Jesteśmy ze sobą 14 lat, od 4 lat mamy dziecko jesteśmy naprawdę szczęśliwą rodziną jeśli chodzi o życie rodzinne i na tym się kończy.
Od roku czasu nie ma między nami kompletnie nic, nawet rozmów. Zaczynam już tematy pisząc do niego na whatsuppie, gdy jest w pracy dostaje odpowiedź, że nie będzie zaczynał takich tematów w pracy, ale po jego powrocie nie ma nadal rozmów między Nami.
Zaczęłam się oddalać od własnego męża, nie czuję się przy nim szczęśliwa, ale dodam, że nie potrafię też z nim zacząć rozmowy w temacie tego co mnie boli, denerwuje i czego oczekuje.
Najzwyczajniej w świecie się go zaczęłam wstydzić i bać rozmawiać.
Od roku czasu nie tknął mnie nawet palcem, nie ma żadnych czułości między Nami. Tak zaraz się dowiem, że mąż ma kochanke bla bla
Powiedział mi, że to działa w dwie strony, ale ja się do cholery nie umiem przełamać zrobić pierwszy krok... Chciałabym, żeby mnie wziął w obroty jak kiedyś. Podnieca mnie nawet, gdy na niego patrzę, ale co robić gdy nie mam odwagi na rozmowy z nim? Jak przełamać ten strach?
Mąż wie, że się go wstydzę że się wstydzę przy nim rozebrać bo mój brzuch już nie wygląda jak dawniej, ale jeśli dochodzi do sytuacji intymnej to się odpalam na pełnej czego mi teraz brakuje, ja nie wiem jak mam żyć w małżeństwie, gdzie nie ma rozmów, a prawdziwego faceta zastąpił mi wibrator.
Może ktoś z Was miał bądź ma podobne rozsterki i wie jak z tego wyjść?
Każda rada jest na wagę złota.
2 2024-03-03 15:39:05 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-03 15:39:57)
Wygląda na to, że uczucie między Wami się wypaliło. Często tak bywa... Jeśli oczywiście za nagłym emocjonalnym i fizycznym wycofaniem się męża nie stoi inna kobieta. Wiem, powiesz że to niemożliwe, że on by nigdy... - ale poczytaj, ile kobiet tu na forum dawało sobie przysłowiową rękę za misiaczka odciąć, że ON by nie zdradził - a jednak okazywało się inaczej. Nie mam pojęcia, czy w Waszym przypadku tak właśnie jest, ale może warto powęszyć?... I w razie czego podjąć odpowiednią decyzję, co dalej.
3 2024-03-03 15:46:42 Ostatnio edytowany przez klipozor (2024-03-03 15:49:54)
J
Może ktoś z Was miał bądź ma podobne rozsterki i wie jak z tego wyjść?
Najprościej będzie chyba drzwiami.
U mnie było dokładnie to samo, kiedy pojawiły się problemy wychowawcze z synem mojej partnerki, a nawet nie jakieś tam faktyczne problemy, tylko zwykłe duperele z których ona robiła nie wiadomo co, jedynie po to, aby mieć pretekst do spotykania się z ojcem chłopaka, czy to gdzieś na mieście razem tylko we dwoje, czy to u niego w domu, czy to gdzieś tam jeszcze indziej na przykład u jego rodziców na obiedzie "bo mnie zaprosili, to co miałam odmówić?". Dodam tylko, że ten jej syn, to stary 20 letni chłop, a nie jakiś 8 letni chłopczyk i kiedy się poznaliśmy ona rzekomo od ponad roku czasu nie odzywała się z tym jego ojcem, bo o coś tam się pokłócili i wszędzie go poblokowała. No i na początku rzeczywiście był spokój, ten jej były gdzieś tam sobie żył, miał zresztą żonę, a my żyliśmy sobie. No ale z czasem wszystko się zmieniło. Nagle się dowiaduję, że ten jej eks właśnie się rozwodzi i że powiedział jej o tym podczas jakiegoś tam spotkania, które jak się później okazało było wyjściem razem na obiad bez mojej wiedzy, o czym pewnie nigdy bym się nie dowiedział, gdyby ten jej syn przypadkiem przy mnie się nie wygadał. No i potem wszystko zaczęło się psuć, ciągłe esemeski, telefony, spotykania się z nim po chuj wie co, a u nas coraz większy kibel, aż dotarliśmy w końcu do miejsca, gdzie obecnie jesteś Ty i krótko potem się rozstaliśmy, bo to już było bez sensu. Nie wiem co tam się działo dalej między nimi, bo zerwałem z nią całkowicie kontakt i nawet nie chcę tego wiedzieć, mogę tylko podejrzewać, a na to szkoda mi niedzieli.
1. Napisz do niego list, może być w formie cyfrowej, napisz wszystko co leży Ci na sercu, i powiedz że jest bardzo ważne gdy go przeczytał. Jeśli oceniasz, że sprawa jest poważna, użyj w tym liście słowa "rozwód",. może to go trochę otrzeźwi?
2. Jeśli nie masz odwagi z nim rozmawiać, to może dajcie dziecko w sobotę do babci, a sami kupcie wino, wypijcie i wtedy się odważysz. Może po alkoholu będzie łatwiej i Tobie i jemu.
3. Dlaczego "bla bla" na kochankę? Przecież dużo na to wskazuje, ZWŁASZCZA brak seksu.
Wygląda na to, że uczucie między Wami się wypaliło. Często tak bywa... Jeśli oczywiście za nagłym emocjonalnym i fizycznym wycofaniem się męża nie stoi inna kobieta. Wiem, powiesz że to niemożliwe, że on by nigdy... - ale poczytaj, ile kobiet tu na forum dawało sobie przysłowiową rękę za misiaczka odciąć, że ON by nie zdradził - a jednak okazywało się inaczej. Nie mam pojęcia, czy w Waszym przypadku tak właśnie jest, ale może warto powęszyć?... I w razie czego podjąć odpowiednią decyzję, co dalej.
No, ale tu się mylisz co do mojej odpowiedzi. Nie wiem dlaczego od razu z góry jest narzucane, że kobieta wypiera sobie z głowy coś takiego jak zdrada. Oczywiście, że to była pierwsza moja myśl i węszyłam dość długi czas, ale nic z tego nie wyniknęło dlatego zapytałam społeczności jak się może otworzyć na tego męża? Jak zacząć z nim rozmowy?
Problem też tkwi we mnie
Jesteśmy ze sobą 14 lat, od 4 lat mamy dziecko jesteśmy naprawdę szczęśliwą rodziną jeśli chodzi o życie rodzinne i na tym się kończy.
