Hej, mam taki nietypowy problem. Generalnie lubię dawać prezenty (cieszy mnie moment szukania, a później radość obdarowanej osoby). Ale ostatnimi czasy mam pewnie problem. Przede mną niedługo duże wydatki, więc staram się odkładać jak najwięcej pieniędzy. Ale nie da się. Bo ciągle, dosłownie co miesiąc, mam kilka okazji do kupowania KOMUŚ prezentu. Sobie nie kupuję nic, bo muszę oszczędzać, a innym ciągle coś w kółko. I to nie chodzi o to, że nie lubię znajomych czy rodziny. Ale sytuacja jest taka:
- imieniny
- urodziny
- prezenty z chłopakiem (wszystko możliwe święta),
- święta, Mikołajki,
- chrzty, urodziny dzieci koleżanek, dni dziecka (sama dzieci nie mam), ciągle prezentu na jakieś odwiedziny u nich. I tych dzieci już się namnożyło trochę
- w ciągu roku kilka wesel, komunii, gdzie trzeba dawać dużo do koperty
Nie będę wymieniać wszystkich okazji, ale dawniej miałam tak, że z 2-3 koleżankami dawałyśmy sobie prezenty na urodziny. Teraz doszło z nimi więcej okazji + tysiące okazji dla ich dzieci. Do tego tysiące okazji z moim chłopakiem, a do tego jeszcze najbliższa rodzina (dzieci rodzeństwa).
Mam dość, bo dochodzi do tego, że miesięcznie co wydaję co najmniej 2-3 stówy na prezenty dla kogoś (co najmniej). Przez co pieniądze się rozchodzą. Najbardziej denerwują mnie dzieci koleżanek, bo tu prezenty idą tylko w jedną stronę (ode mnie dla nich), ja dzieci nie mam, więc one tylko biorą. Co zrobić w takiej sytuacji? Czy też tak kupujecie prezenty, to normalne? A jeśli nie, to jak się z tego wymiksować powoli?