Piszę tutaj, bo już nie wiem, co robić. W skrócie: rozstałam się z toksycznym partnerem pół roku temu. Od dawna się nam nie układało, rozstanie od przynajmniej roku wisiało na włosku. A ja to nie wiedząc czemu próbowałam ratować. Proponowałam wspólną terapię, to mnie wyśmiał i powiedział, że nigdzie nie idzie. Próbowałam rozmawiać, to kończyło się awanturą albo wstawał i wychodził, kiedy temat był dla niego niewygodny. Gdy ja po kłótni wyszłam z domu, żeby się uspokoić, to robił mnie awanturę, ale jemu już było wolno. Ogólnie to byłam okłamywana i traktowana jak śmieć. Wyszłam do koleżanki, awantura, wyszłam później z pracy to obraza majestatu i oczywiście awantura. Sam potrafił wyjść na cały dzień i mieć mnie gdzieś, gdy miałam wolne. No ale do czego zmierzam - ogólnie to on nie wierzył że w końcu odejdę, był zbyt pewny siebie, a jak w końcu to zrobiłam, to zaczął wystawać pod moją pracą. Dostawałam głuche telefony, raz się z nim poszarpałam pod pracą i postraszyłam policja. Na chwilę był spokój, po jakimś czasie znowu telefony i SMS-y. Jak go zablokowałam, to były znowu głuche telefony w pracy. Kilka razy dobitnie przez telefon powiedziałam, że już na pewno nie wrócę i że to koniec. Potem wysłała prezent, który mu nierozpakowany odesłałam. Wydaje mi się, że już bardziej wybitnie nie dało się pokazać, że nie ma szans na powrót. Miałam 2 miesiące spokoju, aż nagle wczoraj wyciągnęłam list. Napisał że jest pewien że ja go dalej kocham i na pewno jeszcze będziemy razem... A ja naprawdę nie chcę i mam dość. Czy powinnam mu odpisać, czy lepiej dalej nie reagować, czy mogę to zgłosić na policję jako nękanie, nawet jeśli mi w wiadomościach i listach nie grozi?
Idź na policję i zgłoś stalking. To jest karalne.
Idź na policję i zgłoś stalking. To jest karalne.
Nawet jeśli teoretycznie nie ma gróźb?
Nie musi ich być.
Idz z tym na policje stalking jest karalny, wez tylko dowody jak masz,ze twoj ex nie daje Ci spokoju
6 2023-11-27 22:22:56 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2023-11-27 22:25:24)
Piszę tutaj, bo już nie wiem, co robić. W skrócie: rozstałam się z toksycznym partnerem pół roku temu. Od dawna się nam nie układało, rozstanie od przynajmniej roku wisiało na włosku. A ja to nie wiedząc czemu próbowałam ratować. Proponowałam wspólną terapię, to mnie wyśmiał i powiedział, że nigdzie nie idzie. Próbowałam rozmawiać, to kończyło się awanturą albo wstawał i wychodził, kiedy temat był dla niego niewygodny. Gdy ja po kłótni wyszłam z domu, żeby się uspokoić, to robił mnie awanturę, ale jemu już było wolno. Ogólnie to byłam okłamywana i traktowana jak śmieć. Wyszłam do koleżanki, awantura, wyszłam później z pracy to obraza majestatu i oczywiście awantura. Sam potrafił wyjść na cały dzień i mieć mnie gdzieś, gdy miałam wolne. No ale do czego zmierzam - ogólnie to on nie wierzył że w końcu odejdę, był zbyt pewny siebie, a jak w końcu to zrobiłam, to zaczął wystawać pod moją pracą. Dostawałam głuche telefony, raz się z nim poszarpałam pod pracą i postraszyłam policja. Na chwilę był spokój, po jakimś czasie znowu telefony i SMS-y. Jak go zablokowałam, to były znowu głuche telefony w pracy. Kilka razy dobitnie przez telefon powiedziałam, że już na pewno nie wrócę i że to koniec. Potem wysłała prezent, który mu nierozpakowany odesłałam. Wydaje mi się, że już bardziej wybitnie nie dało się pokazać, że nie ma szans na powrót. Miałam 2 miesiące spokoju, aż nagle wczoraj wyciągnęłam list. Napisał że jest pewien że ja go dalej kocham i na pewno jeszcze będziemy razem... A ja naprawdę nie chcę i mam dość. Czy powinnam mu odpisać, czy lepiej dalej nie reagować, czy mogę to zgłosić na policję jako nękanie, nawet jeśli mi w wiadomościach i listach nie grozi?
