Cześć. Wkurza mnie relacja męża z jedną dziewczyną z biura. On twierdzi, że przesadzam, a ja sama już nie wiem...
Pracują razem kilka lat w jednym pokoju ( jest tam kilka osób). Wiem, że gada z nią na różne tematy, od dzieci po choroby, pokazuje zdjęcia z remontów w domu, doradza jej w różnych technicznych sprawach. Znalazłam kilka razy ich smsy w telefonie, to głównie śmieszne zdjęcia z neta. Ona załatwia mu różne sprawy, związane z tym, o co ja go proszę, tzn. on jej mówi, że np coś potrzebuje kupić, a ona proponuje, że mu to załatwi niby "przy okazji". Kupiła mu też kiedyś pewien produkt spożywczy, którym go częstowała w pracy i mu smakował. Może sam ją poprosił, może to wyszło od niej, on mi nie powie.
Generalnie często mu coś przynosi, na zasadzie mam tego za dużo lub już mi niepotrzebne.
Gdy mąż jest na zwolnieniu, dzwoni do niego w sprawach służbowych, ale potem gadają, co tak ogólnie u niego słychać. Gdy z nią rozmawia, słyszę, że jest bardzo wesoły i rozmowny, potrafi z nią gadać kilkanaście minut o pierdołach. Gdy ja jestem w pobliżu, kończy rozmowę szybciej, bo wie, że to mnie wkurza.
Nie wiem, czy ta relacja jest ok, czy jestem niepotrzebnie zazdrosna?
2 2024-01-15 01:25:31 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-15 01:26:02)
Nie wiem, czy ta relacja jest ok, czy jestem niepotrzebnie zazdrosna?
Przykro mi, ale my również tego nie wiemy.
To Ty znasz męża, Ty się temu przyglądasz, wiesz czy masz do niego zaufanie, czy może ta relacja stała się niepokojąco zażyła. To może uderzyć w wiadomym kierunku, ale na pewno nie musi.
Jeśli coś mogę poradzić, to szczerą rozmowę na ten temat. Powiedz wprost czego się obawiasz i zapytaj czy masz podstawy. Jeśli tak, to oczywiście mało prawdopodobne, że się tego dowiesz, ale reakcja męża też Ci dużo powie.
3 2024-01-15 04:47:35 Ostatnio edytowany przez zwyczajny gość (2024-01-15 05:06:59)
Ja tam nie widzę nic zdrożnego....ot bliscy znajomi. Jeśli miało by do czegoś dojść, to by już dawno doszło, przecież się widują codziennie po kilka godzin od lat....
A ta pani jest zamężna? W jakim wieku?
PS.
Przeczytałem twój poprzedni wątek. Czyli nadal bez zmian.
Odpuść sobie, bo zazdrość zwłaszcza ta nieuzasadniona niszczy związek. Starasz się męża wpuścic w poczucie winy. Za chwilę facet się zamknie w sobie .... i przestaniecie rozmawiać.
4 2024-01-15 08:02:44 Ostatnio edytowany przez Legat (2024-01-15 08:03:43)
Na jedną rzecz zwróciłem uwagę. Ona z łatwością załatwia sprawy, których ty nie możesz, albo nie chcesz załatwić.
Może się mylę, ale to wygląda tak. Zdobyłam go i on ci mój. Już nic nie muszę robić poza zazdrością.
Nie robić wyrzutów. Starać się dbać o ten związek. Ty wymagasz, a ona jest blisko jego. Czego z pewnością mu brakuje u ciebie.
Mnie by sie nie podobalo, gdyby moj maz/narzeczony/partner za bardzo spoufalal sie z jakas kobieta. Nie wierze w przyjazn damsko-meska, zawsze jedna ze stron (badz dwie) cos chce od drugiej.
Porozmawiaj i nie godz sie na takie "kolezenstwo". Mezczyzni tez nie lubia, kiedy przyjaznimy sie z plcia przeciwna.
Na jedną rzecz zwróciłem uwagę. Ona z łatwością załatwia sprawy, których ty nie możesz, albo nie chcesz załatwić.
Może się mylę, ale to wygląda tak. Zdobyłam go i on ci mój. Już nic nie muszę robić poza zazdrością.
Nie robić wyrzutów. Starać się dbać o ten związek. Ty wymagasz, a ona jest blisko jego. Czego z pewnością mu brakuje u ciebie.
Też to tak odebrałem. Bo po zachowaniu jej męża ciężko stwierdzić, żeby tam cokolwiek się działo niewłaściwego. Ale właśnie uderzająca jest ta rozbieżność: zazdrosna żona z setem oczekiwań i wymagań vs. dobra, wspierająca (autentycznie, a nie tylko deklaratywnie) koleżanka.
Z poprzedniego wątku:
(...) On rzeczywiście jest fajnym, wyluzowanym facetem, ja z kolei wszystko analizuję, dzielę włos na czworo. (...) Nie mam w realu żadnej zaufanej osoby (...)
W poprzednim wątku były koleżanki, teraz jest jedna.
Ponoć już nie rozmawialiście na temat tych pań, więc co się zmieniło?
Facet pewnie zdradza, bo przecież nie może utrzymywać normalnych kontaktów z koleżankami z biura.
10 2024-01-15 16:41:04 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-15 16:42:48)
Facet pewnie zdradza, bo przecież nie może utrzymywać normalnych kontaktów z koleżankami z biura.
Przez prawie rok przebywałam w tym samym biurze z jednym tylko kolegą, więc siłą rzeczy dużo ze sobą rozmawialiśmy i to przecież nie tylko na tematy zawodowe. Jeśli któreś miało w domu imprezę, to w poniedziałek przynosiliśmy sobie ciasto, nierzadko jakąś sałatkę czy coś jeszcze innego. Jak trzeba było, kontaktowaliśmy się także popołudniami. Potem tego kolegę zmienił inny. Wyglądało to bardzo podobnie. Jeden i drugi mieli żony, ja też nie byłam sama.
Całe dniówki przez pięć dni w tygodniu i to NIC nie znaczyło i NIC z tego nie wyniknęło. Dążę do tego, że ludzie są różni i sam fakt, że kobieta i mężczyzna spędzają ze sobą dużo czasu i po prostu się lubią, to jeszcze nie jest przestępstwo przeciwko związkowi.
Witam. Dzięki za wszystkie wpisy.
Odniosę się do kilku zarzutów.
Co do załatwiania różnych rzeczy, o które go proszę, a finalnie robiła to ona. To nie tak, że nie potrafię, czy mi się nie chce. Chodziło o jakieś rzeczy dla dzieci na zajęcia. Mieszkamy w małej miejscowości, do miasta mam sporo km, a on tam pracuje. Bez sensu więc, bym jechała daleko po jedna rzecz. Z kolei to jemu właśnie się nie chciało wjeżdżać w miasto i tego szukać, a ona mu zaproponowała chyba (albo ją poprosił), że kupi mu to u siebie w swoim mieście. Ok, niech będzie, że to przysługa ...
Czy to moja roszczeniowość? Sam mi mówił, że mam nie spalać paliwa niepotrzebnie.
Gosiawie
W tej sprawie mam podobne poglądy, co ty. Zero spoufalania się z innymi kobietami. Grzeczne i uprzejme relacje, moim zdaniem to wystarczy.
Dziwnie się czuję, jak mój chłop gada roześmiany, w skowronkach z jakąś obca kobieta przez telefon.
Co do kwestii zdrady, wiem, że do tego nie doszło. Boję się tylko, że te ich relacje to balansowanie na cienkiej linie. Nie znam zbytnio tej dziewczyny, nie wiem, co jej siedzi w głowie...
