Jestem dwa tygodnie przed poprodem. W sobotę odwiedzili nas moi rodzice. Gadaliśmy właściwie o niczym, więc w pewnym momencie wykorzystałam moment i powiedziałam im żeby po porodzie nie przyjeżdżali do szpitala, albo na drugi dzień po wyjściu, tylko gdzieś po 5-6 dniach żeby maleństwo się chociaż trochę zaaklimatyzowało i przywyczaiło do nas i nowej dla niego sytuacji i też my do niego no i dla nas jakby nie było tez nowej sytuacji. I usłyszeliśmy: "a niby dlaczego do szpitala nie możemy przyjechać? to co to może po dwóch latach przyjedziemy, już nie wymyślajcie. Kiedyś jak się dziecko urodziło to od razu wszyscy go widzieli i jakoś żyjecie." tak samo jak potem powiedzieliśmy ze przyjść mogą podwarunkiem że nie mają żadnej infekcji choćby katar czy kaszel i dotknąć je będą mogli tylko w rączkę, nóżkę czy po włoskach, i nie ma żadnego całowania (zwłaszcza ze moja matka co jakiś czas ma opryszczkę) to usłyszałam że "przecież ciebie i rodzeństwo jakoś wychowaliśmy i chyba wiemy jak się obchodzić z niemowlakiem". Jak mój mąż powiedział że jego brat jak półtora roku temu został ojcem i powiedział rodzicom że mogą przyjść ale tylko w maseczce na dziubie to mopja matka stwierdziła że to już chyba przesada. Powiedzieliśmy że to nie my wymyślamy tylko chodzimy na zajęcia w szkole rodzenia i nas tak uczą. Tak samo jak mówili że mamy nie słuchać rodziców, dziadków czy ciotek którzy wiedzą wszystko najlepiej a wiedzę mają sprzed 30 lata w medecynie za 30 lat zmieniło się bardzo dużo,że jak będziemy potrzebować to zawsze mamy do położnej numer i można zadzwonic zapytać czy tez do niej i zawsze pomoże. A co moi rodzice na to? "no tak naczytała się głupot i teraz wam bzdury opowiada. Niby co się mogło zmienić przez 30 lat" Więc powiedzieliśmy ze będziemy słuchać położnej która ma na bierząco szkolenia niz ich wiadomości sprzed 30 lat, to usłyszeliśmy te to ich wnuk i tez mają coś do powiedeniaa ze to nasze pierwsze dziecko i oni na razie wiedzą lepiej od nas co robic. Dzień później odwiedziła nas teściowa, ją też poprosiliśmy żeby nie przychodziła do szpitala, a do domu to tak najwcześniej po tygodniu. I co? i ona jakoś nie miała z tym probolemu. Powiedziała że do szpitala i tak się nie wybierała bo według niej to nie jest miejsce do odwiedzin, że po porodzie będę zmęczona i w nowej dla mnie sytuacji no i tez nie bede leżeć tam sama, w dodatku będziemy tam przecież 3 dni a nie miesiące a do domu przyjdzie nawet po dwóch tygodniach zebyśmy i my i dziecko przywykneli do nowej sytuacji, że przecież za te dwa tygodnie dziecko się nie zmieni. Że to jest nasze dziecko i nasze zasady i ona będzie się stosować bo swoje dzieci już wychowała i wie że teraz jest wszystko inaczej. Powiedzieliśmy jej co pierniczyli moi rodzice i powiedziała że to oni gadają głupoty a medecyna za 30 lat poszła bardzo dużo do przodu. Najlepsze było jak moja matka sobie wymyśliła że chrzciny będziemy robić w ich parafii. Powiedziałam jej ze ani mi się śni i niby dlaczego mają być tutaj. To powiedziała: "a w sumie to nie wiem, przecież ty już tu nie jesteś zameldowana" to jej powiedziałam że co ma zameldowanie do chrztu że jak bym chciała to bym zrobiła na drugim końcu Polski nawet a w ich parafii (na wsi) na pewno nie będziemy robić bo nie mam zamiaru dawać ksiądzu 300 zł z aodprawienie mszy którą i tak by odprawił, że u nas w parafii dostanie 50zł i do widzenia jak mu nie pasuje może nie brać, że ja mam na głowie teraz dziecko i kredyt i guzik mnie unteresują wydatki ksiądza to usłyszeliśy "nikt wam nie kazał brać kredytu" więc usłyszeli że nawet jakbyśmy nie mieli kredytu to więcej bym nie dała bo ja na pewno nie będe uczyć ksiądze ze od każdej czynności dostanie ode mnie kasę, że stare baby ze wsi go tak uczą i jakby się dało to by mu zostawiły pół emerytury a potem w sklepie płaczą że drogo, to ojciec mi odpowiedział że odkąd się wyprowadziłam to się zmieniłam "i babcia z dziadkiem się w grobie przewracają jak to słyszą". Powiedzieliśmy sobie z mężem że dziecka na pewno nie będziemy wychowywać tak że najważniejsze w życiu jest latanie do kościoła bo to nie jest najważniejsze. Już sobie wyobrażam co będą gadać....
Potwornie jesteś roszczeniowa. To wszystko dałoby się załatwić bez nerwówki.
Potwornie jesteś roszczeniowa. To wszystko dałoby się załatwić bez nerwówki.
Aha czyli według Ciebie oni mają rację? Teściowa jakoś umiała powiedzieć że nie będzie się nam wtrącać bo to nasze życie, ale oni wszystko wiedzą najlepiej
Lady Loka napisał/a:Potwornie jesteś roszczeniowa. To wszystko dałoby się załatwić bez nerwówki.
Aha czyli według Ciebie oni mają rację? Teściowa jakoś umiała powiedzieć że nie będzie się nam wtrącać bo to nasze życie, ale oni wszystko wiedzą najlepiej
A napisałam coś takiego? Nie. Więc mi nie wmawiaj.
Napisalam, ze to wszystko można załatwić bez nerwówki. To już Twoj koldjny temat, w którym masz problemy ze swoimi rodzicami. Po prostu odetnij pępowinę i rob po swojemu. I nie musisz ich o tym informować, po prostu zachowuj się jak dorosła osoba. Dziekujesz za rady i robisz tak, jak sama uważasz. Asertywnie odmawiasz i nie dajesz pola do dyskusji w rzeczach, o ktorych dyskutować nie chcesz.
Ty pozwalasz im dyktować co masz robić, a potem jest placz, że oni chcą inaczej niz Ty.
wspolczuje dziecku takiej madki.
O porodzie poinformuj rodziców po tygodniu, musisz używać forteli, dyplomacji, jak nie potrafisz sobie poradzić z narzucaniem się mamy.
Mama niech sobie mówi, nie komentuj, rób swoje. Nie pozwalaj na rządy mamy w swoim domu. Ograniczaj kontakt.
wspolczuje dziecku takiej madki.
dzieciak będzie się w dorosłym życiu leczył
gałązka123 napisał/a:Lady Loka napisał/a:Potwornie jesteś roszczeniowa. To wszystko dałoby się załatwić bez nerwówki.