Od roku czasu nie ma między nami kompletnie nic, nawet rozmów. Zaczynam już tematy pisząc do niego na whatsuppie, gdy jest w pracy dostaje odpowiedź, że nie będzie zaczynał takich tematów w pracy, ale po jego powrocie nie ma nadal rozmów między Nami.
Zaczęłam się oddalać od własnego męża, nie czuję się przy nim szczęśliwa, ale dodam, że nie potrafię też z nim zacząć rozmowy w temacie tego co mnie boli, denerwuje i czego oczekuje.
Najzwyczajniej w świecie się go zaczęłam wstydzić i bać rozmawiać.
Od roku czasu nie tknął mnie nawet palcem, nie ma żadnych czułości między Nami. Tak zaraz się dowiem, że mąż ma kochanke bla bla
Powiedział mi, że to działa w dwie strony, ale ja się do cholery nie umiem przełamać zrobić pierwszy krok... Chciałabym, żeby mnie wziął w obroty jak kiedyś. Podnieca mnie nawet, gdy na niego patrzę, ale co robić gdy nie mam odwagi na rozmowy z nim? Jak przełamać ten strach?
Mąż wie, że się go wstydzę że się wstydzę przy nim rozebrać bo mój brzuch już nie wygląda jak dawniej, ale jeśli dochodzi do sytuacji intymnej to się odpalam na pełnej czego mi teraz brakuje, ja nie wiem jak mam żyć w małżeństwie, gdzie nie ma rozmów, a prawdziwego faceta zastąpił mi wibrator.
Może ktoś z Was miał bądź ma podobne rozsterki i wie jak z tego wyjść?
Każda rada jest na wagę złota.
Pytanie czego i dlaczego się boisz, po tylu latach bycia razem... Odpowiedzi męża?
Jeśli wstydzisz się rozmawiać, co też jest dziwne, to zrób kolację przy świecach i winie, może to pozwoli Ci się otworzyć. Jeśli nie pozostaje skorzystać z pomocy psychologicznej.
Mąż głupa pali, więc co by nie było, wszystko lepsze niż status qou.
1. Napisz do niego list, może być w formie cyfrowej, napisz wszystko co leży Ci na sercu, i powiedz że jest bardzo ważne gdy go przeczytał. Jeśli oceniasz, że sprawa jest poważna, użyj w tym liście słowa "rozwód",. może to go trochę otrzeźwi?
2. Jeśli nie masz odwagi z nim rozmawiać, to może dajcie dziecko w sobotę do babci, a sami kupcie wino, wypijcie i wtedy się odważysz. Może po alkoholu będzie łatwiej i Tobie i jemu.
3. Dlaczego "bla bla" na kochankę? Przecież dużo na to wskazuje, ZWŁASZCZA brak seksu.
Bo u Was od razu jest wszystko zero jedynkowe, ma kochankę bo nie ma seksu, przecież problemy leży nie tylko w tej sferze, można mieć inny problem związany z życiem seksualnym, a nie tylko kochanka, co do dziecka nie mam żadnej pomocy do niego, ani babci, ani cioć dosłownie nikogo
Problem też tkwi we mnie
A nie no, oczywiście że tak. Teraz musisz koniecznie całą winę wziąć na siebie, a potem szybko zacząć przepraszać i próbować wszystko naprawiać. Podczas gdy pan cwany gapa będzie sobie żył jak pączek w maśle, miał wszystko w dupie i nawet małym palcem nie kiwnie, bo niby po co miałby...
Beata810 napisał/a:Jesteśmy ze sobą 14 lat, od 4 lat mamy dziecko jesteśmy naprawdę szczęśliwą rodziną jeśli chodzi o życie rodzinne i na tym się kończy.
Od roku czasu nie ma między nami kompletnie nic, nawet rozmów. Zaczynam już tematy pisząc do niego na whatsuppie, gdy jest w pracy dostaje odpowiedź, że nie będzie zaczynał takich tematów w pracy, ale po jego powrocie nie ma nadal rozmów między Nami.
Zaczęłam się oddalać od własnego męża, nie czuję się przy nim szczęśliwa, ale dodam, że nie potrafię też z nim zacząć rozmowy w temacie tego co mnie boli, denerwuje i czego oczekuje.
Najzwyczajniej w świecie się go zaczęłam wstydzić i bać rozmawiać.
Od roku czasu nie tknął mnie nawet palcem, nie ma żadnych czułości między Nami. Tak zaraz się dowiem, że mąż ma kochanke bla bla
Powiedział mi, że to działa w dwie strony, ale ja się do cholery nie umiem przełamać zrobić pierwszy krok... Chciałabym, żeby mnie wziął w obroty jak kiedyś. Podnieca mnie nawet, gdy na niego patrzę, ale co robić gdy nie mam odwagi na rozmowy z nim? Jak przełamać ten strach?
Mąż wie, że się go wstydzę że się wstydzę przy nim rozebrać bo mój brzuch już nie wygląda jak dawniej, ale jeśli dochodzi do sytuacji intymnej to się odpalam na pełnej czego mi teraz brakuje, ja nie wiem jak mam żyć w małżeństwie, gdzie nie ma rozmów, a prawdziwego faceta zastąpił mi wibrator.
Może ktoś z Was miał bądź ma podobne rozsterki i wie jak z tego wyjść?
Każda rada jest na wagę złota.Pytanie czego i dlaczego się boisz, po tylu latach bycia razem... Odpowiedzi męża?
Jeśli wstydzisz się rozmawiać, co też jest dziwne, to zrób kolację przy świecach i winie, może to pozwoli Ci się otworzyć. Jeśli nie pozostaje skorzystać z pomocy psychologicznej.
Mąż głupa pali, więc co by nie było, wszystko lepsze niż status qou.
Mam trochę problemów z swoją głową, popadłam w depresję i zapewne dlatego mam z tym problem.
Przechodzę również terapie.
Beata810 napisał/a:
Problem też tkwi we mnieA nie no, oczywiście że tak. Teraz musisz koniecznie całą winę wziąć na siebie, a potem szybko zacząć przepraszać i próbować wszystko naprawiać. Podczas gdy pan cwany gapa będzie sobie żył jak pączek w maśle, miał wszystko w dupie i nawet małym palcem nie kiwnie, bo niby po co miałby...
W życiu się nie poniżałam w taki sposób serio
11 2024-03-03 16:06:25 Ostatnio edytowany przez Blondynka01 (2024-03-03 16:06:50)
Nudne są te Wasze odpowiedzi że od razu ma kochankę, 14 lat to szmat czasu, znudzenie sobą, rutyna, ale nie, innych problemów nie może być to na pewno kochanka xdxd nie czytaj takich bzdur bo niedobrze się robi.