To wymysl sobie ze masz kolege,udawaj, ze wychodzisz np na jego urodziny itp to moze Twoj maz sie wscieknie i mu powiesz "jak Ty zrezygnuiesz ze znajomosci z kolezanka to ja zrezygnuje ze znajomosci z kolega " I tym oto sposobem pozbedziesz sie kazdej latawicy
Martwi mnie jeszcze jedna rzecz. Z tego co wiem, jej męża prawie wcale nie ma w domu (dużo pracuje). I wkręcam sobie (a może nie?), że ta zażyłością z moim coś sobie rekompensuje...
JuliaUk33
Może to i jakiś sposób, ale nie lubię takich gierek. Nie chcę siać dodatkowego fermentu. Zresztą czy to by wzbudziło coś w nim? Szczerze wątpię. Gdy wychodziłam gdzieś z dziewczynami, nigdy mi nie dał nic odczuć, nie powiedział, że ładnie wyglądam...
Co do kwestii zdrady, wiem, że do tego nie doszło. Boję się tylko, że te ich relacje to balansowanie na cienkiej linie. Nie znam zbytnio tej dziewczyny, nie wiem, co jej siedzi w głowie...
wiesz, że nie doszło do zdrady, ale od razy rysujesz czarne scenariusze
Dlaczego? Wcześniej zdradził? Ona jest młodsza, ładniejsza, milsza?
Inna sprawa. Ostatnio w naszym życiu dużo się działo. Mieliśmy ciężki okres w rodzinie ( bez szczegółów). Ona bardzo go wspierała, chciała załatwiać pomoc itp.
Mało tego, on wie o ciężkich przeżyciach u niej. W sumie nie wiem, czy mówiła to tylko jemu, czy może ogólnie w pokoju. Ale trochę mnie to właśnie martwi, te bliskie relacje.... Czy wy też tak gadacie o wszystkim w pracy?
Ja jestem z tych, co chronią swą prywatność. Owszem, pogadam o pierdołach, ale raczej nie mówię o bardzo osobistych sprawach (no chyba że rzutują na moją nieobecność w pracy).
Ona bardzo go wspierała, chciała załatwiać pomoc itp. .
A Ty wspierałas go bardziej?
Jak w domu jest wzajemna troska, miłość, poczucie bezpieczeństwa, dbanie o siebie nawzajem to skoki w bok są mało prawdopodobne (chociaż nie niemożliwe...).
Pytanie - jak wygląda Wasz związek?
Czy jego znajomość to zwykle kumplowanie się (też miałam fajnych kolegów w pracy, nie zwierzaliśmy się sobie, ale z racji pracy delegacyjnej spędzaliśmy dużo czasu razem i NIGDY z żadnej ze stron nie było żadnych niedomówień czy przestrzeni na przekraczanie granic), czy ta relacja wypełnia mu braki, które ma w domu?
Farmer
Ani młodsza, ani ładniejsza. Czy milsza? Raczej specyficzna, ale chyba dobrze się dogadują.
Czy zdradził? Nie. Ale widzę, że lubi bajerować kobiety. Jest przy nich super wyluzowany i dowcipny. One się śmieją z jego żartów, on rośnie w oczach. Bywały sytuacje, że załatwialiśmy coś z jakąś dziewczyną (np w sklepie, przychodni) to oni normalnie śmiali się razem, a ja czułam się jak piąte koło u wozu.
Mówiłam mu o tym wiele razy, że to mi nie pasuje. Niby trochę się zmienił, ale czasem to i tak się zdarza. Wyobrażam więc sobie, jak on zachowuje się w stosunku do kobiet w pracy. A wiem, że z tą mu się naprawdę dobrze gada...
Ewę
Czy wspierałam bardziej? To dotyczyło nas obojga. Wspieraliśmy się nawzajem. Ja jestem z tych, że zawsze chce wszystko przegadać, nie zostawiam bliskiego człowieka samego sobie.
Ewę
Co do wypełniania braków w domu ... Nie wiem. W każdym związku są jakieś braki, nigdzie nie jest idealnie, mimo że ludzie się kochają i chcą być razem. Czy wchodzenie w takim wypadku w bliskie relacje z inną kobietą jest ok? By zapełniać braki, które mogą się zdarzać na różnych etapach życia w małżeństwie ? ...
Może to i jakiś sposób, ale nie lubię takich gierek. Nie chcę siać dodatkowego fermentu. Zresztą czy to by wzbudziło coś w nim? Szczerze wątpię. Gdy wychodziłam gdzieś z dziewczynami, nigdy mi nie dał nic odczuć, nie powiedział, że ładnie wyglądam...
Masz rację, gierki są zwykłą manipulacją i brakiem szacunku dla drugiej strony, świadczą też o niedojrzałości. Idąc tą drogą możesz strzelić sobie w stopę i sytuacja obróci się przeciwko Tobie.
Co do załatwiania różnych rzeczy, o które go proszę, a finalnie robiła to ona. To nie tak, że nie potrafię, czy mi się nie chce. Chodziło o jakieś rzeczy dla dzieci na zajęcia. Mieszkamy w małej miejscowości, do miasta mam sporo km, a on tam pracuje. Bez sensu więc, bym jechała daleko po jedna rzecz. Z kolei to jemu właśnie się nie chciało wjeżdżać w miasto i tego szukać, a ona mu zaproponowała chyba (albo ją poprosił), że kupi mu to u siebie w swoim mieście. Ok, niech będzie, że to przysługa ...
Czy to moja roszczeniowość? Sam mi mówił, że mam nie spalać paliwa niepotrzebnie.
Chyba się gubię, bo nie wiem do czego w tym kontekście powinnam odnieść pojęcie "roszczeniowość".
Oceniając jednak całą opisaną sytuację stwierdzam, że trzeba się bardzo starać, żeby doszukiwać się w niej czegoś niestosownego. Ludzie, którzy się lubią, robią sobie takie przysługi i tu naprawdę nie ma trzeba dopatrywać się jakiegoś drugiego dna. Ludzie naprawdę potrafią być bezinteresownie życzliwi.
Czytając jednak, co piszesz na temat męża uważam, że być może taki ma styl bycia, ale jeśli prosisz go, aby w Twojej obecności nie flirtował z innymi kobietami, a mimo to on to robi, to sorry, ale zachowuje się jak zwykły niedojrzały dupek, który nie tylko jest nietaktowny, ale ma też gdzieś Twoje uczucia. Nie wiem jak jest między Wami i jak jest z jego poczuciem własnej wartości, ale być może on w ten sposób podbija sobie ego?
Priscilla
Użyłam tego sformułowania, bo zarzucono mi wcześniej, że nie chce nic od siebie dawać mężowi, tylko wymagam i wymagam ...
Ok, może to była zwykła życzliwość, może niepotrzebnie się tu czepiam, nie wiem...
Co do flirtów to były i to często. Wystarczyło, że zauważył jakąś ładną dziewczynę, a jak jeszcze zareagowała na jego uśmieszki to już szło lawinowo. Czasem nawet nie mówił nic z podtekstem, ale wkurza mnie sam sposób, w jaki zagaduje dziewczyny, zawsze z żartem i śmiechem. A najgorzej już mnie to rusza, jak on jest po wódce (ja zawsze kierowca, więc mam trzeźwy ogląd na sytuację;)) Wtedy to już nie ma żadnych zahamowań w gadce. Gdy gadamy w większym towarzystwie, nawet mnie to śmieszy. Gorzej, gdy widzę, że jakaś panna "złapała haczyk" i śmieją się sami ...
Priscilla
Użyłam tego sformułowania, bo zarzucono mi wcześniej, że nie chce nic od siebie dawać mężowi, tylko wymagam i wymagam ...
Ok, może to była zwykła życzliwość, może niepotrzebnie się tu czepiam, nie wiem...