Aha czyli według Ciebie oni mają rację? Teściowa jakoś umiała powiedzieć że nie będzie się nam wtrącać bo to nasze życie, ale oni wszystko wiedzą najlepiej
A napisałam coś takiego? Nie. Więc mi nie wmawiaj.
Napisalam, ze to wszystko można załatwić bez nerwówki. To już Twoj koldjny temat, w którym masz problemy ze swoimi rodzicami. Po prostu odetnij pępowinę i rob po swojemu. I nie musisz ich o tym informować, po prostu zachowuj się jak dorosła osoba. Dziekujesz za rady i robisz tak, jak sama uważasz. Asertywnie odmawiasz i nie dajesz pola do dyskusji w rzeczach, o ktorych dyskutować nie chcesz.
Ty pozwalasz im dyktować co masz robić, a potem jest placz, że oni chcą inaczej niz Ty.
Jak niby pozwalam im dyktować co mam robić? Powiedzialam że to oni mają się stosować do naszych zasad to usłyszeliśmy że wymyślamy bo oni wiedzą lepiej... To co mamy w ogóle nie rozmawiać?
Jednym uchem wpuszczasz, drugim wypuszczasz. Podczas decydowania o czymkolwiek związanym z dzieckiem rozmawiasz z mężem, rodziców - jak sytuacja tego dotyczy po prostu informujesz. Nie tłumaczysz się im, nie opowiadasz co, jak, po co i dlaczego. Jak ja leżałam po porodzie w szpitalu to do kobiet przychodzili w odwiedziny tylko ojcowie dzieci. A nie całe rodziny.... To jest tak intymna sytuacja, że nie potrzeba obcych osób w pokoju. Tam będą leżec też inne kobiety... Do.kawiarenki z noworodkiem nie wyjdziesz
Zbyt wiele bierzesz sobie do serca,.jesteś za mało asertywna, ale to widać są efekty wielu ubiegłych lat. Tak jakby rodzice nie traktowali Cię jak w pełni dorosłej.... Dużo pracy przed tobą...
Szczęśliwego rozwiązania !
Lady Loka napisał/a:gałązka123 napisał/a:Aha czyli według Ciebie oni mają rację? Teściowa jakoś umiała powiedzieć że nie będzie się nam wtrącać bo to nasze życie, ale oni wszystko wiedzą najlepiej
A napisałam coś takiego? Nie. Więc mi nie wmawiaj.
Napisalam, ze to wszystko można załatwić bez nerwówki. To już Twoj koldjny temat, w którym masz problemy ze swoimi rodzicami. Po prostu odetnij pępowinę i rob po swojemu. I nie musisz ich o tym informować, po prostu zachowuj się jak dorosła osoba. Dziekujesz za rady i robisz tak, jak sama uważasz. Asertywnie odmawiasz i nie dajesz pola do dyskusji w rzeczach, o ktorych dyskutować nie chcesz.
Ty pozwalasz im dyktować co masz robić, a potem jest placz, że oni chcą inaczej niz Ty.
Jak niby pozwalam im dyktować co mam robić? Powiedzialam że to oni mają się stosować do naszych zasad to usłyszeliśmy że wymyślamy bo oni wiedzą lepiej... To co mamy w ogóle nie rozmawiać?
Jezu, nawet tutaj nie da się z Tobą rozmawiac, bo jedyne co robisz, to naskakujesz na innych.
Wchodzisz z nimi w niepotrzebne dyskusje. Jeżeli temat tak Cię grzeje to lepiej nie rozmawiac.
Mnie na szczescie przy pierwszym dziecku ominely pielgrzymki rodziny,bo dopiero miesiac po urodzeniu corki przylecieli do Anglii.. teraz przy drugim to niewiem jak bedzie mam nadzieje,ze tak samo... jeszcze facetow mozna zrozumiec, bo to nigdy nie rodzilo, ale kobiety w dodatku matki takie niekumate to nie zrozumiem tego. Same rodzily, to same wiedza jak pierwsze dni sa ciezko po porodzie,a sie pchaja by im jeszcze uslugiwac jako gosciom.
12 2024-06-12 09:08:52 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-06-12 09:13:05)
Jezu, jesteś straszna.
Życzę Ci by Twoje dziecko za 20-30 lat oznajmiło Ci że wnuka możesz zobaczyć dopiero po tygodniu, a jak chcesz go dotknąć to tylko w nóżkę i z maseczką na twarzy.
Ja prdl....
Jasne, broń dziecka przed każdą możliwą bakterią, to wyrośnie na alergika.
Do tego na osobę skrzywioną psychicznie, bo jak tylko ktokolwiek próbował go dotknąć to walnięta mamuśka podnosiła raban.
A co to za mus, żeby wnuka oglądać zaraz po porodzie. Należy współczuć autorce, że ma taką matkę, która nie liczy się ze zdaniem córki, a ta wychowana w takim "reżimie", nie potrafi tego zmienić, bo poczucie winy ją zjada.
To jest toksyczna matka.
14 2024-06-12 10:34:46 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2024-06-12 10:36:40)
Po 1 to w szpitalu jest więcej zarazków, wirusów itp. niż poza nim.
Po 2 jak sobie nie życzysz odwiedzin w szpitalu to o tym informujesz bez zbędnego tłumaczenia dlaczego.
Po 3 jak już postanowiłaś, że nie życzysz sobie odwiedzin w szpitalu, to się tego trzymaj, a nie idziesz na ustępstwa mówiąc, że mogą Cię tam odwiedzić, ale będą mogli dotknąć dziecko tylko w nogę albo rękę. - Nie przesuwaj granicy. Nie chcesz odwiedzin to nie chcesz i koniec tematu.
Po 4 jeśli chodzi o chrzciny - nie tłumacz rodzicom, dlaczego ich wybór kościoła na chrzciny jest zły. Nawet gdyby ich pomysł był o niebo lepszy od Twojego to Ty decydujesz i Ty masz prawo podejmować swoje decyzje bez tłumaczenia im dlaczego Twój wybór jest lepszy. Nie dyskutuj, nie argumentuj swojej racji. Nie musisz się bić z nimi na argumenty, bo masz prawo do własnych decyzji nawet jeśli propozycje rodziców były by obiektywnie lepsze, to i tak możesz zadecydować inaczej.
Polecam w rozmowie z nimi nie wdawać się dyskusje, nie argumentować swojej decyzji, nie mówić im, że ich propozycja ma jakieś wady itd. Zasada - nie dyskutuj z nimi tylko informuj. Jak nie masz podjętej decyzji, a oni coś proponują to też nie dyskutuj tylko mów jasno - jeszcze na ten temat nie myślałam, decyzje podejmiemy z mężem w późniejszym czasie.
No ale wy macie taki sposób komunikacji w rodzinie. Musi coś się dziać. Znaczy wszystko jest ok. Zapewne będziesz taka sama jak twoi rodzice w stosunku do Euzebiusza.
To co widzę po przeczytaniu twoich postów, to przestraszona dziewczynkę która boi sie rodziców i szuka wsparcia naokoło.
I nie, nie maja nic do powiedzenia "bo to ich wnuk"
Skoro rozmowy z nimi wprowadzają w twoje życie chaos, to po co z nimi rozmawiasz?
Po co sie spowiadasz z wyborów?
Z terrorystami sie nie negocjuje.
