Czy jest sens naprawiać ten związek?? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy jest sens naprawiać ten związek??

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 9 ]

1

Temat: Czy jest sens naprawiać ten związek??

Witajcie :)



Przychodzę do Was, ponieważ potrzebuje się wygadać. Bardzo chcę, żebyście spojrzeli na to z boku i powiedzieli, czy Waszym zdaniem jest sens jeszcze starać się o tę relację.

Zaczynając od początku. Mam 27 lat. i od 4 lat jestem (a właściwie byłam) w związku z 10 lat starszym mężczyzną. Poznaliśmy się przez internet. Spotkaliśmy się raptem 4-5 razy, a później nastała pandemia i wyjechałam na ok. 2 miesiące do rodzinnego domu. Codziennie, kiedy byliśmy w rozłące rozmawialiśmy przez telefon, kamerę, kontakt był przez cały czas. Zbliżyliśmy się do siebie i postanowiliśmy, że kiedy już wrócę damy sobie szansę.  Pierwsze 1,5 roku naszego związku było obiecujące. Poznawaliśmy się, spędzaliśmy miło czas, czułam jego wsparcie na każdym kroku, w moim mniemaniu ja też dawałam mu dużo wsparcia.  Po półtora roku związku zamieszkaliśmy razem i od tego momentu zaczęły wychodzić różnicę miedzy nami. Już wcześniej wiedziałam, że M. bardzo lubi porządek i pilnuje tego, aby wszystko było na swoim miejscu. Zaczyna być niespokojny, kiedy w zlewie jest trzy nieumyte szklanki, kiedy podłoga jest nieodkurzona, a łóżko nie pościelone. Starałam się to akceptować, ale miałam inne  podejście do tego tematu, uważałam, że nic się nie stanie jeśli zostawię szklankę po kawie na biurku i umyje jeśli będę szła do kuchni, albo poodkurzam podłogę jutro, bo dziś jestem zmęczona. Umówiliśmy się, że ja bardziej ogarniam sprawy kuchenne (gotowanie), a on porządkowe. Na początku to w miarę działało, z upływem czasu niestety się rozjechało.... Starałam się praktycznie codziennie przed wyjściem do pracy robić śniadania, jeśli chodzi o obiady to z tym było przyznaje różnie. Codziennie wracałam po 10 godzinach (8godzin pracy+dojazdy), był też czas, że po tym pracowałam na dodatkowych zleceniach w domu. Kwestia jedzeniowa wyglądała tak, że odgrzewałam nam coś gotowego lub sama robiłam szybki obiad. W weekendy starałam się nadrabiać. Dodam, że mój partner ma pracę w pełni zdalną, absolutnie nie oczekiwałam od niego, żeby w tym czasie robił cokolwiek w mieszkaniu.  Ale kiedy przychodziłam do domu, to widziałam, że np.: umył naczynia po śniadaniu, wstawił pranie, poodkurzał. Ja mu dziękowałam i chwaliłam, przynajmniej ja to tak widziałam... Niestety podczas kłótni, czy wymiany zdań słyszałam, że się nie staram, że nie angażuje się w sprawy domowe, nie ma co jeść, jest pusta lodówka, on potrzebuje mieć obiad, jak będziemy mieli dziecko, to będę je karmiła chipsami na obiad...



Po kilku miesiącach wspólnego mieszkania zauważyłam, że partner wolnego weekendu nie wyobraża sobie bez alkoholu - piwa. Nie było to jedno, dwa, czy nawet trzy piwa. Dwa czteropaki w piątek lub sobotę wypijane w samotności znikały w mgnieniu oka... później najczęściej urywał mu się film, szedł spać, a rano cierpiał na kaca. W tygodniu alkoholu z reguły nie było, chociaż zdarzały się 2 - 3 piwka wieczorem.. Z perspektywy czasu z ręką na sercu mogę powiedzieć, że przez 2,5 roku wspólnego mieszkania nigdy nie było takiej sytuacji, żeby w wolny weekend (od pracy) nie wypił alkoholu. Przepraszam... był taki okres, kiedy nie pił przez ok. 2 miesiące, ponieważ starał się o odzyskanie prawa jazdy, które stracił kilka lat wcześniej (nie do końca znam okoliczności) ale podobno chciał przestawić samochód, a kelnerka z restauracji w której był zobaczyła, że wsiada za kółko nietrzeźwy i zadzwoniła po policje. Opowiadał, że on nie chciał wcale jechać, tylko to auto przestawić.... Nigdy jakoś nie wierzyłam mu w jego wersję, ale uznałam, że każdy ma prawo popełnić błędy młodości. W każdym razie prawo jazdy odzyskał, uważam, że kierowcą jest bardzo dobrym i wierzę, że to doświadczenie go czegoś nauczyło.