Co do flirtów to były i to często. Wystarczyło, że zauważył jakąś ładną dziewczynę, a jak jeszcze zareagowała na jego uśmieszki to już szło lawinowo. Czasem nawet nie mówił nic z podtekstem, ale wkurza mnie sam sposób, w jaki zagaduje dziewczyny, zawsze z żartem i śmiechem. A najgorzej już mnie to rusza, jak on jest po wódce (ja zawsze kierowca, więc mam trzeźwy ogląd na sytuację;)) Wtedy to już nie ma żadnych zahamowań w gadce. Gdy gadamy w większym towarzystwie, nawet mnie to śmieszy. Gorzej, gdy widzę, że jakaś panna "złapała haczyk" i śmieją się sami ...
Skoro już jesteśmy przy alkoholu i imprezach, to jeszcze jedna sprawa. Tu też nie wiem, czy jego zachowanie jest normalne, czy znowu się czepiam. Gdy trochę wypije na jakimś weselu czy komunii, przestaje się mną interesować. Siadają z jakimś kumplem, piją i gadają z godzinę. Potem chodzi koło stołu, polewa ludziom, dosiada się do nich. Ja w tym czasie pogadam z kimś, ale przecież tak się nie da całą imprezę. On ciągle gdzieś z kimś siedzi albo wychodzą się wietrzyć.
Nie tańczy, bo nie lubi. Ok, więc albo siedzę sama przy stole, albo tańczę z jakimś mężczyzna.
Nie mówię już o tym, jak wygląda jego wychodzenie z imprezy. Jesteśmy przeważnie ostatnimi gośćmi,nasze dzieci płaczą że zmęczenia, a on jeszcze musi wypić ostatniego z tym i tamtym. Wykańcza mnie coś takiego. Na następny dzień przeprasza i o obiecuje poprawę. Do następnego razu...
Skoro już jesteśmy przy alkoholu i imprezach, to jeszcze jedna sprawa. Tu też nie wiem, czy jego zachowanie jest normalne, czy znowu się czepiam. Gdy trochę wypije na jakimś weselu czy komunii, przestaje się mną interesować. Siadają z jakimś kumplem, piją i gadają z godzinę. Potem chodzi koło stołu, polewa ludziom, dosiada się do nich. Ja w tym czasie pogadam z kimś, ale przecież tak się nie da całą imprezę. On ciągle gdzieś z kimś siedzi albo wychodzą się wietrzyć.
Nie tańczy, bo nie lubi. Ok, więc albo siedzę sama przy stole, albo tańczę z jakimś mężczyzna.
Jakbyś miała Was opisać, to czy Wy się w ogóle lubicie? Macie o czym ze sobą rozmawiać, macie jakieś wspólne zainteresowania, lubicie ze sobą przebywać?
Ok kończę na dziś, idę spac. Temat zszedł na inne tory. Wszystkie wpisy mile widziane Dobranoc
Autorko, imprezy nie są po to, by tkwić jął kolek przy tej samej osobie, z którą się jest na ci dzień! Idziecie tam nie dla swojego towarzystwa , ale dla towarzystwa innych ludzi.
Straszne jest to, co piszesz.
Mąż musi Cię bardzo kochać, że jeszcze to znosi.
Wiesz jak słabo wyglądasz wtedy na tle innych kobiet?
Musisz iść na terapię, serio, bo mało kto to zniesie.
Masz niskie poczucie własnej wartości, albo za coś nienawidzisz męża na tyle, że chcesz mu życie zatruć..smutne to.
Ewę
Co do wypełniania braków w domu ... Nie wiem. W każdym związku są jakieś braki, nigdzie nie jest idealnie, mimo że ludzie się kochają i chcą być razem. Czy wchodzenie w takim wypadku w bliskie relacje z inną kobietą jest ok? By zapełniać braki, które mogą się zdarzać na różnych etapach życia w małżeństwie ? ...
Oczywiście, że nie jest ok! Ale niestety jak życie pokazuje, gdy w domu czegoś brakuje to pewna część ludzi - i kobiet, i mężczyzn - zamiast skupiać się na poprawie relacji małżeńskiej i szukaniu przyczyn - idzie po najmniejszej linii oporu.
Nawet na tym forum można mnożyć przykłady.
Ela
Nie chcę, by ciągle siedział tylko ze mną. Nie zabraniam mu picia i gadania z ludźmi. Zawsze jestem kierowcą, więc to chyba też o czymś świadczy, że może się bawić z alkoholem. Widzisz, tylko ja mam trochę inny obraz takich imprez z dziecinstwa. W małżeństwie moich rodziców tak nie było. Ojciec nie pił dużo na imprezach i raczej siedzieli i bawili się wspólnie.
33 2024-01-17 00:36:43 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-01-17 00:39:54)
Ja myślę, że on ma taki styl bycia, dusza towarzystwa... Tak było pewnie od początku znajomości, po części wiedziałaś na co się piszesz, więc teraz pozostaje to zaakceptować.
Można by się zamieniać, raz Ty, raz on byłby kierowcą, ale u was to nie przejdzie, bo skoro nie tańczy, to nie miałby co robić na imprezie, a jak widać wypić też lubi. Pozostaje jedynie ograniczać imprezy taneczne do minimum.
Wyluzuj, to pewnie lepiej będziesz się czuła.
Mąż musi Cię bardzo kochać, że jeszcze to znosi.
Wiesz jak słabo wyglądasz wtedy na tle innych kobiet?
Musisz iść na terapię, serio, bo mało kto to zniesie.
Masz niskie poczucie własnej wartości, albo za coś nienawidzisz męża na tyle, że chcesz mu życie zatruć..smutne to.
Wszystko ma swoje granice.
Wszystko ma swoje granice.
Dokładnie. Nie byłam w takiej sytuacji, ale wierzę, że można czuć dyskomfort patrząc jak pan mąż beztrosko flirtuje z coraz to nową panią, zupełnie ignorując przy tym kobietę, z którą przyszedł. Zero wyczucia, zero klasy.
Farmer napisał/a:Wszystko ma swoje granice.
Dokładnie. Nie byłam w takiej sytuacji, ale wierzę, że można czuć dyskomfort patrząc jak pan mąż beztrosko flirtuje z coraz to nową panią, zupełnie ignorując przy tym kobietę, z którą przyszedł. Zero wyczucia, zero klasy.
Nie, granice cierpliwości męża też się kiedyś skończą.
Dokładnie. Nie byłam w takiej sytuacji, ale wierzę, że można czuć dyskomfort patrząc jak pan mąż beztrosko flirtuje z coraz to nową panią, zupełnie ignorując przy tym kobietę, z którą przyszedł. Zero wyczucia, zero klasy.
Ani on, ani ona nie mają klasy. Takie wymagania, to w XIX wieku były. Kobiety (przepraszam trzeba tu uściślić feministki), dość skutecznie wykopały dżentelmeńskie zachowania. Na różnych imprezach bywa różnie. Wielokrotnie widziałem jak mąż, czy żona bawią się z innymi gośćmi. A mało co sami ze sobą. Imprezy są od zabawy, a nie od niańczenia i wysłuchiwania fochów.
Autorka musi coś zrobić ze swoją zazdrością i naburmuszeniem. Mąż nie będzie jej zabawiał i nadskakiwał, bo ona ma ciągle jakiś problem. A jej sytuacja staje się coraz trudniejsza, bo i jej zachowanie sprawia, że jest mało atrakcyjna. Nawet jej wersja sytuacji pokazuje, że coś musi zacząć zmieniać.
Witam. Dzięki za wszystkie wpisy.
Odniosę się do kilku zarzutów.