Nie chcą sie zastosować do waszych zasad, to wypad z waszego życia na jakiś czas.
Nie zrozumieją po czasie? to zerwać kontakt i tyle.
Jezu, jesteś straszna.
Życzę Ci by Twoje dziecko za 20-30 lat oznajmiło Ci że wnuka możesz zobaczyć dopiero po tygodniu, a jak chcesz go dotknąć to tylko w nóżkę i z maseczką na twarzy.Ja prdl....
Jasne, broń dziecka przed każdą możliwą bakterią, to wyrośnie na alergika.
Do tego na osobę skrzywioną psychicznie, bo jak tylko ktokolwiek próbował go dotknąć to walnięta mamuśka podnosiła raban.
Pierwsze co najmniej dwa tygodnie (!!) powinny być dla dziecka, mamy i taty, a nie dla gości. W domu i w spokoju.
Czytasz pobieżnie i bez zrozumienia. Autorka pisze o całowaniu noworodka czy niemowlaka w usta przez osoby inne niż mama i tata. To jest niezdrowe i obleśne. Wirusy, próchnica, choroby.
W końcu ktoś napisał coś bez stwierdzenia że jestem roszczeniowa i straszna bo dyktuje matce moje warunki dotyczące odwiedzin u MOJEGO dziecka. Co do dotykania w rączkę czy nóżkę to miałam na myśli że mogą to robić w domu, w szpitalu sobie odwiedzin nie życzę chociaż podejrzewam że moja matka i tak zrobi co chce. Co do tego że jestem straszna czy roszczeniowa to co, w niektórych moich postach słyszałam rady "postaw matce granicę bo ci za chwilę na głowę wejdzie" a jak to robię to już jest źle bo jestem straszna? Czyli może mam pozwolić matce na rządzenie moim życiem bo ona wszystko wie lepiej a co ja mogę wiedzieć o niemowlaku. Za chwilę usłyszę od niej że źle je wychowuję bo nie tak jak jej się podoba, bo nie uczę go ze najważniejsze jest latanie do kościoła.
Za dużo się przejmujesz tym co powie matka.
Jesteś żona i mama, masz swoje życie, i nie masz NAJMNIEJSZEGO obowiązku tłumaczyc się ze swoich decyzji swoim rodzicom.
Te osoby co piszą że jesteś straszna i roszczeniowa pewnie same są wstrętnymi mamuskami lub tesciowymi, które siedzą dorosłym dzieciom na glowie i dyrygują ich życiem
W końcu ktoś napisał coś bez stwierdzenia że jestem roszczeniowa i straszna bo dyktuje matce moje warunki dotyczące odwiedzin u MOJEGO dziecka. Co do dotykania w rączkę czy nóżkę to miałam na myśli że mogą to robić w domu, w szpitalu sobie odwiedzin nie życzę chociaż podejrzewam że moja matka i tak zrobi co chce. Co do tego że jestem straszna czy roszczeniowa to co, w niektórych moich postach słyszałam rady "postaw matce granicę bo ci za chwilę na głowę wejdzie" a jak to robię to już jest źle bo jestem straszna? Czyli może mam pozwolić matce na rządzenie moim życiem bo ona wszystko wie lepiej a co ja mogę wiedzieć o niemowlaku. Za chwilę usłyszę od niej że źle je wychowuję bo nie tak jak jej się podoba, bo nie uczę go ze najważniejsze jest latanie do kościoła.
To co robisz nie jest stawianiem granicy. Strzelanie focha i obrażanie wszystkich dookoła nie jest stawianiem granicy. Przeczytaj ze zrozumieniem to, co Ci napisałam wcześniej.
gałązka123 napisał/a:W końcu ktoś napisał coś bez stwierdzenia że jestem roszczeniowa i straszna bo dyktuje matce moje warunki dotyczące odwiedzin u MOJEGO dziecka. Co do dotykania w rączkę czy nóżkę to miałam na myśli że mogą to robić w domu, w szpitalu sobie odwiedzin nie życzę chociaż podejrzewam że moja matka i tak zrobi co chce. Co do tego że jestem straszna czy roszczeniowa to co, w niektórych moich postach słyszałam rady "postaw matce granicę bo ci za chwilę na głowę wejdzie" a jak to robię to już jest źle bo jestem straszna? Czyli może mam pozwolić matce na rządzenie moim życiem bo ona wszystko wie lepiej a co ja mogę wiedzieć o niemowlaku. Za chwilę usłyszę od niej że źle je wychowuję bo nie tak jak jej się podoba, bo nie uczę go ze najważniejsze jest latanie do kościoła.
To co robisz nie jest stawianiem granicy. Strzelanie focha i obrażanie wszystkich dookoła nie jest stawianiem granicy. Przeczytaj ze zrozumieniem to, co Ci napisałam wcześniej.
No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
Lady Loka napisał/a:gałązka123 napisał/a:W końcu ktoś napisał coś bez stwierdzenia że jestem roszczeniowa i straszna bo dyktuje matce moje warunki dotyczące odwiedzin u MOJEGO dziecka. Co do dotykania w rączkę czy nóżkę to miałam na myśli że mogą to robić w domu, w szpitalu sobie odwiedzin nie życzę chociaż podejrzewam że moja matka i tak zrobi co chce. Co do tego że jestem straszna czy roszczeniowa to co, w niektórych moich postach słyszałam rady "postaw matce granicę bo ci za chwilę na głowę wejdzie" a jak to robię to już jest źle bo jestem straszna? Czyli może mam pozwolić matce na rządzenie moim życiem bo ona wszystko wie lepiej a co ja mogę wiedzieć o niemowlaku. Za chwilę usłyszę od niej że źle je wychowuję bo nie tak jak jej się podoba, bo nie uczę go ze najważniejsze jest latanie do kościoła.
To co robisz nie jest stawianiem granicy. Strzelanie focha i obrażanie wszystkich dookoła nie jest stawianiem granicy. Przeczytaj ze zrozumieniem to, co Ci napisałam wcześniej.
No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
Zmiluj sie Panie nigdy nie zgadzaj sie na mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami,a zwlaszcza takimi jakich opisujesz, bo sie wykonczysz psychicznie
Lady Loka napisał/a:gałązka123 napisał/a:W końcu ktoś napisał coś bez stwierdzenia że jestem roszczeniowa i straszna bo dyktuje matce moje warunki dotyczące odwiedzin u MOJEGO dziecka. Co do dotykania w rączkę czy nóżkę to miałam na myśli że mogą to robić w domu, w szpitalu sobie odwiedzin nie życzę chociaż podejrzewam że moja matka i tak zrobi co chce. Co do tego że jestem straszna czy roszczeniowa to co, w niektórych moich postach słyszałam rady "postaw matce granicę bo ci za chwilę na głowę wejdzie" a jak to robię to już jest źle bo jestem straszna? Czyli może mam pozwolić matce na rządzenie moim życiem bo ona wszystko wie lepiej a co ja mogę wiedzieć o niemowlaku. Za chwilę usłyszę od niej że źle je wychowuję bo nie tak jak jej się podoba, bo nie uczę go ze najważniejsze jest latanie do kościoła.
