Dzień dobry,
zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie.
Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwość przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazł by pracę w swojej branży.
Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko było by nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie...
Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego Synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak Synek jest najważniejszy.
Nie wiem co robić, wiem że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.
Nie przeprowadzalabym sie do faceta z ktorym jestem ledwo rok bedac w takiej sytuacji gdzie ciezko bedzie dziecku sie dostosowac. Patrz na dobro dziecka a nie na nowe portki.
Dzień dobry,
zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie.
Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwość przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazł by pracę w swojej branży.
Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko było by nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie...
Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego Synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak Synek jest najważniejszy.
Nie wiem co robić, wiem że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.
Czy on już mieszka u Ciebie?
Zna Twojego synka?
Czy on ma własne mieszkanie?Dojazd do pracy te 50 km nie wchodzi w grę?
A jego mieszkanie na wynajem?
Przeprowadzając się do niego dużo ryzykujesz, zwłaszcza że nie mieszkaliście razem i nie miałaś okazji sprawdzić jak Twój syn się będzie zachowywał po wspólnym zamieszkaniu. Jakie on ma w ogóle relacje z Twoim synem? Dogadują się jakoś? A co z Twoją pracą? Masz jakąś? Pracujesz z domu czy szukałabyś tam?
5 2024-01-01 16:38:34 Ostatnio edytowany przez onaanna (2024-01-01 16:38:52)
Poznajcie die lepiej. Mozecie tez prowadzic zwiazek na odleglosc. 50 km to nie daleko.
Stabilizacja Twoja i Komfort syna jest wazniejsza.
migotka34 napisał/a:Dzień dobry,
zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie.
Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwość przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazł by pracę w swojej branży.
Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko było by nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie...
Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego Synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak Synek jest najważniejszy.
Nie wiem co robić, wiem że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.Czy on już mieszka u Ciebie?
Zna Twojego synka?
Czy on ma własne mieszkanie?Dojazd do pracy te 50 km nie wchodzi w grę?
A jego mieszkanie na wynajem?
Nie, nie mieszka.
Tak zna mojego Synka. Ale tylko na podstawie kilkugodzinnych spotkań.
Mój partner wynajmuje mieszkanie, nie ma swojego.
Poznajcie die lepiej. Mozecie tez prowadzic zwiazek na odleglosc. 50 km to nie daleko.
Stabilizacja Twoja i Komfort syna jest wazniejsza.
Też tak myślę, komfort mojego dziecka jest najważniejszy. Jeżeli nadal nie będzie widać rozwiązania to niestety będzie trzeba zrezygnować. Co będzie ciężkie, jak na razie bardzo dobrze czuję się w tym związku.
Przeprowadzając się do niego dużo ryzykujesz, zwłaszcza że nie mieszkaliście razem i nie miałaś okazji sprawdzić jak Twój syn się będzie zachowywał po wspólnym zamieszkaniu. Jakie on ma w ogóle relacje z Twoim synem? Dogadują się jakoś? A co z Twoją pracą? Masz jakąś? Pracujesz z domu czy szukałabyś tam?
Z moją, ewentualną pracą w Jego mieście, nie będzie problemu. Zresztą mam dwa kierunki studiów, po których nie ma problemu z pracą.
Relacja jest niewypracowana, myślę, że ma to związek z autyzmem mojego Synka.
Zresztą nie widzieli się też wystarczająco dużo.
Ale Synek nie boi się, nawet inicjuje kontakt, jak się widzą.
Witaj Migotko,
miło Cię poznać.
Czy mężczyzna, o którym piszesz to ten sam z wątku "Sprzeczne sygnały.."?
Porozmawiaj z nim na spokojnie, twarzą w twarz. Powiedz mu, czego się obawiasz. Pozwól mu aby przedstawił również swój pogląd na sytuację. Pozwoli to oczyścić atmosferę.
Jeśli obojgu wam zależy na tej relacji i szczerze się kochacie, to myślę, że znajdziecie rozwiązanie. 50km to nie jest gigantyczny dystans. Być może Twój partner powinien rozważyć pracę hybrydową - np. od pnd do środy ( + weekend) bylibyście razem, czw-pt przyjeżdżałby do miasta aby być w biurze.