Co do załatwiania różnych rzeczy, o które go proszę, a finalnie robiła to ona. To nie tak, że nie potrafię, czy mi się nie chce. Chodziło o jakieś rzeczy dla dzieci na zajęcia. Mieszkamy w małej miejscowości, do miasta mam sporo km, a on tam pracuje. Bez sensu więc, bym jechała daleko po jedna rzecz. Z kolei to jemu właśnie się nie chciało wjeżdżać w miasto i tego szukać, a ona mu zaproponowała chyba (albo ją poprosił), że kupi mu to u siebie w swoim mieście. Ok, niech będzie, że to przysługa ...
Czy to moja roszczeniowość? Sam mi mówił, że mam nie spalać paliwa niepotrzebnie.
A hu.go wie czemu tak robi czy jest leniwy i mu sie nie chce tego zalatwic, czy byc moze ona jakas nachalna. Spytaj.
Ja myślę, że on ma taki styl bycia, dusza towarzystwa... Tak było pewnie od początku znajomości, po części wiedziałaś na co się piszesz, więc teraz pozostaje to zaakceptować.
Można by się zamieniać, raz Ty, raz on byłby kierowcą, ale u was to nie przejdzie, bo skoro nie tańczy, to nie miałby co robić na imprezie, a jak widać wypić też lubi. Pozostaje jedynie ograniczać imprezy taneczne do minimum.
Wyluzuj, to pewnie lepiej będziesz się czuła.
tu mi sie przypominaja czasy z moim ex, rowniez dusza towarzystwa, kawaly opowiadal (ktore ja mu przypominalam) i trzeba przyznac bardzo zabawnie. Nie przeszkadzalo mi jego zabawianie towarzystwa, nie zaniedbywal mnie, ale w koncu zaproponowalam, ze bedziemy sie zmieniac, raz on kierowca, raz ja. No niestety imprezy trwaly krocej, on siedzial z kluczykami w rece
wieka napisał/a:Ja myślę, że on ma taki styl bycia, dusza towarzystwa... Tak było pewnie od początku znajomości, po części wiedziałaś na co się piszesz, więc teraz pozostaje to zaakceptować.
Można by się zamieniać, raz Ty, raz on byłby kierowcą, ale u was to nie przejdzie, bo skoro nie tańczy, to nie miałby co robić na imprezie, a jak widać wypić też lubi. Pozostaje jedynie ograniczać imprezy taneczne do minimum.
Wyluzuj, to pewnie lepiej będziesz się czuła.
tu mi sie przypominaja czasy z moim ex, rowniez dusza towarzystwa, kawaly opowiadal (ktore ja mu przypominalam) i trzeba przyznac bardzo zabawnie. Nie przeszkadzalo mi jego zabawianie towarzystwa, nie zaniedbywal mnie, ale w koncu zaproponowalam, ze bedziemy sie zmieniac, raz on kierowca, raz ja. No niestety imprezy trwaly krocej, on siedzial z kluczykami w rece
To już lepsza sytuacja, ale są faceci co dobrze się bawią jak są /bywają kierowcami, więc nie ma co porównywać, bo autorka ma swój problem i doskonale wie, że zachowanie jej męża nie jest normą.
Jakby tańczył też by było inaczej.
Gosiawie napisał/a:wieka napisał/a:Ja myślę, że on ma taki styl bycia, dusza towarzystwa... Tak było pewnie od początku znajomości, po części wiedziałaś na co się piszesz, więc teraz pozostaje to zaakceptować.
Można by się zamieniać, raz Ty, raz on byłby kierowcą, ale u was to nie przejdzie, bo skoro nie tańczy, to nie miałby co robić na imprezie, a jak widać wypić też lubi. Pozostaje jedynie ograniczać imprezy taneczne do minimum.
Wyluzuj, to pewnie lepiej będziesz się czuła.
tu mi sie przypominaja czasy z moim ex, rowniez dusza towarzystwa, kawaly opowiadal (ktore ja mu przypominalam) i trzeba przyznac bardzo zabawnie. Nie przeszkadzalo mi jego zabawianie towarzystwa, nie zaniedbywal mnie, ale w koncu zaproponowalam, ze bedziemy sie zmieniac, raz on kierowca, raz ja. No niestety imprezy trwaly krocej, on siedzial z kluczykami w rece
To już lepsza sytuacja, ale są faceci co dobrze się bawią jak są /bywają kierowcami, więc nie ma co porównywać, bo autorka ma swój problem i doskonale wie, że zachowanie jej męża nie jest normą. Jakby tańczył też by było inaczej.
zgadzam sie, tylko sobie przypomnialam
ex z reguly, zagladal w dekold paniom, flirtowal, rozgladal sie za nowym "towarem" ale mnie nie zaniedbywal, w sensie mi tez poswiecal uwage, mi tez zagladal w dekold
Jakby tańczył? Może tańczy? I dotyka obce kobiety? Toż dopiero obraza boska...
Ta obraża męczy die że sobą.
Ona szuka męża Ci będzie robił to, czego ona sobie życzy.
I pewnie się taki znajdzie, tylko trzeba, się najpierw rozwieść.
Zazdrość nigdy nie jest dobrym doradcą, ale można sobie wyobrazić jak musi to męczyć zazdrośnika i... jego partnera/ki.
Choć uważam, że mąż autorki na imprezach przesadza, żadna w ten sytuacji nie byłaby zadowolona, choć jak mąż nie umie tańczyć, to może lepiej jak tego nie robi...
44 2024-01-17 13:30:45 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-01-17 13:31:29)
Nie, granice cierpliwości męża też się kiedyś skończą.
Wyraźnie Cię nie zrozumiałam. Choć to prawda, że postawa Autorki, która ma ogromny problem z zazdrością, męża też może w pewnym momencie zmęczyć.
Oni po prostu nie są w stanie się dogadać, bo on przekracza jej granice, ona usiłuje ograniczać jego. Może gdyby ona przestała być zazdrosna o każdy jego ruch, a on przystopował i nie ignorował jej tak demonstracyjnie, byłoby łatwiej, ale póki co tam odbywa się jakieś przeciąganie liny i brak widoków na porozumienie.
Maylee napisał/a:Co do kwestii zdrady, wiem, że do tego nie doszło. Boję się tylko, że te ich relacje to balansowanie na cienkiej linie. Nie znam zbytnio tej dziewczyny, nie wiem, co jej siedzi w głowie...
Ona jest młodsza, ładniejsza, milsza?
Przede wszystkim jest inna, nie kojarzy się z codziennością, obowiązkami, kłopotami, dziećmi..
Witajcie.
Widzę, że dużo nowych wpisów. Niektórzy z was zrobili ze mnie zazdrosna, naburmuszona babę, której mąż ma na pewno dosyc. Skoro tak uważacie, to może warto się zastanowić, czemu się taka stałam? Skąd te wszystkie moje pretensje?
Odniosę się do najważniejszych rzeczy.
Legat
Mamy inne postrzeganie kultury międzyludzkiej i dobrej zabawy. Wg ciebie wystarczy razem wejść na imprezę , a potem niech każde robi co chce. Moim zdaniem para powinna dotrzymywać sobie towarzystwa, a w międzyczasie wiadomo gadać, bawić się z innymi ludźmi. Co twoim zdaniem, hipotetycznie, ma zrobić dziewczyna, która idzie na imprezę w towarzystwo, którego nie zna, a facet ja zostawia przy stole i bawi się sam?
Nie czepiam się tego, że nie chce tańczyć. Ok nie lubi, nie zmuszam. Ale mógłby chociaż dotrzymywać towarzystwa w ten czy inny sposób.
Zaglądanie w dekolt innej pani też było. Wykasowalam szczegóły tej sytuacji w poście, bo ze względu na okoliczności ktoś nie daj Boże pokojarzy.... W każdym bądź razie był nieźle nawalony.