To co robisz nie jest stawianiem granicy. Strzelanie focha i obrażanie wszystkich dookoła nie jest stawianiem granicy. Przeczytaj ze zrozumieniem to, co Ci napisałam wcześniej.
No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
No tak wynika z tego, jak to opisujesz. Co ja na to poradzę?
Po co Ty z nimi wchodzisz w jakieś dyskusje? Informujesz i ucinasz temat.
gałązka123 napisał/a:Lady Loka napisał/a:To co robisz nie jest stawianiem granicy. Strzelanie focha i obrażanie wszystkich dookoła nie jest stawianiem granicy. Przeczytaj ze zrozumieniem to, co Ci napisałam wcześniej.
No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
No tak wynika z tego, jak to opisujesz. Co ja na to poradzę?
Po co Ty z nimi wchodzisz w jakieś dyskusje? Informujesz i ucinasz temat.
Dokladnie jezeli nie jest na utrzymaniu rodzicow, ani nie mieszka pod ich dachem to rodzice nie moga jej nic kazac ani zabronic, a pogadac to sobie moga
gałązka123 napisał/a:Lady Loka napisał/a:To co robisz nie jest stawianiem granicy. Strzelanie focha i obrażanie wszystkich dookoła nie jest stawianiem granicy. Przeczytaj ze zrozumieniem to, co Ci napisałam wcześniej.
No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
Zmiluj sie Panie nigdy nie zgadzaj sie na mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami,a zwlaszcza takimi jakich opisujesz, bo sie wykonczysz psychicznie
Na szczęście postawiliśmy na swoim i od 6 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami kredytu hipotecznego. Nie mieszkamy z nimi i mnie denerwują więc nawet nie chcę myśleć co by było jakbyśmy z nimi mieszkali. Aż w szoku jestem ze nie urodziłam przedwcześnie. Przecież matka mnie prawie całą ciążę denerwuje. Na początku ciąży na pytanie czy by nam przypilnowała kiedyś maleństwo jakbyśmy chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje to usłyszeliśmy "tak wy pójdziecie sobie hulać a ja się dzieckiem mam zająć noo na pewno" a teraz chce do szpitala przylecieć? Powiedzieliśmy sobie z mężem że na pewno jej więcej nie poprosimy żeby nam go przypilnowała jak ma taki problem, lepiej poprosić teściowa lub nawet zapłacić opiekunce
JuliaUK33 napisał/a:gałązka123 napisał/a:No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
Zmiluj sie Panie nigdy nie zgadzaj sie na mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami,a zwlaszcza takimi jakich opisujesz, bo sie wykonczysz psychicznie
Na szczęście postawiliśmy na swoim i od 6 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami kredytu hipotecznego. Nie mieszkamy z nimi i mnie denerwują więc nawet nie chcę myśleć co by było jakbyśmy z nimi mieszkali. Aż w szoku jestem ze nie urodziłam przedwcześnie. Przecież matka mnie prawie całą ciążę denerwuje. Na początku ciąży na pytanie czy by nam przypilnowała kiedyś maleństwo jakbyśmy chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje to usłyszeliśmy "tak wy pójdziecie sobie hulać a ja się dzieckiem mam zająć noo na pewno" a teraz chce do szpitala przylecieć? Powiedzieliśmy sobie z mężem że na pewno jej więcej nie poprosimy żeby nam go przypilnowała jak ma taki problem, lepiej poprosić teściowa lub nawet zapłacić opiekunce
Masz toksycznych rodzicow. A matka bedzie latac z wizytami do dziecka nie po to,zeby Tobie pomagac tylko,zeby Ciebie pouczac i dolowac jaka jestes zla matka i zle dziecko wychowujesz. Trzeba bylo za granice wyjechac albo na drugi koniec Polski, a tak pewnie blisko mieszkaja co ? To beda jezdzic co dwa dni do was
gałązka123 napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Zmiluj sie Panie nigdy nie zgadzaj sie na mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami,a zwlaszcza takimi jakich opisujesz, bo sie wykonczysz psychicznie
Na szczęście postawiliśmy na swoim i od 6 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami kredytu hipotecznego. Nie mieszkamy z nimi i mnie denerwują więc nawet nie chcę myśleć co by było jakbyśmy z nimi mieszkali. Aż w szoku jestem ze nie urodziłam przedwcześnie. Przecież matka mnie prawie całą ciążę denerwuje. Na początku ciąży na pytanie czy by nam przypilnowała kiedyś maleństwo jakbyśmy chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje to usłyszeliśmy "tak wy pójdziecie sobie hulać a ja się dzieckiem mam zająć noo na pewno" a teraz chce do szpitala przylecieć? Powiedzieliśmy sobie z mężem że na pewno jej więcej nie poprosimy żeby nam go przypilnowała jak ma taki problem, lepiej poprosić teściowa lub nawet zapłacić opiekunce
Masz toksycznych rodzicow. A matka bedzie latac z wizytami do dziecka nie po to,zeby Tobie pomagac tylko,zeby Ciebie pouczac i dolowac jaka jestes zla matka i zle dziecko wychowujesz. Trzeba bylo za granice wyjechac albo na drugi koniec Polski, a tak pewnie blisko mieszkaja co ? To beda jezdzic co dwa dni do was
Na pewno będą jeżdzić Proponuję ewakuację na Marsa. Podobno NASA szuka kandydatów do misji. Może warto się zastanowić nad propozycją?
JuliaUK33 napisał/a:gałązka123 napisał/a:Na szczęście postawiliśmy na swoim i od 6 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami kredytu hipotecznego. Nie mieszkamy z nimi i mnie denerwują więc nawet nie chcę myśleć co by było jakbyśmy z nimi mieszkali. Aż w szoku jestem ze nie urodziłam przedwcześnie. Przecież matka mnie prawie całą ciążę denerwuje. Na początku ciąży na pytanie czy by nam przypilnowała kiedyś maleństwo jakbyśmy chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje to usłyszeliśmy "tak wy pójdziecie sobie hulać a ja się dzieckiem mam zająć noo na pewno" a teraz chce do szpitala przylecieć? Powiedzieliśmy sobie z mężem że na pewno jej więcej nie poprosimy żeby nam go przypilnowała jak ma taki problem, lepiej poprosić teściowa lub nawet zapłacić opiekunce
Masz toksycznych rodzicow. A matka bedzie latac z wizytami do dziecka nie po to,zeby Tobie pomagac tylko,zeby Ciebie pouczac i dolowac jaka jestes zla matka i zle dziecko wychowujesz. Trzeba bylo za granice wyjechac albo na drugi koniec Polski, a tak pewnie blisko mieszkaja co ? To beda jezdzic co dwa dni do was
Na pewno będą jeżdzić
Proponuję ewakuację na Marsa. Podobno NASA szuka kandydatów do misji. Może warto się zastanowić nad propozycją?
W kosmos to NIE- wystarczy na drugi koniec Polski tak, zeby sie zastanowili nad cenami paliwa po 100 razy
Salomonka napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Masz toksycznych rodzicow. A matka bedzie latac z wizytami do dziecka nie po to,zeby Tobie pomagac tylko,zeby Ciebie pouczac i dolowac jaka jestes zla matka i zle dziecko wychowujesz. Trzeba bylo za granice wyjechac albo na drugi koniec Polski, a tak pewnie blisko mieszkaja co ? To beda jezdzic co dwa dni do was
Na pewno będą jeżdzić
Proponuję ewakuację na Marsa. Podobno NASA szuka kandydatów do misji. Może warto się zastanowić nad propozycją?
