Cześć
Przychodzę tutaj z problemem samotności i nieśmiałości. Tak, wiem że to forum dla kobiet, ale widziałem że faceci też się wypowiadają więc chyba i ja mogę.
Niecałe 23 lata a jestem sam jak palec, nie mam nawet zbytnio do kogo ust otworzyć (z wyjątkiem rodziców z którymi mieszkam). Nie ukrywam, że nie jestem z tego powodu zadowolony.
Odkąd pamiętam byłem tym cichym dzieckiem, nie porywałem tłumów jednak zawsze jakiś tam kontakt z kolegami z klasy się miało. Co prawda w szkole średniej zaczęło się „psuć” i stałem się trochę bardziej zamknięty w sobie niż w np. gimnazjum, ale dawałem radę. Być może było to spowodowane tym, że w klasie większość się już znała z poprzednich szkół, a ja byłem sam. Nie byłem na studniówce ani żadnej osiemnastce (nawet swojej nie robiłem bo nie było kogo zaprosić) jednak na przerwie było z kim porozmawiać. W sumie tak naprawdę nigdy nie byłem na jakiejkolwiek imprezie. Szczerze mówiąc nawet nie wiem co się na takich imprezach robi.
Po szkole średniej wybrałem się na studia. Wszyscy mówili, że na studiach poznam nowych znajomych i dziewczynę. Zapomnieli dodać, że to muszą być studia stacjonarne/dzienne a nie niestacjonarne/zaoczne. Ja wybrałem te drugie. Na dodatek w ciągu tygodnia pracuję, więc za dużo okazji do poznawania znajomych nie mam.
W pracy wszyscy starsi i niezbyt chętni do integracji – przyjść, zrobić swoje i po 8 godzinach do domu. Dodatkowo większość to osoby starsze ode mnie, mające swoje rodziny, życie i nie są zbytnio zainteresowani rozmową czy integracją z dwudziestotrzylatkiem.
Na studiach podobnie, spotykamy się w co któryś weekend - przyjść, zrobić swoje i do domu. Brakuje integracji. Raz niby ktoś próbował zorganizować spotkanie. Nic z tego nie wyszło, zgłosiło się raptem kilka osób które w większości i tak zrezygnowały ze studiów bardzo szybko i ze spotkania nici. Teraz studia prawie kończę i jakoś nie widzę tego, żeby ktokolwiek chciał się spotykać, wszak każdy ma swoje życie, prace, rodzinę, problemy i nie ma czasu ani ochoty na spotkania.
Przez całe studia nie udało mi się z nikim lepiej poznać. Cud, że udało mi się znaleźć kogokolwiek do projektów grupowych a i z tym było ciężko – tutaj podobnie jak w szkole średniej, większość się znała i mieli już od razu porobione grupki. Na szczęście udało mi się wyprosić by ktoś mnie wziąć, bo inaczej nie zaliczyłbym nawet pierwszego roku.
Jak się pewnie domyślacie dziewczyny nie miałem i nie mam. Kilka razy próbowałem czy to przez Tindera czy na żywo i nigdy się nie udawało. Na Tinderze kilka likeów i co najwyżej kilka wiadomości. Na żywo co najwyżej się ośmieszałem. Raz pamiętam jak w szkole średniej podszedłem do dziewczyny z równoległej klasy, która mi się spodobała i chciałem pogadać z nią i potem zaprosić gdzieś. A wiecie jak ona zareagowała? Wyśmiała mnie i potem rozgadała to na pół szkoły.
I to chyba tej dziewczyny mi najbardziej brakuje obecnie. Przeglądałem profile na Facebooku znajomych z szkoły podstawowej czy średniej i praktycznie każdy jest z kimś, ma kogoś.
Poza tym po przyjściu do domu siedzę przed komputerem i czuję, że marnuję tylko czas. Przecież mógłbym zrobić coś w tym czasie co poprawiłoby moją sytuację. Tylko pytanie co? Czytałem już podobne tematy (nie tylko na tym forum, ale również na innych) i dużo osób poleca kurs językowy i siłownię. Według mnie w takie miejsca przychodzi się uczyć/ćwiczyć a nie poznawać znajomych, jednak mogę się mylić.