Niestety weekendowy alkohol zaczął źle działać na nasz związek -  zauważyłam, że coś jest nie tak. Jestem wyczulona na tę kwestię, ponieważ pochodzę z rodziny alkoholowej (mama i ojciec nie są alkoholikami), matka jest DDA - dziadek pił, pije jej brat, jej siostra związała się z alkoholikiem. W rodzinie mam wiele przykładów tragicznych historii i cierpienia przez nadużywanie alkoholu.

Tłumaczyłam mu, że jest to dla mnie bardzo ważne i prosiłam, aby to ograniczył dla dobra naszej relacji. Pierwszy poważny kryzys przyszedł wtedy, kiedy pijany wyszedł w środku nocy do klubu (jego dodatkowa praca związana jest z muzyką, w związku z czym twierdził, że ma potrzebę czasem wyjść do klubu, żeby posłuchać muzyki....). Nie powiedział mi o tym, tego wieczoru bardzo szybko zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy, a jego nigdzie nie było (dodam, że był wówczas trochę przeziębiony i wcześniej powiedział mi, że kłuje go w klatce piersiowej). Moje przerażenie, kiedy odkryłam, o 4 rano, że go nie ma w mieszkaniu było nie do opisania. Przypomniałam sobie o czym mówił mi wcześniej. Wyobraziłam sobie, że zasłabł, że pojechał na SOR, że leży w szpitalu... nie odbierał, po godzinie napisał mi "wyszedłem na miasto, idź spać, ja wrócę koło 7".Uznałam, że tego już za dużo. Kiedy wrócił miałam już spakowaną walizkę. czym mnie udobruchał wieczorem? Oświadczynami!!! Przyniósł pierścionek, oświadczył się, obiecał, że takie zachowanie się już więcej nie powtórzy. Zostałam…. oświadczyny przyjełam po kilku tygodniach... To było ponad rok temu,  nie poczułam aby nastąpiła jakaś pozytywna zmiana w tej kwestii. On twierdził, że przesadzam, że przecież nie pije w tygodniu, że ma prawo napić się w weekend, bo lubi, bo piwo go odpręża...



Kolejną ważną kwestią, która doprowadziła do rozpadu naszej relacji był fakt, że już od początku otwarcie mówiłam mu, że chciałabym w przyszłości wziąć ślub i założyć rodzinę. Mój partner też na początku twierdził, że chciałby mieć dzieci, kiedy przyjdzie odpowiednia pora. Po ok. 3 latach związku zaczęłam podejmować temat, czy może zrobilibyśmy krok dalej i zaczęli np. planować ślub za 1-2 lata (w końcu byliśmy zaręczeni). Poruszałam też kwestię ewentualnego planowania rodziny, dodam że nie chciałam jej za miesiąc, czy pół roku, a za 2-3 lata. M. stwierdził, że 2-3 lata to za wcześnie, on raczej chciałby jak najbardziej myśleć, ale ewentualnie może za ok. 5 lat...Nasze wizję się nie stykały, więc co jakiś czas mówiłam mu, żeby naprawdę się zastanowił, czy widzi mnie u swojego boku, bo czułam, że mamy zupełnie inne spojrzenia na te tematy.



