Witajcie,
Podejrzewam, że mój obecny (były) partner jest narcyzem, toksykiem, opiszę Wam jego zachowania i odpowiedzcie mi proszę czy u Was takie zachowania również występowały.
Poznaliśmy się w pracy, parę razy rozmawialiśmy ze sobą, znalazł mnie na fb, zaprosił, napisał, od początku bardzo chciał się spotkać, pisal, że czuję się ze mną emocjonalnie połączony, z czasem, że mnie kocha. Po poprzednim związku czułam, że nie jestem jeszcze gotowa na następny, więc przez pół roku odmawiałam i pozostawało nam tylko pisanie. Ja nie pisałam w jakiś emocjonalny sposób, raczej jak z kolegą, chociaż podświadomie też zaczynałam czuć, że nie jest mi całkowicie obcy.
Po pół roku w koncu się spotkaliśmy, przyjechał do mnie, wpatrywał się jak w obrazek, nie mógł oderwać wzroku, co szczerze mówiąc peszyło mnie. Dużo czułości, rozmow, przespaliśmy się ze sobą. Interesowały go moje poprzednie związki, opowiedziałam mu wszystko, dlaczego się skończyły, jak się później czułam, co mi przeszkadzało itp.
Chciałam żeby wiedział, żebyśmy mogli zacząć zwiazek opierający się na zaufaniu i szacunku.
1.5 miesiąca bombardowania miloscia, non stop telefony, wiadomości, co chwile przyjeżdżał bo twierdził, że teskni.
Pierwsze wspólne wakacje - bylismy w restauracji, po wyjściu przestał ze mną rozmawiać, pytalam co się stało, dlaczego nic nie mówi, po czasie udało mi się z niego wyciągnąć, że ubzdurał sobie, że ja będąc z nim patrzylam na jakiegoś faceta, który siedział za nami, ja do tej pory nie potrafię sobie przypomnieć jakiegokolwiek faceta na którego zwróciłabym uwagę, poza tym nie jestem typem, który będąc w związku ogląda się za innymi.
Następna sytuacja, także na tych samych wakacjach, w dniu moich urodzin poszliśmy coś zjeść, wkurzył się, że w trakcie jedzenia siedzę z telefonem, odpisywałam na życzenia. Kolejny raz się obraził. Próbowałam tłumaczyć, że nie powinien się w ten sposób zachowywać, że powinien na bieżąco mi mówić, jeżeli coś mu nie pasuje a nie karać mnie cisza.
Po jakiś 4 miesiącach związku dostałam powiadomię, że ktoś próbował się zalogować na moje konto, z miejscowości w której on mieszka. Tłumaczył się, że to żart, że wiedział, że fb powiadomi mnie o takiej próbie, mimo wszystko to zrobił. Przepraszał a ja próbowałam być twarda, przyjechał niezapowiedziany, znowu przepraszał, rozmawialiśmy o tym i wybaczyłam mu.
Przeszpiegowal caly mój profil, jak kto zareagował na moje zdjęcia, jak ja na czyjeś, dlaczego dałam komuś serduszko itp. To było zanim zaczęliśmy być razem. Z tego względu zdezaktywowalam fb, żeby uniknąć jego czepiania się.
Pracuje z wieloma ludźmi, między innymi z kolegą gejem/bi, powiedzialam mu o tym, że nigdy nic między nami nie było i nie będzie, że on ma chlopaka a poza tym nie jest osobą która w jakiś sposób mogłabym się zainteresować. Przeszkadzało mu, że piszemy, rozmawiamy, że jeździmy razem do pracy, pracujemy. Pewnego razu powiedzial, że albo on albo ja. Zredukowałam kontakt jak najbardziej było to możliwe.
Uważał, że mam śmiesznych znajomych, znając ich tylko z opowieści, bo nie wykazywał jakiejkolwiek chęci żeby ich poznać. Ten gej/bi, tamta mieszka z mężem i przyjacielem, tamta mnie wykorzystała.