Ja pierdole typowa kłoda. Chłop ma skakać dookoła ciebie. Kiedyś tak było, a teraz może ty się postaraj trochę? Kleknij przed nim, rozepnij mu spodnie i zacznij odpierdalać kiełbasę a nie tylko czekasz aż on się za ciebie weźmie. Dorosła kobieta się wstydzi kurwa.
Nudne są te Wasze odpowiedzi że od razu ma kochankę, 14 lat to szmat czasu, znudzenie sobą, rutyna, ale nie, innych problemów nie może być to na pewno kochanka xdxd nie czytaj takich bzdur bo niedobrze się robi.
Jejku jak ja Ci dziękuje za tą odpowiedź! I tu nie chodzi o zakłamywanie prawdy jak to zapewne większość tu napiszę, ale dokładnie o to o czym piszesz.
Może ktoś doradzi jak rozpalić znowu ogień w tym związku, jak zacząć rozmawiać jak kiedyś. Naprawdę moje życie aktualnie to sinusoida emocjonalna.
Ja pierdole typowa kłoda. Chłop ma skakać dookoła ciebie. Kiedyś tak było, a teraz może ty się postaraj trochę? Kleknij przed nim, rozepnij mu spodnie i zacznij odpierdalać kiełbasę a nie tylko czekasz aż on się za ciebie weźmie. Dorosła kobieta się wstydzi kurwa.
może właśnie pierdolisz takie kłody? I teraz wyrzucasz te swoje zjebane komentarze pod postami kobiet xD
skoro widzisz w tej relacji tylko jeden problem to proszę spierdalaj
15 2024-03-03 16:43:38 Ostatnio edytowany przez Blondynka01 (2024-03-03 16:47:26)
Myślę że nikt Ci na to pytanie nie odpowie na tym forum, jedyne co się dowiesz to albo żebyś odeszła, albo że ma kochankę. Jest dużo pozycji i książek na ten temat jak rozbudzić ogień, może wizyta u dobrego specjalisty dla par ? Niestety ale myślę że każda parę to spotka prędzej czy później, to jest przykre, ale ludzie po tylu latach po prostu już często nie mają sobie nic do powiedzenia.
Myślę że nikt Ci na to pytanie nie odpowie na tym forum, jedyne co się dowiesz to albo żebyś odeszła, albo że ma kochankę. Jest dużo pozycji i książek na ten temat jak rozbudzić ogień, może wizyta u dobrego specjalisty dla par ? Niestety ale myślę że każda parę to spotka prędzej czy później, to jest przykre, ale ludzie po tylu latach po prostu już często nie mają sobie nic do powiedzenia.
Tak, masz dużo racji w tym co piszesz. Jestem tu od 13 lat i kiedyś to naprawdę było prawdziwe forum, gdzie sobie wzajemnie pomagaliśmy, wysłuchiwaliśmy nawet z pewną grupą osób przelaliśmy znajomości na realne życie. Szkoda, że tak upadło to forum.
I dziękuje za pomysł z książkami
Tak, masz dużo racji w tym co piszesz. Jestem tu od 13 lat i kiedyś to naprawdę było prawdziwe forum, gdzie sobie wzajemnie pomagaliśmy, wysłuchiwaliśmy nawet z pewną grupą osób przelaliśmy znajomości na realne życie. Szkoda, że tak upadło to forum.
I dziękuje za pomysł z książkami
Jakiś czas temu napisałem dokładnie to samo. Pamiętam te czasy. Kompletnie inna atmosfera tu była.
Można powiedzieć, że coś podobnego (w sensie do twojej sytuacji) przerabiałem z moją byłą narzeczoną. Nie potrafiła mówić o swoich potrzebach, nie potrafiła mówić o tym co ją boli, czego jej brakuje. Ale oczekiwania i wymagania dalej miała. Bo to ja miałem się postarać o jej dobry nastrój, to ja miałem się postarać z grą wstępną, to ja miałem.....czytać w myślach. A tak się nie da. Jak człowiek próbuje raz, drugi i dwudziesty, a i tak zawsze kończy się tak samo, to z czasem rezygnuje.
W moim wypadku ostatecznie okazało się, że zdradzała. Bo nigdy nie przetrawiła tego, że ja miałem wcześniej doświadczenia w tym temacie, a ona nie.
18 2024-03-03 18:24:56 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-03-03 18:26:43)
Może ktoś doradzi jak rozpalić znowu ogień w tym związku, jak zacząć rozmawiać jak kiedyś. Naprawdę moje życie aktualnie to sinusoida emocjonalna.
Nie da się.
Po prostu jest to niemożliwe.
Jesteście starsi. Macie 14 lat różnych doświadczeń za sobą. Weszliście w role rodziców. Świat też się zmienił w tym czasie. Nie patrz na to co było, bo życie przeszłością w tym momencie spowoduje rozpad przyszłości. Musicie oboje nauczyć się na nowo rozmawiać. I słuchać. I akceptować swój starszy i bardziej zużyty życiem wygląd (oraz charakter). Któreś z was musi dokonać pierwszego kroku. Ale na 90% nie będzie to twój facet, bo on teraz wszedł w tryb 'aby do...' (aby do fajrantu, aby do jutra, aby do weekendu, aby do wakacji, aby do....). Jak koń z klapkami na oczach, co ciągnie swój powóz, 'aby do' końca drogi.
Napisałąś coś takiego:
Mąż wie, że się go wstydzę że się wstydzę przy nim rozebrać bo mój brzuch już nie wygląda jak dawniej
Nie rozumiem czemu się wstydzisz jego? Takie sformułowanie sugeruje, ze robi coś głupiego/źle wygląda i tym przynosi ci wstyd przed innymi ludźmi.
Może chodzi ci po prostu o to, ze wstydzisz się siebie przed nim? Bo, że wstydzisz się rozebrać przed nim, to częsty problem po porodzie. Tutaj bardzo pomocna bywa terapia. Dla ciebie lub was jako małżeństwa.
Wiesz, w masturbacji ogólnie nie ma nic złego. Ale jeśli wybierasz wibrator od męża i on się w tym zorientował, to takie wycofanie jest naturalną reakcją większości mężczyzn. Nie da się z tym konkurować. Zwłaszcza jeśli na początku waszych problemów coś próbował, a został przez ciebie odtrącony, bo np wstydziłaś się rozebrać przed nim czy coś innego w ten deseń.
Tkwicie w impasie. Oboje. Jak z tego nie wyjdziecie (szybko) to nie będzie czego ratować. Sposób nie ma znaczenia. Może być list, terapia, książka dotycząca takich problemów, wino (raczej po butelce na głowe )....jakieś nieśmiałe próby współżycia czy cokolwiek.