Na innej imprezie zmienił miejsce przy stole, bliżej swojej rodziny, by mógł z nimi pić. Ja siedziałam z dziećmi gdzie indziej.
Witajcie.
Widzę, że dużo nowych wpisów. Niektórzy z was zrobili ze mnie zazdrosna, naburmuszona babę, której mąż ma na pewno dosyc. Skoro tak uważacie, to może warto się zastanowić, czemu się taka stałam? Skąd te wszystkie moje pretensje?
Odniosę się do najważniejszych rzeczy.
Legat
Mamy inne postrzeganie kultury międzyludzkiej i dobrej zabawy. Wg ciebie wystarczy razem wejść na imprezę , a potem niech każde robi co chce. Moim zdaniem para powinna dotrzymywać sobie towarzystwa, a w międzyczasie wiadomo gadać, bawić się z innymi ludźmi. Co twoim zdaniem, hipotetycznie, ma zrobić dziewczyna, która idzie na imprezę w towarzystwo, którego nie zna, a facet ja zostawia przy stole i bawi się sam?Nie czepiam się tego, że nie chce tańczyć. Ok nie lubi, nie zmuszam. Ale mógłby chociaż dotrzymywać towarzystwa w ten czy inny sposób.
Zaglądanie w dekolt innej pani też było. Wykasowalam szczegóły tej sytuacji w poście, bo ze względu na okoliczności ktoś nie daj Boże pokojarzy.... W każdym bądź razie był nieźle nawalony.
Na innej imprezie zmienił miejsce przy stole, bliżej swojej rodziny, by mógł z nimi pić. Ja siedziałam z dziećmi gdzie indziej.
Ale nikt nie zmieni Ci męża, on też nie zamierza się zmieniać, bo pewnie nie raz z nim o tym rozmawiałaś.
Trudno, żebyś była zadowolona z tego stanu rzeczy, ale nie widzę pola do kompromisu, bo on nie liczy się z Twoim zdaniem.
Skoro już jesteśmy przy alkoholu i imprezach, to jeszcze jedna sprawa. Tu też nie wiem, czy jego zachowanie jest normalne, czy znowu się czepiam. Gdy trochę wypije na jakimś weselu czy komunii, przestaje się mną interesować. Siadają z jakimś kumplem, piją i gadają z godzinę. Potem chodzi koło stołu, polewa ludziom, dosiada się do nich. Ja w tym czasie pogadam z kimś, ale przecież tak się nie da całą imprezę. On ciągle gdzieś z kimś siedzi albo wychodzą się wietrzyć.
Nie tańczy, bo nie lubi. Ok, więc albo siedzę sama przy stole, albo tańczę z jakimś mężczyzna.
Nieraz widziałam na weselach czy imprezach takie smutne, samotnie siedzące kobiety. Jak ludzie szli tańczyć to siedziały przy pustym stole, bo mało kto chce zostawić swoją partnerkę samą, żeby cudzą zabawiać
Jeśli to jakaś krewna albo przyjaciółka, to trochę się z nią zabawią.
Smutne to bardzo.
Nie o to chodzi, żeby cały czas być ze sobą, bo ludzie się przesiadają by rozmawiać z innymi osobami, natomiast zostawianie żony na dłuższy czas bez towarzystwa to zwyczajne lekceważenie.
Nie daj sobie wmówić, że to jest normalne.
I nie jest to Twoja wina.
Nieraz widziałam na weselach czy imprezach takie smutne, samotnie siedzące kobiety. Jak ludzie szli tańczyć to siedziały przy pustym stole, bo mało kto chce zostawić swoją partnerkę samą, żeby cudzą zabawiać
Jeśli to jakaś krewna albo przyjaciółka, to trochę się z nią zabawią.
Smutne to bardzo.
Też to widziałem.
Te samotnie siedzące kobiety były wcześniej kilkukrotnie pytane przez swoich partnerów, czy zatańczą, ale nie chciały.
Za to atrakcyjna partnera z naprzeciwka nie miała oporów.
I kolejna kobieta też nie.
A te smutne kobiety siedziały i były złe, dlaczego ich partner z nimi nie siedzi i nie dotrzymuje na imprezie towarzystwa.
50 2024-01-17 21:48:04 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2024-01-17 21:49:29)
Autorko, wiesz za kogo wyszlaś za mąż. Jeżeli zawsze był towarzyski, ekstrawertyczny, to chyba normalne, że mu to po ślubie nie przejdzie. Tego typu gadka-szmatka z koleżanką z pracy, zwykle, nic dla takiego człowieka nie znaczy- ot sposób bycia. Mój mąż też sypie dowcipami i żartuje z przypadkowymi ludźmi, co nie jest sygnałem, że świadomie z kimkolwiek flirtuje czy planuje jakiś romans (żeby nie było, jesteśmy razem od 13 lat).
Jeżeli chodzi o imprezy, dobrym rozwiązaniem jest, po prostu, zamówienie taksówki. Wtedy oboje możecie się napić i rozluźnić. Nie będziesz mieć sytuacji, kiedy ty siedzisz trzeźwa i wkurzona, a mąż sobie bryluje na salonach. Imprezy, w koncu, nie są od tego, żeby trzymać się tylko drugiej połówki, ale cieszyć się towarzystwem innych ludzi.
Ile osób, tyle historii, Ty sama wiesz, jak odbierasz i odczuwasz zachowanie męża i masz prawo do odczuwania takich, a nie innych uczuć i emocji. Są przypadki, że to tylko taka gaduła-człowiek rozrywkowy, a są też przypadki, że taka przyjaźń kończy się w łóżku.
Autorko, wiesz za kogo wyszlaś za mąż. Jeżeli zawsze był towarzyski, ekstrawertyczny, to chyba normalne, że mu to po ślubie nie przejdzie. Tego typu gadka-szmatka z koleżanką z pracy, zwykle, nic dla takiego człowieka nie znaczy- ot sposób bycia. Mój mąż też sypie dowcipami i żartuje z przypadkowymi ludźmi, co nie jest sygnałem, że świadomie z kimkolwiek flirtuje czy planuje jakiś romans (żeby nie było, jesteśmy razem od 13 lat).
Jeżeli chodzi o imprezy, dobrym rozwiązaniem jest, po prostu, zamówienie taksówki. Wtedy oboje możecie się napić i rozluźnić. Nie będziesz mieć sytuacji, kiedy ty siedzisz trzeźwa i wkurzona, a mąż sobie bryluje na salonach. Imprezy, w koncu, nie są od tego, żeby trzymać się tylko drugiej połówki, ale cieszyć się towarzystwem innych ludzi.
Z tym, że jak się idzie z dziećmi, to jeden rodzic musi być trzeźwy, a autorka głównie o takich imprezach pisze.
Z tym, że jak się idzie z dziećmi, to jeden rodzic musi być trzeźwy, a autorka głównie o takich imprezach pisze.
No, to nie bierze się dzieci i załatwia się opiekunkę dla nich.
Agnes76 napisał/a:Nieraz widziałam na weselach czy imprezach takie smutne, samotnie siedzące kobiety. Jak ludzie szli tańczyć to siedziały przy pustym stole, bo mało kto chce zostawić swoją partnerkę samą, żeby cudzą zabawiać
Jeśli to jakaś krewna albo przyjaciółka, to trochę się z nią zabawią.
Smutne to bardzo.Też to widziałem.
Te samotnie siedzące kobiety były wcześniej kilkukrotnie pytane przez swoich partnerów, czy zatańczą, ale nie chciały.
Za to atrakcyjna partnera z naprzeciwka nie miała oporów.
I kolejna kobieta też nie.A te smutne kobiety siedziały i były złe, dlaczego ich partner z nimi nie siedzi i nie dotrzymuje na imprezie towarzystwa.