Moja rodzina bardzo go polubiła, chociaż przez barierę językowa nie do końca mogli się dobrze porozumiewać. On też dążył ich sympatią, wydaje mi się, że z wyjątkiem jednej cioci, która jest rozwiedziona i w związku z innym partnerem, padaly jakieś dziwne komentarze, o facecie mojej cioci i o niej. Może ze względów kulturowych, metalnych, nie mam pojęcia, wychowany jest w innej kulturze, gdzie podejrzewam, że kobieta nie ma za wiele do powiedzenia- nie, nie jest muzułmaninem, jest chrześcijaninem.
Często bywało, że jeżeli się z nim nie zgadzałam, czy mialam inne zdanie chociaż mowilam o tym w sposób kulturalny, z szacunkiem, bez żadnych krzyków to i tak na końcu przestawał się odzywać i i znowu karał mnie cisza, dopóki ja się pierwsza nie odezwałam, czy nie przeprosiłam.
Dziwne pytania w stylu, co robiłaś 4 godziny na siłowni, albo skąd masz te siniaki, na pewno ktoś Ci je zrobił, to nie możliwe żebyś nie wiedziała skąd je masz.
Ja zawsze pisalam, jade tu i tu, skonczylam pracę, jestem w domu, informowałam go o tym z szacunku, bo sama chciałabym żeby ktoś tak też mnie traktował jednak on przez chwilę to robił a pozniej znowu przestawał. A kiedy ja tego nie robiłam to wiadomo jaka była kara.
Pretensje, że nie potrafię stawiać ludziom granic, ale jemu juz tak. Jestem osobą bezkonfliktową więc raczej jak mi coś nie pasuje to olewam, ignoruje sytuację, żeby nie potrzebnie się nie denerwować.
Cieszę się z każdej najmniejszej rzeczy i doceniam to co mam a u niego zauważyłam jakby wiecznie był niezadowolony i niewdzięczny.
Na święta bylismy w Polsce, wszystko było ok poza jedna sytuacja, po wizycie u koleżanki do której oczywiście nie chciał jechać obraził się, że nie powiedzialam mu o czym rozmawiałyśmy, nie żebym coś ukrywała, poprostu zapytał mnie co robiłyśmy i ja odpowiedzialam, nie domyślając się żemu chodziło o co innego, ale nie sprecyzował swojego pytania. I znowu cisza aż do następnego dnia.
Po powrocie ze świat wydawało mi się, że wszystko jest normalnie aż do momentu kiedy nie widzieliśmy się 3 tygodnie ( bo praca, bo studia, bo nauka, bo obowiązki) aż zauważyłam że coraz rzadziej się odzywa, juz nie dzwonil tal jak wcześniej i odpisywał tylko zdawkowo, pomyślałam, że może ma jakiś gorszy okres, dużo stresu czy tym podobne. Ja zachowywałam się normalnie i próbowałam się dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi, najpierw było, że to nie jest dobry czas na rozmowę, pozniej, że ma dużo na głowie, dalej, że sam musi sobie najpierw poradzić ze sobą i nikt nie może mu pomóc, że potrzebuję czasu żeby dowiedzieć się co sam czuje... że mieliśmy zawsze dobry, fajny czas razem a ostatnio się pogorszyło...
I od tego momentu tj. Od jakiś 2 tyg nie odzywa się, nie odpisuje, nie odbiera telefonu, nawet jeżeli pisze, że chce wiedzieć na czym stoję, czy jesteśmy razem czy nie, bo chce moc pójść do przodu...zero kontaktu... wysłałam prezent na walentynki, ani dziękuję, ani życzeń, ani nie odesłał...
Czuje się emocjonalnie uzależniona od niego i nie potrafię normalnie funkcjonować, nie dostałam żadnych wyjaśnień, nic, poprostu cisza...z tego wszystkiego zaczelam czytać o narcyzach, tokstycznych ludziach. Nie jestem w stanie na niczym się skupić, nie jem, chodzę jak zombie i tylko myślę o nim...
Czy wy spotkaliscie/ spotkałyście się z podobnymi zachowaniami?
Dziękuję wszystkim którzy wytrwali do końca i pozdrawiam