie zaszły jeszcze zbyt daleko, dlatego lepiej chyba rozejrzeć się za inną dziewczyną.
Na czym polega moja rozkmina? I moje pytanie do was?
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
Miej chłopie szacunek do siebie samego i sobie dziewczynę odpuść. Wyrwałeś się z uczuciami przed szereg i całkiem słusznie dostałeś kubeł zimnej wody.
Zaklopotany_typek napisał/a:Na czym polega moja rozkmina? I moje pytanie do was?
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.Miej chłopie szacunek do siebie samego i sobie dziewczynę odpuść. Wyrwałeś się z uczuciami przed szereg i całkiem słusznie dostałeś kubeł zimnej wody.
Dlaczego słusznie? Czy powiedzenie w wieku 28 lat szczerze i spokojnie o swoich emocjach to coś złego za co słusznie się dostaje kubeł zimnej wody?
Dlaczego słusznie? Czy powiedzenie w wieku 28 lat szczerze i spokojnie o swoich emocjach to coś złego za co słusznie się dostaje kubeł zimnej wody?
Nie chodzi o to ile masz lat, ale na jakim etapie relacji wyskakujesz z jakimi emocjami. Na randce nawet z nią nie byłeś, a wyskoczyłeś z zauroczeniem.
Mam rozkmine w głowie i w sumie chciałbym poznać Wasz punkt widzenia.
Od 3-4 miesięcy jestem w kontakcie z jedną dziewczyną tzn. dużo piszemy, czasem się gdzieś spotkamy i gdzieś pójdziemy… tak powiedzmy na spokojnie to przebiegało.
Sama dziewczyna ma przeszłość taką, że z pół roku temu zakończyła 5 letni związek - chłopak ją zostawił. (Twierdzi, że się już pozbierała z tego.)
Stety czy niestety zacząłem się powoli wkręcać w tą relację. Po prostu się zauroczyłem i z koleżeńskiej relacji chciałem się trochę bardziej z nią zaczynać w to wkręcać.
Stwierdziłem pewnego dnia, że nie będę prowadził jakiś gierek tylko po prostu powiem, że mi się podoba, że się trochę zauroczyłem…
Możliwe, że to był błąd, ale jak pomyślałem tak też zrobiłem i niestety dla mnie usłyszałem, że ona nie jest gotowa na jakiekolwiek wkręcanie się. Owszem podobam się jej, ale ona teraz chce mieć czas dla siebie, żeby poszaleć, pobawić się, poznawać nowych ludzi, a mnie widzi w tym momencie jako swojego przyjaciela chociaż wie, że to po moim otworzeniu się emocjonalnie nie jest już możliwe i będzie dla mojego dobra mnie trochę unikać, szczególnie spotkań.
W konsekwencji nasza relacja się ochłodziła.
Na czym polega moja rozkmina? I moje pytanie do was?
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
Dostałeś kosza.
Po prostu z jakiegoś względu nie odpowiadasz jej jako partner.
Jeśli chcesz być z nią w relacji koleżeńskiej, to sobie bądź, tylko nie obiecuj sobie niczego, nie wywieraj na dziewczynie presji i nie masz prawa do żadnych pretensji, że nie układa się tak, jakbyś chciał.
Koleżanka to koleżanka. Można wyjść razem do kina, ale to nie randka. Możecie razem gdzieś wyjechać tylko nie licz na dowody wdzięczności.
Moim zdaniem szybciej jej się zmieni na plus, gdy nie będzie czuła z Twojej strony żadnej presji, że cokolwiek jest Ci winna.
Aby zmieniła zdanie musisz jej zaimponować jako mężczyzna. Prośby, pretensje i presja nie są imponujące.
No typowy kosz.
Uważam, że dla własnego dobra psychicznego (chociaż pewnie teraz emocje mówią Ci inaczej) powinieneś usunąć się z jej życia.
Czy będzie to łatwo skoro się zauroczyłeś? Nie będzie.
Czy za jakiś czas będzie gorzej to zrobić i będziesz miał pochwianą niespełnionymi nadziejami psychikę. Będzie gorzej,
Bawienie się w przyjaźń z nadzieją, że "coś jednak kiedyś" jest czystym masochizmem....
Zaklopotany_typek napisał/a:Dlaczego słusznie? Czy powiedzenie w wieku 28 lat szczerze i spokojnie o swoich emocjach to coś złego za co słusznie się dostaje kubeł zimnej wody?
Nie chodzi o to ile masz lat, ale na jakim etapie relacji wyskakujesz z jakimi emocjami. Na randce nawet z nią nie byłeś, a wyskoczyłeś z zauroczeniem.