Przeczytaj jeszcze raz cytat postu Autorki, do którego zrobiłam ten wpis.
To nie ten przypadek.
On zostawia żonę i idzie się bawić w inne rejony, a ona czeka, aż ktoś inny poprosi ją do tańca.
Są tacy wodzireje, którzy zapominają o osobie z którą przyszli na wesele, najczęściej żonie, i z kieliszkiem obskakują kolejne stoły i kolejnych gości. O tym ona pisze.
Dziewczyna na kolejne wesela powinna sobie załatwić transport na godz22. Przyjść na wesele, zjeść obiad, porozmawiać z ludźmi, spotkać się z rodziną, potańczyć z dziećmi w kółeczku, a potem zabrać się do domu i niech on robi co chce. A jeszcze lepiej załatwić opiekunkę do dzieci, a potem wrócić samej. Nie ma co siedzieć przy stole i wodzić wzrokiem za balującym, wesolutkim mężem, który zapomniał, że jest z rodziną. Lepiej wrócić do domu, położyć dzieci spać i obejrzeć sobie dobry film niż wyczekiwać, żeby mąż przypomniał sobie o jej istnieniu.
Podobnie na innych imprezach, umówić się w domu o której powrót, zanim dzieci zaczną płakać, i wyjść z przyjęcia, dając mężowi 15 minut na dojście. Jak nie wyjdzie to wracać bez niego. Gospodarze jakoś go przenocują.
Nie powinno być tak, że ona zawsze na niego czeka do ostatniego gościa.
W normalnych związkach nie trzeba takich drastycznych środków stosować, bo ludzie liczą się ze sobą i dogadują. Ale są i tacy, co nie wyjdą, zanim ostatnia butelka nie zostanie opróżniona, chociaż żona od godziny prosi a dzieci popłakują. I oczywiście, to ona jest ta zła, bo przecież on taki uśmiechnięty cały czas i milutki, a ona taka wkurzona i naburmuszona. Chłop anioł i baba wampir. A tu nie ma co się złościć, tylko zadbać o swoje potrzeby i wygodę - wyjść z uśmiechem kiedy się ma ochotę i po sprawie. Niech aniołek sobie fruwa, i tak się go nie upilnuje, zrobi co będzie chciał. Trzeba być tą wspaniałomyślną żoną i dać mu się bawić ile tylko zachce, i równie wspaniałomyślną być dla siebie, bawić się tyle ile ma się ochotę.
Farmer napisał/a:Agnes76 napisał/a:Nieraz widziałam na weselach czy imprezach takie smutne, samotnie siedzące kobiety. Jak ludzie szli tańczyć to siedziały przy pustym stole, bo mało kto chce zostawić swoją partnerkę samą, żeby cudzą zabawiać
Jeśli to jakaś krewna albo przyjaciółka, to trochę się z nią zabawią.
Smutne to bardzo.Też to widziałem.
Te samotnie siedzące kobiety były wcześniej kilkukrotnie pytane przez swoich partnerów, czy zatańczą, ale nie chciały.
Za to atrakcyjna partnera z naprzeciwka nie miała oporów.
I kolejna kobieta też nie.A te smutne kobiety siedziały i były złe, dlaczego ich partner z nimi nie siedzi i nie dotrzymuje na imprezie towarzystwa.
Przeczytaj jeszcze raz cytat postu Autorki, do którego zrobiłam ten wpis.
To nie ten przypadek.
On zostawia żonę i idzie się bawić w inne rejony, a ona czeka, aż ktoś inny poprosi ją do tańca.
Są tacy wodzireje, którzy zapominają o osobie z którą przyszli na wesele, najczęściej żonie, i z kieliszkiem obskakują kolejne stoły i kolejnych gości. O tym ona pisze.Dziewczyna na kolejne wesela powinna sobie załatwić transport na godz22. Przyjść na wesele, zjeść obiad, porozmawiać z ludźmi, spotkać się z rodziną, potańczyć z dziećmi w kółeczku, a potem zabrać się do domu i niech on robi co chce. A jeszcze lepiej załatwić opiekunkę do dzieci, a potem wrócić samej. Nie ma co siedzieć przy stole i wodzić wzrokiem za balującym, wesolutkim mężem, który zapomniał, że jest z rodziną. Lepiej wrócić do domu, położyć dzieci spać i obejrzeć sobie dobry film niż wyczekiwać, żeby mąż przypomniał sobie o jej istnieniu.
Podobnie na innych imprezach, umówić się w domu o której powrót, zanim dzieci zaczną płakać, i wyjść z przyjęcia, dając mężowi 15 minut na dojście. Jak nie wyjdzie to wracać bez niego. Gospodarze jakoś go przenocują.
Nie powinno być tak, że ona zawsze na niego czeka do ostatniego gościa.W normalnych związkach nie trzeba takich drastycznych środków stosować, bo ludzie liczą się ze sobą i dogadują. Ale są i tacy, co nie wyjdą, zanim ostatnia butelka nie zostanie opróżniona, chociaż żona od godziny prosi a dzieci popłakują. I oczywiście, to ona jest ta zła, bo przecież on taki uśmiechnięty cały czas i milutki, a ona taka wkurzona i naburmuszona. Chłop anioł i baba wampir. A tu nie ma co się złościć, tylko zadbać o swoje potrzeby i wygodę - wyjść z uśmiechem kiedy się ma ochotę i po sprawie. Niech aniołek sobie fruwa, i tak się go nie upilnuje, zrobi co będzie chciał. Trzeba być tą wspaniałomyślną żoną i dać mu się bawić ile tylko zachce, i równie wspaniałomyślną być dla siebie, bawić się tyle ile ma się ochotę.
Jejku, gdybym ja miala takiego meza to bym sie ostrzelila jak nigdy wczesniej i tanczyla ze wszystkimi po kolei. Wlasnie powinna sie swietnie bawic bez samolubnego meza, a nie niszczyc sobie dzien przez mende
Autorko, wiesz za kogo wyszlaś za mąż. Jeżeli zawsze był towarzyski, ekstrawertyczny, to chyba normalne, że mu to po ślubie nie przejdzie. Tego typu gadka-szmatka z koleżanką z pracy, zwykle, nic dla takiego człowieka nie znaczy- ot sposób bycia. Mój mąż też sypie dowcipami i żartuje z przypadkowymi ludźmi, co nie jest sygnałem, że świadomie z kimkolwiek flirtuje czy planuje jakiś romans (żeby nie było, jesteśmy razem od 13 lat).
Jeżeli chodzi o imprezy, dobrym rozwiązaniem jest, po prostu, zamówienie taksówki. Wtedy oboje możecie się napić i rozluźnić. Nie będziesz mieć sytuacji, kiedy ty siedzisz trzeźwa i wkurzona, a mąż sobie bryluje na salonach. Imprezy, w koncu, nie są od tego, żeby trzymać się tylko drugiej połówki, ale cieszyć się towarzystwem innych ludzi.
To samo sobie pomyślałam, z duszy towarzystwa nie zrobi się nagle poważnego domownika. Jemu taka zabawa jest potrzebna do życia jak tlen i nie można mu tego całkowicie odbierać. Chodzi tylko o to, żeby wiedział kiedy trzeba skończyć i nie zapominał, że nie jest sam gdy gdzieś wychodzą.
Dziewczyna na kolejne wesela powinna sobie załatwić transport na godz22. Przyjść na wesele, zjeść obiad, porozmawiać z ludźmi, spotkać się z rodziną, potańczyć z dziećmi w kółeczku, a potem zabrać się do domu i niech on robi co chce. A jeszcze lepiej załatwić opiekunkę do dzieci, a potem wrócić samej. Nie ma co siedzieć przy stole i wodzić wzrokiem za balującym, wesolutkim mężem, który zapomniał, że jest z rodziną. Lepiej wrócić do domu, położyć dzieci spać i obejrzeć sobie dobry film niż wyczekiwać, żeby mąż przypomniał sobie o jej istnieniu.
