Zastanawiałem się czy napisać tutaj coś takiego, bo wszystko jest tak egzotyczne, sprzeczne, że nie powinno do siebie pasować. Moja historia związana z poczuciem własnej wartości i życiorysem ma wiele niepasujących do siebie elementów ze względu na wewnatrzne sprzeczności. Nie jest to typowe wyznanie związane z nieakceptowaniem siebie czy swojego życia.
Mam 29 lat i mimo niezbyt imponującego wzrostu na dzisiejsze standardy ( 181 cm) jestem przystojny, tak wedle opinii ludzi, którzy mnie znają, lub widzili moje zdjęcie w internecie jestem taki 7/10. Co dziwne, wyglądam max na 18/19 lat, bo moje rysy twarzy nie zmieniły się od końca liceum, nie łysieję, nie siwieję ect.
Czy zatem są jakieś mankamenty? Niestety całkiem sporo.
Wychowywałem się w konserwatywnym domu. Cóż, moja rodzina miała mijse, bym "wyszedł na ludzi". Był rygor, parcie na oceny. Ominęły mnie imprezy, osiemnastki, klubowanie w czasie studiów. Dopóki się nie wyprowadziłem rok temu zmuszono mnie do życia jak przegryw/incel. Codziennie w domu toczyły się rozmowy jak to świat jest zepsuty, wszysty tylko uprawiają seks przed ślubem ect.
W końcu miarka się przebrała i poszedłem na pierwszy raz w wieku 25 lat do prostytutki. Czy chciałem tego? Nie do końca. Chciałem mieć normalny pierwszy raz i mogło mi to być dane, bym miał pamiątkę na całe życie. I mam bodycount 17 i niestety to były tylko wizyty.
Przez durne, staroświeckie wychowanie byłem nieśmiały, zakomplasiony, zrobiłem wiele błedów we wczesnej młodości. Odrzuciłem dwa razy zaloty dwóch najładniejszych dziewczyn w klasie licealnej, bo były dużo bogatsze ode mnie, same imprezowały, a ja w tym czasie bawiłem się przez kompleksy w samca sigma. Tu akurat była moja wina, bo w sumie nie wiem czemu to robiłem.
Obecnie od roku mieszkam sam, bo udało mi się finansowo usamodzielnić. Nie mając na sobą rodzinnych oraniczeń bardziej dbam o siebie, kupuję sobie markowe ubrania, nie ukrywam, trochę na zbuntowanego badboya, mimo wieku lubię taką stylizację.
Niestety jest też inny problem i nie podoba mi się on. Często jestem zaczepiany przez dziewczyny w wieku 18-20 lat. Ja mam prawie 30, nie wypada mi się z takimi zadawać to raz, dwa nie mam efebefilskich skłonności. Jestem normalny.
Rodziny nie zamierzam zakładać, w związek też nie zamierzam wchodzić, bo w żadnym nie byłem, a wiek już taki, że nie ma bata, by nadrobić mentalne, życiowe braki. Umieć być dla kobiety kolegą pracy, bo grupowo wyskoczy na piwo.
Jak brzmi pytanie?
Od 16 lat można, pukać 18 latke to nie grzech, niektóre już ogarnięte w chuj
4 2024-04-18 03:37:23 Ostatnio edytowany przez Johnny.B (2024-04-18 03:39:34)
Zastanawiałem się czy napisać tutaj coś takiego, bo wszystko jest tak egzotyczne, sprzeczne, że nie powinno do siebie pasować. Moja historia związana z poczuciem własnej wartości i życiorysem ma wiele niepasujących do siebie elementów ze względu na wewnatrzne sprzeczności. Nie jest to typowe wyznanie związane z nieakceptowaniem siebie czy swojego życia.
Mam 29 lat i mimo niezbyt imponującego wzrostu na dzisiejsze standardy ( 181 cm) jestem przystojny, tak wedle opinii ludzi, którzy mnie znają, lub widzili moje zdjęcie w internecie jestem taki 7/10. Co dziwne, wyglądam max na 18/19 lat, bo moje rysy twarzy nie zmieniły się od końca liceum, nie łysieję, nie siwieję ect.
Czy zatem są jakieś mankamenty? Niestety całkiem sporo.
Wychowywałem się w konserwatywnym domu. Cóż, moja rodzina miała mijse, bym "wyszedł na ludzi". Był rygor, parcie na oceny. Ominęły mnie imprezy, osiemnastki, klubowanie w czasie studiów. Dopóki się nie wyprowadziłem rok temu zmuszono mnie do życia jak przegryw/incel. Codziennie w domu toczyły się rozmowy jak to świat jest zepsuty, wszysty tylko uprawiają seks przed ślubem ect.
W końcu miarka się przebrała i poszedłem na pierwszy raz w wieku 25 lat do prostytutki. Czy chciałem tego? Nie do końca. Chciałem mieć normalny pierwszy raz i mogło mi to być dane, bym miał pamiątkę na całe życie. I mam bodycount 17 i niestety to były tylko wizyty.
Przez durne, staroświeckie wychowanie byłem nieśmiały, zakomplasiony, zrobiłem wiele błedów we wczesnej młodości. Odrzuciłem dwa razy zaloty dwóch najładniejszych dziewczyn w klasie licealnej, bo były dużo bogatsze ode mnie, same imprezowały, a ja w tym czasie bawiłem się przez kompleksy w samca sigma. Tu akurat była moja wina, bo w sumie nie wiem czemu to robiłem.
Obecnie od roku mieszkam sam, bo udało mi się finansowo usamodzielnić. Nie mając na sobą rodzinnych oraniczeń bardziej dbam o siebie, kupuję sobie markowe ubrania, nie ukrywam, trochę na zbuntowanego badboya, mimo wieku lubię taką stylizację.
Niestety jest też inny problem i nie podoba mi się on. Często jestem zaczepiany przez dziewczyny w wieku 18-20 lat. Ja mam prawie 30, nie wypada mi się z takimi zadawać to raz, dwa nie mam efebefilskich skłonności. Jestem normalny.
Rodziny nie zamierzam zakładać, w związek też nie zamierzam wchodzić, bo w żadnym nie byłem, a wiek już taki, że nie ma bata, by nadrobić mentalne, życiowe braki. Umieć być dla kobiety kolegą pracy, bo grupowo wyskoczy na piwo.
Błąd ja mam 180cm i jest to super wzrost. Błąd numer 2 wypada Ci się spotykać z młodymi dziewczynami.