Pewnie masz rację.
Nasze spotkania to często były kilkugodzinne spacery po nocach, długie rozmowy o wszystkim, codzienne pisanie itp. miałem poczucie bratniej duszy dlatego pomimo, że nie było typowej randki z jakimiś zbliżeniami, to się wkręciłem i wyskoczyłem z emocjami.
Wychodzi na to, że jednak mój błąd.
Jest taki mem :każda dziewczyna ma w swojej skrzynce faceta który pisze sam ze sobą.
To jest fakt i jedna z opcja która może Cię czekać.
Druga jest taka, że będziesz czekał i będzie z tobą spędzać czas na tych spacerach i będzie się z tobą spotykać, dla niej będzie jasne że jesteś przyjacielem ty będziesz się łudził i dorabiał teorie do tych spotkań. Słuchaj co powiedziała. Może się jej podobasz, może nie. Najważniejsze że naprawdę powiedziała jak jest i to jest fakt. Po 5 latach w pół roku się otrząsnąć i jeszcze będąc porzucona? No way.
Pewnie masz rację.
Nasze spotkania to często były kilkugodzinne spacery po nocach, długie rozmowy o wszystkim, codzienne pisanie itp. miałem poczucie bratniej duszy dlatego pomimo, że nie było typowej randki z jakimiś zbliżeniami, to się wkręciłem i wyskoczyłem z emocjami.
Wychodzi na to, że jednak mój błąd.
Od każdej sytuacji są wyjątki, ale co do zasady - nie zaczynasz relacji z kobietą od bycia jej powiernikiem. Możesz być kolegą, ale nie męską wersją psiapsi, bo to jest aseksualne. Niestety większość facetów nie potrafi być przyjacielem wciąż przy tym zachowując charakter heteroseksualnego mężczyzny.
Twój błąd nawet nie polegał na przedwczesnym wyznaniu uczuć, ale przede wszystkim na nie wytyczeniu granicy przez ciebie. Dałeś się ponieść jej i chwili, ale nie nadałeś tempa i kierunku i skończyło się zanim się zaczęło.
Uszy do góry. Tego kwiatu jest pół światu i znajdziesz inną. Ewentualnie podpytaj jej o jej wolne koleżanki zazdrość to piękna rzecz w takich sytuacjach....
I tak by nic z tego nie było, dobrze, że powiedziałeś, przynajmniej masz jaśność.
Nie ma przyjaźni damsko męskiej, a ona szukała orbitera.
Gdybyś nie powiedział, wkręcił byś się w friendzone, albo w fwb i cierpiał.
Zerwij znajomość, szkoda Twojego czasu.
12 2024-07-19 23:26:23 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-07-19 23:27:12)
Nie chodzi o to ile masz lat, ale na jakim etapie relacji wyskakujesz z jakimi emocjami. .
Nie żartuj sobie.
Od 4 miesięcy się bujają, mają po 30 lat. Na co miał czekać? I ile?
Do autora: nie, nie zrobiłeś błędu! Zrobiłeś bardzo dobrze. Nieważne czy powiedziałbyś jej to teraz czy za rok - ona by Cię odrzuciła. A im szybciej tym lepiej.
Tak, to był typowy kosz.
Nie wierz w żadne "nie jestem jeszcze gotowa na uczucia". A już "w tej chwili byłoby dziwnie się przyjaźnić, więc ochłodzimy relację" jasno pokazuje że nie zależy jej na Tobie.
Pewnego dnia, i to może całkiem niedługo, spotka faceta dla którego straci głowę i nie będzie już żadnego "to nie czas dla mnie, wolałabym się teraz bawić".
Tylko niestety nie Ty jesteś tym facetem.
Stety czy niestety zacząłem się powoli wkręcać w tą relację.
Dziewczyny nie lubią takich panów, co nie mają swojego zdania.
Zatem "stety" czy "niestety"?
Ja się cieszę zauroczeniami. Tak rzadko przychodzą.
Po prostu się zauroczyłem i z koleżeńskiej relacji chciałem się trochę bardziej z nią zaczynać w to wkręcać.
Stwierdziłem pewnego dnia, że nie będę prowadził jakiś gierek tylko po prostu powiem, że mi się podoba, że się trochę zauroczyłem…
WArto mowić o uczuciach, zwłaszcza pięknych i dobrych, do których zauroczenie należy, tylko trzeba to zrobić w odpowiednim momencie. Inaczej dziewczyna się może spłoszyć. To jak oswajanie lisa w Małym Księciu.