Podobnie na innych imprezach, umówić się w domu o której powrót, zanim dzieci zaczną płakać, i wyjść z przyjęcia, dając mężowi 15 minut na dojście. Jak nie wyjdzie to wracać bez niego. Gospodarze jakoś go przenocują.
Nie powinno być tak, że ona zawsze na niego czeka do ostatniego gościa.
Prawda. Tym bardziej, że ona sama się męczy, a mężowi na dobrą sprawę potrzebna jest tylko po to, żeby miał zapewniony transport do domu.
(...) I oczywiście, to ona jest ta zła, bo przecież on taki uśmiechnięty cały czas i milutki, a ona taka wkurzona i naburmuszona. Chłop anioł i baba wampir. A tu nie ma co się złościć, tylko zadbać o swoje potrzeby i wygodę - wyjść z uśmiechem kiedy się ma ochotę i po sprawie. Niech aniołek sobie fruwa, i tak się go nie upilnuje, zrobi co będzie chciał. Trzeba być tą wspaniałomyślną żoną i dać mu się bawić ile tylko zachce, i równie wspaniałomyślną być dla siebie, bawić się tyle ile ma się ochotę.
Również mogę się podpisać. Są tacy ludzie i takie zachowania, przy których trzeba byłoby być aniołem, żeby to cierpliwie znosić. Oczywiście, że potem pretensje i żale kierowane są pod adresem osoby, która przecież "powinna rozumieć", że to impreza, że mąż się bawi, że to, że tamto, ale... dajmy może każdemu o sobie decydować.
Zamiast się frustrować, trzeba po prostu umieć stawiać granice i samemu o siebie zadbać.
Jejku, gdybym ja miala takiego meza to bym sie ostrzelila jak nigdy wczesniej i tanczyla ze wszystkimi po kolei. Wlasnie powinna sie swietnie bawic bez samolubnego meza, a nie niszczyc sobie dzien przez mende
No ja akurat podobnie - po prostu korzystałabym z okoliczności bawiąc się z innymi ludźmi. Swoją drogą jak jesteśmy razem na imprezie, a mój partner odejdzie od stolika, to nie trwa to długo, a już jestem na parkiecie, bo mnie ktoś poprosi. W jego obecności obcy mężczyźni jakoś nie mają śmiałości. Jednym słowem bez męża też można się dobrze bawić, ale trzeba włączyć "tryb zabawowy", czyli mieć do tego odpowiednie podejście.
Są tacy ludzie i takie zachowania, przy których trzeba byłoby być aniołem, żeby to cierpliwie znosić. Oczywiście, że potem pretensje i żale kierowane są pod adresem osoby, która przecież "powinna rozumieć", że to impreza, że mąż się bawi, że to, że tamto, ale... dajmy może każdemu o sobie decydować.
Zamiast się frustrować, trzeba po prostu umieć stawiać granice i samemu o siebie zadbać.
Dokładnie
JuliaUK33 napisał/a:Jejku, gdybym ja miala takiego meza to bym sie ostrzelila jak nigdy wczesniej i tanczyla ze wszystkimi po kolei. Wlasnie powinna sie swietnie bawic bez samolubnego meza, a nie niszczyc sobie dzien przez mende
No ja akurat podobnie - po prostu korzystałabym z okoliczności bawiąc się z innymi ludźmi. Swoją drogą jak jesteśmy razem na imprezie, a mój partner odejdzie od stolika, to nie trwa to długo, a już jestem na parkiecie, bo mnie ktoś poprosi. W jego obecności obcy mężczyźni jakoś nie mają śmiałości. Jednym słowem bez męża też można się dobrze bawić, ale trzeba włączyć "tryb zabawowy", czyli mieć do tego odpowiednie podejście.
Dokladnie ja czesto nie chodze na imprezy, a juz tym bardziej na wesela, ale jak sie zdarza to mam tylko jeden cel-swietnie sie bawic bez wzgledu na wszystko i gdybym miala tak glupiego meza, ktory przystawia sie do innych latawic, a mnie olewa to bym sie sama zachowywala jak singielka i to tak,ze by mu szczeka opadla do podlogi jakby zobaczyl moje tance z innymi
Farmer napisał/a:Agnes76 napisał/a:Nieraz widziałam na weselach czy imprezach takie smutne, samotnie siedzące kobiety. Jak ludzie szli tańczyć to siedziały przy pustym stole, bo mało kto chce zostawić swoją partnerkę samą, żeby cudzą zabawiać
Jeśli to jakaś krewna albo przyjaciółka, to trochę się z nią zabawią.
Smutne to bardzo.Też to widziałem.
Te samotnie siedzące kobiety były wcześniej kilkukrotnie pytane przez swoich partnerów, czy zatańczą, ale nie chciały.
Za to atrakcyjna partnera z naprzeciwka nie miała oporów.
I kolejna kobieta też nie.A te smutne kobiety siedziały i były złe, dlaczego ich partner z nimi nie siedzi i nie dotrzymuje na imprezie towarzystwa.
Przeczytaj jeszcze raz cytat postu Autorki, do którego zrobiłam ten wpis.
To nie ten przypadek.
On zostawia żonę i idzie się bawić w inne rejony, a ona czeka, aż ktoś inny poprosi ją do tańca.
Są tacy wodzireje, którzy zapominają o osobie z którą przyszli na wesele, najczęściej żonie, i z kieliszkiem obskakują kolejne stoły i kolejnych gości. O tym ona pisze.Dziewczyna na kolejne wesela powinna sobie załatwić transport na godz22. Przyjść na wesele, zjeść obiad, porozmawiać z ludźmi, spotkać się z rodziną, potańczyć z dziećmi w kółeczku, a potem zabrać się do domu i niech on robi co chce. A jeszcze lepiej załatwić opiekunkę do dzieci, a potem wrócić samej. Nie ma co siedzieć przy stole i wodzić wzrokiem za balującym, wesolutkim mężem, który zapomniał, że jest z rodziną. Lepiej wrócić do domu, położyć dzieci spać i obejrzeć sobie dobry film niż wyczekiwać, żeby mąż przypomniał sobie o jej istnieniu.
Podobnie na innych imprezach, umówić się w domu o której powrót, zanim dzieci zaczną płakać, i wyjść z przyjęcia, dając mężowi 15 minut na dojście. Jak nie wyjdzie to wracać bez niego. Gospodarze jakoś go przenocują.
Nie powinno być tak, że ona zawsze na niego czeka do ostatniego gościa.W normalnych związkach nie trzeba takich drastycznych środków stosować, bo ludzie liczą się ze sobą i dogadują. Ale są i tacy, co nie wyjdą, zanim ostatnia butelka nie zostanie opróżniona, chociaż żona od godziny prosi a dzieci popłakują. I oczywiście, to ona jest ta zła, bo przecież on taki uśmiechnięty cały czas i milutki, a ona taka wkurzona i naburmuszona. Chłop anioł i baba wampir. A tu nie ma co się złościć, tylko zadbać o swoje potrzeby i wygodę - wyjść z uśmiechem kiedy się ma ochotę i po sprawie. Niech aniołek sobie fruwa, i tak się go nie upilnuje, zrobi co będzie chciał. Trzeba być tą wspaniałomyślną żoną i dać mu się bawić ile tylko zachce, i równie wspaniałomyślną być dla siebie, bawić się tyle ile ma się ochotę.
przeczytałem jej wcześniejsze wpisy i dlatego taki wpis
przeczytałem jej wcześniejsze wpisy i dlatego taki wpis
Też przeczytałam jej wcześniejszy wpis, i prawdę mówiąc, trudno jednoznacznie orzec, jaki naprawdę jest jej mąż.