Niestety wariatow coraz więcej na świecie
Moim zdaniem nie reaguj. Dostałaś raptem jeden list od 2 miesięcy, zachowaj spokój. Być może on czeka na twoją reakcję, gdy jej nie będzie znowu zapomni. Z wariatami tak już jest, nigdy nie możesz być pewna co im strzeli do głowy.
Zgłoszenie na policję to bardzo dobry pomysł, ale już teraz w tej chwili zbieraj wszystkie dowody: sms'y, bilingi rozmów (głuchy telefon to też ślad) i najlepiej żeby jeszcze byli jacyś świadkowie np. tej sytuacji przed pracą.
Na razie nic nie rób, to tylko jeden list. Nie odpisuj oczywiście, a jakby znów Cię nachodził, wystawał pod pracą itd zrób z ukrycia zdjęcia, i zgłoś to jako nękanie, wraz z resztą dowodów, na policję. Absolutnie nie nawiązuj z nim żadnej komunikacji.
Dostałaś raptem jeden list od 2 miesięcy, zachowaj spokój. Być może on czeka na twoją reakcję, gdy jej nie będzie znowu zapomni. Z wariatami tak już jest, nigdy nie możesz być pewna co im strzeli do głowy.
Nie mam pewności czy ilość ma znaczenie. Skoro czuje zagrożenie to jest to stalking. Powinna zgłosić na policję. Ta przeprowadzi z nim rozmowę, wydaje mi się, ze to załatwi sprawę.
Salomonka napisał/a:Dostałaś raptem jeden list od 2 miesięcy, zachowaj spokój. Być może on czeka na twoją reakcję, gdy jej nie będzie znowu zapomni. Z wariatami tak już jest, nigdy nie możesz być pewna co im strzeli do głowy.
Nie mam pewności czy ilość ma znaczenie. Skoro czuje zagrożenie to jest to stalking. Powinna zgłosić na policję. Ta przeprowadzi z nim rozmowę, wydaje mi się, ze to załatwi sprawę.
Wczoraj znowu go spotkałam w okolicach mojej pracy. Nie wiem, czy celowo, czy przypadkiem. Mówiłam, że nie chce z nim gadać, ale i tak za mną poszedł. Nie wiem, czy czuję zagrożenie. Ale czuję na pewno niesmak. Wydaje mi się, że to już jest chore. Miłością tego nazwać na pewno nie można. A jeśli ma coś nie tak z głową, to nie wiem, co będzie potem.
Nic się złego nie stanie, gdy pójdzie na policję i zgłosi stalking.
bullet napisał/a:Salomonka napisał/a:Dostałaś raptem jeden list od 2 miesięcy, zachowaj spokój. Być może on czeka na twoją reakcję, gdy jej nie będzie znowu zapomni. Z wariatami tak już jest, nigdy nie możesz być pewna co im strzeli do głowy.
Nie mam pewności czy ilość ma znaczenie. Skoro czuje zagrożenie to jest to stalking. Powinna zgłosić na policję. Ta przeprowadzi z nim rozmowę, wydaje mi się, ze to załatwi sprawę.
Wczoraj znowu go spotkałam w okolicach mojej pracy. Nie wiem, czy celowo, czy przypadkiem. Mówiłam, że nie chce z nim gadać, ale i tak za mną poszedł. Nie wiem, czy czuję zagrożenie. Ale czuję na pewno niesmak. Wydaje mi się, że to już jest chore. Miłością tego nazwać na pewno nie można. A jeśli ma coś nie tak z głową, to nie wiem, co będzie potem.
Najlepszą metodą na natrętów jest zupełny brak reakcji. Nawet mówienie mu, ze nie chcesz z nim rozmawiać utwierdza go w przekonaniu, że ma szansę na kontakt.
Nie reagować zupełnie, nie zaprzeczać, nie widzieć. Gdy go spotkasz na ulicy patrz 10cm nad jego głową i traktuj jak powietrze.
jestem prawie pewna, ze to coroba psychiczna. nie ma czasem schozofrenii?
w ogole w piątek także go spotkałas??