Możliwe, że to był błąd, ale jak pomyślałem tak też zrobiłem i niestety dla mnie usłyszałem, że ona nie jest gotowa na jakiekolwiek wkręcanie się.
No własnie.
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
Jak masz wiele dziewczyn do wyboru to spotykaj się z innymi.
A jak masz tylko tę jedną, oraz masz czas na oczekiwanie na rozwój, to możesz się z nią widywać.
Ja bym jej napisał/powiedział tak:
"Słuchaj! Nie bój się tego, że się w Tobie zauroczyłem. Nic od Ciebie nie chcę. Lubię Cię, lubię się z Tobą widywać, w niczym Cię nie ograniczam. Chciałem tylko, abyś wiedziała, że mi się podobasz, jestem Ciebie ciekaw. "
No i na luzie sie z nią spotykaj jak do tej pory.
Ale chyba nie możęsz rozwijać tej znajomości w kierunku związku, całowania, seksu.
tak, to typowy kosz. gdybys jej sie podobal to nie potrzebowalaby czasu na bawienie sie i poznawanie ludzi. to tylko wykret, zeby ci nie bylo przykro,a raczej jej. kobietom jej czasem trudno powiedziec wprost, ze ktos im sie nie podoba i chca to zalatwic troche grzecznosciowo. tak ona to zrobila z toba. mozesz dreptac, ale nie wydreptasz. poszukaj lepiej kogos innego przez ten czas, zeby sie wkrecic. moze bedziesz mial wiecej szczescia.
15 2024-07-20 01:48:13 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-07-20 01:48:34)
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
Możesz zostać obok niej, ale nie powinieneś robić sobie złudzeń, że zmieni zdanie i nabierze ochoty na randkowanie.
Wiem sama po sobie, że nie da się sobie niczego wychodzić, bo chemia albo jest, albo jej nie ma. A jeśli po jakimś czasie coś się dzieje, to już raczej na poziomie racjonalizacji, nie emocji. Na mnie w każdym razie nigdy nie robiło to wrażenia, a nawet zniechęcało, jeśli ktoś był zbyt nachalny.
Możesz jednak odsunąć się w cień i liczyć na to, że sama zatęskni. Jeszcze lepiej, gdybyś zaczął się z kimś spotykać, co często działa jak terapia szokowa, kiedy to nagle pojawia się jakieś dziwne ukłucie (zawodu, rozczarowania, może zazdrości?), a zaraz za nim myśl, że odrzucenie być może było zbyt pochopne. Niemniej wtedy to już nie ona powinna siedzieć w Twojej głowie, bo byłoby to zwyczajnie nieuczciwe w stosunku do tej drugiej osoby.
16 2024-07-20 10:54:00 Ostatnio edytowany przez aneana2400 (2024-07-20 10:56:30)
No typowy kosz.
Uważam, że dla własnego dobra psychicznego (chociaż pewnie teraz emocje mówią Ci inaczej) powinieneś usunąć się z jej życia.
Czy będzie to łatwo skoro się zauroczyłeś? Nie będzie.
Czy za jakiś czas będzie gorzej to zrobić i będziesz miał pochwianą niespełnionymi nadziejami psychikę. Będzie gorzej,Bawienie się w przyjaźń z nadzieją, że "coś jednak kiedyś" jest czystym masochizmem....
Zgadza się. Ja już rok temu miałam jasne sygnały od człowieka, o relacji z którym założyłam temat na tym forum, że on mnie bardzo lubi ale "wyżej raczej ta relacja nie podskoczy", z tym że u nas weszły jeszcze spotkania i seks, to że "wyżej ta relacja nie podskoczy", nie przeszkadzało mu dzwonić do mnie co dnia i wiedząc że się w nim kocham, spotkać się i uprawiać ze mną seks.
Po półtora roku takiej relacji mam psychę w gruzach.
Wychodzić " " można sobie relację przyjacielską lub erotyczną, ale nie miłość.
Więc bierz nogi za pas póki możesz, nie popełnij mojego błędu. Ja też myślałam, że będę się z nim przyjaźnić a on z czasem coś poczuje.
To nigdy tak nie działa.
Dziś żałuję, że rok temu nie miałam tej świadomości co dziś.
Straciłam kupę czasu i wylałam morze łez.
Mierzyłam innych swoją miarą, naiwnie myślałam że skoro tylko mnie lubi ale tyle czasu mi poświęca, to u niego też jest coś więcej.
17 2024-07-20 12:57:54 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-07-20 13:01:10)
Jack Sparrow napisał/a:Nie chodzi o to ile masz lat, ale na jakim etapie relacji wyskakujesz z jakimi emocjami. .
Nie żartuj sobie.