W kosmos to NIE- wystarczy na drugi koniec Polski tak, zeby sie zastanowili nad cenami paliwa po 100 razy
No co ty Julka Wystarczy że wygrają w totolotka i masz ich znowu na glowie. W kosmosie cię nie znajdą, nie ma takiej opcji. Za wysokie progi na ich nogi. Nie wybierasz się tam? Jaka szkoda
Może znalazłabyś nową miłość wsród zielonych ludzików
Popatrz, co tracisz.
Upss... Jak znam życie zaraz pojawi się Gosiawie i wszystko sprowadzi do parteru
JuliaUK33 napisał/a:gałązka123 napisał/a:No dobrze ale w którym momencie ja ich obrażam czy strzelam focha? Mówię im spokojnie że nie życzę sobie odwiedzin w szpitalu a w domu po paru dniach a oni zaczynają mi wyjeżdżać że wymyślamy i w szkole rodzenia uczą nas głupot bo kiedyś było tak i tak. Teściowa jakoś nie miała problemu i powiedziała ze skoro sobie tak życzymy to dobrze i ona się nam wtrącać nie będzie. Z resztą ona nam się do niczego nie wtrąca i nie komentuje naszych decyzji bo mówi że to nasze życie i żebyśmy żyli jak chcemy. A moi do wszystkiego z weselem oni musieli wszystko wiedzieć i ustalać z nami bo jak oni brali ślub to razem z rodzicami wszystko uzgadniali i nie mieli problemu a my chcemy o wszystkim sami decydować, i musieliśmy słuchać że co zrobimy jak po drodze się nam auto zepsuje, że na pewno sukienkę będę mieć umiętą, że nigdy niebieskich kwiatków na weselu nie widzieli i to ich będą ludzie obgadywać a nie mnie bo ja mam wszystko w dupie, kredyt na mieszkanie też źle bo z nimi możemy na kupie mieszkać, zaraz przy chrzcinach też im coś nie będzie pasować. Ojciec mi dziś powiedział że co on powie w pracy ze wnuk się urodził a on go jeszcze nie widział bo my wymyślamy głupoty i że go wyśmieją. Czyli ważniejsze jest co ludzie powiedzą niż co ja powiem
Zmiluj sie Panie nigdy nie zgadzaj sie na mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami,a zwlaszcza takimi jakich opisujesz, bo sie wykonczysz psychicznie
Na szczęście postawiliśmy na swoim i od 6 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami kredytu hipotecznego. Nie mieszkamy z nimi i mnie denerwują więc nawet nie chcę myśleć co by było jakbyśmy z nimi mieszkali. Aż w szoku jestem ze nie urodziłam przedwcześnie. Przecież matka mnie prawie całą ciążę denerwuje. Na początku ciąży na pytanie czy by nam przypilnowała kiedyś maleństwo jakbyśmy chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje to usłyszeliśmy "tak wy pójdziecie sobie hulać a ja się dzieckiem mam zająć noo na pewno" a teraz chce do szpitala przylecieć? Powiedzieliśmy sobie z mężem że na pewno jej więcej nie poprosimy żeby nam go przypilnowała jak ma taki problem, lepiej poprosić teściowa lub nawet zapłacić opiekunce
Nie rodzi się przedwcześnie od nerwów.
gałązka123 napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Zmiluj sie Panie nigdy nie zgadzaj sie na mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami,a zwlaszcza takimi jakich opisujesz, bo sie wykonczysz psychicznie
Na szczęście postawiliśmy na swoim i od 6 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami kredytu hipotecznego. Nie mieszkamy z nimi i mnie denerwują więc nawet nie chcę myśleć co by było jakbyśmy z nimi mieszkali. Aż w szoku jestem ze nie urodziłam przedwcześnie. Przecież matka mnie prawie całą ciążę denerwuje. Na początku ciąży na pytanie czy by nam przypilnowała kiedyś maleństwo jakbyśmy chcieli gdzieś wyjść tylko we dwoje to usłyszeliśmy "tak wy pójdziecie sobie hulać a ja się dzieckiem mam zająć noo na pewno" a teraz chce do szpitala przylecieć? Powiedzieliśmy sobie z mężem że na pewno jej więcej nie poprosimy żeby nam go przypilnowała jak ma taki problem, lepiej poprosić teściowa lub nawet zapłacić opiekunce
Nie rodzi się przedwcześnie od nerwów.
Dokladnie tylko of problemow ze zdrowiem
33 2024-06-13 10:03:14 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2024-06-13 11:17:40)
Twoim największym problemem jest to, że próbujesz rodzicom tłumaczyć swoje wybory. Oni mają swój pogląd, Ty masz swój i obie strony się przekrzykują w argumentach. Np. z tymi kwiatami. Podjęłaś decyzje, że mają być niebieskie... albo z chrzcinami, podjęłaś decyzje, że ma być w tym kościele, a nie innym. I koniec tematu.
Nie argumentuj i nie przekonuj ich, że Twoja decyzja jest dobra. Ucinaj temat. Jak np. matka ci gadała, że niebieskie są złe i przytacza milion argumentów dlaczego, albo mówi, że ten kościół lepszy i przytacza milion argumentów dlaczego... to Ty nie wyskakuj ze swoimi argumentami, i nie bij się z nią o to czyj pomysł jest lepszy. Mówisz - podjęliśmy decyzję, że kwiaty będą niebieskie. Podjęliśmy decyzje, że chrzciny będą w kościele X.
Jak ona próbuje ten wybór kwestionować, to jej przerywasz mówiąc, że decyzja jest już podjęta i jej nie zmienisz. Powtórzysz kilka razy to zdanie to się za przeproszeniem przymknie, bo do niej dotrze, że jej gadka nic nie zmieni. Oni z doświadczenia wiedzą, że dajesz się przegadać, założę się, że ostatecznie nie miałaś niebieskich kwiatów na weselu. Oni wiedzą, że zawsze dajesz się przekonać. Gdybyś się postawiła kilka razy pod rząd mówiąc - decyzja jest już podjęta i jej nie zmienie cokolwiek powiecie - to w końcu by zrozumieli, że nie mają na nic wpływu i przestaną się wtrącać
Twoim największym problemem jest to, że próbujesz rodzicom tłumaczyć swoje wybory. Oni mają swój pogląd, Ty masz swój i obie strony się przekrzykują w argumentach. Np. z tymi kwiatami. Podjęłaś decyzje, że mają być niebieskie... albo z chrzcinami, podjęłaś decyzje, że ma być w tym kościele, a nie innym. I koniec tematu.
Nie argumentuj i nie przekonuj ich, że Twoja decyzja jest dobra. Ucinaj temat. Jak np. matka ci gadała, że niebieskie są złe i przytacza milion argumentów dlaczego, albo mówi, że ten kościół lepszy i przytacza milion argumentów dlaczego... to Ty nie wyskakuj ze swoimi argumentami, i nie bij się z nią o to czyj pomysł jest lepszy. Mówisz - podjęliśmy decyzję, że kwiaty będą niebieskie. Podjęliśmy decyzje, że chrzciny będą w kościele X.
