Rozkminy mieszkaniowe. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MOJA NIESAMOWITA HISTORIA » Rozkminy mieszkaniowe.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7 ]

Temat: Rozkminy mieszkaniowe.

Nie mam pojęcia pod jaki dział podpada mój temat, zamieszczam tutaj. Jest trochę o wszystkim - o karierze, związku, rodzicielstwie, pieniądzach, psychologii i stresie. Mam 40 lat, po rozwodzie od ośmiu. Los nie był dla mnie łaskawy jeśli chodzi o własne lokum - najpierw mieszkanie u rodziców, potem w domu rodzinnym męża, potem wynajem. Relacja się nie układała, stąd utknęliśmy z decyzją o kupnie czegoś swojego, skończyło się rozwodem. Wróciłam do domu rodzinnego. Matka nas opuściła wiele lat temu, zostawiła z długami i komornikiem. Dom udało się sprzedać, opłaciliśmy (ja, tata, rodzeństwo) długi matki, każdy poszedł w swoją stronę. Poznałam kogoś, przeprowadziłam się, związek trwał 5 lat i się zakończył. Znów znalazłam się na wynajmie. W tym czasie zmieniłam pracę, zarobki pozwoliły mi wreszcie na spokój i myśl o czymś własnym. Ponieważ mieszczę się w kryteriach, zdecydowałam się na kredyt 2 %. Byłam gotowa przeprowadzić się z prawie dorosłym synem (licealista) do większego miasta, marzyłam o zamieszkaniu w kamienicy, a syn o szkole w chmurze. Nie wyszło, bo presja czasu związana ze środkami na finansowanie programu 2 % powodowała, że na rynku działa się masakra - licytowanie cen w górę, cwaniactwo właścicieli, dużo by pisać. Najtrudniej było znaleźć nieruchomość, która by się wpisywała jakoś w nasze potrzeby i mieściła w budżecie. W mieście zwanym sypialnią tego większego miasta w końcu udało się coś znaleźć, cena była kosmiczna, ale właściciel miał już dość i obniżył niespodziewanie cenę o 70 tysięcy. Trudno było nie skorzystać, zdecydowałam się na to mieszkanie. W cenie miejsce parkingowe, 3 pokoje, prawie 70 metrów. Mój wniosek kredytowy, wszystko na to wskazuje, procesuje się bez problemów, był już rzeczoznawca, za około tydzień może już być decyzja. Im bardziej konkretyzuje się ta wizja, tym bardziej zaczynam odczuwać stres. Przeprowadzka do innego miasta, zaczynanie od zera. Pracę mam 100 % zdalną, więc jest mi pod tym względem wszystko jedno, ale martwię się o syna. Na pewno nam się nie uda przenieść w środku roku szkolnego do chmury. Syn nie chce zmienić szkoły na stacjonarną w nowym miejscu zamieszkania, rozumiem to. Wygląda na to, że albo będzie musiał dojeżdżać (godzina pociągiem) albo w tygodniu zamieszkać w mieście, w którym chodzi do szkoły, u rodziny lub znajomych, a później przenosiny do chmury. Martwię się tym, trochę czuję się winna, że urządzam nam taką przeprowadzkę w środku semestru. Nie wiem tylko jak mogłam to rozwiązać inaczej - musimy gdzieś mieszkać, a najem to nie jest rozwiązanie na życie, jestem tym już zmęczona. Efekt jest taki, że zamiast się cieszyć, że udało mi się stanąć na nogi, usamodzielnić, czuję jakiś smutek, jakbym wszystkich zawiodła. Z drugiej strony staram się siebie doceniać za to, co w ogóle udało mi się osiągnąć, nawet to wzięcie kredytu tylko na siebie, to jest wyczyn, bo trzeba mieć zdolność, zarobki. Ale mimo to ogarnął mnie dół. Źle sypiam, mam jakieś lęki, ulatuje ze mnie radość.  Proszę Was tutaj o dobre słowo, o jakieś słowa otuchy, bo jest mi ciężko. Może niepotrzebnie się zadręczam. Powinnam się cieszyć, a kompletnie tego nie czuję. sad

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez blueangel (2023-12-13 20:34:01)

Odp: Rozkminy mieszkaniowe.