Od 4 miesięcy się bujają, mają po 30 lat. Na co miał czekać? I ile?
Na co miał czekać? No nie wiem. Może chociaż na PIERWSZĄ RANDKĘ? Albo pierwszy pocałunek? Kurde, na cokolwiek o charakterze romantycznym? A tak to wyskoczył jak Filip z konopi z zauroczeniem, bo....chodzili na spacery i rozmawiali. Przecież to niepoważne jest. A przy okazji mocno infantylne i nie świadczące o dojrzałości emocjonalnej.
Na wyznania jest odpowiedni czas i okoliczności. Facet zachowywał się wobec panny aseksualnie przez x miechów. Nie ma tu podstawy do takich wyznań, a okazję zadeptał sobie tymi spacerkami sam.
Skąd ja to znam Sam z 9 miesięcy temu miałem mega podobną sytuację. Problem jest tutaj taki, że ona wcale się po tym związku nie wyleczyła, tylko spotykała się z Tobą żeby nie myśleć tyle o byłym (ewentualnie, żeby koleś widział że ona spotyka się z innymi). Byłeś plastrem i tyle. Ja też tej myśli do siebie nie dopuszczałem i aby sobie krzywdę zrobiłem. Teraz mam nauczkę na przyszłość. Pozdrawiam.
Nasze spotkania to często były kilkugodzinne spacery po nocach, długie rozmowy o wszystkim, codzienne pisanie
Podałeś się jak na patelni.
Mam rozkmine w głowie i w sumie chciałbym poznać Wasz punkt widzenia.
Od 3-4 miesięcy jestem w kontakcie z jedną dziewczyną tzn. dużo piszemy, czasem się gdzieś spotkamy i gdzieś pójdziemy… tak powiedzmy na spokojnie to przebiegało.
Sama dziewczyna ma przeszłość taką, że z pół roku temu zakończyła 5 letni związek - chłopak ją zostawił. (Twierdzi, że się już pozbierała z tego.)
Stety czy niestety zacząłem się powoli wkręcać w tą relację. Po prostu się zauroczyłem i z koleżeńskiej relacji chciałem się trochę bardziej z nią zaczynać w to wkręcać.
Stwierdziłem pewnego dnia, że nie będę prowadził jakiś gierek tylko po prostu powiem, że mi się podoba, że się trochę zauroczyłem…
Możliwe, że to był błąd, ale jak pomyślałem tak też zrobiłem i niestety dla mnie usłyszałem, że ona nie jest gotowa na jakiekolwiek wkręcanie się. Owszem podobam się jej, ale ona teraz chce mieć czas dla siebie, żeby poszaleć, pobawić się, poznawać nowych ludzi, a mnie widzi w tym momencie jako swojego przyjaciela chociaż wie, że to po moim otworzeniu się emocjonalnie nie jest już możliwe i będzie dla mojego dobra mnie trochę unikać, szczególnie spotkań.
W konsekwencji nasza relacja się ochłodziła.
Na czym polega moja rozkmina? I moje pytanie do was?
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
No dała ci kosza. Jaśniej chyba się nie da. Nie wiem czego tu nie rozumiesz i co tu dalej rozkminiac. Jak lubisz być orbiterem to się dalej koło niej kręć ale nie licz na wiele. Może ewentualnie na to że będziesz ją pocieszał jak ją jakiś lovelas zawiedzie.
Jeśli masz troche szacunku do siebie, zalecam 2 rzeczy :
1. Skasuj jej numer i usuń z życia.
2. Poczytaj o redpill.
1. Skasuj jej numer i usuń z życia.
Dobra rada.
2. Poczytaj o redpill.
Zła rada.
Mariusz 1984 napisał/a:1. Skasuj jej numer i usuń z życia.
Dobra rada.
Mariusz 1984 napisał/a:2. Poczytaj o redpill.
Zła rada.
Dlaczego zla?
Dlaczego zla?
Bo to powycinane z kontekstu hasła/pojęcia/tezy, których pierwotny wydźwięk bardzo często jest inny lub odnosi się do wąskiego spektrum przypadków (choć często są przedstawione jako prawdy dotyczące całego społeczeństwa lub kobiet).
25 2024-07-21 10:46:18 Ostatnio edytowany przez Mariusz 1984 (2024-07-21 10:50:15)
Mariusz 1984 napisał/a:Dlaczego zla?
Bo to powycinane z kontekstu hasła/pojęcia/tezy, których pierwotny wydźwięk bardzo często jest inny lub odnosi się do wąskiego spektrum przypadków (choć często są przedstawione jako prawdy dotyczące całego społeczeństwa lub kobiet).