Pewnego dnia M. wyznał mi, że zapisał się na terapię. Zdawałam sobie sprawę, że nie jest to łatwa decyzja, więc starałam się go w tym wspierać. Mówiłam, że jestem z niego dumna, że zdecydował się na ten krok. Wiedziałam, że potrzebuje wiele spraw przerobić. Po jakimś czasie M. powiedział, że zapisał się na terapię między innymi, ponieważ wystarszył się, że nie czuje tego co ja (ślub/ założenie rodziny), że coś go blokuje w tym temacie... rozumiałam to. Uznałam, że jest to bardzo ważna decyzja życiowa i nie mam prawa go w żaden sposób do tego namawiać. Był na terapii przez trzy miesiące. Kilka miesięcy po jej zakończeniu podczas rozmów zaczął mówić mi, że to ja się nie staram, żeby pokazać mu, że bylibyśmy w stanie założyć rodzinę. On tyle zrobił dla mnie: tak bardzo zmienił swoje życie, poszedł dla mnie na terapię, dla mnie odzyskał prawo jazdy, a ja tak mało robię w naszej relacji.



Finalnie rozstaliśmy się w dniu, kiedy kolejny raz poprosiłam go, czy mógłby dla naszego wspólnego dobra ograniczyć picie w weekendy, ponieważ przyniósł wtedy 6 piw i powiedział, że ma zamiar świętować, bo dostał awans i dużą podwyżkę w pracy. Znów kolejny raz się popłakałam... Moje łzy podziałały na niego tak, że nie wypił tego alkoholu. Jednak następnego dnia, kiedy chciałam o tym porozmawiać, wykrzyczał mi, że już chce się rozstać, że nie poczuje nigdy pragnienia posiadania ze mną rodziny, że nic nie zrobiłam w tym temacie żeby poczuł, że chce mieć dziecko, że się nie staram, że przez cały związek tylko on się starał. Te słowa powiedział mi w niedzielę. Było mi cholernie ciężko, nie wierzyłam w to wszystko, ale wiedziałam, że skoro nie widzi już naszej przyszłości musi tak być. W środę podpisałam umowę na wynajęcie mieszkania, oczywiście w międzyczasie błagałam, zeby dał nam jeszcze szansę. W piątek przyszedł do mnie skruszony, że żałuje tych słów, żebym zerwała tę umowę i się nie wyprowadzała. Na moją propozycję, abyśmy w takim razie spróbowali wspólnej terapii zareagował niechęcią i uznał, że nie zgodzi się na to, ponieważ ja nie uszanowałam tego, że on był na swojej terapii przez 3 miesiące...drugą kwestią jest fakt, że cały czas twierdzi, że jestem przewrażliwiona na punkcie jego weekendowego picia.



Finalnie wyprowadziłam się na początku lutego, chociaż błagał mnie bym tego nie robiła...Aktualnie mamy kontakt ze sobą. Ma do mnie duży żal, że się wyprowadziłam, bo przecież on jednak zmienił zdanie i przeprosił i wyrzucił alkohol, który mieliśmy w mieszkaniu. Ja cały czas proponuje mu wspólną terapię, jest w tej kwestii nieugięty. Twierdzi, że poradzilibyśmy sobie bez niej.



Dziękuję ze dotrwaliście do końca

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??

Ani Ty mu nie pasujesz do końca ani on Tobie.
Macie inne podejście do sprzątania i gotowania.
Macie inne podejście do ślubuni dzieci.
Do tego przeszkadza Ci, ze on pije.

Mssz chociaż jeden argumebt za tym, żeby to naprawiać? Poza tym, ze już tyle ze sobą wytrzymaliście?

3 Ostatnio edytowany przez Legat (2024-02-25 10:28:13)

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??

Nie dałem rady przebrnąć przez cały tekst. Rozumiem, że kompletnie do siebie nie pasowaliście. Trzeba to było przerwać i to zrobiłaś. Dobra decyzja.
Zła, że chcesz się jeszcze w tym babrać i do tego wracać. Nic z tego nie będzie. Oboje się nie zmienicie.

4 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2024-02-25 11:15:34)

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??

Zgadzam się z przedmówcami, że decyzja o rozstaniu była jak najbardziej słuszna, chociaż odnoszę wrażenie, że podjęłaś ją nie po to, żeby odejść, aby żeby wpłynąć na swojego partnera (de facto to manipulacja). Bo jak inaczej wytłumaczyć, że nadal jesteście w kontakcie, a Ty mu stawiasz warunki Twojego powrotu, na które on nie przystaje, na Twoje szczęście zresztą.