Mając dziecko nie zdecydowałabym się na wyprowadzkę tak już.
Masz za dużo do stracenia.
Jak już to razem z dzieckiem możesz jechać do niego na kilka dni. Zobaczyć jak dziecko w ogóle zareaguje na całodobową obecność obcego faceta i do tego w nowym miejscu.
Wtedy po jego zachowaniu osądzisz czy chcesz ryzykować.
Dla mnie alertem byłoby to, że na coś się zdecydowaliście i dogadaliście. A mimo to facet zrobił po swojemu i wasze ustalenia poszły się paść. I tak podejrzewam, że będzie za każdym razem.
Drugim alertem byłby już początek relacji, że on się chyba nie zaangażuje. Skąd masz pewność, że faktycznie zależy mu na przyszłości z wami? To zaledwie rok, a ty już od kilku miesięcy przechodzisz stres jak rozwiązać temat wspólnego mieszkania. Tylko ty, bo jemu jak widać nie bardzo zależy. Jakby zareagował, gdybyś odmówiła mu przeprowadzki? Walczyłby, szukał rozwiązania czy miałby to w dupie?
Czy on to dziecko w ogóle akceptuje? Spędzacie wspólnie czas? Co innego widzieć się kilka godzin, a co innego mieszkać razem.
Dzień dobry,
zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie.
Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwość przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazł by pracę w swojej branży.
Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko było by nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie...
Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego Synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak Synek jest najważniejszy.
Nie wiem co robić, wiem że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.
Autorko, rok to krótko, zwłaszcza w tych okolicznościach. Myślę że w sumie najlepsza byłaby hybryda tego co Ci tu proponują (ZWŁASZCZA że facet niedawno zmienił pracę; jak na ten staż chyba oczekujesz zbyt wielu poświęceń od niego, zwłaszcza że sama też potrzebujesz od niego dużo wyrozumiałości w kwestii swojego dziecka). A przez hybrydę mam na myśli to: wstrzymajcie się jeszcze rok z przeprowadzką kogokolwiek do kogokolwiek. Przez ten czas pomieszkujcie wzajemnie u siebie po kilka dni, żeby oswoić dzieciaka z mieszkaniem z nim zarówno w jednym jak i w drugim miejscu. I zobaczycie jak to się wszystko ułoży: czy synek przyzwyczai się do mieszkania u niego czy też przekonacie się że w grę wchodzi tylko mieszkanie u Ciebie (i on będzie miał czas żeby to przeorganizować) albo... może nawet zupełnie się w to w tym czasie rozleci. Daj temu trochę czasu na sprawdzenie różnych wariantów i tego czy to w ogóle realnie ma szanse wyjść.
Witaj Migotko,
miło Cię poznać.
Czy mężczyzna, o którym piszesz to ten sam z wątku "Sprzeczne sygnały.."?
Porozmawiaj z nim na spokojnie, twarzą w twarz. Powiedz mu, czego się obawiasz. Pozwól mu aby przedstawił również swój pogląd na sytuację. Pozwoli to oczyścić atmosferę.
Jeśli obojgu wam zależy na tej relacji i szczerze się kochacie, to myślę, że znajdziecie rozwiązanie. 50km to nie jest gigantyczny dystans. Być może Twój partner powinien rozważyć pracę hybrydową - np. od pnd do środy ( + weekend) bylibyście razem, czw-pt przyjeżdżałby do miasta aby być w biurze.
Mi też miło Cię poznać.
Tak, to ta sama osoba z poprzedniego wątku.
Rozmowy już były dwie, nadal jest tylko i wyłącznie opcja, że ja mam się przeprowadzić...
Mając dziecko nie zdecydowałabym się na wyprowadzkę tak już.
Masz za dużo do stracenia.Jak już to razem z dzieckiem możesz jechać do niego na kilka dni. Zobaczyć jak dziecko w ogóle zareaguje na całodobową obecność obcego faceta i do tego w nowym miejscu.
Wtedy po jego zachowaniu osądzisz czy chcesz ryzykować.Dla mnie alertem byłoby to, że na coś się zdecydowaliście i dogadaliście. A mimo to facet zrobił po swojemu i wasze ustalenia poszły się paść. I tak podejrzewam, że będzie za każdym razem.