Nie zgadzam sie. Jesli rady jak nie skończyć jako orbiter to piwycinane hasla to zycze powodzenia:)
26 2024-07-21 10:52:51 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-07-21 10:53:54)
No i spoko. Nie musisz. Niektórzy w to wierzą, a inni to wyśmiewają. Z mojego punktu widzenia to taka troche behawiorystka dla ubogich. Właśnie dlatego, że ślizga się po powierzchni zagadnienia relacji damsko-męskich. Jest szczególnie szkodliwa właśnie ze względu na te niedopowiedzenia lub przemilczania pewnych istotnych kwestii jak choćby różnice kulturowe poszczególnych krajów.
Równie dobrze można powiedzieć, że pierwszy lepszy spec od visual merchandisingu będzie genialnym manipulatorem. Można postawić taką tezę? Można. Jest ona w pełni uzasadniona. Ale czy tak faktycznie będzie? No nie.
-edit-
Jesli rady jak nie skończyć jako orbiter to piwycinane hasla to zycze powodzenia:)
To nie ma nic wspólnego z red pillem. To podstawowy szacunek do siebie samego.
No i spoko. Nie musisz. Niektórzy w to wierzą, a inni to wyśmiewają. Z mojego punktu widzenia to taka troche behawiorystka dla ubogich. Właśnie dlatego, że ślizga się po powierzchni zagadnienia relacji damsko-męskich. Jest szczególnie szkodliwa właśnie ze względu na te niedopowiedzenia lub przemilczania pewnych istotnych kwestii jak choćby różnice kulturowe poszczególnych krajów.
Równie dobrze można powiedzieć, że pierwszy lepszy spec od visual merchandisingu będzie genialnym manipulatorem. Można postawić taką tezę? Można. Jest ona w pełni uzasadniona. Ale czy tak faktycznie będzie? No nie.
-edit-
Jesli rady jak nie skończyć jako orbiter to piwycinane hasla to zycze powodzenia:)
To nie ma nic wspólnego z red pillem. To podstawowy szacunek do siebie samego.
Redpill nie wyklucza szacunku do samego siebie. Wprost przeciwnie.
28 2024-07-21 11:05:43 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-07-21 11:07:56)
Redpill nie wyklucza szacunku do samego siebie. Wprost przeciwnie.
Ja tam czytając różne arty (i rozmawiając z różnymi ludźmi) na ten temat nie spotkałem się z niczym podobnym. To po prostu przerzucenie na kobiety i "społeczeństwo" winy za własne błędy. Nie uczy to budowania zdrowych relacji, nie uczy budowania własnego wizerunku i poczucia własnej wartości uczy to....udawania i odgrywania roli stereotypowego mężczyzny ala John Wayne czy wczesne wersje Bonda z Connerym, kiedy to pyskatej babce można było zasunąć z liścia.
Ale jest to nęcące. Bo jest łatwe i unika się samodzielnego myślenia.
-edit- jeśli umiesz to wykorzystać, aby odnaleźć własne szczęście no to spoko, ale tu na dwoje babka wróżyła - część się po prostu okopuje na stanowiskach lub stają się zgorzkniałymi cynikami i obłudnikami.
Jack Sparrow napisał/a:No i spoko. Nie musisz. Niektórzy w to wierzą, a inni to wyśmiewają. Z mojego punktu widzenia to taka troche behawiorystka dla ubogich. Właśnie dlatego, że ślizga się po powierzchni zagadnienia relacji damsko-męskich. Jest szczególnie szkodliwa właśnie ze względu na te niedopowiedzenia lub przemilczania pewnych istotnych kwestii jak choćby różnice kulturowe poszczególnych krajów.
Równie dobrze można powiedzieć, że pierwszy lepszy spec od visual merchandisingu będzie genialnym manipulatorem. Można postawić taką tezę? Można. Jest ona w pełni uzasadniona. Ale czy tak faktycznie będzie? No nie.
-edit-
Jesli rady jak nie skończyć jako orbiter to piwycinane hasla to zycze powodzenia:)
To nie ma nic wspólnego z red pillem. To podstawowy szacunek do siebie samego.
Redpill nie wyklucza szacunku do samego siebie. Wprost przeciwnie.
No ta następny redpillowiec, można się było tego spodziewać.
30 2024-07-21 21:38:15 Ostatnio edytowany przez Zaklopotany_typek (2024-07-21 21:39:01)
Ja dziękuję wszystkim za cenne słowa i uświadomienie.