Ani Ty, ani on nie rozumiecie, że na miłość nie trzeba sobie zasłużyć. Nie są potrzebne żadne starania, żeby on Cię kochał wystarczająco, aby chcieć z Tobą spełniać swoje marzenia i pragnienia. Co z Tobą jest nieteges, że chcesz tkwić u boku faceta, który chce, żebyś się bardziej starała i wysilała, żeby on czuł się przy Tobie spełniony? Z miłością jest tak, że albo ona jest, albo jej nie ma i nawet Twoje skakanie przez płonące obręcze, żeby zaspokoić pragnienie emocji tegoż faceta tego nie zmieni, bo Ty jesteś raczej spokojną dziewczyną, a on może potrzebuje zdziry, która będzie mu co drugi dzień fundować jesień średniowiecza, zdradzać i nie wiadomo, co jeszcze, żeby on czuł wystarczający poziom napięcia i emocji w relacji.

Nie pasujecie do siebie i patrząc na to, co opisałaś widać to wyraźnie dla każdego postronnego obserwatora, więc zastanów się dlaczego tyle czasu to w ogóle przetrwało, dlaczego mimo różnic między Wami i Waszych wzajemnych rozczarowań sobą Wy dalej to ciągnęliście. On bidulek potrzebuje terapii, żeby zrozumieć dlaczego nie chce z Tobą tego, o czym niby marzy, a Ty potrzebujesz faceta, który Ci tłucze do głowy, jak niewystarczająco dobra (dla niego) jesteś. Po co to Tobie? Wyobraź sobie, o ile prostsze i przyjemniejsze byłoby życie z facetem, który kochałby Ciebie i akceptował Ciebie, jaką jesteś.

5 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-02-25 11:37:39)

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??

Ja generalnie faceta rozumiem.
skoro ustaliliście, że jego kwestią jest sprzątanie, a Twoją gotowanie i nie wywiązywałaś się - miał prawo uznać że jesteś nieodpowiednią kandydatką na żonę/matkę.

Co do picia w weekendy - nie chcę go usprawiedliwiać, ale znam naprawdę masę osób które właśnie w weekendy coś wypiją i tak jest nawet od 20, 30 lat i to są normalni ludzie, nigdy niczego nie zawalili, mają pracę, nie upijają się w tygodniu, Mają dzieci, są odpowiedzialnymi rodzicami. Nigdy nie przekroczyli magicznej granicy, nie stali się pełnoetatowymi alkoholikami. W mojej opinii nie ma nic złego w wypiciu w weekend.

Jedynie ta akcja z tym że wyszedł w nocy do klubu była absolutnym przegięciem.

Ale ogólnie wygląda to tak, że Ty od niego wciąż czegoś wymagasz, a sama dajesz mało.

Wasze rozstanie jest dobre, bo do siebie nie pasujecie. Po co cały czas masz go zmieniać, po co on ma zmieniać Ciebie? Po co terapie, po co łzy? Po prostu poszukajcie sobie innych partnerów.

6

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??
madoja napisał/a:

W mojej opinii nie ma nic złego w wypiciu w weekend.

Picie w KAŻDY weekend i to wielopaków a nie jednego, dwóch drinków czy butelki wina z partnerem, a potem jeszcze leczenie kaca, może być problemem, szczególnie dla kogoś, kto pochodzi z rodziny, gdzie występowały problemy z alko, bo takie osoby rzadko mają neutralny stosunek do alkoholu.
Facet się związał z autorka wątku a nie z osobą podobną do Ciebie, dla której rutynowe, nawykowe picie, które swoją drogą jest jedną z przesłanek uzależnienia, nie jest problemem.

7 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-02-25 12:56:32)

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??

Nie wracaj, on się nie zmieni, tym bardziej Ty go nie zmienisz.
Terapia nic by wam nie dała. Zerwij kontakt.
Szkoda marnowania czasu.