moglabys sie martwic gdyby mial z 8, a nie byl dorosly. ja tez dojezdzam codziennie do pracy i z powrotem poltora godzw  jedna strone. na dodatek mialam na 8, moj dzieciak tez na 8 w miescie naszego zamieszkania. tez na poczatku musial spac nie w swoim domu w tygodiu. i to mial 7,8,9. dopiero tera ma 10, ja go budze i muze juz wychodzic, on wstaje i sam sie ogarnia.
a ty mowisz o "byku".
nie jest jedynym licealista w Polsce, ktory bedzie dojezdzal do szkoly. niektorzy dojezdzaja przez clyokres liceum, bo np lepsze w wiekszym miescie.

a u was to sytuacja przejsciowa. do lutego? wakacji? szybko  zleci. a bedziecie miec wlasny kat. nie ma sie nad czym zastanawiac. i dla ciebie, i dla syna bedzie tylko lepiej. byle bylo z czego splacac.

3

Odp: Rozkminy mieszkaniowe.

Syn niech dojeżdża, w pociągu może się uczyć, więc do końca roku szkolnego da radę.
A i sama będziesz spokojniejsza.

4

Odp: Rozkminy mieszkaniowe.

Hej! Nie zadręczaj się, przecież nie robisz tego z własnego widzimisię, ale także w trosce o syna. Jak on do tego podchodzi? Dojazdy przez pół roku, trwające godzinę mogą być dla niego przygodą, na pewno nie końcem świata. Sama dojeżdżałam do liceum przez okrągłe 3 lata, po przynajmniej godzinę w jedną stronę i wspominam to całkiem dobrze, zdecydowanie lepiej niż samo liceum. A skoro później nie byłoby problemu z rozpoczęciem nauki w chmurze, to uważam że nie powinien mieć wobec Ciebie żadnych pretensji.

Z pewnością też nikogo nie zawodzisz. Dla syna jesteś dobrym wzorem, a to bardzo ważne. Stawiasz sobie wysoko poprzeczkę, ale świetnie sobie przy tym radzisz. Zmiana otoczenia dobrze Ci zrobi, z tego co piszesz nie wyprowadzasz się na drugi koniec kraju, syn zawsze może spotkać się ze znajomymi. W całej tej sytuacji jest zdecydowanie więcej plusów niż minusów, dlatego warto się skupić na pozytywach, będzie dobrze!

5

Odp: Rozkminy mieszkaniowe.

Dobrze robisz! smile
Gratuluję decyzji i tego, że będziesz miała własne mieszkanie!
Niektórzy do śmierci mieszkają na wynajmowanym.

Co do syna - to tylko pół roku. Jeśli mu wygodniej, niech w tygodniu mieszka u kogoś z rodziny.

6

Odp: Rozkminy mieszkaniowe.

Moja rada jest taka: nigdy nie bierz kredytów. A zwłaszcza hipotecznych. Dzięki korzystnemu kredytowi Twój syn będzie miał co spłacać przez najbliższe 30 lat, gdy Ciebie zabraknie. Pomyśl o frankowiczach, jak na tym wyszli. Na Twoim miejscu bardziej bym się stresowała kredytem niż przechowalnią dzieci.

PS. Dojazd godzina w jedną stronę czyli 2h dziennie to nie jest dobry układ. Marnuje czas, kosztuje i zwyczajnie męczy.

Dodatkowo temat oddzielnego mieszkania najwidoczniej wpływał destrukcyjnie na Wasze małżeństwo, skoro okazał się przeszkodą nie do pokonania razem. Wątpię, że warto było.

7

Odp: Rozkminy mieszkaniowe.
KSandraK napisał/a:

Moja rada jest taka: nigdy nie bierz kredytów. A zwłaszcza hipotecznych. Dzięki korzystnemu kredytowi Twój syn będzie miał co spłacać przez najbliższe 30 lat, gdy Ciebie zabraknie. Pomyśl o frankowiczach, jak na tym wyszli. Na Twoim miejscu bardziej bym się stresowała kredytem niż przechowalnią dzieci.

PS. Dojazd godzina w jedną stronę czyli 2h dziennie to nie jest dobry układ. Marnuje czas, kosztuje i zwyczajnie męczy.

Dodatkowo temat oddzielnego mieszkania najwidoczniej wpływał destrukcyjnie na Wasze małżeństwo, skoro okazał się przeszkodą nie do pokonania razem. Wątpię, że warto było.

Dokladnie zero kredytow pozniej czlowiek uwiazany splaca jak niewolnik w pracy

Posty [ 7 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MOJA NIESAMOWITA HISTORIA » Rozkminy mieszkaniowe.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024