Teraz już rozumiem, że to kosz i że niepotrzebnie tak szybko wyskoczyłem z emocjami jednocześnie źle prowadząc te relacje. Mój błąd, ale chyba nie potrafiłem na ten moment emocjonalnie inaczej tego poprowadzić, więc tutaj mam trochę do przepracowania.
Nie czas na cos więcej i dla mnie i dla niej.
Ja dziękuję wszystkim za cenne słowa i uświadomienie.
Teraz już rozumiem, że to kosz i że niepotrzebnie tak szybko wyskoczyłem z emocjami jednocześnie źle prowadząc te relacje. Mój błąd, ale chyba nie potrafiłem na ten moment emocjonalnie inaczej tego poprowadzić, więc tutaj mam trochę do przepracowania.
Nie czas na cos więcej i dla mnie i dla niej.
Nie poprowadziłeś tej znajomości źle. Zwyczajnie ona nie jest gotowa albo nie jest zainteresowana. Nie chciała Ci sprawić przykrości.
Zapewniam Cię, że gdyby było inaczej to dziewczyna doceniłaby to, że jesteś szczery i mówisz o tym.
Nie poprowadziłeś tej znajomości źle. Zwyczajnie ona nie jest gotowa albo nie jest zainteresowana.
Nie była zainteresowana, bo źle poprowadził znajomość. Jemu się zwierzała, był taką męską psiapsiółką, a na seksy umawiała się z kimś innym. Rebound seks jest najlepszym lekarstwem :>
Sliwa54 napisał/a:Nie poprowadziłeś tej znajomości źle. Zwyczajnie ona nie jest gotowa albo nie jest zainteresowana.
Nie była zainteresowana, bo źle poprowadził znajomość. Jemu się zwierzała, był taką męską psiapsiółką, a na seksy umawiała się z kimś innym. Rebound seks jest najlepszym lekarstwem :>
Nic by nie zmieniło inne prowadzenie znajomości i udawanie, tylko jeszcze bardziej by się wkręcał, a jej chodziło tylko o czasoumilacza.
Nic by nie zmieniło inne prowadzenie znajomości i udawanie, tylko jeszcze bardziej by się wkręcał, a jej chodziło tylko o czasoumilacza.
Ale dlaczego miałby cokolwiek udawać?
Czasoumilacz nie musi być aseksualnym psiapsi.
Zobacz, że koleś ma w sobie coś, dzięki czemu poczuła się emocjonalnie bezpieczna. Na tyle, aby się przed nim otworzyć. Tyle wystarczy na początku. A czy to skończy się na pogaduchach czy dobrym seksie, to już zależy właśnie od faceta. Wystarczyło aktywnie słuchać, prowadzić rozmowę na tory, które mogą coś wnieść w relacji romantycznej. Na pewno rozmawiali o pierwszych randkach, o tym co ją kusi, co jest dla niej czerwoną flagą, co ceni u facetów, co ją wkurzało w byłym, a co rozczulało. Wystarczy wcielić to potem w życie z odpowiednimi nawiązaniami do tego co lubi i do czego ma słabość.
Żeby zobaczyła w nim mężczyznę, a nie właśnie psiapsi z siusiakiem, to wystarczy w odpowiednim momencie znajomości zapytać o wolne koleżanki i popatrzeć na reakcję.
35 2024-07-22 12:52:04 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-07-22 13:02:40)
wieka napisał/a:Nic by nie zmieniło inne prowadzenie znajomości i udawanie, tylko jeszcze bardziej by się wkręcał, a jej chodziło tylko o czasoumilacza.
Ale dlaczego miałby cokolwiek udawać?
Czasoumilacz nie musi być aseksualnym psiapsi.
Zobacz, że koleś ma w sobie coś, dzięki czemu poczuła się emocjonalnie bezpieczna. Na tyle, aby się przed nim otworzyć. Tyle wystarczy na początku. A czy to skończy się na pogaduchach czy dobrym seksie, to już zależy właśnie od faceta. Wystarczyło aktywnie słuchać, prowadzić rozmowę na tory, które mogą coś wnieść w relacji romantycznej. Na pewno rozmawiali o pierwszych randkach, o tym co ją kusi, co jest dla niej czerwoną flagą, co ceni u facetów, co ją wkurzało w byłym, a co rozczulało. Wystarczy wcielić to potem w życie z odpowiednimi nawiązaniami do tego co lubi i do czego ma słabość.
Żeby zobaczyła w nim mężczyznę, a nie właśnie psiapsi z siusiakiem, to wystarczy w odpowiednim momencie znajomości zapytać o wolne koleżanki i popatrzeć na reakcję.