Drugim alertem byłby już początek relacji, że on się chyba nie zaangażuje. Skąd masz pewność, że faktycznie zależy mu na przyszłości z wami? To zaledwie rok, a ty już od kilku miesięcy przechodzisz stres jak rozwiązać temat wspólnego mieszkania. Tylko ty, bo jemu jak widać nie bardzo zależy. Jakby zareagował, gdybyś odmówiła mu przeprowadzki? Walczyłby, szukał rozwiązania czy miałby to w dupie?Czy on to dziecko w ogóle akceptuje? Spędzacie wspólnie czas? Co innego widzieć się kilka godzin, a co innego mieszkać razem.
Też tak właśnie pomyślałam, że na początek mogłabym pojechać z Synkiem na weekend do Niego. I wtedy zobaczył by, jak to wygląda na codzień. Oczywiście, jeżeli mój Synek źle by to zniósł to też będzie dla mnie ważny sygnał, że zmiana będzie raczej niemożliwa.
migotka34 napisał/a:Dzień dobry,
zacznę od tego, że jestem w złym stanie emocjonalnym przez męczący mnie już od kilku miesięcy temat. Zacznę od początku, jestem w związku, od prawie roku. Od samego początku, jeżeli by nam się udało, partner wiedział, że ciężko będzie mi się przeprowadzić do Niego - mieszkamy od siebie 50 km. Dlatego przystaliśmy na Jego przeprowadzkę do mnie.
Kilka miesięcy temu zmieniał pracę, na lepiej płatną. Od tego czasu jest zdania, że nie widzi możliwość przeprowadzki do mojego miasta, fakt jest mniejsze, ale myślę, że również znalazł by pracę w swojej branży.
Jestem wykończona, bo mi też nie będzie łatwo z przeprowadzką, mam Synka, który jest autystykiem, każda zmiana jest trudna do przepracowania, a tam wszystko było by nowe, mieszkanie, szkoła, ludzie...
Jak na razie powiedziałam, że ok, przeprowadzę się, ale jak już to od nowego roku szkolnego. Jednak jak pomyślę o tym, to widzę jak to będzie trudne dla mojego Synka. Nie wiem co zrobić, jeżeli się wycofam to widzę w myślach zakończenie związku, który jest naprawdę dobry. Jednak Synek jest najważniejszy.
Nie wiem co robić, wiem że jeszcze do tego czasu może się wiele zmienić, ale męczy mnie to bardzo.Autorko, rok to krótko, zwłaszcza w tych okolicznościach. Myślę że w sumie najlepsza byłaby hybryda tego co Ci tu proponują (ZWŁASZCZA że facet niedawno zmienił pracę; jak na ten staż chyba oczekujesz zbyt wielu poświęceń od niego, zwłaszcza że sama też potrzebujesz od niego dużo wyrozumiałości w kwestii swojego dziecka). A przez hybrydę mam na myśli to: wstrzymajcie się jeszcze rok z przeprowadzką kogokolwiek do kogokolwiek. Przez ten czas pomieszkujcie wzajemnie u siebie po kilka dni, żeby oswoić dzieciaka z mieszkaniem z nim zarówno w jednym jak i w drugim miejscu. I zobaczycie jak to się wszystko ułoży: czy synek przyzwyczai się do mieszkania u niego czy też przekonacie się że w grę wchodzi tylko mieszkanie u Ciebie (i on będzie miał czas żeby to przeorganizować) albo... może nawet zupełnie się w to w tym czasie rozleci. Daj temu trochę czasu na sprawdzenie różnych wariantów i tego czy to w ogóle realnie ma szanse wyjść.
Tak właśnie też pomyślałam, że nie można tak od razu. Byłby to za duży szok dla dziecka, który mógłby spowodować regres w rozwoju.
Czyli jakoś mu nie zależy na wspólnym mieszkaniu.
Widocznie to ty jesteś bardziej zaangażowana w ten związek niż on. Także nie śpiesz się z tym mieszkaniem.
Wy na dobrą sprawę nawet weekendów razem z dzieckiem nie spędziliście. A co dopiero mieszkać na dłużej, przechodzić kryzysy i humory dziecka czy partnera.