Ja pierdole typowa kłoda. Chłop ma skakać dookoła ciebie. Kiedyś tak było, a teraz może ty się postaraj trochę? Kleknij przed nim, rozepnij mu spodnie i zacznij odpierdalać kiełbasę a nie tylko czekasz aż on się za ciebie weźmie. Dorosła kobieta się wstydzi kurwa.
Mimo że napisane ordynarnie, to możesz autorko spróbować.
Po prostu uwiedź męża i doprowadź do seksu.
Dla facetów seks ma ogromne znaczenie, o wiele większe niż "rozmowy o związku". Do niektórych facetów można tak dotrzeć. W sensie - dasz mu seks, a wtedy on odczuje Waszą bliskośc i będzie chciał rozmawiać.
20 2024-03-03 19:04:07 Ostatnio edytowany przez ammon (2024-03-03 19:05:24)
Nigdy nie byłem w tak długiej relacji, ale zastanawiam się czy nie zaniedbałaś się przez np. natłok obowiązków, dziecko.
Tak całkiem serio, to jeśli go już nie pociągasz fizycznie to w sumie jak rozmowa ma to zmienić?
Jeśli wstydzisz się swojego ciała to spróbuj je po prostu poprawić ćwiczeniami na tyle ile się da.
Za to jeśli waga jest w normie to musisz spróbować z nim pogadać bo być może problem jest w nim.
Np. ma natłok obowiązków, stresu, może np. dieta powoduje spadek libido u niego?
Tylko tutaj jest mały problem bo jeśli nawet ma problem a macie problem ze zwykłą rozmową to może być ciężko cokolwiek z niego wydobyć.
Jeśli miałby kochankę to nie oznaczałoby wcale, że nie ma już siły dla ciebie(raczej codziennie się z kochanką by nie widywał) no chyba, że ma kochankę bo go fizycznie nie pociągasz.
Zresztą nie ma co zakładać scenariusza, że jest jakaś inna, jeśli nie masz innych podstaw co do tego.
Beata810 napisał/a:Tak, masz dużo racji w tym co piszesz. Jestem tu od 13 lat i kiedyś to naprawdę było prawdziwe forum, gdzie sobie wzajemnie pomagaliśmy, wysłuchiwaliśmy nawet z pewną grupą osób przelaliśmy znajomości na realne życie. Szkoda, że tak upadło to forum.
I dziękuje za pomysł z książkami
Jakiś czas temu napisałem dokładnie to samo. Pamiętam te czasy. Kompletnie inna atmosfera tu była.
Można powiedzieć, że coś podobnego (w sensie do twojej sytuacji) przerabiałem z moją byłą narzeczoną. Nie potrafiła mówić o swoich potrzebach, nie potrafiła mówić o tym co ją boli, czego jej brakuje. Ale oczekiwania i wymagania dalej miała. Bo to ja miałem się postarać o jej dobry nastrój, to ja miałem się postarać z grą wstępną, to ja miałem.....czytać w myślach. A tak się nie da. Jak człowiek próbuje raz, drugi i dwudziesty, a i tak zawsze kończy się tak samo, to z czasem rezygnuje.
W moim wypadku ostatecznie okazało się, że zdradzała. Bo nigdy nie przetrawiła tego, że ja miałem wcześniej doświadczenia w tym temacie, a ona nie.
Sam stwarzasz taka atmosferę
Co do Ciebie autorko. Może poruszysz temat na terapii? Nie rozumiem tekstów, że czas się rozejść. Wg mnie jesteście długo i oboje musicie włożyć pracę nad relacja i oboje musicie spróbować, dopiero potem się poddać. Uważam, że ludzie za szybko z siebie rezygnują jak coś się zaczyna psuć nie próbując tego naprawić.
Wg mnie ty go kompletnie nie pociągasz fizycznie.
A wg. mnie (podkreślam!) chłop ma po prostu swój honor. Przestał się po prostu prosić i tyle jak zobaczył, że wolisz wibrator od niego. Może nawet teraz podświadomie popadł w kompleks "mniejszego wacka", kto to wie?
On po prostu chyba pogodził się z tą sytuacją i może nawet przez szacunek do ciebie przestał już naciskać o ten seks bo przecież ileż można się o to prosić!
A jeżeli nie zdradza ( przy takiej "posusze" w domu) to masz naprawdę porządnego męża i doceń go za to porządnie!
Może właśnie tak jest u was?
Pomyśl!
24 2024-03-03 21:35:48 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-03-03 21:45:52)
Myślę że nikt Ci na to pytanie nie odpowie na tym forum, jedyne co się dowiesz to albo żebyś odeszła, albo że ma kochankę. Jest dużo pozycji i książek na ten temat jak rozbudzić ogień, może wizyta u dobrego specjalisty dla par ? Niestety ale myślę że każda parę to spotka prędzej czy później, to jest przykre, ale ludzie po tylu latach po prostu już często nie mają sobie nic do powiedzenia.
No nie, po tylu latach... A co będzie za x lat...
Faceci jak mają problem w tych sprawach, to chowają głowę w piasek, możemy tylko gdybać...jeśli nie zdrada, to może problem zdrowotny czy seks kamerki.
Dlatego z jednej strony trudno na ten temat rozmawiać, bo do tego muszą być dwie strony otwarte, a tu dwie są zamknięte.
Tu nic nie rozpali ognia, jak się nie znajdzie przyczyny, dlatego trzeba postawić sprawę na ostrzu noża.
25 2024-03-04 10:40:39 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2024-03-04 10:43:17)
Normalny facet lubi sex i go potrzebuje.
Ja byłem 18lat w związku (16lat małżeńswo) i nawet po urodzeniu dzieci sex był. To było coś normlanego.
Zarówno jak jak i moja ex się zmienialiśmy ale sex jest bardzo ważny w małżeństwie (zwiazku). To jest magnes który przyciąga i zbliża.
Bo poza sexem jest wtedy namietność, okazywanie uczuć, czułości i itd ..
Dlatego nie wierzę że facet rezygnuje sam z sexu ...
Jak już to powodem musi być "żebranie" o sex. Po pewnym czasie facetowi nie chce sie bo "wyżebrany" sex nie jest niczym przyjemnym.
Kończy się że albo sam sie "zadawala" albo szuka kobiety która go zadowoli.
Ale może być także powód "zdrowotny". W pewnym wieku trzeba dłuższej gry wstępnej i mocniejszych bodźców aby sprzęt "zagrał".
Najgorsze co może być to wyśmiewanie bo jak pojawi się stres to sprzęt nie ruszy.