Musiałby udawać, że do niej nic nie czuje, wkręcił by się w friendzone, co najwyżej w fwb, cierpiał i tracił czas, potem długo się "leczył" z tego uczucia.
Mam rozkmine w głowie i w sumie chciałbym poznać Wasz punkt widzenia.
Od 3-4 miesięcy jestem w kontakcie z jedną dziewczyną tzn. dużo piszemy, czasem się gdzieś spotkamy i gdzieś pójdziemy… tak powiedzmy na spokojnie to przebiegało.
Sama dziewczyna ma przeszłość taką, że z pół roku temu zakończyła 5 letni związek - chłopak ją zostawił. (Twierdzi, że się już pozbierała z tego.)
Stety czy niestety zacząłem się powoli wkręcać w tą relację. Po prostu się zauroczyłem i z koleżeńskiej relacji chciałem się trochę bardziej z nią zaczynać w to wkręcać.
Stwierdziłem pewnego dnia, że nie będę prowadził jakiś gierek tylko po prostu powiem, że mi się podoba, że się trochę zauroczyłem…
Możliwe, że to był błąd, ale jak pomyślałem tak też zrobiłem i niestety dla mnie usłyszałem, że ona nie jest gotowa na jakiekolwiek wkręcanie się. Owszem podobam się jej, ale ona teraz chce mieć czas dla siebie, żeby poszaleć, pobawić się, poznawać nowych ludzi, a mnie widzi w tym momencie jako swojego przyjaciela chociaż wie, że to po moim otworzeniu się emocjonalnie nie jest już możliwe i będzie dla mojego dobra mnie trochę unikać, szczególnie spotkań.
W konsekwencji nasza relacja się ochłodziła.
Na czym polega moja rozkmina? I moje pytanie do was?
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
Akcent wyraźnie xostal tu postawiony na "twierdzi", a nie na "pozbierała się". Odpuść. Pojawiłeś się w złym miejscu o zlym czasie. Może gdybyś pojawił się w jęk życiu rok później, to efekt byłby inny (ale jak to był facet jej życia, to efekt i za 5 lat byłby ten sam). Daj spokój, nie warto.
Mariusz 1984 napisał/a:Redpill nie wyklucza szacunku do samego siebie. Wprost przeciwnie.
Ja tam czytając różne arty (i rozmawiając z różnymi ludźmi) na ten temat nie spotkałem się z niczym podobnym. To po prostu przerzucenie na kobiety i "społeczeństwo" winy za własne błędy. Nie uczy to budowania zdrowych relacji, nie uczy budowania własnego wizerunku i poczucia własnej wartości uczy to....udawania i odgrywania roli stereotypowego mężczyzny ala John Wayne czy wczesne wersje Bonda z Connerym, kiedy to pyskatej babce można było zasunąć z liścia.
Ale jest to nęcące. Bo jest łatwe i unika się samodzielnego myślenia.
-edit- jeśli umiesz to wykorzystać, aby odnaleźć własne szczęście no to spoko, ale tu na dwoje babka wróżyła - część się po prostu okopuje na stanowiskach lub stają się zgorzkniałymi cynikami i obłudnikami.
Sorry, umknal mi ten post.
Z czym moge sie zgodzic to to, ze faktycznie, istotne jest co rozumiemy przez Redpill. Jeden bedzie czul nienawisc do kobiet, ktos inny oleje to wszystko I pojdzie wlasna droga. Ile ludzi, tyle opinii. EOT. Nie chce zasmiecac tematu.
Sorry, umknal mi ten post.
Z czym moge sie zgodzic to to, ze faktycznie, istotne jest co rozumiemy przez Redpill. Jeden bedzie czul nienawisc do kobiet, ktos inny oleje to wszystko I pojdzie wlasna droga. Ile ludzi, tyle opinii. EOT. Nie chce zasmiecac tematu.
Akurat rozwój osobisty, umiejętność stawiania granic, poznanie wartości swojej osoby i pewność siebie są bardzo związane z teoriami pillowymi jak i z sytuacją autora także nie ma tu jakiegoś offtopa specjalnie.
Jeśli dla kogoś pille stanowią jakiś punkt wyjścia do osobistego rozwoju - no to super. Jak są wymówką do nicnierobienia z własnym życiem, uzasadnieniem własnej chujni, która podsyca nienawiść do świata i ceduje winę za własne porażki na kobiety - to jest to po prostu złe. A niestety częściej zdarza się to drugie. Umiejętność podnoszenia się porażek jest ważna. Przyodziewanie nich i robienie sobie z nich zbroi przed światem jest natomiast o tyle zrozumiałe, co też po prostu tchórzliwe.