Bo to może być tak
Jest chłopak, który potrafi zabawić każdą dziewczynę, rozśmieszyć, oczarować.
Dusza towarzystwa, mistrz opowiadania kawałów i ciętej riposty.
Wszędzie go pełno i z nim jest najlepsza zabawa, co druga dziewczyna by go chciała.
Jak chce właśnie ciebie, to jakbyś Pana Boga za nogi złapała. Jesteś WYBRANKĄ. Dziewczyną ratownika.
Potem biorą ślub, rodzą się dzieci, kobieta chciałaby trochę więcej spokoju, potrzebny jest w domu, a on nadal chciałby tylko się bawić i nie wie kiedy przestać. Kiedy się bawi zapomina o wszystkim innym, zabawa to jego żywioł.
Można by powiedzieć - jak chciałaś domatora, to trzeba było wziąć spokojnego Kamila, co nie robił wokół siebie tyle szumu. Dzisiaj siedzi w domu i chodzi z żoną na spacery. No ale wtedy wydawał się nudny.
Za to nasz król życia dalej wodzi prym na zabawach i szuka każdej okazji do wyjścia. Nie zrobisz cichego domatora z salonowego lwa.
To se ne da.
O takich ludziach krążą legendy. Sama takich kilku znam. Nawet jak ich nie ma w towarzystwie, to ludzie opowiadają o nich anegdoty i dalej są doskonałym powodem do salw serdecznego śmiechu .
Gdy przychodzą zaczyna się zabawa, wszystko rozkręcą, są gwoździem każdej imprezy czy wycieczki.
Wszyscy ich lubią, i faceci i kobiety.
Tylko czasem w wirze zabawy zbyt ochoczo zajmują się innymi kobietami. Flirtują, co prawda niewinnie, ale żonie może być wtedy trudno. Bo nagle jej mąż okazuje zainteresowanie innej kobiecie a na nią nie zwraca uwagi. Jedna z takich żon powiedziała mi w przypływie szczerości - już bym wolała żeby ją gdzieś za rogiem zacharatał jak nikt nie widzi, niż tak publicznie z nią flirtował.
Z takich zabaw najczęściej nic nie wynika, chłopak się pobawi, nasyci uznaniem i ma dosyć. Do następnego razu.
W firmowe romanse szybciej wdają się ci znudzenie niż ci wybawieni.
Tylko - jeśli w domu jest wygaszony a w towarzystwie innych kobiet ożywa, śmieje się głośno i promienieje radością, to myślisz sobie, że dla niego już nie jesteś interesująca, zabawna, godna flirtu. Wszystkie inne są lepsze, ciekawsze, atrakcyjniejsze, i nie wiadomo kiedy przekroczy cienką czerwoną linię. Nie każda dobrze to znosi i w chwili zwątpienie zaczyna pytać innych co myślą o tym wszystkim.
Trzeba taką kobietę zrozumieć, a nie tylko naskakiwać, że przesadza bo on niewinnie się bawi.
Maylee, bądź taką koleżanką dla niego
Bycie w małżeństwie to nie tylko "kierat", rozmowy o dzieciach i sprawach "technicznych", rzeczach do naprawy i żalach, ale także swobodne pogaduszki o niczym, śmiech, żarty, a także wciąż dobrze się sprawdzający flirt. Flirt z osobistym małżonkiem.
Może tego troszeczkę brakuje? Może to zagubiło się w codzienności?
Farmer napisał/a:przeczytałem jej wcześniejsze wpisy i dlatego taki wpis
Też przeczytałam jej wcześniejszy wpis, i prawdę mówiąc, trudno jednoznacznie orzec, jaki naprawdę jest jej mąż.
Bo to może być tak
Jest chłopak, który potrafi zabawić każdą dziewczynę, rozśmieszyć, oczarować.
Dusza towarzystwa, mistrz opowiadania kawałów i ciętej riposty.
Wszędzie go pełno i z nim jest najlepsza zabawa, co druga dziewczyna by go chciała.
Jak chce właśnie ciebie, to jakbyś Pana Boga za nogi złapała. Jesteś WYBRANKĄ. Dziewczyną ratownika.
Potem biorą ślub, rodzą się dzieci, kobieta chciałaby trochę więcej spokoju, potrzebny jest w domu, a on nadal chciałby tylko się bawić i nie wie kiedy przestać. Kiedy się bawi zapomina o wszystkim innym, zabawa to jego żywioł.
Można by powiedzieć - jak chciałaś domatora, to trzeba było wziąć spokojnego Kamila, co nie robił wokół siebie tyle szumu. Dzisiaj siedzi w domu i chodzi z żoną na spacery. No ale wtedy wydawał się nudny.
Za to nasz król życia dalej wodzi prym na zabawach i szuka każdej okazji do wyjścia. Nie zrobisz cichego domatora z salonowego lwa.
To se ne da.
O takich ludziach krążą legendy. Sama takich kilku znam. Nawet jak ich nie ma w towarzystwie, to ludzie opowiadają o nich anegdoty i dalej są doskonałym powodem do salw serdecznego śmiechu .
Gdy przychodzą zaczyna się zabawa, wszystko rozkręcą, są gwoździem każdej imprezy czy wycieczki.
Wszyscy ich lubią, i faceci i kobiety.
Tylko czasem w wirze zabawy zbyt ochoczo zajmują się innymi kobietami. Flirtują, co prawda niewinnie, ale żonie może być wtedy trudno. Bo nagle jej mąż okazuje zainteresowanie innej kobiecie a na nią nie zwraca uwagi. Jedna z takich żon powiedziała mi w przypływie szczerości - już bym wolała żeby ją gdzieś za rogiem zacharatał jak nikt nie widzi, niż tak publicznie z nią flirtował.Z takich zabaw najczęściej nic nie wynika, chłopak się pobawi, nasyci uznaniem i ma dosyć. Do następnego razu.
W firmowe romanse szybciej wdają się ci znudzenie niż ci wybawieni.Tylko - jeśli w domu jest wygaszony a w towarzystwie innych kobiet ożywa, śmieje się głośno i promienieje radością, to myślisz sobie, że dla niego już nie jesteś interesująca, zabawna, godna flirtu. Wszystkie inne są lepsze, ciekawsze, atrakcyjniejsze, i nie wiadomo kiedy przekroczy cienką czerwoną linię. Nie każda dobrze to znosi i w chwili zwątpienie zaczyna pytać innych co myślą o tym wszystkim.
Trzeba taką kobietę zrozumieć, a nie tylko naskakiwać, że przesadza bo on niewinnie się bawi.
Dokładnie tak widzę tą kwestię jak opisałaś powyżej.
I ja ją rozumiem, że jest niezadowolona.
Ale jak sama napisałaś: Nie zrobisz cichego domatora z salonowego lwa.
Albo się z tym pogodzi, albo będzie cały czas narzekać, aż facet się zdenerwuje i odejdzie.
I ja ją rozumiem, że jest niezadowolona.
Ale jak sama napisałaś: Nie zrobisz cichego domatora z salonowego lwa.
Albo się z tym pogodzi, albo będzie cały czas narzekać, aż facet się zdenerwuje i odejdzie.
Ale dlaczego ma się na to godzić, jeśli facet jawnie ją lekceważy? Salonowy lew też może w końcu nabrać ogłady i jeśli wychodzi na imprezę z małżonką, to nie zachowuje się jakby był na niej sam. Notabene nawet jakby jej tam nie było, to też wypada zachować jakąś powściągliwość.