Tak naprawdę sądzę że sama najlepiej wiesz co się stało że od roku jes ten chłód, brak sexu i itd.
Tutaj nikt nie ma szklanej kuli ..
U mnie jak pojawił sie taki chłód, brak sexu, rozmów to okazało się że przyciśnieta do muru moja ex powiedziała że mnie nie kocha i chce rozwodu.
Po 16latach małżeństwa ..
A po rozwodzie baaaaardzo szybko pojawił się nowy facet, więc prawdopodobnie powodem tego chłodu, braku sexu i "odkochania" był już inny facet ..
Ale ok. Powiedzmy że nikogo nie ma ...
W większosci jak miłość z jednej strony wygasła to oznacza koniec małżeństwa. To znaczy może trwać i takich martwych małżeństw jest pełno. Gdzie nie ma żadnych uczuć, miłości, sexu a jedynie łączy tych ludzi kredyt, dzieci czy inne rzeczy.
Tyle że trwanie w takim związku bez uczuć, milości, rozmów, czułości to jest raczej tortura i raczej normalny człowiek nie chce takiego czegoś.
Ale szansa że ponownie się zakocha druga osoba w tej samej osobie co kilkanaście lat temu jest prawdopoodobna jak wygranie w dużym lotku głównej wygranej.
Ta osoba oczywiście może sie zakochać jeszcze ale ... w innej osobie ..
Taka jest brutalna prawda ...
Ale najpierw przydała by się rozmowa z męzem i to szczera.
Ale w cuda nie wierzę. Rok bez czułosci i sexu to koniec małżeństwa.
Jak ognisko wygasło to przyniesienie nowego drewna już nie pomoże. Ogień trzeba cały czas pilnować i dokładać do ognia bo jak wygaśnie to już koniec.
Typowa roszczeniowa księżniczka.
Nie zrobiłaś absolutnie nic aby poprawić wasza relacje.
A przeproszenie za swoje zachowanie nazywasz "poniżaniem"
Tak, masz za co przepraszać, i powinnaś ukorzyć sie przed mężem , że to on przez tyle lat musiał ciągnąć ten wózek.
Kiedy pochwaliłaś za coś męża?
Kiedy powiedziałaś mu jakiś komplement?
Kidy kupiłaś jakiś prezent bez okazji?
Gdzie go ostatnio zabrałaś?
Kiedy, i czy kiedykolwiek zainicjowałaś sex? zrobiłaś mu kiedyś loda, tak po prostu bez żadnej okazji, kiedy siedzieliście np przed telewizorem?
nie wiem czemu, ale sadze że odpowiedzą na te pytanie będzie "nigdy"
nie wiem czemu, ale sadze że odpowiedzą na te pytanie będzie "nigdy"
No przecież w tym tkwi problem. Ona to wie i chciałaby....ale się boi. Boi się, że wykona krok, ale zostanie zgaszona w podjętej próbie. I mnie ten strach nie dziwi. Skoro sama wiele lat gasiła zapędy męża z powodu własnego wstydu i kompleksów lub wykonywała nieszczere gesty jedynie pro forma, to boi się, że teraz doświadczy tego samego.
Mój znajmy był w takiej sytuacji. Tyle lat był gaszony, że jak jego żonie się coś w głowie przestawiało i zaczęła walczyć o nich jak szalona, to on to odebrał jako obłudną próbę zmanipulowania go. Czuł się ofiarą. Jakby ona się nad nim pastwiła, torturowała go. Latami nie mógł się doprosić zwykłego lodzika, a tu nagle ona sama z siebie zakłada seksi bieliznę i bez dopraszania się, z uśmiechem (a nie skwaszoną miną) coś zaczyna w tą stronę? Nie...to nie mogła być prawda. W każdym jej geście widział jakieś ukryte intencje. Bo ciągłym odtrącaniem go całymi latami, to sama doprowadziła do tego, że tak ją odbierał jej własny mąż. Ostatecznie się rozwiedli, a koleś potem kilka lat spędził na terapii, bo tak mu to wszystko zryło dekiel, że się pogubił.
Przykre w chuj do obserwowania z boku.
28 2024-03-04 12:35:24 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-03-04 12:37:06)
Szeptuch napisał/a:nie wiem czemu, ale sadze że odpowiedzą na te pytanie będzie "nigdy"
No przecież w tym tkwi problem. Ona to wie i chciałaby....ale się boi. Boi się, że wykona krok, ale zostanie zgaszona w podjętej próbie. I mnie ten strach nie dziwi. Skoro sama wiele lat gasiła zapędy męża z powodu własnego wstydu i kompleksów lub wykonywała nieszczere gesty jedynie pro forma, to boi się, że teraz doświadczy tego samego.
Mój znajmy był w takiej sytuacji. Tyle lat był gaszony, że jak jego żonie się coś w głowie przestawiało i zaczęła walczyć o nich jak szalona, to on to odebrał jako obłudną próbę zmanipulowania go. Czuł się ofiarą. Jakby ona się nad nim pastwiła, torturowała go. Latami nie mógł się doprosić zwykłego lodzika, a tu nagle ona sama z siebie zakłada seksi bieliznę i bez dopraszania się, z uśmiechem (a nie skwaszoną miną) coś zaczyna w tą stronę? Nie...to nie mogła być prawda. W każdym jej geście widział jakieś ukryte intencje. Bo ciągłym odtrącaniem go całymi latami, to sama doprowadziła do tego, że tak ją odbierał jej własny mąż. Ostatecznie się rozwiedli, a koleś potem kilka lat spędził na terapii, bo tak mu to wszystko zryło dekiel, że się pogubił.
Jak dał się odtrącać to tak miał...
Ale wy jesteście delikatni... Znam wielu mężow, ale tylko jednego, któremu potrzebna była zachęta ze strony żony.
I mówię tu o długoletnich małżeństwach.
Beata, schowaj dumę do kieszeni i działaj, albo zaakceptuj kiepskie małżeństwo.
Jack Sparrow napisał/a:Szeptuch napisał/a:nie wiem czemu, ale sadze że odpowiedzą na te pytanie będzie "nigdy"
No przecież w tym tkwi problem. Ona to wie i chciałaby....ale się boi. Boi się, że wykona krok, ale zostanie zgaszona w podjętej próbie. I mnie ten strach nie dziwi. Skoro sama wiele lat gasiła zapędy męża z powodu własnego wstydu i kompleksów lub wykonywała nieszczere gesty jedynie pro forma, to boi się, że teraz doświadczy tego samego.