Niektórzy błędnie uważają, że facet nie ma prawa do uczuć. Nie ma prawa się zauroczyć, poczuć fascynację. To błąd. Faceci też są ludźmi. Tylko nadmierna emocjonalność nie jest postrzegana jako rzecz atrakcyjna. Umiejętne zarządzanie emocją - tak. Wyznania tego pokroju jak u autora to zawsze śliska sprawa. Szczególnie jak się nie było na randce, nie całowało, nie było jednoznacznie romantycznych gestów i sytuacji. To jednak peszy i zniechęca większość przeciętnych ludzi.
Zastanawiam się po prostu czy powinienem zostać obok niej tak, jak do tej pory tzn. rozmawiać z nią, próbować wyciągać ją gdzieś na spacery itd. licząc po cichu, że zmieni zdanie i się przekona, że może warto sobie „porandkować” tzn. mogę zacząć udawać, że nic sobie z tego chyba kosza nie zrobiłem i dalej drążyć… chociaż wiem, że to będzie emocjonalnie dla mnie trudne. Czy powinienem odpuścić i usunąć się krok po kroku z jej życia.
Szczerze powiedziała, że nie chce się teraz wiązać, wiec na twoim miejscu bym odpuściła. Gdyby miała coś do ciebie poczuć, to już by poczuła. Więc samemu niepotrzebnie nie wkręcaj się, bo nie ma w co.
Moim zdaniem trochę źle to rozegrałeś, że tak porwałeś się od razu na wyznanie z niczego. Mogłeś zacząć od zmiany zachowania wobec niej z koleżeńsko-aseksualnego na męsko-seksualne, tak żeby wyjść z roli kolegi, a wejść w rolę zalecającego się faceta. Po jej reakcji raczej byś poznał bez mówienia niczego wprost, czy są widoki na zmianę charakteru waszej relacji.
Nie będę powtarzać tego, co inni już napisali, że w oczywisty sposób dała ci kosza i nic już z tego nie będzie. Polecam wychłodzenie kontaktu i szukanie szczęścia gdzie indziej. Nie będziesz w stanie się z nią grzecznie przyjaźnić, uwierz.
41 2024-08-08 21:03:47 Ostatnio edytowany przez Zaklopotany_typek (2024-08-08 21:38:51)
Wracam ostatni raz, bo pora się wybrać na kwarantannę od tych tematów…
Trochę już miałem dziewczyn z którymi randkowałem i w 99% kiedy się nie starałem aż tak, kiedy po prostu niezobowiązująco się spotykaliśmy to zwykle coś z tego później było.
Tutaj trafiło na gorszy mój stan psychiczny w życiu plus do tego drugi raz w życiu straciłem głowę dla dziewczyny, jak taki 16 latek i wywaliłem dość szybko z tekstami, że mi się podoba i że się zauroczyłem w zasadzie bez żadnego zbliżenia, same gadanie i spacery… no i ja przestraszyłem, tak czuję. Zresztą ona mówiła, że potrzebuje, żebym nie naciskał, a ja pewnie nieświadomie to swoim zachowaniem robiłem…
Ostatnio dałem temu jeszcze z 2 tyg przerwy i spytałem czy nie chcemy się przejść na spacer/cos zjeść, ot tak po prostu.
Odmówiła mówiąc, że te spotkania już nie będą niezobowiązujące i takie spotykanie to już w tej sytuacji się nie uda i nie zmieni swojego podejścia… i chociaż jest jej przykro, bo ma wyrzuty sumienia w związku z tym, że mi odmawia, to ona czuje, że tak będzie dla nas lepiej, jak nie będziemy się widywać. To nie jest jej czas, tak w skrócie.
Ja napisałem, że żałuję, że tak się to wszystko kończy, ale jednocześnie rozumiem, że chce żyć zgodnie z tym co czuje.
Game Over
A wszystkim dziękuję za dobre słowo!
PS. Jak ktoś to kiedyś przeczyta, to mu wyjdzie z tego poradnik „co zrobić, aby przestraszyć dziewczynę” xD
Ja tam bym odpuścił jakiekolwiek sprawy związane z budowaniem związku z nią. Skoro widzi cię jako przyjaciela, to ewentualnie buduj jakieś seksualne napięcie i zobacz, czy na ciebie leci. No jednak, jak podobasz się dziewczynie, to powinna mieć na ciebie ochotę.
Też pół roku po 5 letnim związku, to niby ryzyko że wciąż nie zapomniała, szczególnie, że to ona została zostawiona.
Też może być kwestia tego, że mocno idealizuje byłego i będzie w stanie się zaangażować tylko w kogoś definitywnie lepszego od exa.