Jak ona próbuje ten wybór kwestionować, to jej przerywasz mówiąc, że decyzja jest już podjęta i jej nie zmienisz. Powtórzysz kilka razy to zdanie to się za przeproszeniem przymknie, bo do niej dotrze, że jej gadka nic nie zmieni. Oni z doświadczenia wiedzą, że dajesz się przegadać, założę się, że ostatecznie nie miałaś niebieskich kwiatów na weselu. Oni wiedzą, że zawsze dajesz się przekonać. Gdybyś się postawiła kilka razy pod rząd mówiąc - decyzja jest już podjęta i jej nie zmienie cokolwiek powiecie - to w końcu by zrozumieli, że nie mają na nic wpływu i przestaną się wtrącać
Dokladnie masz racje zero tlumaczenia sie z wyborow
Twoim największym problemem jest to, że próbujesz rodzicom tłumaczyć swoje wybory. Oni mają swój pogląd, Ty masz swój i obie strony się przekrzykują w argumentach. Np. z tymi kwiatami. Podjęłaś decyzje, że mają być niebieskie... albo z chrzcinami, podjęłaś decyzje, że ma być w tym kościele, a nie innym. I koniec tematu.
Nie argumentuj i nie przekonuj ich, że Twoja decyzja jest dobra. Ucinaj temat. Jak np. matka ci gadała, że niebieskie są złe i przytacza milion argumentów dlaczego, albo mówi, że ten kościół lepszy i przytacza milion argumentów dlaczego... to Ty nie wyskakuj ze swoimi argumentami, i nie bij się z nią o to czyj pomysł jest lepszy. Mówisz - podjęliśmy decyzję, że kwiaty będą niebieskie. Podjęliśmy decyzje, że chrzciny będą w kościele X.
Jak ona próbuje ten wybór kwestionować, to jej przerywasz mówiąc, że decyzja jest już podjęta i jej nie zmienisz. Powtórzysz kilka razy to zdanie to się za przeproszeniem przymknie, bo do niej dotrze, że jej gadka nic nie zmieni. Oni z doświadczenia wiedzą, że dajesz się przegadać, założę się, że ostatecznie nie miałaś niebieskich kwiatów na weselu. Oni wiedzą, że zawsze dajesz się przekonać. Gdybyś się postawiła kilka razy pod rząd mówiąc - decyzja jest już podjęta i jej nie zmienie cokolwiek powiecie - to w końcu by zrozumieli, że nie mają na nic wpływu i przestaną się wtrącać
Miałam niebieskie kwiatki ale w połączeniu z białymi. Żałuję że nie postawiłam na swoim ale jak to mówią już po ptakach. Najlepsze bo matka wymyśliła sobie że na chrzciny zaprosimy ciotkę której nie lubię a na wesele ja zaprosiliśmy dla świętego spokoju "bo nas obgada na całą wieś" i jej od razu powiedziałam że na chrzcinach jej na pewno nie będzie to był tekst "może my zapłacimy i się ją zaprosi żeby nie dała po wsi" więc jej powiedziałam że mnie nie interesuje co ludzie powiedzą i niech gada komu chce i mam to w dupie.
A tak korzystając z otwartego tematu byłam dwa dni temu u ginekologa i powiedział że dziecko jest już bardzo nisko i raczej na pewno nie dotrzymam do terminu, że będzie dobrze jak się jeszcze za tydzień zobaczymy i zalecił chodzenie po schodach, skakanie na piłce czy masaż sutków. Więc stwierdziłam że zamiast na piłce wolę poskakać na mężu w połączeniu z tym masażem mam zamiar eksploatować go codziennie lub co drugi dzień. I tak się zastanawiam czy jak mam wizytę w piątek rano a męża wykorzystam w nocy ze środy na czwartek to ginekolog zauważy sperme w pochwie? Niby wiem że to naturalne ale jednak chyba by mi trochę głupio bylo
123qwerty123 napisał/a:Twoim największym problemem jest to, że próbujesz rodzicom tłumaczyć swoje wybory. Oni mają swój pogląd, Ty masz swój i obie strony się przekrzykują w argumentach. Np. z tymi kwiatami. Podjęłaś decyzje, że mają być niebieskie... albo z chrzcinami, podjęłaś decyzje, że ma być w tym kościele, a nie innym. I koniec tematu.
Nie argumentuj i nie przekonuj ich, że Twoja decyzja jest dobra. Ucinaj temat. Jak np. matka ci gadała, że niebieskie są złe i przytacza milion argumentów dlaczego, albo mówi, że ten kościół lepszy i przytacza milion argumentów dlaczego... to Ty nie wyskakuj ze swoimi argumentami, i nie bij się z nią o to czyj pomysł jest lepszy. Mówisz - podjęliśmy decyzję, że kwiaty będą niebieskie. Podjęliśmy decyzje, że chrzciny będą w kościele X.
Jak ona próbuje ten wybór kwestionować, to jej przerywasz mówiąc, że decyzja jest już podjęta i jej nie zmienisz. Powtórzysz kilka razy to zdanie to się za przeproszeniem przymknie, bo do niej dotrze, że jej gadka nic nie zmieni. Oni z doświadczenia wiedzą, że dajesz się przegadać, założę się, że ostatecznie nie miałaś niebieskich kwiatów na weselu. Oni wiedzą, że zawsze dajesz się przekonać. Gdybyś się postawiła kilka razy pod rząd mówiąc - decyzja jest już podjęta i jej nie zmienie cokolwiek powiecie - to w końcu by zrozumieli, że nie mają na nic wpływu i przestaną się wtrącać
Miałam niebieskie kwiatki ale w połączeniu z białymi. Żałuję że nie postawiłam na swoim ale jak to mówią już po ptakach. Najlepsze bo matka wymyśliła sobie że na chrzciny zaprosimy ciotkę której nie lubię a na wesele ja zaprosiliśmy dla świętego spokoju "bo nas obgada na całą wieś" i jej od razu powiedziałam że na chrzcinach jej na pewno nie będzie to był tekst "może my zapłacimy i się ją zaprosi żeby nie dała po wsi" więc jej powiedziałam że mnie nie interesuje co ludzie powiedzą i niech gada komu chce i mam to w dupie.
A tak korzystając z otwartego tematu byłam dwa dni temu u ginekologa i powiedział że dziecko jest już bardzo nisko i raczej na pewno nie dotrzymam do terminu, że będzie dobrze jak się jeszcze za tydzień zobaczymy i zalecił chodzenie po schodach, skakanie na piłce czy masaż sutków. Więc stwierdziłam że zamiast na piłce wolę poskakać na mężu w połączeniu z tym masażemmam zamiar eksploatować go codziennie lub co drugi dzień. I tak się zastanawiam czy jak mam wizytę w piątek rano a męża wykorzystam w nocy ze środy na czwartek to ginekolog zauważy sperme w pochwie? Niby wiem że to naturalne ale jednak chyba by mi trochę głupio bylo
Nie rozumiem, niby dlaczego masz sztucznie przyśpieszać poród?