Mój znajmy był w takiej sytuacji. Tyle lat był gaszony, że jak jego żonie się coś w głowie przestawiało i zaczęła walczyć o nich jak szalona, to on to odebrał jako obłudną próbę zmanipulowania go. Czuł się ofiarą. Jakby ona się nad nim pastwiła, torturowała go. Latami nie mógł się doprosić zwykłego lodzika, a tu nagle ona sama z siebie zakłada seksi bieliznę i bez dopraszania się, z uśmiechem (a nie skwaszoną miną) coś zaczyna w tą stronę? Nie...to nie mogła być prawda. W każdym jej geście widział jakieś ukryte intencje. Bo ciągłym odtrącaniem go całymi latami, to sama doprowadziła do tego, że tak ją odbierał jej własny mąż. Ostatecznie się rozwiedli, a koleś potem kilka lat spędził na terapii, bo tak mu to wszystko zryło dekiel, że się pogubił.
Jak dał się odtrącać to tak miał...
Ale wy jesteście delikatni... Znam wielu mężow, ale tylko jednego, któremu potrzebna była zachęta ze strony żony, wręcz odwrotnie
I mówię tu o długoletnich małżeństwach.
Rozumiem, że wg Ciebie faceci nie mają uczuć i nie potrzebują czuć się porządani? Serio jedno podejście kobiety na 10 naszych to spore oczekiwanie?
Oczywiście, że nie. Moja ex sama w 90% dobierała się do mnie.
Ale w jednym masz rację, w.w. facet za długo to tolerował, dobrze wiemy, że to osoba cierpiąca sama musi o siebie zadbać, gdyż winowajca nigdy nie doświadcza moralnego oświecenia i nie kończy uczciwie związku.
Jak dał się odtrącać to tak miał...
Ale wy jesteście delikatni... Znam wielu mężow, ale tylko jednego, któremu potrzebna była zachęta ze strony żony.
I mówię tu o długoletnich małżeństwach.
A wiesz jak ci 'mężowie' potem narzekają na swoje żony? Czasem uszy bolą od słuchania o drętwych kłodach i królowych lodu, bo to chyba motyw numer jeden do narzekań w męskim gronie. Albo cześć po prostu zdradza. Albo wdają się w romanse, albo chodzą na prostytutki.
Bo to łatwo się mówi 'ale wy delikatni' w momencie, jak się nigdy w takiej sytuacji nie było. Wyobraź sobie, ze kogoś kochasz. I podoba ci się. Podnieca się. Ale na pewnym etapie związku zaczyna się coś psuć. Mniej rozmów, zrozumienia, akceptacji. Mniej seksu, bliskości i czułości. I taka równia trwa kilka lat. Bo to jest proces gotowania od zimnej wody. A potem jest stagnacja. Starasz się, zabiegasz i jesteś gaszona i odtrącana. Poza tą jedną kwestią wszystko inne - bajka.
Jakbyś się czuła jakby twój partner zachowywał się na zasadzie zero seksu i czułości, a jeśli cię tknie ten raz czy dwa w roku to tylko dlatego, że obejrzał chwilę wcześniej dobrego pornucha?
Jakbyś się czuła nie doświadczając żadnego zainteresowania seksualnego ze strony ukochanego?
Jakbyś się czuła jakby do seksu podchodził ze skwaszoną miną miną na zasadzie 'jezus też nosił swój krzyż' ?
Jakbyś się czuła doświadczając raz za razem odrzucenia lub manipulacji na zasadzie, że na randce to słyszysz jak na niego działasz, jak sztywnieje na twój widok, a po powrocie do domu jedyne co masz to "ale to było wtedy, a teraz to jestem zmęczony, a poza tym to chwila minęła i weź się nie wygłupiaj tylko załóż coś na siebie" ?
Czy wyżebrany seks 'miejmy to już z głowy' dawałby ci satysfakcję czy jedynie potęgował frustrację?
Słabe to wszystko, nie? A naprawdę nie brakuje kobiet, dla których seks jest narzędziem w związku i tak się właśnie zachowują.
wieka napisał/a:Jak dał się odtrącać to tak miał...
Ale wy jesteście delikatni... Znam wielu mężow, ale tylko jednego, któremu potrzebna była zachęta ze strony żony.
I mówię tu o długoletnich małżeństwach.A wiesz jak ci 'mężowie' potem narzekają na swoje żony? Czasem uszy bolą od słuchania o drętwych kłodach i królowych lodu, bo to chyba motyw numer jeden do narzekań w męskim gronie. Albo cześć po prostu zdradza. Albo wdają się w romanse, albo chodzą na prostytutki.
Bo to łatwo się mówi 'ale wy delikatni' w momencie, jak się nigdy w takiej sytuacji nie było. Wyobraź sobie, ze kogoś kochasz. I podoba ci się. Podnieca się. Ale na pewnym etapie związku zaczyna się coś psuć. Mniej rozmów, zrozumienia, akceptacji. Mniej seksu, bliskości i czułości. I taka równia trwa kilka lat. Bo to jest proces gotowania od zimnej wody. A potem jest stagnacja. Starasz się, zabiegasz i jesteś gaszona i odtrącana. Poza tą jedną kwestią wszystko inne - bajka.
Jakbyś się czuła jakby twój partner zachowywał się na zasadzie zero seksu i czułości, a jeśli cię tknie ten raz czy dwa w roku to tylko dlatego, że obejrzał chwilę wcześniej dobrego pornucha?
Jakbyś się czuła nie doświadczając żadnego zainteresowania seksualnego ze strony ukochanego?
Jakbyś się czuła jakby do seksu podchodził ze skwaszoną miną miną na zasadzie 'jezus też nosił swój krzyż' ?
Jakbyś się czuła doświadczając raz za razem odrzucenia lub manipulacji na zasadzie, że na randce to słyszysz jak na niego działasz, jak sztywnieje na twój widok, a po powrocie do domu jedyne co masz to "ale to było wtedy, a teraz to jestem zmęczony, a poza tym to chwila minęła i weź się nie wygłupiaj tylko załóż coś na siebie" ?
Czy wyżebrany seks 'miejmy to już z głowy' dawałby ci satysfakcję czy jedynie potęgował frustrację?
Słabe to wszystko, nie? A naprawdę nie brakuje kobiet, dla których seks jest narzędziem w związku i tak się właśnie zachowują.
Na pewno każde odtrącenie bywa bolesne, ale bardziej chyba dla kobiet, choć może 50/50.
Uważam, że u kobiet i facetów to działa inaczej, jesteśmy też różne jak i faceci.
Dla niektórych facetów nagabywanie kobiety zniechęca, inni faceci nie potrzebują zachęty, wystarczy, że oni mają ochotę, może w myśl zasady, że to facet zdobywa kobietę... wszystko zależy od temperamentu, zrozumienia i dobrania się w tej sferze, a to jest bardzo trudne, chociażby przed, a po porodzie, wszystko się potrafi zmienić.