Nie mówię, że to jest zły człowiek. Ale skoro kompromis polega na tym, że to ty masz wszystko rzucić dla niego to nie pakowałabym się w to. Obserwowałabym jak rozwinie się ta relacja w ogóle.
Większe miasto to większe możliwości, ale sama musisz ocenić ryzyko. Nie wiem ile lat ma też dziecko.
Czyli jakoś mu nie zależy na wspólnym mieszkaniu.
Widocznie to ty jesteś bardziej zaangażowana w ten związek niż on. Także nie śpiesz się z tym mieszkaniem.
Wy na dobrą sprawę nawet weekendów razem z dzieckiem nie spędziliście. A co dopiero mieszkać na dłużej, przechodzić kryzysy i humory dziecka czy partnera.Nie mówię, że to jest zły człowiek. Ale skoro kompromis polega na tym, że to ty masz wszystko rzucić dla niego to nie pakowałabym się w to. Obserwowałabym jak rozwinie się ta relacja w ogóle.
Większe miasto to większe możliwości, ale sama musisz ocenić ryzyko. Nie wiem ile lat ma też dziecko.
Właśnie to też jest dla mnie zastanawiające, że to ja mam się przeprowadzić i kropka. A jak to nie wyjdzie to co? Nawet boję się zapytać.
Chociaż już teraz wychodzę z założenia, że jak nie będzie z Jego strony próby rozwiązania tej sprawy to widocznie zaangażowanie jest o wiele mniejsze.
Diarmuid napisał/a:Czyli jakoś mu nie zależy na wspólnym mieszkaniu.
Widocznie to ty jesteś bardziej zaangażowana w ten związek niż on. Także nie śpiesz się z tym mieszkaniem.
Wy na dobrą sprawę nawet weekendów razem z dzieckiem nie spędziliście. A co dopiero mieszkać na dłużej, przechodzić kryzysy i humory dziecka czy partnera.Nie mówię, że to jest zły człowiek. Ale skoro kompromis polega na tym, że to ty masz wszystko rzucić dla niego to nie pakowałabym się w to. Obserwowałabym jak rozwinie się ta relacja w ogóle.
Większe miasto to większe możliwości, ale sama musisz ocenić ryzyko. Nie wiem ile lat ma też dziecko.Właśnie to też jest dla mnie zastanawiające, że to ja mam się przeprowadzić i kropka. A jak to nie wyjdzie to co? Nawet boję się zapytać.
Chociaż już teraz wychodzę z założenia, że jak nie będzie z Jego strony próby rozwiązania tej sprawy to widocznie zaangażowanie jest o wiele mniejsze.
hey, przeczytalam tez ten wczesniejszy post. Tam mialam wrazenie, ze mu zalezy. Teraz chyba sie wycofuje, bo skoro tak sie o ciebie "staral" to teraz nie chce z toba zamieszkac, przynajmniej u ciebie. Moze zostawcie ten temat i zobaczycie jak potoczy sie dalej.
Chyba, ze meczy cie zwiazek na odleglosc? Niestety nic na sile nie da sie zrobic.
18 2024-01-03 11:38:53 Ostatnio edytowany przez ZłaAniaGroźnaGrysie (2024-01-03 11:46:53)
Czy tutaj może być jakiś kompromis? Spotykać się w soboty/niedziele?
Ten argument z dzieckiem, że się zaklimatyzuje to średni, bo wiadomo, że wszystko co nowe będzie malucha interesowało.
Po za tym dziecko robi za kartę przetargową.
Czy tutaj może być jakiś kompromis? Spotykać się w soboty/niedziele?
Ten argument z dzieckiem, że się zaklimatyzuje to średni, bo wiadomo, że wszystko co nowe będzie malucha interesowało.
Po za tym dziecko robi za kartę przetargową.
Tylko tutaj chodzi o to, że dziecko ma autyzm i ciężko Mu jest że wszystkim co nowe, a jak byśmy się przeprowadzili to tak będzie.
Każda zmiana dla syna jest trudna do przepracowania, np. nawet zmiana butów z letnich na zimowe.
A co dopiero tak ogromny skok.