Aż nie wierzę, żeby lekarz powiedział taką głupotę.
gałązka123 napisał/a:123qwerty123 napisał/a:Twoim największym problemem jest to, że próbujesz rodzicom tłumaczyć swoje wybory. Oni mają swój pogląd, Ty masz swój i obie strony się przekrzykują w argumentach. Np. z tymi kwiatami. Podjęłaś decyzje, że mają być niebieskie... albo z chrzcinami, podjęłaś decyzje, że ma być w tym kościele, a nie innym. I koniec tematu.
Nie argumentuj i nie przekonuj ich, że Twoja decyzja jest dobra. Ucinaj temat. Jak np. matka ci gadała, że niebieskie są złe i przytacza milion argumentów dlaczego, albo mówi, że ten kościół lepszy i przytacza milion argumentów dlaczego... to Ty nie wyskakuj ze swoimi argumentami, i nie bij się z nią o to czyj pomysł jest lepszy. Mówisz - podjęliśmy decyzję, że kwiaty będą niebieskie. Podjęliśmy decyzje, że chrzciny będą w kościele X.
Jak ona próbuje ten wybór kwestionować, to jej przerywasz mówiąc, że decyzja jest już podjęta i jej nie zmienisz. Powtórzysz kilka razy to zdanie to się za przeproszeniem przymknie, bo do niej dotrze, że jej gadka nic nie zmieni. Oni z doświadczenia wiedzą, że dajesz się przegadać, założę się, że ostatecznie nie miałaś niebieskich kwiatów na weselu. Oni wiedzą, że zawsze dajesz się przekonać. Gdybyś się postawiła kilka razy pod rząd mówiąc - decyzja jest już podjęta i jej nie zmienie cokolwiek powiecie - to w końcu by zrozumieli, że nie mają na nic wpływu i przestaną się wtrącać
Miałam niebieskie kwiatki ale w połączeniu z białymi. Żałuję że nie postawiłam na swoim ale jak to mówią już po ptakach. Najlepsze bo matka wymyśliła sobie że na chrzciny zaprosimy ciotkę której nie lubię a na wesele ja zaprosiliśmy dla świętego spokoju "bo nas obgada na całą wieś" i jej od razu powiedziałam że na chrzcinach jej na pewno nie będzie to był tekst "może my zapłacimy i się ją zaprosi żeby nie dała po wsi" więc jej powiedziałam że mnie nie interesuje co ludzie powiedzą i niech gada komu chce i mam to w dupie.
A tak korzystając z otwartego tematu byłam dwa dni temu u ginekologa i powiedział że dziecko jest już bardzo nisko i raczej na pewno nie dotrzymam do terminu, że będzie dobrze jak się jeszcze za tydzień zobaczymy i zalecił chodzenie po schodach, skakanie na piłce czy masaż sutków. Więc stwierdziłam że zamiast na piłce wolę poskakać na mężu w połączeniu z tym masażemmam zamiar eksploatować go codziennie lub co drugi dzień. I tak się zastanawiam czy jak mam wizytę w piątek rano a męża wykorzystam w nocy ze środy na czwartek to ginekolog zauważy sperme w pochwie? Niby wiem że to naturalne ale jednak chyba by mi trochę głupio bylo
Nie rozumiem, niby dlaczego masz sztucznie przyśpieszać poród?
Aż nie wierzę, żeby lekarz powiedział taką głupotę.
Dlaczego głupotę? Przecież w 38 tygodniu ciąża juz jest donoszona. Pytałam czy jakby się np jutro urodziło to czy by nie było za wcześnie to usłyszałam że jakby się tak urodziło to by było idealnie bo ciąża zakończona między 38 a 42 tygodniem jest donoszona
38 a 42 tydzień, to jest duża różnica.
Idealnie jest wtedy gdy dziecko Ci "powie, kiedy chce przyjść na świat", do tego musi być odpowiednie rozwarcie. Nawet przy cc nie warto nic przyspieszać, więc nie kombinuj, bo zaszkodzisz dziecku.
Jakoś zbyt lekko traktujesz ciążę i poród, myśl o dziecku, nie o sobie, żeby wcześniej urodzić.
38 a 42 tydzień, to jest duża różnica.
Idealnie jest wtedy gdy dziecko Ci "powie, kiedy chce przyjść na świat", do tego musi być odpowiednie rozwarcie. Nawet przy cc nie warto nic przyspieszać, więc nie kombinuj, bo zaszkodzisz dziecku.
Jakoś zbyt lekko traktujesz ciążę i poród, myśl o dziecku, nie o sobie, żeby wcześniej urodzić.
Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
wieka napisał/a:gałązka123 napisał/a:Miałam niebieskie kwiatki ale w połączeniu z białymi. Żałuję że nie postawiłam na swoim ale jak to mówią już po ptakach. Najlepsze bo matka wymyśliła sobie że na chrzciny zaprosimy ciotkę której nie lubię a na wesele ja zaprosiliśmy dla świętego spokoju "bo nas obgada na całą wieś" i jej od razu powiedziałam że na chrzcinach jej na pewno nie będzie to był tekst "może my zapłacimy i się ją zaprosi żeby nie dała po wsi" więc jej powiedziałam że mnie nie interesuje co ludzie powiedzą i niech gada komu chce i mam to w dupie.
A tak korzystając z otwartego tematu byłam dwa dni temu u ginekologa i powiedział że dziecko jest już bardzo nisko i raczej na pewno nie dotrzymam do terminu, że będzie dobrze jak się jeszcze za tydzień zobaczymy i zalecił chodzenie po schodach, skakanie na piłce czy masaż sutków. Więc stwierdziłam że zamiast na piłce wolę poskakać na mężu w połączeniu z tym masażemmam zamiar eksploatować go codziennie lub co drugi dzień. I tak się zastanawiam czy jak mam wizytę w piątek rano a męża wykorzystam w nocy ze środy na czwartek to ginekolog zauważy sperme w pochwie? Niby wiem że to naturalne ale jednak chyba by mi trochę głupio bylo
Nie rozumiem, niby dlaczego masz sztucznie przyśpieszać poród?
Aż nie wierzę, żeby lekarz powiedział taką głupotę.Dlaczego głupotę? Przecież w 38 tygodniu ciąża juz jest donoszona. Pytałam czy jakby się np jutro urodziło to czy by nie było za wcześnie to usłyszałam że jakby się tak urodziło to by było idealnie bo ciąża zakończona między 38 a 42 tygodniem jest donoszona
Ja urodzilam corke w 38 tc, rodzilam w nocy, a rano w poludnie moglam juz z nia wyjsc ze szpitala. Tylko,ze zawsze lepiej donosic ciaze do 40 tc
wieka napisał/a:38 a 42 tydzień, to jest duża różnica.
Idealnie jest wtedy gdy dziecko Ci "powie, kiedy chce przyjść na świat", do tego musi być odpowiednie rozwarcie. Nawet przy cc nie warto nic przyspieszać, więc nie kombinuj, bo zaszkodzisz dziecku.