Najgorsze w tym wszystkim jest, że trudno o wzajemne zrozumienie... Ale najedzony nie zrozumie głodnego, więc nie można tego zawsze oczekiwać.
W tym przypadku facet udaje, że nic się nie dzieje, pytanie, dlaczego nie próbuje nic z tym zrobić? Niektóre kobiety też wstydzą się inicjowania seksu, co widać u autorki, więc to są sprawy tak indywidualne, że nie ma porównania.
To nie kwestia temperamentu ani 'faceta zdobywcy'. Jak musisz wręcz żebrać o seks i przegrywasz z wibratorem, to każdego to zaboli.
Ciebie też by bolało, jakby facetowi opadał w trakcie seksu i jakby wybierał on walenie gruchy zamiast pieszczot z tobą. Nawet jakbyś miała ochotę na seks raz w roku, to byś to odczuła dotkliwie.
Facet autorki nie udaje. Po prostu ma dość. To jest ten etap, kiedy jesteś wypalony podejmowaniem nieskutecznych prób.
... i przegrywasz z wibratorem, to każdego to zaboli.
Tak jak wiele kobiet przegrywa z kamerkami, znak czasu
Tylko rozwiązania nie widać.
Jack Sparrow napisał/a:... i przegrywasz z wibratorem, to każdego to zaboli.
Tak jak wiele kobiet przegrywa z kamerkami, znak czasu
Tylko rozwiązania nie widać.
Rozwiązanie jest banalnie proste, tylko wszyscy wolą udawać, że jest inaczej i męczyć się dalej.
Byłem kiedyś z taką jedną, która przez pierwsze cztery miesiące znajomości to najlepiej by ze mnie wcale nie schodziła. Z czasem było coraz rzadziej i rzadziej, bo ciągle coś jej nie pasowało, aż w końcu przestałem proponować, bo co jestem żebrak jakiś spod biedronki, nie to nie. No to ona wtedy stwierdziła, że musimy porozmawiać. Rozmowa polegała na tym, że mamy problem i że to się skończy rozstaniem. Na co ja, że ty masz problem, odnoszę wrażenie że sztucznie go wytwarzasz, a ode mnie oczekujesz rozwiązania i grozisz mi rozstaniem?
- Tak. Bo jak ja nie chcę, to musisz mnie trochę zgwałcić. Ja nawet nie wiem dlaczego nie chcę, bo w sumie to chcę, ale tak się zachowuję i wiem że to ciebie wkurwia, ale związek bez seksu nie istnieje...
- Ale o czym ty do mnie pierdolisz dziewczyno. Całymi dniami szczujesz mnie dupą, obiecujesz cuda wianki wieczorem, bo w dzień oczywiście zawsze coś, a kiedy już jest wieczorem i ja coś zaczynam, to odwracasz się do mnie plecami i mówisz dobranoc.
- No wiem...
- No to jak wiesz, to czego się po mnie spodziewasz, że będę się z tobą szarpał i brał na siłę? A na chuj mi takie coś?
- No wiem...
- No wiem no wiem, to nie jest rozwiązanie problemu.
- No wiem...
I po tej rozmowie już odechciało mi się całkiem. Mieszkaliśmy razem, sypialiśmy razem, ale nawet nie podejmowałem żadnych akcji, niech spierdala. No i któregoś tam dnia napisała do mnie jak byłem w pracy, że znalazła dla nas nowe mieszkanie, wysłała mi zdjęcia i na koniec, że za to mam jej dzisiaj zrobić minetę taką jak lubi. Jasne, czemu nie, akurat w tym jestem zajebisty i sam też lubię, więc chodziłem już podjarany przez cały dzień. Po pracy było bardzo miło, coś tam sobie zjedliśmy, coś obejrzeliśmy i ona idzie spać. A że już czułem pismo nosem i podejrzewałem, że odwali taki numer, to mówię do niej, że teraz idziesz pod prysznic, a jak wyjdziesz, to ci zrobię taką minetę, że pazurami będziesz zdzierać tapetę ze ściany.
- Wiesz co, znajdź sobie jakąś dwudziestolatkę albo najlepiej kurwę. Ja idę spać.
Dwa tygodnie później już musiałem się wyprowadzić, bo ona chce się rozstać. Powodów nawet nie będę podawał, bo były tak żałosne, że mogą obarażać inteligencję czytelników, po prostu się spakowałem i odpaliłem dzidę. Tym co podejrzewam i raczej jedynym prawdopodobnym, bo czasowo idealnie się zgrywa z wszystkimi objawami zwykle temu towarzyszącymi, była zmiana pracy, gdzie zaczęła poznawać różnych klientów z powiedzmy znacznie wyższej ligi niż moja, a tematem numer jeden wśród współpracownic jest pierdolenie całymi dniami o tym, który ma jaki dom i gdzie, jakie robi interesy i z kim, który jest wolny, a który właśnie się rozwodzi i będzie niedługo do wzięcia...
klipozor shit, człowieku. Jakbyśmy znali jedną i tą samą osobę. Miałem taką samą sytuację w zasadzie 1 do 1.
klipozor shit, człowieku. Jakbyśmy znali jedną i tą samą osobę. Miałem taką samą sytuację w zasadzie 1 do 1.
Mojej byłej za to bardzo się chciało wtedy, gdy ja już tak za bardzo z nią nie chciałem być. Widocznie chciała mnie zatrzymać dupą.
klipozor shit, człowieku. Jakbyśmy znali jedną i tą samą osobę. Miałem taką samą sytuację w zasadzie 1 do 1.
To żadna reguła... Rozwiązania dalej nie ma
Rozwiązania dalej nie ma
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że już samo istnienie problemu oznacza, że musi też istnieć jego rozwiązanie.
Już to chyba wyżej gdzieś pisałem, więc może się powtórzę, ale byłem w wielu związkach, między innymi w dwóch małżeńskich i w dwóch narzeczeńskich, przelotnych miłostek i krótkotrwałych relacji to nawet nie zliczę i problem z seksem, jeśli już się pojawiał, zawsze oznaczał rychły koniec. Oczywiście będąc młodszym czy na przykład bardzo zakochanym, podchodziłem do tego inaczej niż dzisiaj i też się zastanawiałem co czemu dlaczego, próbując różnych akrobacji, które działały różnie, ale tak czy inaczej zmiany były tylko chwilowe i raczej takie tylko na odpierdol, bo jak kogoś znasz, to zauważysz różnicę w jego zachowaniu, nastawieniu czy zaangażowaniu i nie tylko mam na myśli seks sam w sobie, ale ogólnie spędzanie razem czasu w związku. Po prostu to widać, słychać i czuć, a kiedy tak się dzieje, to z czasem zmienia się również twoje zachowanie, nastawienie i zaangażowanie, aż w pewnym momencie zostaje puste nie wiadomo co, oparte już tylko na mglistych wspomnieniach jak to było kiedyś. Kiedyś to było kiedyś, minęło i nie wróci, to już tylko zawracanie rzeki kijem.