8

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??
madoja napisał/a:

Ja generalnie faceta rozumiem.
skoro ustaliliście, że jego kwestią jest sprzątanie, a Twoją gotowanie i nie wywiązywałaś się - miał prawo uznać że jesteś nieodpowiednią kandydatką na żonę/matkę.

Co do picia w weekendy - nie chcę go usprawiedliwiać, ale znam naprawdę masę osób które właśnie w weekendy coś wypiją i tak jest nawet od 20, 30 lat i to są normalni ludzie, nigdy niczego nie zawalili, mają pracę, nie upijają się w tygodniu, Mają dzieci, są odpowiedzialnymi rodzicami. Nigdy nie przekroczyli magicznej granicy, nie stali się pełnoetatowymi alkoholikami. W mojej opinii nie ma nic złego w wypiciu w weekend.

Jedynie ta akcja z tym że wyszedł w nocy do klubu była absolutnym przegięciem.

Ale ogólnie wygląda to tak, że Ty od niego wciąż czegoś wymagasz, a sama dajesz mało.

Wasze rozstanie jest dobre, bo do siebie nie pasujecie. Po co cały czas masz go zmieniać, po co on ma zmieniać Ciebie? Po co terapie, po co łzy? Po prostu poszukajcie sobie innych partnerów.

Kupa ludzi to weekendowi alkoholicy, którzy w sobotę/niedzielę potrafią nadrobić piciem dni tygodnia. Dla mnie nie jest normalne obalenie 6-8 piw w jeden dzień. Rozbija mnie też tekst o piciu dla smaku. Większość z tych ludzi pije najtańsze szczochy, które nawet koło piwa z prawdziwego browaru nie stoi. Na imprezach piją do utraty przytomności. Ale zawsze zaprzeczą i jeszcze będą pieprzyć, że oni swoje picie kontrolują. Ta, jasne. Tutaj facet twierdzi, że nie ma problemu. Ale jak nie wypije przez ten weekend to robi wojenki, akcje i fochy stawia. Bo go nosi, bo to uzależnienie jak każde inne.

To o odpowiedzialnych rodzicach u weekendowych alkoholikach nawet nie wspomnę. Wszystko jest dobrze, póki nikt nie wie żeś chlejus. Ale gdy dojdzie do tragedii to potem często wychodzi, że obydwoje rodzice byli pod wpływem i niekoniecznie jednego piwa. Tak jak ostatni artykuł o dziecku wędrującym na parapecie w bloku i matce odsypiającej swoją libację, chyba ponad 2 promile miała.

Autorko, tutaj nie ma co ratować. Spieprzaj jak najszybciej! Teraz pije weekendami, ale w końcu zacznie pociągać dzień w dzień. Nie bez powodu pojawiają się memy o piciu w kotłowni i przyłapaniu przez żonę. Dziwi mnie, że chcesz z takim kolesiem brać ślub i robić sobie dzieciaki. To tobie się przyda terapia, bo normalne to to nie jest. Zwykły instynkt podpowiada, że trzeba uciekać. Skoro wyprowadziłaś się to weź wycisz z nim kontakt. Najlepiej zablokuj. KONIEC TO KONIEC. Serio, nie ma się co łudzić na szczęśliwą rodzinę z tym kolesiem. Sam ci to powiedział, ale ty nadal zaginasz rzeczywistość i wyobrażasz sobie z nim życie. Marnujesz sobie tym życie, tyle ci powiem.

9

Odp: Czy jest sens naprawiać ten związek??
madoja napisał/a:

Co do picia w weekendy - nie chcę go usprawiedliwiać, ale znam naprawdę masę osób które właśnie w weekendy coś wypiją i tak jest nawet od 20, 30 lat i to są normalni ludzie, nigdy niczego nie zawalili, mają pracę, nie upijają się w tygodniu, Mają dzieci, są odpowiedzialnymi rodzicami. Nigdy nie przekroczyli magicznej granicy, nie stali się pełnoetatowymi alkoholikami.

Ktoś, kto pije opiekujac się małym dzieckiem nie jest odpowiedzialnym rodzicem.

Posty [ 9 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy jest sens naprawiać ten związek??

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024