Jakoś zbyt lekko traktujesz ciążę i poród, myśl o dziecku, nie o sobie, żeby wcześniej urodzić.Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
W mojej miejscowości lekarze gdy jest 40+0 wysyłaja automatycznie do szpitala na wywołanie, w 40+1 dają balonik a jak to nie pomoże to co dwa dni oksytocyna. Gdy poród nie ma postępu po 4 godzinach robią CC. Szpital ma opinię najlepszego w województwie
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:38 a 42 tydzień, to jest duża różnica.
Idealnie jest wtedy gdy dziecko Ci "powie, kiedy chce przyjść na świat", do tego musi być odpowiednie rozwarcie. Nawet przy cc nie warto nic przyspieszać, więc nie kombinuj, bo zaszkodzisz dziecku.
Jakoś zbyt lekko traktujesz ciążę i poród, myśl o dziecku, nie o sobie, żeby wcześniej urodzić.Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
W mojej miejscowości lekarze gdy jest 40+0 wysyłaja automatycznie do szpitala na wywołanie, w 40+1 dają balonik a jak to nie pomoże to co dwa dni oksytocyna. Gdy poród nie ma postępu po 4 godzinach robią CC. Szpital ma opinię najlepszego w województwie
To dobrze, w takim przypadku powinno byc cc. Ja mam nadzieje bede miec cc na zyczenie
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:38 a 42 tydzień, to jest duża różnica.
Idealnie jest wtedy gdy dziecko Ci "powie, kiedy chce przyjść na świat", do tego musi być odpowiednie rozwarcie. Nawet przy cc nie warto nic przyspieszać, więc nie kombinuj, bo zaszkodzisz dziecku.
Jakoś zbyt lekko traktujesz ciążę i poród, myśl o dziecku, nie o sobie, żeby wcześniej urodzić.Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
W mojej miejscowości lekarze gdy jest 40+0 wysyłaja automatycznie do szpitala na wywołanie, w 40+1 dają balonik a jak to nie pomoże to co dwa dni oksytocyna. Gdy poród nie ma postępu po 4 godzinach robią CC. Szpital ma opinię najlepszego w województwie
Najlepszy s,pital w wohewództwie, a zaleceń i postępowania nie zna?
Nie, lekarz nie zobaczy spermy w pochwie, masz 15 lat? Sperna wypływa, pochwa się oczyszcza caly czas.
gałązka123 napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
W mojej miejscowości lekarze gdy jest 40+0 wysyłaja automatycznie do szpitala na wywołanie, w 40+1 dają balonik a jak to nie pomoże to co dwa dni oksytocyna. Gdy poród nie ma postępu po 4 godzinach robią CC. Szpital ma opinię najlepszego w województwie
Najlepszy s,pital w wohewództwie, a zaleceń i postępowania nie zna?
Nie, lekarz nie zobaczy spermy w pochwie, masz 15 lat? Sperna wypływa, pochwa się oczyszcza caly czas.
Ludzie mnie partner powiedzial "ze mi zalatwi cesarke na zyczenie" a ja sie teraz schizuje czy on aby tak na odczepnego nie powiedzial, zeby mnie uspokoic, bo zem panikowala, ze nie chce znow tego bolu porodowego czuc. Sobie mysle bede musiala cos wykombinowac,zeby miec te cesarke, bo ja nie mam zamiaru drzec mordy na cale miasto
45 2024-06-16 21:34:51 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-06-16 21:36:12)
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:38 a 42 tydzień, to jest duża różnica.
Idealnie jest wtedy gdy dziecko Ci "powie, kiedy chce przyjść na świat", do tego musi być odpowiednie rozwarcie. Nawet przy cc nie warto nic przyspieszać, więc nie kombinuj, bo zaszkodzisz dziecku.
Jakoś zbyt lekko traktujesz ciążę i poród, myśl o dziecku, nie o sobie, żeby wcześniej urodzić.Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
W mojej miejscowości lekarze gdy jest 40+0 wysyłaja automatycznie do szpitala na wywołanie, w 40+1 dają balonik a jak to nie pomoże to co dwa dni oksytocyna. Gdy poród nie ma postępu po 4 godzinach robią CC. Szpital ma opinię najlepszego w województwie
W Polsce tak jest, ja pierwsze słyszę? Bo w tym szpitalu widzę, jest taka sama zasada jak w fabryce.
W każdym razie o skakaniu na piłce i czy na mężu :D zapomnij, bo jak Ci będzie wypadała macica po porodzie, to sobie wtedy poskakasz :P
Każdy dzień więcej w łonie matki jest korzystny dla dziecka, możesz urodzić w terminie bez udziwnień, po terminie dopiero myśl o wywołaniu.
gałązka123 napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Ja mysle,ze jak minie 40 tc ciazy, a nie bedzie oznak porodu to w szpitalu wywolaja jej porod. W Anglii wywoluja. Nie chciala bym miec wywolanego, slyszalam z opowiesci, ze po podaniu oksytocyny to bol jest okropny
W mojej miejscowości lekarze gdy jest 40+0 wysyłaja automatycznie do szpitala na wywołanie, w 40+1 dają balonik a jak to nie pomoże to co dwa dni oksytocyna. Gdy poród nie ma postępu po 4 godzinach robią CC. Szpital ma opinię najlepszego w województwie
W Polsce tak jest, ja pierwsze słyszę? Bo w tym szpitalu widzę, jest taka sama zasada jak w fabryce.
W każdym razie o skakaniu na piłce i czy na mężu
zapomnij, bo jak Ci będzie wypadała macica po porodzie, to sobie wtedy poskakasz
Każdy dzień więcej w łonie matki jest korzystny dla dziecka, możesz urodzić w terminie bez udziwnień, po terminie dopiero myśl o wywołaniu.
A mnie sie wydaje, ze ona celowo chce przyspieszyc porod, zeby jej rodzice nie wparowali z szybka wizyta. Tak moze sobie odpocznie te 2 tygodnie, a pozniej zaprosi rodzinke i bedzie udawac, ze jest 2 dni po porodzie
Nie wiem czy da się coś "wywołać" na siłę... Jak organizm jeszcze sam się nie przygotowuje do porodu to nie wiem, czy można go "zmusić".
Byłam aktywna do ostatniego dnia ciąży, spacery, ćwiczenia dla kobiet w ciąży, basen, z Mężem też się wspólnie relaksowaliśmy:P a do szpitala musiałam pojechać 7 dni po planowanym terminie porodu, ani balonik nie pomógł, ani oksytocyna, Syn przyszedł na świat podczas koniecznego cesarskiego cięcia. To chyba nie takie proste zmusic organizm kobiety po porodu, gdy w ciele nie zaszły określone zmiany...
Nie wiem czy da się coś "wywołać" na siłę... Jak organizm jeszcze sam się nie przygotowuje do porodu to nie wiem, czy można go "zmusić".
Byłam aktywna do ostatniego dnia ciąży, spacery, ćwiczenia dla kobiet w ciąży, basen, z Mężem też się wspólnie relaksowaliśmy:P a do szpitala musiałam pojechać 7 dni po planowanym terminie porodu, ani balonik nie pomógł, ani oksytocyna, Syn przyszedł na świat podczas koniecznego cesarskiego cięcia. To chyba nie takie proste zmusic organizm kobiety po porodu, gdy w ciele nie zaszły określone zmiany...
Dokładnie.