Jednym słowem, rozwiązaniem jest... zrezygnowanie z relacji.
Jednym słowem, rozwiązaniem jest... zrezygnowanie z relacji.
No raczej. Jasne, że w pierwszym odruchu pojawiają się myśli, że tyle lat razem, że dziecko, że to, że tamto, sramto... Tak działa ludzki umysł i takie myśli będą się pojawiać u każdego, ale pamiętajmy, że mniej więcej połowa małżeństw kończy się rozwodem, podobnie jak lwia większość związków kończy się rozstaniem. Po roku, po dwóch, trzech, ośmiu czy dziesięciu. I ci wszyscy ludzie poszli dalej, poznali sobie kogoś innego, żyją w zdrowiu szczęściu i mają się dobrze. No może nie wszyscy, ale jakiś tam procent na pewno. A kiedy masz za sobą tych rozstań tam ileś, to podchodzisz do tego zupełnie inaczej. Pewnie że jest ci smutno, czasem ciężko, a czasami wyjesz w samotności... ale to wszystko kiedyś minie, a ludzi po świecie chodzi osiem miliardów i każdy sobie znajdzie kogoś dla siebie.
42 2024-03-06 22:29:25 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-03-06 22:30:32)
Och to prawda. Ale to się dzieje po rozmowach, próbach emocjach.
A Ty Pani wstydzi się rozmawiać z mężem wprost, boi się dotknąć mężczyznę którego ponoć tak pożąda, ?
To dziwne jest dla mnie, nie ja jestem dumną kobietą ale walczyłam jak mi zależało i korona mi z głowy nie spadła.
Wprawdzie to było na nic, bo miałam konkurencję ale nie żałuję, bo gdybym tego nie zrobiła żałowałabym na pewno I do tej pory zadawalabym sobie pytania, i byłoby ciężko pójść dalej.
Wątpię w brak zdrady w tej relacji.
Tak samo jak nie ma podstaw by zakładać że seks u autorki był wyżebrany, nic takiego nie napisała.
Jesteśmy ze sobą 14 lat, od 4 lat mamy dziecko jesteśmy naprawdę szczęśliwą rodziną jeśli chodzi o życie rodzinne i na tym się kończy.
Od roku czasu nie ma między nami kompletnie nic, nawet rozmów. Zaczynam już tematy pisząc do niego na whatsuppie, gdy jest w pracy dostaje odpowiedź, że nie będzie zaczynał takich tematów w pracy, ale po jego powrocie nie ma nadal rozmów między Nami.
Zaczęłam się oddalać od własnego męża, nie czuję się przy nim szczęśliwa, ale dodam, że nie potrafię też z nim zacząć rozmowy w temacie tego co mnie boli, denerwuje i czego oczekuje.
Najzwyczajniej w świecie się go zaczęłam wstydzić i bać rozmawiać.
Od roku czasu nie tknął mnie nawet palcem, nie ma żadnych czułości między Nami. Tak zaraz się dowiem, że mąż ma kochanke bla bla
Powiedział mi, że to działa w dwie strony, ale ja się do cholery nie umiem przełamać zrobić pierwszy krok... Chciałabym, żeby mnie wziął w obroty jak kiedyś. Podnieca mnie nawet, gdy na niego patrzę, ale co robić gdy nie mam odwagi na rozmowy z nim? Jak przełamać ten strach?
Mąż wie, że się go wstydzę że się wstydzę przy nim rozebrać bo mój brzuch już nie wygląda jak dawniej, ale jeśli dochodzi do sytuacji intymnej to się odpalam na pełnej czego mi teraz brakuje, ja nie wiem jak mam żyć w małżeństwie, gdzie nie ma rozmów, a prawdziwego faceta zastąpił mi wibrator.
Może ktoś z Was miał bądź ma podobne rozsterki i wie jak z tego wyjść?
Każda rada jest na wagę złota.
Narobiliscie sobie syfu w malzenstwie i rok sie tak bujacie zamiast np pojsc do seksuologa?
Jak chcecie to ratowac to seksuolog, cwiczenia lub zabiegi na brzuch czy cialo, moze jakas terapia na kompleksy, szczere rozmowy. Ogolnie bardzo kiepskie jest czekanie na cud zamiast zajac sie problemami.
Ciekawe tez czy nie jest juz za pozno zeby to ratowac, rok bez seksu i intymnosci to dlugo.
44 2024-03-07 22:12:22 Ostatnio edytowany przez Farmer (2024-03-07 22:12:51)
poprawiłem
NarobiAŚ sobie syfu w malzenstwie i rok sie tak bujaSZ zamiast np pojsc do seksuologa?
Jak chceSZ to ratowac to seksuolog, cwiczenia lub zabiegi na brzuch czy cialo, moze jakas terapia na kompleksy, szczere rozmowy. Ogolnie bardzo kiepskie jest czekanie na cud zamiast zajac sie problemami.
Ciekawe tez czy nie jest juz za pozno zeby to ratowac, rok bez seksu i intymnosci to dlugo.
poprawiłem
Halina3.1 napisał/a:NarobiAŚ sobie syfu w malzenstwie i rok sie tak bujaSZ zamiast np pojsc do seksuologa?
Jak chceSZ to ratowac to seksuolog, cwiczenia lub zabiegi na brzuch czy cialo, moze jakas terapia na kompleksy, szczere rozmowy. Ogolnie bardzo kiepskie jest czekanie na cud zamiast zajac sie problemami.
Ciekawe tez czy nie jest juz za pozno zeby to ratowac, rok bez seksu i intymnosci to dlugo.
Zwiazek tworza dwie (zazwyczaj) osoby a nie jedna. To jest problem wiekszosci ludzi, ze o tym zapominaja i szukaja winy w jedej stronie. I pozniej maja jakies toksyczne twory zamiast zdrowych zwiazkow.
On tez ma otwor gebowy i tez moze jej powiedziec, ze pora cos zrobic z problemami albo nara. Ale widac przed ponad rok mu pasowal taki stan rzeczy. A tez jak z jego strony nie bedzie checi do zawalczenia o zwiazek to ona sama nic nie zdziala. Takze nic nie poprawiles.